nr50-04, Tylko Polska - gazeta, 2004

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie lewica, nie prawica...
PYTAJ W KIOSKACH
GAZETA OGÓLNOPOLSKA
Nr 23-26(52-55)/2004
Indeks 372374
ISSN 1644-6704
TANIA KSI¥¯KA
Tajemnice wiata
Nr 4(16)2004
Cena 7,90 z³
(w tym VAT 7%)
Indeks: 0032843X
ISSN: 1508-8588
TANIA KSI¥¯KA
7
,
90

PYTAJ
I KUP
TANIA KSI¥¯KA
9
,
90

Nr 4(38)/2004 Cena 9,90 z³
(w tym VAT 7%)
Indeks: 340669
ISSN: 1429-2238
6
7
,
90

5
Cena 7,90 z³ (w tym 7% VAT)
SZOKUJ¥CA PRAWDA O
(cz. 3)
LEPPERZE
PYTAJ
I KUP
W 60-LETNIM UNICESTWIANIU
NARODU I PAÑSTWA POLSKIEGO
i dlaczego chc¹ go
wykoñczyæ
7
GAZETA
NARODOWA
JESTE POLAKIEM ? JESTE Z NAMI !
BEZ
CENZURY
LEPPER ZBIERA
HARACZE
PYTAJ
I KUP
Kto siê mieje z wodza, ten dostanie w RYJ !
LEPPEROWCY
OSKAR¯ENI
GODNY
PRZECIWNIK
Nr 50(222)/2004 Indeks 351784
ISSN 1506-9389
Cena 3 z³
(w tym VAT 7%)
9.12. - 15.12.2004
tygodnik
ROK VII
FOLWARK ZWIERZÊCY
LEPPER OSZUKA£
POLAKÓW
w. Brygida
PYTAJ
I KUP
TO JA
Z£ODZIEJ
G r a c z p o li t y cz n y
1 00 %
N i ek om p et e n t n y
1 00 %
K ³ a mc a
1 00 %
tom 1
N i eu cz c iw y
1 00 %
Ks. pra³at Henryk Jankowski
kandydatem na prezydenta!
13 XII 1981
13 XII 2004
chcia³by przynajmniej jednej ro-
dzinie górniczej z Wujka zado-
æuczyniæ, na przyk³ad ufundo-
waniem dla dziecka zabitego
górnika kszta³cenia. Odpowie-
dzia³ tak, jakby chodzi³o o zakup
nowego samochodu, ¿e musi to
przemyleæ.
Kiedy zapyta³em, czy kiedykolwiek
wiedziony wyrzutami sumienia by³
prywatnie pod pomnikiem ofiar
Wujka z kwiatkiem czy ze wiec¹,
odpowiedzia³, ¿e nie przypomina
sobie i zaraz wyg³osi³ formu³kê, ¿e
ca³¹ odpowiedzialnoæ za stan
wojenny bierze na siebie itd., itp.
Pe³nia ob³udy, przewrotnoci i za-
k³amania w jednym osobniku.
Przecie¿ Jaruzelski niczym tchórz
skrzy¿owany ze skunksem ucieka
przed t¹ odpowiedzialnoci¹
wszystkimi mo¿liwymi sposobami
ju¿ dobrych kilka lat. Gdzie tu ho-
nor oficera? Pytanie bez sensu.
Jaruzelskiemu do honoru i stylu
zachowañ polskiej oficerii jest tak
samo daleko, jak by³o Churchillo-
wi do wiernoci Polsce.
Te zdarzenia z pozoru nieistotne, dope³niaj¹
obrazu nicoci moralnej cz³owieka, który usi³uje
¿a³onie graæ rolê dramatycznego bohatera, nie-
mal mêczennika tamtego czasu. Do dzi dnia na-
ród polski niczym gangrena toczy nie usuniêty
nowotwór stanu wojennego. Mówi siê o zbrodni-
czym i bezprawnym charakterze wprowadzenia
stanu wojennego. Z tego mówienia nic jednak nie
wynika. Trzeba byæ mo¿e mówiæ o ludobójczym
wymiarze w obszarze moralnym tego zamachu.
Nie chodzi tylko o ponad 500 nie wyjanionych
morderstw, zgonów, skrytobójczych zamachów.
cd. na str. 3
Jako pierwszy i to ju¿ po raz drugi rzucam to
has³o pod rozwagê czytelników T.P., zwracaj¹c
siê z prob¹ o opinie, z których najciekawsze
bêdê publikowaæ na ³amach gazety. Proszê o
plusy i minusy tego pomys³u. W miarê rozwoju
sytuacji, w której znalaz³ siê ks. Jankowski, mo-
g¹ sk³oniæ jego samego do rozwa¿enia takiej
mo¿liwoci. W przypadku kandydowania mu-
sia³by opuciæ stan kap³añski, w którym, jak siê
zanosi, niewiele bêdzie mia³ do zrobienia. Za-
wsze mu jednak le¿a³y na sercu losy naszego
pañstwa i narodu, wiêc w nowej politycznej ro-
li móg³by przyczyniæ siê do zmian w pookr¹-
g³osto³owych uk³adach mafiokracji. Sama kam-
pania prezydencka, bez wzglêdu na jej wynik,
mog³aby siê przyczyniæ do powstania realnej
si³y politycznej. Ks. Jankowski bez problemu
skupi³ wokó³ siebie tysi¹ce Polek i Polaków tak
jak i on zatroskanych losami Ojczyzny. Ten po-
mys³ to nonsens czy realna mo¿liwoæ? Zapra-
szam do dyskusji.
Leszek Bubel
Hitlerowskie sêpy nad Polsk¹
Choæby przed samym sob¹? Pytanie tyl-
ko z pozoru jest bez sensu. Oczywicie
ofiara nie mo¿e siê wstydziæ za kata i zbrodnia-
rza. Moje powojenne pokolenie nie mo¿e od-
czuwaæ wstydu za zbrodnicze czyny sowieckich
najemników, ciesz¹cych siê wtedy wszechw³a-
dz¹ i dysponuj¹cych ca³ym wojskowo-milicyjno-
ubecko-ormowsko-romowskim aparatem czer-
wonego terroru wobec spo³eczeñstwa. Odczu-
wam natomiast wstrêt i wstyd wobec ich bez-
wstydu i cynizmu. W 1995 roku, kiedy Jaruzelski
by³ w s¹dzie w Katowicach, nagrywa³em z nim
rozmowê, w której postawi³em pytanie, czy nie
N
iejednokrotnie opisywa³em falê germani-
Nowa Hakata ma wolny wjazd do Polski.
zacyjno-roszczeniow¹ zalewaj¹c¹ Ziemie
Polskie, które czasowo nale¿a³y do Nie-
miec. Nie dziwota, kiedy ten brudny ciek zatru-
wa nasz¹ Ojczyznê zza wschodnich granic przy
pomocy ró¿nych nacisków i zakamuflowanych
grób. To trwa³o i trwaæ bêdzie. Inaczej przyjmu-
jemy goszczenie w Polsce najgorszej hakaty-
stowsko-hitlerowskiej zarazy, co powoli staje siê
norm¹. Czyni¹ to g³ównie w³adze lokalne - g³up-
cy bez wyobrani i sumienia, licz¹cy na deszcz
euro z kieszeni germañskiego wroga.
Przedstawialimy ju¿ na naszych ³amach Kon-
gres (IV) Ziomkostwa Prus Wschodnich urz¹dzo-
ny w Olsztynie, klasyczny przyk³ad wewnêtrznego
podkopywania spoistoci integralnej Rzeczpospo-
litej. Wiadomo, ¿e podobne imprezy planuj¹ pozo-
sta³e ziomkostwa, widz¹c, i¿ panuje na to przy-
zwolenie samorz¹dowców III RP. Rodzi siê te¿ py-
tanie: czy nie gra tutaj roli czynnik finansowy, nie
w rozumieniu finansów na rozwój danego regionu,
lecz czysto osobisty (³apówki). Oczywicie branie
pieniêdzy od rewizjonistów na jakikolwiek cel po-
woduje uzale¿nienie wed³ug ³¹cznika po¿yczko-
dawca-po¿yczkobiorca, lecz przekupstwo (które-
go nie mo¿na wykluczyæ) musi byæ traktowane ja-
ko zdrada g³ówna - czyli karane kul¹ w ³eb.
W takim Olsztynie polscy samorz¹dowcy sie-
dzieli potulnie na Kongresie Ziomkostwa Wscho-
dniopruskiego i spokojnie s³uchali, kiedy ich nie-
mieccy gospodarze (delegacja samorz¹dowców
by³a tam zaproszona) rzucali butnie nazwy miast
Sensburg (Mr¹gowo), Holland (Pas³êk), Elbing
(Elbl¹g) czy wreszcie Allenstein (Olsztyn).
cd. na str. 6
By³em internowany
B
y³ 12 grudnia 1981 roku. ¯ylimy ¿yciem
ludzi, którym - tak to odczuwalimy - dane
by³o zach³ysn¹æ siê wolnoci¹ - wolnoci¹,
jakiej nie widziano w Polsce powojennej, czyli
w PRL-u. Ka¿dy cz³owiek, który ¿y³ jak Polak i czu³
jak Polak, w³¹czony by³ w nurt NOWEGO. W za-
sadzie nie powinno nam groziæ nic z³ego. Dzia³a-
limy w ramach legalnego, zatwierdzonego przez
najwy¿sze czynniki pañstwowe i partyjne zwi¹zku
zawodowego. Dzia³alimy w oparciu o zatwier-
dzony statut, maj¹c na uwadze wspólne polskie
dobro. Bylimy przy tym pe³ni wiary, zapa³u
i nadziei oraz bardzo powa¿nie traktowalimy swe
obowi¹zki, ufni w s³usznoæ idei, której s³u¿yli-
my. Byli co prawda tacy, którzy potrz¹sali szabel-
k¹ stanu wojennego, ale ten, jak nam wiadomo,
wprowadzaæ mo¿na by³o wy³¹cznie w obliczu za-
gro¿enia Polski z zewn¹trz. A poniewa¿ zagro¿e-
nia nie by³o, z takimi w³anie odczuciami k³adli-
my siê do snu 12 grudnia wieczorem i wstawali-
my 13 rano. Ko³o godziny 9.00 z komunikatu ra-
diowego dowiedzia³em siê o wprowadzeniu tzw.
stanu wojennego. Niepokój, zdziwienie i prze-
strach wywo³ane ponurym g³osem z odbiornika
radiowego, parali¿owa³y i dezorientowa³y.
cd. na str. 4
T£O HISTORYCZNE
EUROREGIONU PRUSY
Zbigniew Józef Dominiak
Warto zastanowiæ siê nad t³em historycznym
nazwy Prusy dla euroregionu od Berlina do
Królewca, proponowanej dla upamiêtnienia tra-
dycji pruskiej, która doprowadzi³a Niemcy do
wywo³ania dwu wojen wiatowych, z których
ostatnia, zw³aszcza w wersji Hitlera, mia³a ustaliæ
niemieck¹ dominacjê nad wiatem. Jednoczenie
Polacy, jako cz³onkowie Unii Europejskiej, maj¹
uczyæ siê europeistyki", która ma wyleczyæ Pola-
ków z niepotrzebnej pamiêci narodowej".
W XI i XII wieku patronem Polski by³ wiêty
Wojciech, który zgin¹³ mierci¹ mêczeñsk¹
w Prusach, dwa lata po ochrzczeniu ludnoci
Gdañska w 997 roku, gdzie za³o¿y³ biskupstwo.
wiêty Wojciech potêpi³ handel niewolnikami
w tekcie Infelix Aurom" i zosta³ uwieczniony na
drzwiach katedry gnienieñskiej w scenie wykupy-
wania chrzecijañskich niewolników od ¿ydow-
skiego handlarza niewolnikami w obecnoci w³ad-
cy polskiego. ¯yciorys wiêtego Wojciecha jest
pocz¹tkiem polskiej literatury w jêzyku ³aciñskim.
cd. na str. 7-8
Antypolska racja stanu
Po piêtnastu latach przemian ustrojowych stan
Polski jest niepokoj¹cy. Z jednej strony mamy za-
dowolonych dorobkiewiczów, zachwycon¹ klasê
polityczn¹ i dobrze zarabiaj¹c¹ warstwê s³u¿al-
cz¹ us³uguj¹c¹ elicie spo³ecznej, a z drugiej - cier-
pi¹cych bezrobot-
nych, ma³o zarabia-
j¹cych i narastaj¹c¹
liczebnie spo³ecz-
noæ narodowego
sprzeciwu.
cd. na str. 7
1 padziernika cz³onkowie PPN spalili kuk³ê Rudiego
Pawelki, szefa Powiernictwa Pruskiego.
C
zy mam siê wstydziæ za stan wojenny?
 2
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
Nr 50(222)
Prezydent zosta³ sam
Ostatni prezydent RP na uchodstwie Ry-
szard Kaczorowski z³o¿y³ wczoraj w Jedwab-
nem wi¹zanki kwiatów pod dwoma pomnika-
mi. Przy obelisku powiêconym pamiêci wy-
wiezionych na Syberiê towarzyszyli mu
przedstawiciele w³adz miasteczka. Na sym-
bolicznym cmentarzu ¯ydów zamordowa-
nych 10 lipca 1941 roku by³ ju¿ tylko z ¿on¹,
córk¹ i osobami towarzysz¹cymi mu podczas
pobytu w regionie.
Prezydent, choæ pochodzi z nie tak odleg³ego
Bia³egostoku, w latach m³odoci nie mia³ okazji
odwiedziæ Jedwabnego, tym bardziej wtedy,
gdy ju¿ przebywa³ na emigracji. Mieszkañców
Jedwabnego spotka³ natomiast w sowieckim
wiêzieniu w Miñsku.
W³adza: Przepraszam, nie idziemy
- Chcia³em skorzystaæ z okazji i z³o¿yæ kwiaty
pod obydwoma pomnikami - powiedzia³.
Jedwabieñscy samorz¹dowcy od razu mocno
zaakcentowali swoje stanowisko.
- Nie uznajemy oskar¿ania mieszkañców mia-
steczka o wymordowanie ¯ydów - stwierdzi³
Józef Goszczycki, przewodnicz¹cy Rady Miej-
skiej. - Dopóki te k³amstwa bêd¹ siê ukazywa³y
w mediach, nie bêdziemy odwiedzaæ tego miej-
sca przy ¿adnej okazji. Bardzo nam przykro, pa-
nie prezydencie, ale nie bêdziemy panu towa-
rzyszyæ. Z góry przepraszamy.
- Tak po synowsku prosimy o s³owa otuchy -
uzupe³ni³ burmistrz.
Prezydent z pe³nym zrozumieniem przyj¹³ sta-
nowisko samorz¹dowców.
- Zdajê sobie sprawê, pod jakim cinieniem
przebiega ¿ycie mieszkañców od kilku lat. Na-
sza obecnoæ tutaj to wyraz solidarnoci z wami
- powiedzia³ Ryszard Kaczorowski.
Kaczorowski: Winni nieliczni
Ju¿ na cmentarzu ¿ydowskim doda³, ¿e jest
przeciwny obarczaniu ca³ej spo³ecznoci mia-
broni³em Jedwabnego, broni³em prawdy. Uzna³
tak¿e ustalenia Instytutu Pamiêci Narodowej,
wskazuj¹ce na udzia³ oko³o 40 mieszkañców Je-
dwabnego i okolicznych miejscowoci w tej zbro-
dni (tyle osób zreszt¹ zosta³o skazanych w powo-
jennych procesach s¹dowych). Dla jedwabnian
Tomasz Strzembosz jest bohaterem i obroñc¹,
a IPN widziany jest w t³umie oskar¿ycieli.
- Nie wiem, jaka jest prawda - powiedzia³ pre-
zydent Ryszard Kaczorowski. Pamiêta³ jednak,
¿e zmar³ym nale¿y siê szacunek i pochyli³ g³owê
na cmentarzu pomordowanych.
Maciej Gryguc
Kurier Poranny, 27.10.2004
Przychodz¹ po swoje
SEJNEÑSZCZYZNA. W miniony wtorek na
biurko burmistrza Sejn listonosz po³o¿y³ plik
kopert, w których znajdowa³y siê wnioski
o zwrot kolejnych dzia³ek i budynków. Zda-
niem autorów tych pism, wskazane przez
nich nieruchomoci by³y 1 wrzenia 1939 r.
w³asnoci¹ gminy ¿ydowskiej, s³u¿y³y kultowi
religijnemu i dlatego powinny wróciæ w rêce
by³ych w³acicieli.
- Od dwóch lat toczy siê postêpowanie w spra-
wie zwrotu Domu Talmudycznego i Bia³ej Syna-
gogi - mówi Jan Stanis³aw Kap, burmistrz Sejn. -
* * *
¯ydzi domagaj¹ siê zwrotu:
- w Augustowie -
dzia³ek przy ul. Wojska Pol-
skiego, Mostowej i Rajgrodzkiej;
- w Suwa³kach -
trzech dzia³ek przy ul. Nonie-
wicza oraz jednej przy ul. Zarzecze (cmentarz
¿ydowski);
- w Wi¿ajnach
- dzia³ki, na której znajdowa³
siê cmentarz (dzi stadion gminny) oraz dzia³ki
w centrum wsi, pomiêdzy restauracjami GS
i Karczm¹ Myliwsk¹;
- w Sejnach
- dwóch nieruchomoci przy ul.
Pi³sudskiego (Dom Talmudyczny i Bia³a Synago-
ga), trzech dzia³ek przy ul. Szkolnej (dom rabina
i sala modlitwy, dom modlitwy, synagoga),
trzech przy ul. Zawadzkiego (cmentarz wyzna-
niowy, dom rabina, dom kantora), trzech na ul.
Rynkowej (szko³a, bó¿nica, synagoga), dwóch
na ul. Kolonia Sejny (dom rabina, ³ania rytual-
na), po jednej przy ul. 1 Maja (cmentarz wyzna-
niowy) i Koszarnej (dom modlitwy).
Wysyp roszczeñ
Do Komisji Regulacyjnej do spraw Gmin
Wyznaniowych ¯ydowskich w Warszawie
wp³ynê³o a¿ 27 wniosków o odzyskanie nieru-
chomoci w Suwa³kach. Skal¹ roszczeñ za-
skoczone s¹ w³adze miasta.
- Jeszcze do niedawna by³em wiêcie przeko-
nany, ¿e ubiegaj¹ siê o zwrot zaledwie czterech
nieruchomoci - dziwi siê Andrzej Kordowski,
naczelnik wydzia³u geodezji w suwalskim Urzê-
dzie Miasta.
Tu¿ przed II wojn¹ w Suwa³kach ¿y³o blisko 6
tys. ¯ydów, co stanowi³o ok. 30 proc. wszystkich
mieszkañców. Dzi po nich zosta³y jedynie
cmentarz, stary szpital, dom przy ul. Noniewicza
25, nieliczne kamienice i zabudowane dzia³ki.
Zwi¹zek Gmin Wyznaniowych ¯ydowskich
w RP chce odzyskaæ pozostawione mienie za po-
rednictwem Fundacji Ochrony Dziedzictwa ¯y-
dowskiego. Do komisji regulacyjnej przy Minister-
stwie Spraw Wewnêtrznych i Administracji w War-
szawie wp³ynê³o ju¿ 27 wniosków w tej sprawie.
- Do 10 maja 2002 roku wyprodukowano
mnóstwo dokumentów zawieraj¹cych mierny
opis nieruchomoci - informuje sekretarz komi-
sji regulacyjnej. - Za oko³o trzy tygodnie wykaz
konkretnych budynków i dzia³ek powinien trafiæ
do prezydenta Suwa³k i wojewody podlaskiego
- koñczy.
Zainteresowani bêd¹ mieli czas na zgroma-
dzenie dokumentacji dowodowej. Na jej podsta-
wie komisja odrzuci albo poprze wniesione ro-
szczenia. Prawo do odzyskania mienia daje ¯y-
dom ustawa z 20 lutego 1997 roku. Zreszt¹, nie
omieszkali oni z niego skorzystaæ. W ca³ej Polsce
ubiegaj¹ siê o zwrot 5.544 nieruchomoci, z cze-
go 15 przypada na Sejny, a 27 na Suwa³ki.
W Suwa³kach ZGW¯ czyni starania o przejê-
cie dzia³ek po nieistniej¹cych ju¿ obiektach kul-
tu religijnego. By³y one po³o¿one g³ównie przy
ulicach 1 Maja, Noniewicza i Weso³ej. Chodzi
o szko³y ¿ydowskie, domy modlitwy i rabinów,
³anie rytualne oraz synagogi. Oprócz tego ¯y-
dzi dopominaj¹ siê o zwrot by³ego szpitala, gim-
nazjum koedukacyjnego, domu sierot i starców.
Problem w tym, ¿e wiêkszoæ budynków zosta-
³a ca³kowicie zniszczona, a na dzia³kach stanê-
³y bloki. Tak sta³o siê m.in. na Osiedlu II.
Gazeta Wspó³czesna, 9.11.2004
Oddamy tylko synagogê
i cmentarz!
O zwrot prawie 50 nieruchomoci po³o¿o-
nych na Suwalszczynie zabiega Fundacja
Ochrony Dziedzictwa ¯ydowskiego. - Teraz
bêdziemy musieli udowadniaæ, ¿e nie mamy
garbu - obawiaj¹ siê samorz¹dowcy.
Fundacja, dzia³aj¹ca w imieniu Zwi¹zku Gmin
Wyznaniowych ¯ydowskich, wyst¹pi³a o zwrot 27
nieruchomoci w Suwa³kach, 15 w Sejnach, 3
w Augustowie i 2 w Wi¿ajnach. Wnioski trafi³y do
komisji regulacyjnej dzia³aj¹cej przy Ministerstwie
Spraw Wewnêtrznych i Administracji, która prze-
kazuje je samorz¹dom, a póniej rozstrzyga spór.
W³adze Sejn znaj¹ ju¿ wszystkie roszczenia. - S¹
one niezasadne - kwituje burmistrz Stanis³aw Kap. -
Z dokumentów tych wynika, ¿e w miecie istnia³y
np. trzy synagogi. A tak przecie¿ nigdy nie by³o.
Zdaniem burmistrza, gmina mo¿e zabiegaæ wy-
³¹cznie o zwrot synagogi. Takie zreszt¹ rozmowy
trafi¹ od kilku lat. Nie s¹ finalizowane, bo sejneñskie
w³adze domagaj¹ siê zwrotu pieniêdzy za remont
budynku, a gmina ¿ydowska nie chce ich zap³aciæ.
- Wyst¹pimy o odrzucenie wniosków, które ostatnio
otrzymalimy - dodaje Kap. - Jeszcze w tym miesi¹cu
przeka¿emy komisji regulacyjnej nasze stanowiska.
W Suwa³kach gmina domaga siê zwrotu 27
nieruchomoci. Wnioski jeszcze nie dotar³y do
Urzêdu Miasta.
- Do tej pory mielimy tylko cztery - precyzuje
Andrzej Kordowski, naczelnik wydzia³u geodezji
Urzêdu Miasta. Jedno roszczenie jest bezsporne
i dotyczy cmentarza ¿ydowskiego. W trzech in-
nych przypadkach postêpowanie jeszcze trwa.
Dwie dzia³ki znajduj¹ siê przy ulicy Noniewicza,
trzecia - to nieruchomoæ przy skrzy¿owaniu Wa-
ryñskiego z Noniewicza. Na terenie, gdzie dzi
znajduje siê osiedle mieszkaniowe nr II, w prze-
sz³oci by³a synagoga i dwa domy modlitewne. To
te¿ jest bezsporne i gmina otrzyma rekompensatê.
Jan Kubelski z fundacji uwa¿a, ¿e sprawy ma-
j¹tkowe trzeba w koñcu wyjaniæ. - To komisja
zdecyduje, kto ma racjê - mówi. - Odrzuci wnio-
ski albo uzna roszczenia.
Zdaniem rozmówcy, nie mo¿na mówiæ o spo-
rze, tylko o ewentualnej ugodzie.
- Trzeba zrobiæ tak, aby wilk by³ syty i owca ca-
³a - t³umaczy. Samorz¹dowcy obawiaj¹ siê, ¿e bê-
d¹ musieli udowadniaæ swoj¹ racjê. Wnioski gmin
¿ydowskich czêsto nie s¹ udokumentowane. W ta-
kich przypadkach to urzêdy musz¹ dowieæ, ¿e
nieruchomoæ nigdy nie by³a ¿ydowska. Komisja
regulacyjna jako dowód w³asnoci dopuszcza te¿
zeznania wiadków. Ocena ich wiarygodnoci za-
le¿y od komisji, a jej decyzja jest ostateczna.
Nasi rozmówcy obawiaj¹ siê te¿ ró¿nej interpre-
tacji przepisów. Podczas jednego ze spotkañ w su-
walskim ratuszu przedstawiciele gminy ¿ydowskiej
próbowali przekonaæ, ¿e miejscem kultu by³a te¿
rytualna rzenia. - A czemu nie wytwórnia wódek
koszernych?! - irytuj¹ siê urzêdnicy.
Komisja regulacji zajmie siê wnioskami doty-
cz¹cymi nieruchomoci na Suwalszczynie naj-
wczeniej w przysz³ym roku.
Ustawa z 1997 roku przewiduje zwrot nieru-
chomoci, które stanowi³y w³asnoæ ¯ydów
przed 1 wrzenia 1939 roku. Warunkiem jest, ¿e
by³y to obiekty kultu religijnego, owiatowe lub
s³u¿y³y dzia³alnoci charytatywnej.
Kurier Poranny, 10-11.11.2004
Dotychczas ¯ydzi, w tym by³y amba-
sador Szewach Weiss, przyje¿d¿ali
do Sejn jedynie z kurtuazyjnymi wizy-
tami. Teraz chc¹ odzyskaæ wiele
z tych nieruchomoci.
W przypadku synagogi nie ulega w¹tpliwoci, ¿e
s³u¿y³a kultowi religijnemu i nale¿y j¹ zwróciæ.
Nie ma natomiast ¿adnych dokumentów, uzasa-
dniaj¹cych roszczenia w stosunku do Domu Tal-
mudycznego. Ale prawdziwy szok prze¿y³em
czytaj¹c kolejne wnioski. Urodzi³em siê w Sej-
nach i wydawa³o mi siê, ¿e znam historiê miasta.
Przed wojn¹ co czwarty sejnianin by³ ¯ydem.
Nale¿a³o do nich wiele nieruchomoci. Starsi
mieszkañcy twierdz¹, ¿e w miecie by³a tylko
jedna synagoga. Tymczasem Gmina Wyznanio-
wa ubiega siê o zwrot dwóch, a licz¹c z wnio-
skiem sprzed dwóch lat - nawet trzech. Podob-
nie rzecz siê ma z domami rabina, modlitwy.
- Od rodziców s³ysza³am, ¿e na ulicy Szkolnej
przywo¿ono cia³a zmar³ych, myto je, przygoto-
wywano do pochówku - wspomina jedna
z m³odszych mieszkanek miasta. - To taki dzi-
siejszy dom pogrzebowy, który, moim zdaniem,
nie ma nic wspólnego z kultem religijnym.
W granicach administracyjnych miasta by³ je-
den, a nie, jak pisz¹ autorzy wniosku, dwa cmen-
tarze wyznaniowe. Znajdowa³ siê w granicz¹cej
z miastem, ale nale¿¹cej do gminy Sejny wsi Ma-
rianowo. Co do drugiego mieszkañcy maj¹ spo-
ro w¹tpliwoci. Jedni wskazuj¹ na dzia³kê przy ul.
Zawadzkiego, na której znajduje siê blok spó³-
dzielni mieszkaniowej. Inni mówi¹ o osiedlu do-
mków jednorodzinnych, po³o¿onym przy skrzy-
¿owaniu ulic Zawadzkiego i wierczewskiego.
- Na prze³omie lat 60. i 70. firma, w której pra-
cowa³em, dosta³a zgodê na budowê w tym miej-
scu wytwórni mas bitumicznych - wspomina Ma-
rian Auron, prezes Spó³dzielni Mieszkaniowej. -
W czasie prac ziemnych zaczêlimy wydobywaæ
ludzkie szcz¹tki. To, co wykopalimy, zanim ów-
czesny dyrektor zrezygnowa³ z dzia³ki, z³o¿ylimy
do kilku trumien i pogrzebalimy na cmentarzu.
Wczoraj staralimy siê porozmawiaæ z w³a-
dzami Gminy Wyznaniowej w Warszawie. Se-
kretarka przewodnicz¹cego, której przedstawili-
my sprawê, odes³a³a nas do Fundacji Ochrony
Dziedzictwa ¯ydowskiego.
- Proszê zadzwoniæ za parê dni, bo pana,
który zajmuje siê Sejnami, nie ma - us³yszelimy
w fundacji.
Pod pomnikiem Sybiraków w³adze Jedwabnego towa-
rzyszy³y prezydentowi Ryszardowi Kaczorowskiemu.
Na cmentarzu pomordowanych ¯ydów ju¿ nie.
TYLKO POLSKA - tygodnik narodowy.; ul. Brzoskwiniowa 13, 04-782 Warszawa; tel. 0-501-677-838; faks
ca³odobowy: 8104445. Dzia³ prenumeraty, kolporta¿u, wysy³ki gazet i ksi¹¿ek tel./faks (0-22) 6155271, tel. 0-604-
088-838. Wydawca: GoldPol sp. z o.o., nr konta: Bank PKO SA X/O Warszawa 20124010951111000003096556,
e-mail:
WydawnictwoNarodowe@netlandia.pl.
Gazeta jest otwartym forum dyskusyjnym dla kszta³towania
nowoczesnej myli narodowej. Potêpiamy zbrodnicze ideologie komunizmu, faszyzmu i syjonizmu. W swoich pub-
likacjach staramy siê nawi¹zywaæ do dorobku Ruchu Narodowego w Polsce. Zapraszamy do wspó³pracy przed-
stawicieli wszystkich nurtów. Problemy, które poruszamy, s¹ i bêd¹ trudne, ale maj¹ na celu dotarcie do prawdy.
Walczymy z wszechobecnym antypolonizmem i fa³szowaniem naszej historii. Nie zamykamy naszych ³amów
nawet przed adwersarzami.
Prosimy pamiêtaæ, i¿ nie zawsze opinie prezentowane przez ró¿nych autorów
na ³amach gazety, s¹ stanowiskiem redakcji.
Redaguje zespó³. Redaktor naczelny
Leszek Bubel.
Dla celów
dydaktycznych korzystamy tak¿e z najciekawszych publikacji w innych wydawnictwach, zgodnie z obowi¹zuj¹c¹
ustaw¹ o ochronie praw autorskich i prawach pokrewnych.
Przedruki z TYLKO POLSKA wskazane.
Autorom
p³acimy wg stawek redakcyjnych
ale tylko za materia³y zamówione przez redakcjê
. Materia³ów nie zamówionych
nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji otrzymanych tekstów, zmiany tytu³ów, dalszego ich
wykorzystywania (tekstów, zdjêæ, rysunków itd.) w innych naszych tytu³ach i pozycjach ksi¹¿kowych.
steczka win¹ kilku czy kilkunastu osób.
- Nawet na Zachodzie, jeli kto siê przyzna,
¿e jest z Jedwabnego, od razu traktowany jest
podejrzliwie: czy sam bra³ udzia³ w zbrodni, czy
jego krewni. To odium nies³usznie ci¹¿y na mie-
cie - t³umaczy³.
Spor¹ czêæ wizyty by³ego prezydenta w Je-
dwabnem zajê³y wspomnienia o zmar³ym nie-
dawno profesorze Tomaszu Strzemboszu, ho-
norowym obywatelu miasteczka. Jego ostatni¹
ksi¹¿kê o antysowieckiej partyzantce burmistrz
Micha³ Chajewski podarowa³ na pami¹tkê po-
bytu w Jedwabnem prezydentowi Ryszardowi
Kaczorowskiemu. Okaza³o siê zreszt¹, ¿e histo-
ryk by³ jego gociem w Londynie przed 20 laty.
* * *
Komentarz
Szacunek dla wszystkich
Zmar³y niedawno honorowy obywatel Jedwab-
nego, profesor Tomasz Strzembosz, podczas swo-
jej ostatniej wizyty w miasteczku stwierdzi³: - Nie
CZY WSPAR£E JU¯ NASZ¥ DZIA£ALNOÆ?
Konto bankowe, na które mo¿na wp³acaæ dobrowolne
cz³onkowskie sk³adki lub pieni¹dze przez osoby fizyczne
czy prawne, które chc¹ wesprzeæ nasz¹ dzia³alnoæ:
PPN Polska Partia Narodowa Bank Pekao SA X o. w War-
szawie, filia nr 1, numer konta: 64 1240 1095 1111 0010
0167 0412
Mo¿na wp³acaæ od 10 z³ do 11 tys. z³. (tylko w Polsce)
Natomiast z zagranicy i z Polski na konto:
STOWARZYSZENIE PRZECIWKO ANTYPOLONIZMOWI
Bank Pekao SA X/O Warszawa
85 124010951111000003444780
lub
Polskie Stowarzyszenie Nie dla Unii Europejskiej
Bank Pekao SA X O/ Warszawa
25 124010951111000003444793
Wysokoæ wp³at bez ograniczeñ.
Tekst i fot. Tadeusz Meækun
Gazeta Wspó³czesna, 22-24.10.2004
PO PRZECZYT
Nr 50(222)
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
3
Wesz ³onowa w Kociele polskim
FOLWARK...
cd. ze str. 1
To za spraw¹ ja-
ruzelskiej soldate-
ski naród prze¿y³
najwiêkszy up³yw
krwi, substancji na-
rodowej od zakoñ-
czenia II wojny
wiatowej. Polskê
opuci³o kilkaset ty-
siêcy osób. Szanta-
¿owani, represjono-
wani, zastraszani.
W matni. Wiêk-
szoæ z nich to
wspaniali Polacy -
patrioci. I ta w³anie
haniebna deporta-
cja z Ojczyzny mia-
³a wymiar ludobój-
czy, aczkolwiek
w rêkawiczkach.
Jaruzelski doprowadzi³ do ca³kowitego unice-
stwienia patriotycznych si³ prawicowych, przy-
gotowuj¹c pole dla dzisiejszych przestêpczych
grup bêd¹cych u w³adzy i sprzedaj¹cych
w sprinterskim tempie Polskê.
Wielkim nieszczêciem Polaków by³ ponoæ
pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz
Mazowiecki - nieodrodne dziecko systemu,
który og³aszaj¹c haniebn¹ i nikczemn¹ decyzjê
o grubej kresce, w praktyce akceptowa³ stan
wojenny, daj¹c zielone wiat³o na jego dalsze,
choæ w innej postaci, trwanie. By³ to zdradziec-
ki edykt o bezkarnoci dla najemników Moskwy,
o przyzwoleniu na dalsze bezkarne funkcjono-
wanie tej grupy w ¿yciu spo³ecznym, politycz-
nym i gospodarczym. Tadeusz Mazowiecki
og³osi³ po prostu nietykalnoæ gniazda zbrodni
i z³a. W odmêtach ogólnej euforii tamtego czasu
nikt nie zwróci³ uwagi na to, ¿e gruba kreska
stanowi³a de facto legalizacjê stanu wojennego
i jego sutków i pozwala³a na uruchomienie me-
chanizmów zacierania ladów zbrodni tego za-
machu. Stawia³a na równi oprawców i ofiary.
I w ten oto sposób Tadeusz Mazowiecki sprzy-
mierzy³ siê z oprawcami. Nie po raz pierwszy
zreszt¹. Ju¿ w latach 50. jako redaktor naczelny
wroc³awskiego Przegl¹du Katolickiego (?)
w odredakcyjnych komentarzach zagrzewa³ lu-
dow¹ w³adzê do najsro¿szego ukarania Pryma-
sa Tysi¹clecia Stefana Kardyna³a Wyszyñskie-
go. W taki sam sposób na tych samych ³amach
judzi³ przeciw biskupowi Kaczmarkowi, któremu
przyk³ada³ gorliwie za reakcjonizm i wrogi sto-
sunek do nowego systemu szczêliwoci ludz-
koci. Paradoksem wiêc czasu prze³omu lat 80.
i 90. by³o, ¿e mielimy pierwszego niekomuni-
stycznego premiera o stalinowskich korze-
niach. Jak pokazuje rzeczywistoæ, nie by³ on
dla Polski Pomazañcem Bo¿ym, ale tylko po³a-
mañcem ho¿ym. Ho¿ym do wszelkiej us³ugi
i w ka¿dej sytuacji, i dla ka¿dego pana. Czyli
zdrady. By zostaæ w latach czarnego terroru sta-
linizmu naczelnym tygodnika katolickiego, trze-
ba by³o byæ wielce zaufanym namiestników Mo-
skwy. Mazowiecki nie zawiód³ ich zaufania w ro-
ku 1989. Tak samo jak nie zawiód³ zaufania Mo-
skwy Jaruzelski w grudniu 1981 roku. Mazo-
wiecki przez ca³y okres swoich rz¹dów i dzia³al-
noci politycznej ni s³owem nie zaj¹kn¹³ siê na
temat emigracji postsolidarnociowej, chocia¿-
by jak znaleæ miejsce dla nich w Nowej - jak siê
wtedy wydawa³o - Polsce. Nie wyst¹pi³ do nich
z ¿adn¹ ofert¹ - czy to powrotu, czy wspó³pracy
dla dobra Ojczyzny. By³o mu to widaæ obojêtne,
jak zesz³oroczny nieg albo skrwawiony nieg
grudnia 1981 roku. Nigdy nie próbowa³ docho-
dziæ prawdy w sprawie skrytobójczych zama-
chów w stanie wojennym i po nim na polskich
patriotach. By³a to w sferze filozofii, a tak¿e prak-
tyki politycznej kontynuacja wzorców stanu wo-
jennego. Stan wojenny przemieni³ siê w stan
brukselski. I dlatego jest mi wstyd za ich bez-
wstyd. Gdyby przyznawano Nobla za uniwersa-
lizm pos³ugi dla ka¿dego pana, na pewno laure-
atem zosta³by T.M. Mielibymy trzech z Polski
wspó³czesnych noblistów: Mi³osza, Szymborsk¹
i Mazowieckiego. Na szczêcie Trójk¹t Ber-
mudzki jest od nas daleko, daleko
Piotr Proszowski
D
la nikogo ju¿ dzi nie jest tajemnic¹, ¿e hie-
rarchia administracyjna Kocio³a katolickie-
go w Watykanie sparali¿owana zosta³a po-
wa¿nie przez judaizm i masoneriê. Jeden z ostat-
nich papie¿y usi³owa³ ten stan zmieniæ poprzez
szerok¹ publikacjê Kto kim jest, ale umar³ przed-
wczenie, co przecie¿ doskonale potwierdza po-
wy¿szy fakt, daj¹c wierz¹cym do zrozumienia, i¿
dramat Kocio³a jest dzie³em szatañskiego Z³a,
precyzyjnie tworzony od wielu lat. W zwi¹zku z tym
mamy doskona³y obraz prymitywnej ciemnoty si³
Z³a, które opieraj¹ swój satanizm na fundamen-
tach filozofii materializmu, na ograniczonym poj-
mowaniu jedynie zjawisk fizycznych, choæ Koció³
mieci siê w sferze ducha, a Wiara jest faktem nie
do pojêcia przy pomocy kalekiego materialistycz-
nego raczkowania umys³u bydlêcia nazywanego
mylnie cz³owiekiem.
Tak¿e ju¿ w dzisiejszej Polsce (PRL-bis) nie
jest tajemnic¹, ¿e ¯ydówka Luna Brystigerowa -
p³k NKWD w PRL co roku wysy³a³a do Semina-
riów Duchownych synów wciek³ych ¯ydów-ate-
istów oraz polskiego marginesu komunistyczne-
go, tj. PZPR-owców, aby deformowaæ tymi adep-
tami satanizmu hierarchiê Kocio³a polskiego od
podstaw, od wewn¹trz.
Jakie s¹ skutki dzia³añ ¿ydowskiej czerwonej
suki komunizmu, widzimy dzi w Polsce na ka¿-
dym kroku, poniewa¿ zatruty gangren¹ satanizmu
znaczny procent personelu podstawowego i wy-
¿szego wyranie ujawnia atawizm przodków w for-
mie d¹¿eñ do zamiany struktur Kocio³a w materia-
listyczno-satanistyczne piaskownice dla debili wy-
znaj¹cych kult z³ota i banku. Chyba nie trzeba po-
wtarzaæ zdania o tym, i¿ ca³a ta hucpa mija siê
z celem, bo przecie¿ Koció³ to nie hierarchia ka-
p³anów, lecz duch wierz¹cych ludzi, ca³ego pol-
skiego narodu, to potê¿na si³a, w której przez oku-
lary materializmu nie widaæ. To nie sfera fizyczna,
lecz duchowa, ukryta g³êboko w duszach ludzkich
i niemo¿liwa do zauwa¿enia przez tych, którym
Bóg nie da³ duszy z wiadomych Mu przyczyn.
Polscy satanici, purpuraci i kap³ani parafialni
z nominacji mylnej (bo w dobrej wierze), powin-
ni ponownie przeczytaæ sobie s³owa Chrystusa
wypowiedziane do w. Piotra: Ty jeste opok¹
i na tej opoce zbudujê Koció³ mój. A bramy pie-
kielne nie zwyci꿹 go.
Kilka lat temu s³yszelimy w TV w radio g³os
Prymasa Polski (?), skierowany do polskich rolni-
ków wysypuj¹cych z wagonów ziarno zbo¿a na-
wietlone Cobaltem 235, które le¿a³o w magazy-
nach globalistów z Zachodu dziesi¹tki lat, a które
by³a PZPR sprowadzi³a do Polski, aby truæ Pola-
ków, mimo ¿e Polska mia³a nadmiar zbó¿, gdy
ZSRS ju¿ przesta³ rabowaæ z Polski ¿ywnoæ. Pry-
mas poprawny politycznie nazwa³ tych patriotów
polskich warcho³ami i z³oczyñcami na polecenie
by³ej PZPR. Zastanawia³em siê wówczas, czy to
mówi kap³an, czy te¿ sekretarz ¿ydowskiej partii
PZPR - wrogiej Polsce mafii okupanta.
Przypomnijmy sobie te¿, proszê, i¿ podczas
Solidarnoci niektóre kocio³y w Warszawie ka-
p³ani-satanici udostêpniali arcy³otrom, arcyate-
istom ¿ydowskim: Szechterowi i Kornblumowi
(Michnik i Kuroñ) na organizowanie wieców dla
polskich naiwniaków, podczas których ci zawo-
dowi Judasze kuli miecze KOR-owskie dla dzi-
siejszego trockizmu-liberalizmu.
S¹ jeszcze dziesi¹tki przyk³adów, kiedy to ar-
cybiskupi, biskupi-satanici, wywodz¹cy siê
z narybku Luny Brystigerowej, kpili z polskich
racji narodowych, ubli¿ali wrêcz polskiej logice
bytu, choæ swe brzuchy napychali ¿ebracz¹ ja³-
mu¿n¹ tych poni¿anych i oszukiwanych Pola-
ków. Nazwisk mo¿na tu wymieniæ dziesi¹tki,
a nawet setki, nazwisk znanych cierpliwym, wy-
rozumia³ym Polakom, którzy milcz¹, bo wiedz¹,
¿e ten dopust Bo¿y opisany jest w Ewangelii, ¿e
ta próba Z³a jest miar¹ wielkoci Wiary cierpi¹-
cych wiadomie i pokornie.
Jednak hydra satanizmu powoli zmienia meto-
dy walki z Kocio³em, przechodz¹c do czynów fi-
zycznych, poczyna rociæ sobie prawa do zmian
organizacyjnych, polegaj¹cych na likwidacji ka-
p³anów wierz¹cych w Boga i s³u¿¹cych w³asne-
mu narodowi i Chrystusowi. Trudno wprost uwie-
rzyæ, aby satanici z Episkopatu zlecali morder-
stwa polskich kap³anów nieznanym sprawcom,
ale domniemywaæ mo¿na, i¿ te zbrodnicze akty
nieznanych sprawców kieruj¹cy diecezjami ¯y-
dzi i masoni akceptuj¹ w pe³ni i z zadowoleniem,
ku chwale Luny Brystigerowej, w ramach oczy-
szczania uniwersalnego Kocio³a z ksiê¿y pol-
skich, s³u¿¹cych Wierze i narodowi polskiemu.
Na potwierdzenie powy¿szych przypuszczeñ
mamy dzi coraz bardziej praktyczne dowody
choæby na przyk³adzie walki z Kocio³em katolickim
arcybiskupa (?) gdañskiego, pana (bo o kap³añ-
stwie nie mo¿na tu w ogóle mówiæ) Goc³owskiego,
podejrzanego tak¿e o antypolskie pogl¹dy i obce
pochodzenie. Ten samuraj globalizmu ¿ydowskie-
go przekroczy³ ju¿ wszelkie normy nie tylko swoich
uprawnieñ, ale i przyzwoitoci powszechnej, usi³u-
j¹c za wszelk¹ cenê zniszczyæ kap³ana Jankow-
skiego. Czy naplucie w twarz panu Goc³owskiemu
spe³ni³oby ¿yczenie ca³ego wierz¹cego w Boga na-
rodu polskiego? W¹tpiê, bo taka kara moralna nie
dzia³a wcale na bydlêc¹ opiniê ¯yda czy masona.
Oni s¹ g³êboko poni¿ej wstydu.
Nawet w Australii w TV w jêzyku polskim poka-
zano towarzysza Goc³owskiego, a jego wypowie-
dzi w sprawie ks. pra³ata Jankowskiego wywo³a-
³y wród tutejszych Polaków rewolucjê oburzenia
i jednoczenie potwierdzi³y dzia³anie Luny Brysti-
gerowej, maj¹ce na celu umieszczanie wród
ksiê¿y agentów ateizmu, burzycieli Kocio³a
Chrystusowego. S³owa towarzysza arcybiskupa
(?) tak by³y podobne do wypowiedzi J. Urbana
z NIE, zachodzi³a miêdzy nimi tak zbli¿ona ana-
logia, ¿e wielu przyrzek³o sobie odwiedziæ Gdañ-
sk¹ Kuriê po to jedynie, aby splun¹æ w satani-
styczn¹ gêbê towarzysza Goc³owskiego.
Dlaczego towarzysz arcybiskup (?) Goc³owski
jest tchórzem i judaszem jednoczenie, dlaczego
nie ujawni siê, kim jest naprawdê, dlaczego agent
antypolskoci ukrywa siê bezczelnie w szatach
kap³ana i daje dowody ¿ydowskiego tchórzostwa
znanego ca³emu wiatu normalnych ludzi?
Je¿eli jest kap³anem, s³ug¹ Chrystusowym, to
dlaczego stara siê dzia³aæ wbrew Naukom Chry-
stusa, a nawet wiêcej - dlaczego publicznie wy-
powiada siê przeciwko Wierze i tym kap³anom,
którzy wiernie s³u¿¹ Jego Naukom?
Satanizm ma wiele form i dróg dzia³ania i na-
prawdê trudno dzi oszukaæ naród prymitywnymi
teoriami, jakie g³osi towarzysz Goc³owski, ¿e to ni-
by troska o czystoæ Nauk Kocio³a, o niemiesza-
nie siê do polityki. A czym jest dzia³anie towarzy-
sza Goc³owskiego, jeli nie sankcjami polityczny-
mi w celu ratunku oszustwa Okr¹g³ego Sto³u oraz
durnego mitu Solidarnoci KOR-owskiej?
Je¿eli ks. pra³at Jankowski eksponuje symbo-
le Z³a, je¿eli walczy z satanizmem rz¹dz¹cej ma-
fii w imiê Dobra narodu, to tylko spe³nia nakazy
Nauk Chrystusowych i jest to wiêty, chwalebny
obowi¹zek kap³ana, który nie popiera doranie
rz¹dz¹cej spó³ki z³oczyñców w celu otrzymania
korzyci materialnych, bo korzyci materialne
a Wiara w Boga to dwa kontrastowo przeciwne
bieguny zagadnienia, z których na jednym stoi
polski ks. pra³at Jankowski, a na drugim hanieb-
ny zdrajca Wiary, agent globalizmu, czekaj¹cy
na och³ap od w³adzy towarzysz-arcybiskup (?)
Goc³owski.
Towarzysz arcybiskup (?) z gestii L. Brystige-
rowej musi dowiedzieæ siê, ¿e biskup Krakowa
za krytykê w³adzy poniós³ mieræ i zosta³ wiê-
tym Kocio³a. I ¿e równie¿ biskupa w Warszawie
wierni powiesili na latarni za kolaboracjê z oku-
pantem, za odstêpstwo od Wiary o ni¿szej skali,
jak ta, któr¹ nam prezentuje w TV i w obcej pra-
sie towarzysz Goc³owski.
wiadomie u¿ywam tytu³ów oraz nazw ha-
niebnych upad³ego cz³owieka Goc³owskiego, bo
jest to wola wszystkich, a przynajmniej olbrzy-
miej wiêkszoci oburzonych wierz¹cych.
wiêcenia kap³añskie czy godnoæ arcybiskupa
w tym wypadku utraci³y ju¿ dawno wartoæ oraz
autorytet po ujawnieniu istoty zagadnienia, tj. utra-
ty Wiary oraz przejcia Goc³owskiego na pozycje
przeciwne Wierze, Narodowi Polskiemu i Bogu.
Wprawdzie aktualny dramat Kocio³a katolic-
kiego w Polsce jest o wiele wiêkszy ni¿ czarna
owca - Goc³owski, ale te¿ w Polsce jest wiêcej
ni¿ jedna latarnia s³u¿¹ca do obrony Wiary i god-
noci Kocio³a oraz Narodu polskiego przed ¿o³-
dakami antychrysta.
Towarzysz Goc³owski uzgadniaj¹c metody
walki z Kocio³em i z narodem polskim podczas
tajemnych narad z b. KC PZPR winien zastano-
wiæ siê, czy przypadkiem nie rozpoczyna wojny
religijnej, która towarzyszowi Goc³owskiemu
oraz towarzyszowi Stolzmanowi mo¿e przynieæ
metod¹ bumerangu tylko powa¿ne k³opoty.
Niew¹tpliwie rozwa¿yæ tu tak¿e nale¿y, kto
awansowa³ agentów ortodoksyjnej lewicy globali-
zmu w strukturach Kocio³a katolickiego, bo prze-
cie¿ L. Brystigerowa przesy³a³a tylko adeptów-sa-
tanistów. Problem ten jest bardzo z³o¿ony, gdy¿: a)
Koció³ jest praktycznie bezbronny i ufa bezgra-
nicznie ka¿demu cz³owiekowi w imiê Dobra; b)
Koció³ zinfiltrowany du¿o wczeniej agentami le-
wicy, którzy otrzymali skutkiem tej wiary w cz³owie-
ka wysokie funkcje i przyczyniali siê konspiracyjnie
do awansu nowych, przysy³anych przez PZPR,
NKWD uczniów. To strona przygotowawcza, a jej
zatwierdzenie przez Watykan opanowany przez
masoneriê (z pominiêciem, skutkiem wprowadze-
nia w b³¹d, papie¿a) nie stwarza³o ju¿ trudnoci.
St¹d w³anie nasz polski Koció³ roi siê wprost
od agentów, takich jak: ¯yciñski, Pieronek,
Glemp, Czajkowski i dziesi¹tki innych, st¹d wyp³y-
wa ród³o to¿samoci wielu fa³szywych dostojni-
ków Kocio³a z mafiosami PZPR, st¹d domnie-
manie, ¿e dzisiejszy Koció³ katolicki w Polsce
s³u¿y w znacznej czêci szatanowi, a nie Bogu.
Mamy na to dowody chowania krzy¿y Chry-
stusowych przez purpuratów, gdy rozmawiaj¹
z satanistami. Czyni¹ to dlatego, aby nie obra¿aæ
szatana w osobach globalistów ¿ydowskich.
Epopeja wojny satanisty Goc³owskiego z Wiar¹
i patriotyzmem wiêtego ks. pra³ata Jankowskiego
nie jest nowa, bo rozpoczê³a siê ju¿ kilka lat temu
na zlecenie b. PZPR czy Sanhedrynu. Pocz¹tkowo
uwa¿ano j¹ za pomy³kê, za chwilowy niedow³ad
umys³u arcybiskupa (?) Goc³owskiego, ale gdy
ten marny aktor lewicy satanistycznej, antypolskiej
pocz¹³ tê walkê poszerzaæ, publikowaæ i dema-
skowaæ jawne swój stosunek do Wiary i do naro-
du polskiego, na koszt którego ¿yje, to sam perso-
nel kurii winien go wywieæ taczk¹ na ulicê czy na
mietnik. Je¿eli to nie nast¹pi szybko, to wówczas
w imiê Wiary w Boga i obrony narodu dokonaj¹ te-
go sami wierni z Gdañska i z ca³ej Polski, bo tylko
taki akt mo¿e uchroniæ ¿ycie ks. pra³ata Jankow-
skiego przed losem mêczennika ks. Popie³uszki.
Wiara to nie teoria, nie s³owa, ale zdecydowa-
ne czyny, w³aciwa, pe³na odwagi postawa
w momentach wy¿szej koniecznoci. To obrona
Dobra, a wiêc obrona milionów ludzi przed zaku-
sami szatana, realizowanymi przez takich Go-
c³owskich, Pieronków, ¯yciñskich i dziesi¹tki in-
nych, których ciemne charaktery sprzysiêg³y siê
przeciw Bogu i narodowi polskiemu.
Pamiêtajmy, ¿e Chrystus da³ nam tylko wzór
mylenia, postêpowania, wzór sensu bytu, ale
warunki tego bytu, a wiêc walkê z si³ami Z³a, po-
zostawi³ nam samym, dlatego te¿ Syn Bo¿y nie
bêdzie za nas, w naszym interesie bytu i Wiary
w Dobro dokonywa³ czynów obrony tych warto-
ci, bo to jest nasz podstawowy obowi¹zek, obo-
wi¹zek obrony Wiary w Boga i obrona Ziemi Oj-
czystej przed satanizmem ka¿dej formy.
Honwed
PO PRZECZYT
4
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
Nr 50(222)
By³em internowany
cha³a z Kopernika, byli: Jurek Kropiwnicki, Marek
Czekalski, Janusz Fatyga, Pawe³ Wielechowski, Ja-
cek Bartyzel i inni. Przez cianê z nami by³a ¿ona
Andrzeja S³owika oraz narzekaj¹ca dalej na brak
rajstop Baka D¹browska z Komisji Zak³adowej S
- MERA - POLTIK. ¯onê Andrzeja S³owika zwinêli
w Zarz¹dzie Regionalnym S na ul. Piotrkowskiej,
kiedy przysz³a przywitaæ mê¿a wracaj¹cego
z Gdañska. Drzwi wejciowe do suki nadal by³y
otwarte i wszyscy dos³ownie trzêli siê z zimna. Na-
tomiast - co bardzo nietypowe - od momentu wy-
pe³nienia pomieszczenia suki 14 osobami, w wiêk-
szoci znajomymi, zniknê³o pozornie odczucie za-
gro¿enia. Gêsto kr¹¿y³y ulotki podpisane przez sze-
fów Regionu Andrzeja i Jurka, wydrukowane w Za-
rz¹dzie S przed spacyfikowaniem go przez ZO-
MO, MO i UB. Nasi ch³opcy zaczêli ¿artowaæ i co
rusz celniejsze odzywki kwitowane by³y wybuchami
miechu. Jednak by³ to miech nerwowy, czujny
i jaki inny Zaczêlimy g³ono narzekaæ na zimno
i domagaæ siê w³¹czenia ogrzewania. Je¿eli nie -
stwierdzilimy, zaczniemy piewaæ. M³ody milicjant
odgra¿a³ siê, ¿e zrobi z nami porz¹dek i porykiwa³
gronie. W pe³nym rynsztunku bojowym i w kasku
wygl¹da³ jak ubogi kosmonauta. Zaczêlimy pie-
waæ i o dziwo pomog³o, bo po kilku minutach
ogrzewanie w³¹czono. W³¹czenie ciep³a poprzedzi-
³y wrzaski i pogró¿ki naszego konwojenta i wspie-
raj¹cego go s³ownie kierowcy Upchani jak le-
dzie w puszce, siedzielimy na w¹ziutkich ³awkach
stykaj¹c siê niemal nosami ze swymi vis a vis.
Poniewa¿ niektórym na Lutomierskiej nie odebrano
zegarków, moglimy sprawdziæ i zapamiêtaæ go-
dzinê, o której wywieziono nas z tej twierdzy. By³a
godzina 15.22 13 grudnia 1981 roku
Siedz¹c nadal przy wywietrzniku, informowa³em
kolegów o tym, co widzê na zewn¹trz. Koledzy, za-
jêci rozmowami, nie odczuwali tak silnie kontrastu
miêdzy tym, co dzia³o siê wewn¹trz tej mierdz¹cej
milicyjnej budy, a tym, co by³o na zewn¹trz A na
zewn¹trz szli ludzie, jecha³y samochody i nawet
ma³o kto na nas patrzy³. Ci z zewn¹trz mieli swoje
problemy i zmartwienia. Dla wszystkich stan wo-
jenny w³aciwie dopiero siê rozpoczyna³. Na kolej-
nym zakrêcie uda³o mi siê zauwa¿yæ, ¿e jedziemy
w konwoju sk³adaj¹cym siê z 5 suk, który otwiera³a
Nyska, a zamyka³ Gazik. Kierunek jazdy na ra-
zie by³ nieznany. Milicyjny konwojent nie odpowia-
da³ na nasze pytania. Trudno dzi ustaliæ, w którym
miejscu zorientowalimy siê, ¿e jedziemy do £êczy-
cy, ale ta informacja spowodowa³a, ¿e na jednym
z egzemplarzy posiadanych ulotek, wypisalimy na-
zwiska i adresy wszystkich 14 pasa¿erów nasze-
go przedzia³u. Uda³o nam siê z wielkim trudem
wypchn¹æ zwiniêt¹ w rulon ulotkê przez szczelinê
wywietrznika przy pomocy rubokrêta posiadanego
przypadkiem przez Jurka Kropiwnickiego. Tymcza-
sem bylimy ju¿ na ulicach £êczycy. Na zewn¹trz
zrobi³o siê szaro i szansa na znalezienie naszej ulot-
ki by³a znikoma. Zaraz te¿ suka zatrzyma³a siê
przed bram¹ wiêzienia ³êczyckiego. Po otwarciu
skrzypi¹cych stalowych wierzei, suki i eskorta usta-
wia³y siê na dziedziñcu wiêziennym. Zauwa¿y³em,
¿e od pewnego czasu w przedziale suki zrobi³o siê
cicho. Przez cianê te¿ przestali rozmawiaæ. Tylko
na zewn¹trz znów by³o s³ychaæ komendy, przekleñ-
stwa i szczekanie gromady psów. Sk¹d tu psy?!
Nasza czternastka by³a wyranie zatrwo¿ona. Na
twarzach widaæ by³o niepewnoæ i czaj¹ce siê pyta-
nie - co teraz? Co dalej? Nie pozwolono nam
siê zbyt d³ugo zastanawiaæ. Otworzone drzwi uka-
za³y dziedziniec wiêzienny w ca³ej krasie.
Zmierzch rozjaniony by³ rtêciowymi lampami.
W wietle lamp wyranie widaæ by³o mur wiêzienny,
w górnej czêci spowity zwojami kolczastego dru-
tu oraz wie¿yczki wartownicze z wystaj¹cymi z nich
karabinami i reflektorami typu szperacz. Niedaleko
naszej grupki wysypuj¹cej siê z suki znajdowa³ siê
podwójny szpaler szaro-niebieskich, w kaskach
z tarczami, pa³ami i broni¹ automatyczn¹. Popa-
trzylimy na siebie i chyba ka¿dy pomyla³ to samo
- czy¿by cie¿ka zdrowia?! Ponaglani wrzaskami
weszlimy w szpaler, podwiadomie garbi¹c siê.
W czasie przechodzenia w kierunku budynku wiê-
ziennego, gdzie koñczy³ siê szpaler, wrzaski nasili-
³y siê. Poganiano nas jak stado byd³a do rzeni.
Nie zauwa¿y³em jednak bicia w czasie wchodzenia
do budynku, przed i w nim. Chodzi³o im o maksy-
malne sterroryzowanie nas, o sparali¿owanie stra-
chem Z korytarza, w którym stalimy, co kilka
chwil wywo³ywano kogo po nazwisku. Delikwent
wchodzi³ do jednego z otwartych pokoików, tam
sprawdzano personalia i przydzielano do bli¿ej nie-
okrelonych grup. Jak siê okaza³o, by³o to komple-
towanie sk³adów osobowych poszczególnych cel.
Czynnoci administracyjne nie przeszkadza³y ob-
s³udze we wrzaskach w stosunku do opiesza³ych
lub zdezorientowanych Bylimy zmêczeni, g³o-
dni i jakby zaczadzeni. Wiêkszoæ potrzebowa³a
natychmiast zaliczyæ ubikacjê. Grupa, wród której
siê znajdowa³em, zosta³a otoczona przez zespó³
mundurowych, wród których wyró¿niali siê
odmiennym strojem i sposobem bycia klawisze
wiêzienni.
Popêdzono nas na I piêtro, tam skrêt w lewo, ja-
kie kolejne drzwi i staæ! Klawisz otworzy³ wielkim
kluczem grube, dêbowe drzwi z okr¹g³ym judaszem,
zamocowane w bardzo grubym murze. Cela mia³a
numer 30. Jeszcze nie zorientowalimy siê, gdzie je-
stemy, kiedy z hukiem drzwi zatrzasnê³y siê za na-
mi i tylko chrobot klucza informowa³ nas o tym, co siê
sta³o Jestemy wiêniami D³uga, kiszkowata cel-
ka z dziesiêcioma piêtrowo ustawionymi metalowy-
mi pryczami, miêdzy którymi by³o przejcie praktycz-
nie dla jednego cz³owieka, w¹skie, zablindowane
okno, a pod sufitem nieos³oniêta, czerwono wiec¹-
ca ¿arówka. W k¹cie wolnostoj¹cy sedes z nigdy nie
myt¹, mierdz¹c¹ musz¹, a obok niewyobra¿alnie
brudna umywalka z kranem zimnej wody. Wyposa-
¿enie naszego salonu uzupe³nia³a ³awa-stó³ i ³awy
do siedzenia Wybralimy sobie prycze. By³o nas
dziewiêciu: Jan Pajor, Piotr Czarnecki, Mietek Mal-
czyk, Jerzy Kropiwnicki, Marek Edelman, Andrzej
Wonicki, Jurek Mokros, Zbigniew Dominiak i Józef
Mikiewicz Patrzylimy wokó³ przestraszeni, zdzi-
wieni i zaskoczeni otaczaj¹c¹ nas rzeczywistoci¹.
Jedynie dwóch wród nas mia³o zaliczony wczeniej
pewien sta¿ wiêzienny i ci byli obojêtni na wszystko.
To oni rozpoczêli penetracjê celi, do czego równie¿
dali siê wci¹gn¹æ nowicjusze Brudne, z porozgnia-
tanymi insektami, ladami krwi i ka³u ciany. Brudny
sufit i czarna pod³oga. Prycze nie malowane chyba
od nowoci, a na nich wywiechtane, brudne i mier-
dz¹ce koce, z których przy byle dotkniêciu bucha³y
tumany kurzu Za niezbyt ciep³ym kaloryferem
w otworze wygrzebanym w cianie jeden z kolegów
znalaz³ istny skarb. By³ to ok. 1,5-centymetrowy od-
cinek zatemperowanego o³ówka.
W drzwiach rozleg³ siê chrobot klucza. Przy-
dzielono nam tzw. powleczenie na pociel i przy-
bory do jedzenia. Powleczenie sk³ada³o siê z po-
szewki na co, co przy udziale du¿ej wyobrani na-
zwaæ mo¿na by³o jakiem. By³y te¿ dwa przeciera-
d³a, z których jedno s³u¿y³o do zacielenia na po-
twornie brudnych starych materacach, a drugie do
nakrycia siê przed po³o¿eniem na sobie wstrêtnych
koców. Powleczona pociel (?) mia³a teraz kolor
brunatno-popielato-szary. Resztê wyposa¿enia sta-
nowi³y: talerz, miska, kubek i ³y¿ka, wszystko z ma-
towego, niedomytego aluminium, poobijane i po-
wgniatane. Niezad³ugo dowiedzielimy siê, do cze-
go to s³u¿y. Po odg³osach z zewn¹trz bywalcy wiê-
zienni wiedzieli, ¿e przywieziono kolacjê. Do kub-
ków wlano nam czarnej, gorzkiej kawy zbo¿owej
oraz przydzielono po kawa³ku czarnego chleba
i bry³ce margaryny, jakiej normalnie u¿ywa siê wy-
³¹cznie do sma¿enia lub wypieków. Poniewa¿ no¿y
nam nie dano, margarynê na chlebie rozsmarowaæ
trzeba by³o ³y¿k¹. Niektórzy koledzy próbowali tro-
chê zjeæ, inni nawet nie próbowali tych raryta-
sów wiêziennych. Po tej namiastce posi³ku rozsie-
dlimy siê to na ³awach, to na pryczach i mocno ju¿
zmêczeni trudami dnia drzemalimy
Z trudem dociera³ do nas fakt, ¿e oto jestemy
wiêniami, ludmi pozbawionymi praw i wolnoci.
Z godziny na godzinê z ludzi wolnych, posiadaj¹-
cych godnoæ osobist¹ i poczucie w³asnej wartoci,
stalimy siê ludmi wyklêtymi i niechcianymi przez
tê sam¹ w³adzê, która zatwierdza³a nasz¹ dzia³al-
noæ i statut. Nie mielimy domów ani rodzin, które
nie wiedzia³y i d³ugo jeszcze wiedzieæ nie mia³y, co
siê z nami dzieje i gdzie przebywamy. Wbrew ofi-
cjalnym owiadczeniom w³adzy ludowej, s¹cz¹-
cym siê z zastanego w celi ko³chonika - nie byli-
my internowanymi - bylimy wiêniami objêtymi
regulaminem dla kryminalistów, który zosta³ nam
odczytany przez ko³chonika
Koñczy³ siê pierwszy dzieñ stanu, nazwanego
przez powo³an¹ do w³adzy juntê wojskow¹ - sta-
nem wojennym Przed pójciem spaæ obszed³em
celê dooko³a, szukaj¹c (w swej naiwnoci) wy³¹cz-
nika wiat³a. Nie wiedzia³em, bo sk¹d, ¿e co parê
minut dy¿urny klawisz podgl¹da przez judasza co
siê dzieje w celi i w zwi¹zku z tym ¿arówki w celach
wiec¹ siê przez ca³¹ dobê Popatrzy³em na kole-
gów z celi. Le¿eli na wznak na pryczach, ale ¿aden
z nich nie spa³. Ka¿dy ³¹czy³ siê mylami z rodzin¹
i prze¿ywa³ raz jeszcze minione ostatnie godziny
Mieszanina odczuæ i prze¿yæ, wspomnienia, refle-
ksje i porównania - wszystko to wywo³ywa³o skom-
plikowany stan psychiczny. W moim jednak odczu-
ciu nad wszystkim górowa³o uczucie krzywdy i bez-
silnoci wobec uczynionego gwa³tu na ca³ym spo-
³eczeñstwie polskim i na nas. Koñczy³ siê pierwszy
dzieñ wojny z Narodem Polskim, nazywany przez
okupanta komunistycznego stanem wojennym.
Zbigniew Józef Dominiak
PPN £ód
cd. ze str. 1
Zacz¹³em sprawdzaæ, czy nie mam w domu cze-
go trefnego. Na dobr¹ sprawê nie wiedzia³em, co
mo¿e byæ trefne. By³o trochê gazetek, parê ksi¹¿ek
i to wszystko. Postanowi³em zatelefonowaæ do Za-
rz¹du S na ul. Piotrkowsk¹. Dopiero w tym mo-
mencie zorientowa³em siê, ¿e telefony nie dzia³aj¹.
Poniewa¿ cisza za oknami bloku sygnalizowa³a brak
komunikacji, ok. godz. 11.00 mimo mrozu przygoto-
wa³em rower, aby pojechaæ do Zarz¹du Regionu
S i tam zasiêgn¹æ informacji. Niestety, nie zd¹¿y-
³em. By³a godz. 11.20, kiedy zabrzmia³ dzwonek
u drzwi wejciowych. Otworzy³em - wesz³o dwóch:
cywil o widruj¹cych oczkach i sier¿ant MO. Od mi-
licjanta na odleg³oæ cuchnê³o wódk¹ Sprawdzili
to¿samoæ i polecili iæ ze sob¹. Widz¹c niepokój
mej ¿ony, próbowali j¹ uspokoiæ stwierdzeniem, ¿e
zabieraj¹ mnie do komendy MO przy ul. Kopernika
celem z³o¿enia wyjanieñ i ¿e wrócê za 20 minut.
Poprosi³em o nakaz aresztowania lub wezwanie na
komendê. Nie mieli. Zapyta³em, czy wdro¿ono prze-
ciw mnie jakie dochodzenie i czy istnieje jaki nu-
mer sprawy, ewentualnie akt Wszystko próbowa-
li wyjaniæ stanem wojennym. W koñcu orzekli, ¿e
potrafi¹ byæ bardzo nieprzyjemni. Odpowiedzia³em,
¿e ja równie¿ i póki jestem w swoim domu, ja jestem
jego gospodarzem. Po tej k³ótni prowadzonej pod-
niesionymi g³osami, na stoj¹co, za¿¹da³em, aby
funkcjonariusze usiedli. Ponownie poprosi³em o we-
zwanie lub nakaz aresztowania. Ju¿ siedz¹c, cywil
tym razem bez s³owa wyj¹³ zielony bloczek z napi-
sem: Wezwanie i niechêtnie, powoli zacz¹³ wypisy-
waæ na blankiecie moje dane personalne. Nie zau-
wa¿y³em, kiedy wpisa³ w rubryce wzywany w spra-
wie nr - w³asnej, co by³o bzdur¹. ¯e to niby ja mia-
³em do nich sprawê Czynnoci przebierania siê
i przygotowywania kosmetyków, zmiany bielizny
i niezbêdnych dokumentów nie trwa³y d³ugo. Pano-
wie funkcjonariusze, ju¿ grzeczni, zabawiali nas roz-
wiewaniem obaw i dalszym utrzymywaniem ¿ony
i mnie w przekonaniu, ¿e zaraz po z³o¿eniu wyja-
nieñ wrócê do domu. O jakie wyjanienia chodzi,
oczywicie nie wiedzieli. Dos³ownie na trzy minuty
przed wyjciem z domu przysz³a moja matka, zanie-
pokojona komunikatami radiowymi. To by³o stra-
szne. Musia³em po¿egnaæ i zostawiæ same dwie naj-
bli¿sze mi przera¿one kobiety: staruszkê matkê i ¿o-
nê Przed blokiem czeka³ Fiat 125p na prywat-
nych numerach, z kierowc¹ i jeszcze jednym mun-
durowym. Ruszylimy, aby po kilkuset metrach za-
trzymaæ siê przed komisariatem dzielnicowym MO
przy ul. Norwida. Po powrocie jednego z munduro-
wych, który na kilka minut wyszed³ do komisariatu,
ruszylimy i ju¿ bez przeszkód jechalimy w kierun-
ku komendy MO £ód-Polesie. Zarówno kierowca
jak i moi konwojenci byli pozornie odprê¿eni i roz-
mawiali swobodnie. Tylko radiotelefon w samocho-
dzie ca³y czas wykrzykiwa³ polecenia dla radiowo-
zów, gêsto przeplatane adresami i nazwiskami
W komendzie MO ponowne sprawdzenie dokumen-
tów i rewizja osobista. Rewidowa³ i zabiera³ rzeczy
u¿ytku osobistego z wpraw¹ zawodowego dolinia-
rza gruby sier¿ant MO. Towarzyszy³ temu zabiego-
wi cywil. Zabrali mi nie tylko portmonetkê, portfel,
scyzoryk, zegarek itd., ale równie¿ pasek od spodni,
sznurówki od butów oraz troczek od kaptura kurtki.
Zachowanie otaczaj¹cych mnie funkcjonariuszy cy-
wilnych i mundurowych cechowa³a ledwie hamo-
wana wciek³oæ. Przez ca³y czas rewizji wydawa³o
mi siê, ¿e za chwilê otrzymam niespodziewany cios.
Po rewizji, w ziej¹cych brakiem sznurówek i k³api¹-
cych butach, przytrzymuj¹cego opadaj¹ce bez pa-
ska spodnie zaprowadzono mnie do pomieszczenia
w bocznym korytarzu, gdzie odby³em zapowiadan¹
ju¿ u mnie w domu rozmowê. M³ody mê¿czyzna,
który przedstawi³ mi siê jako prawnik i funkcjona-
riusz SB, ju¿ trzeci raz sprawdzi³ moje personalia
i rozpocz¹³ co poredniego miêdzy rozmow¹ a in-
dagacj¹. By³ uprzedzaj¹co grzeczny, co stanowi³o
szczególny kontrast z moim wygl¹dem. Pytania do-
tyczy³y moich funkcji w NSZZ Solidarnoæ, pracy
zawodowej itp. W koñcu ów pan, a raczej towarzysz,
po³o¿y³ przede mn¹ pismo wydrukowane na ³ad-
nym, kredowym papierze, które zdo³a³em w trakcie
indagacji wstêpnych przeczytaæ. Przybli¿ony tekst
tego dokumentu brzmia³: zobowi¹zujê siê do za-
niechania dzia³alnoci wrogiej w stosunku do PRL
Czy pan to podpisze? - zapyta³ UB-ol. Je¿eli tak - bê-
dzie pan wolny. Odmówi³em. Poprosi³ o wyjanienie
mej decyzji, dodaj¹c mimochodem, ¿e nie jest auto-
rem przedstawionego mi dokumentu. Wyjani³em
co nastêpuje:
1. poniewa¿ jestem ubezw³asnowolniony, wszel-
kie moje podpisy z³o¿one w tym stanie nie maj¹
wartoci prawnej;
2. nie prowadzi³em dzia³alnoci wrogiej dla PRL,
w zwi¹zku z czym nie mogê takiej dzia³alnoci za-
niechaæ;
3. podpisanie takiego dokumentu by³oby równo-
wa¿ne z przyznaniem siê do prowadzenia takiej
w³anie dzia³alnoci.
Nastêpne pytanie UB-ka brzmia³o: czy chce pan
co w tym dokumencie zmieniæ i nastêpnie podpi-
saæ?. Moja odpowied: nie podpiszê ¿adnego do-
kumentu w stanie pozbawienia mnie wolnoci. Mój
rozmówca uzna³, ¿e rozmowa jest zakoñczona
i owiadczy³, ¿e wobec mojego stanowiska bêdê in-
ternowany.
Do celi zaprowadzi³ mnie sier¿ant MO. Zasta³em
tam têgiego cz³owieka, który szamota³ siê twierdz¹c,
¿e ma atak serca. Krzycza³ i ³omota³ w drzwi celi,
wzywaj¹c lekarza. Bez ¿adnego efektu. Sprawia³o to
przykre wra¿enie, choæ by³ w tym pewien posmak
nienaturalnoci. Cz³owiek ten podawa³ siê za pra-
cownika jednego z ³ódzkich teatrów. Trzecim pasa-
¿erem celi by³ pan M (Michalik, zam. £ód, ul.
Wigury 2 m. 4). Patrzy³ z dezaprobat¹ na wyczyny
naszego, jak go z miejsca nazwalimy, aktora. Po
d³u¿szym czasie, który trudno nam by³o okreliæ po
zarekwirowaniu zegarków, dostarczono do celi po
porcji kapuniaku na g³owê w aluminiowych, wiê-
ziennych miskach, z dodatkiem suchego chleba.
Strasznie kwany by³ ten kapuniak. Milicjant, który
pe³ni³ rolê klawisza, zaznaczy³, ¿e jest to danie
z kuchni wojskowej. Niezbyt d³ugo le¿elimy po po-
si³ku na pokrytej tward¹ p³yt¹ pilniow¹ pryczy (?)
zbiorowej, zajmuj¹cej prawie po³owê celi. Rozmowa
nie klei³a siê, bylimy dla siebie obcy, a aktor roz-
rabia³ Wkrótce otworzy³y siê drzwi celi i sprowa-
dzono nas pod uzbrojon¹ eskort¹ do obitej blach¹
suki bez okien. Po drodze, jeszcze na terenie ko-
mendy MO przy ul. Kopernika, spotka³em kobietê,
która g³ono wyrzeka³a na zimno, poniewa¿ zarekwi-
rowano jej rajstopy, tak jak nam paski i sznurowad³a.
Rzekomo a¿eby uniemo¿liwiæ pope³nienie samobój-
stwa przez powieszenie siê. Suka zimna wewn¹trz
jak lodówka, przedzielona by³a cian¹ wzd³u¿, co
stwarza³o dwa pomieszczenia o osobnych wej-
ciach. Wtedy jeszcze nie zdawalimy sobie sprawy
z tego, ¿e w ka¿dej po³ówce mo¿na ubiæ po 14
osób. Wejcia do suki to w¹skie drzwi ze stalowej
siatki Czu³em siê strasznie. Traktowano nas jak
zwierzêta schwytane w klatkê. Odbywa³o siê safari,
w którym zwierzyn¹ ³own¹ bylimy my - dzia³acze
S. Rzecz¹, która rzuca³a siê w oczy od pierwsze-
go momentu przybycia do komendy MO przy ul.
Kopernika, by³ niezwyk³y ruch mundurowych i cywi-
li. Rozstawieni w ró¿nych punktach tej milicyjnej
twierdzy stra¿nicy-milicjanci mieli broñ automatycz-
n¹ - szybkostrzeln¹ (raki) i tzw. przed³u¿one ra-
miona sprawiedliwoci ludowej, czyli pa³y. Miêdzy
nimi krêcili siê cywile o ponurych twarzach. W ich
spojrzeniach dawa³o siê zauwa¿yæ co, co dostrzec
mo¿na tylko w oczach dzikich zwierz¹t czaj¹cych siê
do skoku. Wciek³oæ - to w³aciwe s³owo, którym
mo¿na okreliæ stan emocjonalny otaczaj¹cych nas
funkcjonariuszy UB i MO.
Zimna milicyjna suka ruszy³a wolno i wioz³a nas
przez miasto. Siedzia³em przy ma³ym wywietrzniku
i poprzez jego szczeliny udawa³o mi siê zobaczyæ
czasami fragmenty jezdni i chodnika. Poinformo-
wa³em kolegów, ¿e jedziemy do komendy woje-
wódzkiej przy ul. Lutomierskiej mimo w¹skiego k¹-
ta widzenia poprzez wywietrznik - w czasie manew-
rowania naszej suki ju¿ na terenie komendy woje-
wódzkiej zd¹¿y³em zauwa¿yæ szpaler uzbrojonych
po zêby mundurowców w kaskach, czyli tzw. komi-
tet powitalny. W k¹cie podwórza twierdzy, jak¹ nie-
w¹tpliwie jest ww. komenda, sta³ lni¹cy nowoci¹
wóz pancerny typu SKOT Otworzono nagle
drzwi do suki - buchnê³o do wnêtrza zimnem. Przez
ponad pó³ godziny nie dzia³o siê nic. Marzlimy tyl-
ko coraz bardziej - na zewn¹trz suki by³o 12 stopni
mrozu. Z zewn¹trz dobiega³y wrzaski, krótkie,
szczekliwe komendy i niezwykle wulgarne s³ownic-
two. W przestrzeni dziel¹cej szoferkê suki od siatko-
wych drzwi naszego pomieszczenia tkwi³ nieu-
stannie milicjant - m³ody ch³opak, poni¿ej 30 lat.
Nie pozwoli³ paliæ, od czasu do czasu wrzeszcza³
i stara³ siê byæ grony. Znów ta zwierzêca, nie ma-
j¹ca dla nas ¿adnego uzasadnienia wciek³oæ
Nareszcie co siê dzieje - wrzaski na zewn¹trz na-
sili³y siê i zaczêto wprowadzaæ do suki nastêpnych
aresztowanych. Mówili, ¿e przebywali dotychczas
tu, w komendzie przy ul. Lutomierskiej
Nasz aktor nadal cierpia³ na dolegliwoci serca.
Mimo naszych wielokrotnych ¿¹dañ - lekarza nie
by³o. Nasza po³ówka suki zape³nia³a siê powoli.
Witano g³ono ka¿dego wchodz¹cego, poniewa¿
niemal wszyscy siê znali. Poza trójk¹, która przyje-
PO PRZECZYT
Nr 50(222)
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
5
Po 23 latach od wprowadzenia stanu
wojennego pierwszy raz zaj¹³ siê nim
wymiar sprawiedliwoci
Stan wojenny
do s¹du?
A jednak ledztwo w sprawie stanu wojenne-
go. Bez rozg³osu od dwóch tygodni katowicki
oddzia³ IPN bada, czy 13 grudnia 1981 roku po-
pe³niona zosta³a zbrodnia komunistyczna.
Prokurator przes³ucha³ pierwszego wiadka - Ry-
szarda Reiffa. To jedyny z cz³onków Rady Pañstwa,
który sprzeciwi³ siê wprowadzeniu stanu wojenne-
go. Przes³uchanie trwa³o kilka godzin.
Jak siê okazuje, ledztwo toczy siê ju¿ od 18 pa-
dziernika. Zosta³o wszczête na podstawie doniesie-
nia Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Nie-
podleg³ociowych z Krakowa. Profesor Witold Kule-
sza, szef Komisji cigania Zbrodni przeciwko Naro-
dowi Polskiemu, do prowadzenia ledztwa wyzna-
czy³ prokuratorów oddzia³u IPN w Katowicach. -
Kwestionujemy legalnoæ wprowadzenia przez Ra-
dê Pañstwa stanu wojennego - mówi naczelnik pio-
nu ledczego IPN w Katowicach.
Sprawê prowadzi prokurator Piotr Pi¹tek. Spraw-
dza, czy autorzy stanu wojennego przekroczyli swo-
je uprawnienia. Bêdzie te¿ bada³, czy to, co siê sta-
³o po 13 grudnia 1981 roku, w tym skutki obowi¹zy-
wania wprowadzonych dekretów, mo¿na okreliæ
mianem zbrodni komunistycznej.
Pojêcie to wprowadzi³a ustawa o IPN z 1998 ro-
ku. Okrela ono czyny pope³nione przez funkcjona-
riuszy PRL, które w myl wówczas obowi¹zuj¹cego
prawa by³y przestêpstwem.
Prokuratorzy przyjrz¹ siê okolicznociom powsta-
nia dekretów:
o stanie wojennym,
o postêpowaniach szczególnych w sprawach
o przestêpstwa i wykroczenia w czasie obowi¹zy-
wania stanu wojennego,
o przekazaniu do w³aciwoci s¹dów wojsko-
wych spraw o niektóre przestêpstwa oraz
o zmianie ustroju s¹dów i wojskowych jedno-
stek organizacyjnych prokuratury PRL w czasie
obowi¹zywania stanu wojennego.
Zgodnie z Konstytucj¹ PRL, tylko Rada Pañstwa
mog³a wydawaæ dekrety, ale pod warunkiem, ¿e nie
obradowa³ wtedy Sejm. Jednak w grudniu 1981 ro-
ku trwa³a sesja Sejmu. Dlatego historycy s¹ raczej
zgodni, ¿e stan wojenny zosta³ wprowadzony
wbrew ówczesnemu prawu.
Dzisiaj wiemy, ¿e Rada Pañstwa podpisa³a de-
kret o 1-2 w nocy 13 grudnia 1981 roku. Tymczasem
ju¿ od oko³o 23.30 poprzedniego dnia WRON wpro-
wadza³a go w ¿ycie. Zaczê³o siê od obsadzenia woj-
skiem centrali telefonicznych. Obwieszczenia o sta-
nie wojennym by³y gotowe od koñca sierpnia. Wte-
dy to zosta³y wydrukowane w Moskwie.
W ówczesnym ustawodawstwie polskim nie by³o
ustawy o stanie wojennym ani ustawy o stanie
wyj¹tkowym (to drugie pojêcie nie wystêpowa³o
w ogóle w Konstytucji PRL). Art. 33 ust. 2 przes¹-
dza³: Rada Pañstwa mo¿e wprowadziæ stan wo-
jenny na czêci lub ca³ym terytorium Polskiej Rze-
czypospolitej Ludowej, je¿eli wymaga tego wzgl¹d
na obronnoæ lub bezpieczeñstwo pañstwa. Z tych
samych powodów Rada Pañstwa mo¿e og³osiæ czê-
ciow¹ lub powszechn¹ mobilizacjê.
Pod dekretami i decyzj¹ o wprowadzeniu stanu
wojennego z siedemnastu cz³onków Rady Pañstwa
nie podpisa³ siê tylko Ryszard Reiff - przewodnicz¹-
cy Stowarzyszenia PAX (za co zosta³ odwo³any nie-
d³ugo póniej ze sk³adu Rady). Od g³osu wstrzy-
ma³ siê Jan Szczepañski.
Niewykluczone, ¿e ledztwo obejmie równie¿ ge-
nera³ów z WRON - pozakonstytucyjnej, wojskowo-
politycznej instytucji, koordynuj¹cej wprowadzenie
i realizacjê stanu wojennego.
* * *
Rada Pañstwa
podlega³a Sejmowi, poza jego
sesjami przejmowa³a jego kompetencje. By³a cia-
³em ma³o samodzielnym, wykonuj¹cym dyrektywy
KC PZPR. W grudniu 1981 roku kierowa³ ni¹, od
wielu lat, Henryk Jab³oñski. Cz³onkami byli m.in.: Ta-
deusz Witold M³yñczak, W³adys³aw Kruczek, Józef
Ozga-Michalski, Jan Szczepañski, Stanis³aw Wroñ-
ski, Kazimierz Barcikowski, Ryszard Reiff i Mieczy-
s³aw Róg-wiostek.
Wojskow¹ Rad¹ Ocalenia Narodowego
kiero-
wa³ gen. Wojciech Jaruzelski. Cia³o to, powo³ane
12 grudnia oko³o godz. 18, nie mia³o umocowania
w konstytucji. W jej sk³ad weszli m.in. genera³owie:
Czes³aw Kiszczak, szef MSW, Tadeusz Hupa³owski,
Micha³ Janiszewski, Florian Siwicki, Tadeusz Tu-
czapski, Eugeniusz Molczyk, Józef Bary³a.
Genera³owie w polskich mundurach
Wiele lat temu prezydent Ronald Reagan
okreli³ gen. Jaruzelskiego sowieckim gene-
ra³em w polskim mundurze. By³a to bardzo
brutalna ocena rzeczywistoci politycznej pañ-
stwa polskiego po roku 1945. Czy by³a to jed-
nak ocena uzasadniona? Czy mielimy do czy-
nienia z genera³ami Uk³adu Warszawskiego
w polskich mundurach?
uznano za z³o konieczne, a Czechów, w odró¿nie-
niu od Wêgrów dwanacie lat wczeniej, nikt tak
znowu nie ¿a³owa³, skoro siê nie bronili.
Jednym z mitów powszechnie akceptowanych
w latach Solidarnoci by³a np. patriotyczna
postawa kadry wojskowej w trakcie wydarzeñ na
Wybrze¿u. Powtarzano do znudzenia plotki, i¿ Ja-
ruzelski by³ przeciwny strzelaniu do robotników,
¿e by³ w areszcie domowym, ¿e to beton partyjny
i milicja. Milicja by³a powszechnie pogardzana,
UB znienawidzona, wojsko szanowane.
Nawet premierostwo Jaruzelskiego i jawne
przygotowania do stanu wojennego, w rodzaju
wysy³ania w teren Wojskowych Grup Operacyj-
nych, przyjmowano w szeregach NSZZ pozytyw-
nie. Wojsko mia³o mir w szeregach S i wród jej
doradców. Tym wiêksze zaskoczenie stanowi³
stan wojenny.
WRON dope³ni³ roli grabarza PRL, ale reputacji
Ludowego Wojska to nie zaszkodzi³o. Ponownie
zatriumfowa³a narodowa mitologia.
Teoria mniejszego z³a zosta³a wpojona spo³e-
czeñstwu wprost proporcjonalnie do g³ono tr¹-
bionej przez wojskow¹ juntê doktryny o obronie
socjalizmu na równi z niepodleg³oci¹. Genera³o-
wie bronili socjalizmu nie w poczuciu tragicznego
wyboru, ale z ideologicznego przekonania. Do
stanu wojennego przygotowania sz³y ju¿ od roku
1970! Nikt tego nie chcia³ widzieæ.
W PRL z³amano ¿elazn¹ komunistyczn¹ zasa-
dê trzymania armii z dala od polityki. Mo¿na tego
by³o dokonaæ, gdy¿ ideologiczna lojalnoæ korpu-
su oficerskiego nigdy nie podlega³a w¹tpliwoci.
Niemniej jednak S zaczê³a budowaæ zrêby trze-
ciej RP nie naruszaj¹c w niczym struktury poli-
tycznej Si³ Zbrojnych. Wa³êsa czu³ siê dobrze
z PRL-owsk¹ generalicj¹. W koñcu mówili podob-
nym jêzykiem. Do dzi np. Wojskowe S³u¿by In-
formacyjne s¹ poza zasiêgiem organów kontrol-
nych pañstwa. Je¿eli czystka w wojsku by³a (?)
wymuszona przez zmianê sojuszów, to dokonano
jej w sposób delikatny, dla spo³eczeñstwa nieo-
mal niewidoczny.
Jako ciekawostkê mo¿na podaæ fakt, i¿ Polska
jest jedynym krajem by³ego Uk³adu Warszawskie-
go, który nie ujawni³ posiadanych materia³ów ar-
chiwalnych WTO dotycz¹cych np. planowania wo-
jennego. Dokumenty te utajniono zgodnie z poro-
zumieniem pañstw-stron rozwi¹zywanego w³anie
Uk³adu, z roku, zdaje siê, 1991! Solidarnociowy
minister ON broni³ polskiej lojalnoci wobec so-
wieckich tajemnic, twierdz¹c, i¿ Polska musi pozo-
staæ wiarygodna wobec swych zobowi¹zañ!
Wobec kogo? Zak³adaj¹c, i¿ Amerykanie i tak
wiedz¹, bo maj¹ dostêp do dokumentów innych
b. krajów-cz³onków, kogo trzyma siê z dala od
dokumentów? - historyków, czyli w³asne spo³e-
czeñstwo!!!
NB. Nie powinny wiêc dziwiæ publiczne wypo-
wiedzi ca³kiem licznych by³ych wojskowych, wy-
ranie kibicuj¹ce Saddamowi i oczekuj¹ce klê-
ski USA w ostatniej wojnie. Wiara w sowieck¹ te-
oriê wojny pozostaje silna. Dworce, mosty, skrzy-
¿owania - jak uczy³ Lenin.
To tylko technologia, gdyby nie ta elektronika,
to by zobaczyli - te oceny amerykañskiej ma-
szyny wojskowej, czêsto prezentowane przez
emerytowanych wojskowych sowieckich, oburzo-
nych, i¿ Arabowie nie stworzyli Saddamgradu,
powtarzaj¹ i nasi analitycy.
Plan wojenny?
Pytanie, jakie trzeba postawiæ dla dzisiejszego
zrozumienia tamtych czasów, nie polega na tym,
czy kadra wojskowa LWP by³a lojalna wobec
ZSSR, ale dlaczego ta kadra by³a w swojej posta-
wie zorientowana na pos³uszne wykonywanie dy-
rektyw strategicznych Kremla. I jakie by³y tego
potencjalne konsekwencje.
G³êbia i znaczenie tego problemu
dla ca³o-
ciowej oceny okresu PRL
dzisiejszego spo³e-
czeñstwa Trzeciej RP zdaje siê w ogóle nie inte-
resowaæ. Niby trudno siê temu dziwiæ w obliczu
seryjnych kompromitacji pañstwa i jego struktur
(pod pozorem wprowadzania kapitalizmu!).
W rezultacie Solidarnoæ poprzez póniejsze
dzia³ania jej elit zdaje siê byæ totalnie skompro-
mitowana, LWP - absolutnie nie. Dzieje siê to dla-
tego, i¿ mimo powszechnego przeszkolenia woj-
skowego, tylko nieliczni ludzie zdaj¹ sobie spra-
wê z roli, jak¹ PRL i jego si³y zbrojne mia³y ode-
graæ w planach wojennych ZSSR.
Wiedza o planowaniu wojennym Uk³adu War-
szawskiego, dokumenty odzwierciedlaj¹ce stan
umys³ów ludzi tworz¹cych plany operacyjne - s¹
szokuj¹ce. Wynika z nich niezbicie, i¿ ¿adna teo-
ria odstraszania na wojskowych nie dzia³a! Teore-
tyczne rozwa¿ania zajmowa³y polityków i politolo-
gów, nie sztabowców. Do pierwszego uderzenia
nuklearnego wyznacza siê
Sztabowcy wszystkich armii WTO wierzyli wiê-
cie w mo¿liwoæ prowadzenia dzia³añ zaczep-
nych na nuklearnym polu walki. Planowano atak
frontu polskiego na Daniê?
To w tym wszystkim jest marginalne. Planowa-
no bowiem wiadomie wys³anie 500 tysiêcy pol-
skich ¿o³nierzy na przemia³ i zdawano sobie
sprawê z efektów ewentualnej zachodniej akcji
bombardowania polskiego korytarza w momen-
cie przechodzenia nim drugiego echelonu strate-
gicznego wojsk ZSSR. Jakie z tego wyci¹gano
wnioski?
To, co sk³oni³o do akcji p³k. Kukliñskiego, w je-
szcze jednym tylko generale wywo³a³o jak¹ prak-
tyczn¹ reakcjê. Gen. T. Tuczapski, zdawszy sobie
sprawê z konsekwencji przyjêtej doktryny wojen-
nej, zacz¹³ lansowaæ koncepcjê Obrony Cywilnej,
¿eby kto móg³ choæ odbudowaæ naród polski.
Kiedy jednak pada pytanie o ocenê systemu,
o analizê tego, co siê wokó³ Polski w wiecie dzia-
³o, o jak¹ reakcjê - tu genera³om pog³êbionej re-
fleksji brakuje.
Obywatele PRL w swej przewa¿aj¹cej wiêkszo-
ci nie mieli z³udzeñ co do stopnia suwerennoci
pañstwowej, jak¹ cieszyli siê cz³onkowie bratniej
rodziny krajów socjalistycznych. Towarzysze ra-
dzieccy od czasu do czasu przypominali wszyst-
kim, kto tu rz¹dzi. wiadomoæ stanu faktycznej
podleg³oci nie oznacza³a jednak¿e automatycz-
nie odrzucania rzeczywistoci. Nie by³o ¿adnej al-
ternatywy dla ¿ycia w obozie realnego socjalizmu.
Nasza geografia uczy³a, ¿e z po³udnia i z zacho-
du graniczymy ze Wschodem. Masowe wyja-
zdy na Zachód to fenomen dopiero lat osiemdzie-
si¹tych. Miliony ludzi, wewnêtrznie wrogo usto-
sunkowanych do Sowietów i socjalistycznej rze-
czywistoci, musia³o ¿yæ i ¿y³o w PRL. Ludzie szli
do szkó³, zdobywali zawód, zawierali ma³¿eñstwa,
meblowali siê i jedzili na wakacje. Od czasu do
czasu ka¿dy musia³ z³o¿yæ ho³d rzeczywistoci,
id¹c na majow¹ defiladê. Wiêkszoæ mêskiej po-
pulacji PRL spe³nia³a równie¿ swój patriotyczny
obowi¹zek, s³u¿¹c w szeregach Ludowego Woj-
ska Polskiego. Socjalizmu nikt nie lubi³, ale
Wojsko, wojsko, maszeruje wojsko,
Twoi ch³opcy, Polsko!
Marsz, marsz, marsz!
Kto pamiêta mo¿e?
Wedle dostêpnych obecnie danych, o ówcze-
snych nastrojach, zw³aszcza w latach szeædzie-
si¹tych i siedemdziesi¹tych, instytucje PRL nie
cieszy³y siê wysokim powa¿aniem spo³eczeñ-
stwa. Charakterystyczny szum zag³uszanej radio-
stacji Radia Wolna Europa, s³yszalny powszech-
nie wieczorn¹ por¹, wiadczy³ o poziomie zaufa-
nia do oficjalnych mediów. W tej to rzeczywistoci
dwie instytucje wyró¿nia³y siê wysokim poziomem
spo³ecznego zaufania i akceptacji. Jedn¹ z nich
by³ Koció³ katolicki, drug¹ Wojsko Polskie.
Obie te instytucje by³y w PRL niezwykle widocz-
ne. Kocio³y by³y bowiem pe³ne co niedzielê,
wiêta kocielne dominowa³y ulice miast i wsi
i nawet programy TV musia³y je uwzglêdniaæ
w swej ramówce. Natomiast wojska nie mo¿na
by³o nie zauwa¿yæ. Ka¿dy mia³ kogo w wojsku.
Wojsko robi³o z cz³owieka mê¿czyznê, dawa³o za-
wód. Ulice, zw³aszcza za dworce, pe³ne by³y za-
równo ¿o³nierzy jak i oficerów. Gdzie okiem rzu-
cisz - mundur.
Polilarna kultura wype³niona by³a treciami od-
nosz¹cymi siê do wojska. Wojsko dla milionów
ch³opców to by³ niejako rytua³ przejcia w dojrza-
³oæ. W wielu mniejszych orodkach miejskich lo-
kalny garnizon by³ najwa¿niejszym elementem ¿y-
cia spo³ecznego. Cykl szkolnych akademii wpaja³
od dziecka znajomoæ tematyki wojskowej i sza-
cunek do munduru.
Ludowe Wojsko Polskie mia³o niewiele wspól-
nego z tradycjami WP niepodleg³ej Rzeczpospo-
litej. Utworzone w ZSSR pod komend¹ sowiec-
kich oficerów, by³o w za³o¿eniu bardziej odga³ê-
zieniem Armii Czerwonej ni¿ czymkolwiek innym.
Po roku 1956 procent oficerów sowieckich na
dowódczych stanowiskach LWP spad³, co praw-
da, nieomal do zera, niemniej jednak stopieñ ab-
solutnego podporz¹dkowania LWP wobec RKKA
w niczym siê nie zmniejszy³. Wojsko jednak by³o
w stanie zachowaæ na tyle sugestywnie powierz-
chowne cechy narodowe, i¿ w pojêciu spo³eczeñ-
stwa stanowi³o jedn¹ z nielicznych narodowych
instytucji PRL.
O postawie wojska w okresie padziernika
1956 kr¹¿y³y legendy. Kadra oficerska LWP stara-
³a siê kontynuowaæ do pewnego stopnia tradycje
korpusu oficerskiego sprzed wojny, poziom ¿ycia
kadry zawodowej plasowa³ siê relatywnie wysoko,
kariera wojskowa gwarantowa³a dostêp do wiêk-
szej iloci dóbr konsumpcyjnych. Wiêkszoæ ofi-
cerów, mimo i¿ stanowi³a praktycznie fragment
nomenklatury, w kontaktach prywatno-rodzinnych
nie ukrywa³a swojego niechêtnego stosunku do
ZSSR, co zdobywa³o jej popularnoæ w oczach
spo³eczeñstwa.
Nawet udzia³ LWP w pacyfikacji Czechos³owa-
cji nie poderwa³ zaufania do tej instytucji. Inwazjê
W.M. Wojnarowicz
NB. Politycy obu bloków ¿onglowali has³ami
rozbrojenia, intelektualici pisali listy do liderów
na Kremlu i w Bia³ym Domu. Tymczasem wojsko-
wi, zarówno na Zachodzie jak i na Wschodzie,
u¿ycie taktycznej broni nuklearnej uwa¿ali za co
oczywistego. Chruszczow chcia³ nawet powa¿nie
zredukowaæ armiê, bo przy nukach zdawa³a mu
siê za du¿a.
Zachód mia³ doktrynê obronn¹, ZSSR nie wie-
rzy³ w ¿adn¹ obronê, szykowa³ siê tylko do ataku,
jeszcze po roku 1981!
Kiedy pisa³ o tym w latach osiemdziesi¹tych
sowiecki dysydent Suworow, i¿ ZSSR planuje na-
tychmiastowe u¿ycie swego arsena³u nuklearne-
go, bez ¿adnego ogl¹dania siê na teorie eskala-
cji czy elastycznej odpowiedzi, eksperci stu-
kali siê w g³owê!
Do dzi duñscy i niemieccy specjalici w prze-
jawie jakiej woli racjonalizacji koszmaru analizu-
j¹ czeski dokument, dowodz¹c, i¿ to niemo¿liwe,
¿eby Sowieci planowali byæ w Lyonie w dziewiêæ
dni po zaczêciu wojny!
Ok, czescy planici byli zbyt ambitni, Sowieci
daliby sobie dwa tygodnie! Czujemy siê lepiej?!
NB. 2. Dla wszystkich tych, którzy interesuj¹
siê, choæby pobie¿nie, histori¹ najnowsz¹, nie-
zwykle interesuj¹ca bêdzie nowa sekcja witryny
internetowej NATO (www.NATO.int), powiêcona
badaniom równoleg³ym nad dziejami dwóch pak-
tów militarnych: Uk³adu Warszawskiego i Paktu
Pó³nocnego Atlantyku. Pojawiaj¹ siê tam doku-
menty dotycz¹ce planowania wojennego po obu
stronach ¯elaznej kurtyny, analizy rozwoju sytu-
acji dyplomatycznej na Zachodzie itp. Supercie-
kawa sekcja zawiera teksty wywiadów z polskimi
genera³ami. W wypowiedziach dawnej kadry da-
je siê odczuæ swoist¹ dumê, i¿ bylimy drug¹ po-
têg¹ Uk³adu Warszawskiego. Wiêkszoæ nadal
nie chce dyskutowaæ szczegó³ów. Jedynie w kil-
ku wypowiedziach dostrzec mo¿na krytyczn¹
analizê i co na kszta³t zrozumienia realiów.
PO PRZECZYT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anio102.xlx.pl