nr29-30-04, Tylko Polska - gazeta, 2004

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie lewica, nie prawica...
Poznajmy prawdê o papieskich
darach dla Polski
GAZETA
NARODOWA
Motto:
wiat nie potrzebuje Kocio³a, który bije siê
w piersi za pope³nione b³êdy, lecz Kocio³a, który
umacnia wiarê.
i Morawach, a potem i w Polsce biskupstwa.
Pierwszym biskupem obrz¹dku s³owiañskiego
w Polsce by³ arcybiskup krakowski Prochor
(955-986), jak wiadczy D³ugosz (Prochorius
primus Cracoviensis Ecclesiae archiepiscopus,
D³ugossi t. 1 lib. II pag. 108). Za Starowolski pi-
sze: Jest niew¹tpliwe, ¿e religia chrzecijañska
nie za Mieczys³awa wziê³a w Polsce pocz¹tek,
lecz w samych pocz¹tkach g³oszenia Ewangelii
by³a g³oszona w ca³ej ziemi s³owiañskiej, czyli
sarmackiej. Równie¿ s¹ dokumenty, które wiad-
cz¹, ¿e Polska od najdawniejszych czasów czci-
³a pamiêæ w. Cyryla i Metodego jako patronów
Polski, przez których wiara chrzecijañska zo-
sta³a wprowadzona do Polski.
Nr 29-30(201-202)/2004 Indeks 351784
ISSN 1506-9389
Cena 5 z³
(w tym VAT 7%)
15.07. - 28.07.2004
tygodnik
ROK VII
Rocco Buttiglione
(w³oski polityk chadecki i wiecki teolog)
Rachunek sumienia
Koció³ rzymski, przybieraj¹c postaæ anio³a
wiat³oci, zawsze twierdzi³, ¿e jest on ostoj¹,
a nawet ród³em chrzecijañstwa, opok¹ praw-
dy chrystusowej i dobrodziejstwem dla ca³ej
ludzkoci w ogóle, a dla ka¿dego narodu i pañ-
stwa w szczególnoci. Zobaczmy tedy, co ten
Koció³ rzymski uczyni³ dobrego dla naszej Pol-
ski, dla naszego narodu i co jeszcze uczyniæ
mo¿e i zamierza. Przypomnijmy te¿ s³owa Chry-
stusa, który sam przedstawi³ siebie
w Ewangelii: Ja jestem prawd¹, naka-
za³: szukajcie prawdy. Bogu ma byæ od-
dawana czeæ w duchu i prawdzie.
Prawda jest jakby treci¹ Ewangelii. Chry-
stus w arcykap³añskiej modlitwie, zanim
opuci³ Wieczernik, prosi: Ojcze, uwiêæ
ich w prawdzie. Swoj¹ s³u¿bê wobec
prawdy potwierdzi po raz ostatni przed Pi-
³atem: Ja siê narodzi³em i na to przysze-
d³em na wiat, by daæ wiadectwo praw-
dzie.
Poznajmy zatem prawdê o chrystiani-
zacji Polski i papieskich darach dla Po-
laków.
Pierwsza chrystianizacja Polski
Aposto³owie S³owian, misjonarze: Cy-
ryl i Metody, uzyskali w 867 r. poparcie pa-
pie¿a Madriana II (867-872) dla prowadzo-
nej przez siebie misji chrystianizacji S³o-
wian. wiêty Cyryl (zmar³ w 869 r.) i Meto-
dy przet³umaczyli z greckiego Mszê i Pi-
smo w. i za³o¿yli najpierw w Czechach
Wprawdzie o b³êdnej akcesji Polski do im-
perialnej i ateizuj¹cej Unii Europejskiej mówi
siê coraz wiêcej, jednak trzeba nam wszyst-
kim zrobiæ jeszcze g³êboki rachunek sumie-
nia z ¿ycia Polski za okres po owym zmanipu-
lowanym referendum. Konieczna jest wielka
refleksja nad nami wszystkimi.
Rozk³ad we w³adzach
Oto widzielimy, jak w Polsce prezydent spra-
wowa³ swój urz¹d zygzakiem: od Waszyngtonu
do Brukseli, od Warszawy do Jerozolimy, niczego
jednak nigdzie nie uzyskuj¹c, a raczej wszystko
przegrywaj¹c. Senat jest zagro¿ony w swym ist-
nieniu, choæ w³aciwie nic on nie znaczy - taka
proteza koalicji. Wiêkszoæ pos³ów chyba nie wie,
kogo w Sejmie reprezentuje: czy spo³eczeñstwo,
czy swoj¹ partiê, czy Polskê, czy ju¿ Europê Za-
chodni¹, zreszt¹ ostatnio wielu nie wie ju¿ nawet,
do jakiej partii nale¿y. Równie¿ wielu cz³onków
komisji parlamentarnych straci³o ju¿ orientacjê
who is who. I tak parlamentarzyci i naczelne w³a-
dze rw¹ siê do pracy i szukaj¹ pomocy prawnych,
¿eby siê za wszelk¹ cenê utrzymaæ na wierzchu.
cd. na str. 6-7
cd. na str. 10
Gmina ¯ydowska otrzyma czêæ
B³êkitnego Wie¿owca
Syjonizm zginie?
Prezydent Lech Kaczyñski przeka¿e czêæ
prawa w³asnoci do B³êkitnego Wie¿owca
Gminie ¯ydowskiej
Od kilku miesiêcy miasto zastanawia³o siê, co
zrobiæ z kilkudziesiêcioma pomieszczeniami,
które zajmowa³o biuro sto³ecznego konserwa-
tora zabytków. Poprzednie w³adze stolicy chcia-
³y sprzedaæ ponad 4 tys. m
2
powierzchni biuro-
wej w przetargu, a pieni¹dze przeznaczyæ m.in.
na budowê metra. Jednak za³amanie na rynku
nieruchomoci spowodowa³o, ¿e nie znaleli siê
chêtni. Nie uda³o siê pozyskaæ planowa-
nych ponad 30 mln z³otych.
Teraz wiadomo, ¿e puste pomieszczenia
zajmie Gmina ¯ydowska. - To proces nor-
malny, ¿e mienie jest zwracane gminie, która
jest nastêpc¹ prawnym przedwojennej gmi-
ny ¿ydowskiej - podkreli³ prezydent Lech
Kaczyñski, który w pi¹tek spotka³ siê w War-
szawie z delegacj¹ Komitetu ¯ydów Amery-
kañskich. W miejscu, gdzie stoi teraz B³êkit-
ny Wie¿owiec, przed wojn¹ sta³a synagoga
zwana Wielk¹ lub T³omackiem. W 1943 roku
zosta³a wysadzona przez Niemców w po-
wietrze. Gdy w 1955 roku postanowiono na
miejscu dawnej synagogi pobudowaæ wie-
¿owiec, rabini rzucili podobno kl¹twê,
która sprawdzi³a siê. B³êkitny Wie¿owiec,
który pocz¹tkowo ze wzglêdu na kolor ele-
wacji mia³ byæ Z³ocistym, sta³ siê symbolem
nieudolnoci budownictwa w PRL. Jego bu-
dowê rozpoczêto w 1965 roku, a ukoñczono
dopiero 26 lat póniej. Budowa wysoko-
ciowca trwa³a 15 lat, a 11 lat - przestoje.
W wie¿owcu dzia³aj¹ dwa
banki, prywatne firmy. Obok
mieci siê ¯ydowski Instytut Hi-
storyczny, który po przejêciu po-
mieszczeñ bêdzie móg³ rozsze-
rzyæ dzia³alnoæ.
Od redakcji T.P.:
Lekk¹ rêk¹ Lech Kaczyñski (Kalkstein) pod
wp³ywem ¿ydowskich nacisków daje im 30 milio-
nów z³otych. Ale z tej krótkiej notatki wiemy, ¿e
to Niemcy zburzyli synagogê, a p³aci stolica Pol-
ski, p³acimy my wszyscy! Podobnych przypad-
ków tylko w stolicy w ostatnich kilku latach mie-
limy kilkadziesi¹t. Po wejciu do Unii Europej-
skiej bêdziemy mieli im oddaæ maj¹tek zrabowa-
ny przez Niemców opiewaj¹cy na kwotê 70 mld
dolarów wg ¿ydowskich ¿¹dañ.
W
iadomoæ ta na pewno przyprawi o po-
wa¿ny wstrz¹s nerwowy Jerry Falwella,
Pata Robertsona, Tima LaHaya, przewo-
dnicz¹cego Sejmowej Wiêkszoci Toma DeLeya,
senatorów Sama Brownbacka i Jima Inhofa oraz
wielu im podobnych, ale jeden z g³ównych mê-
¿ów stanu pañstwa Izrael doszed³ do wniosku,
¿e syjonizm jest jedynie z³udnym marzeniem.
Pad³y s³owa - mieræ syjonistycznej rewolucji.
Od 1990 do 2003 roku Abraham Burg by³
w Izraelu spikerem parlamentu. Dzisiaj, jako
cz³onek opozycyjnej teraz Partii Pracy, mówi
szczerze. W jego opinii pañstwo Izrael znalaz³o
siê obecnie na skraju kryzysu. W prostej konse-
kwencji odmowy zwrotu bezprawnie zagrabio-
nych i okupowanych terenów Palestyny, uporze
budowania na tych zajêtych przemoc¹ arab-
skich terytoriach ¿ydowskich osiedli oraz deter-
minacji ucisku na tych terenach chrzecijañskiej
i muzu³mañskiej ludnoci Palestyny.
W prostych opowiadaniach, wydawanych w izra-
elskiej gazecie Yediot Ahronot, Burg pisze: Naród
izraelski, opieraj¹c siê na rusztowaniach korupcji
i fundamentach opresji i niesprawiedliwoci, k³adzie
na naszym progu koniec syjonistycznej inicjatywy.
Wynikiem tego staje siê wiêc powa¿na szan-
sa, ¿e jestemy ostatni¹ generacj¹ syjonistów.
Bo choæ mo¿e tu istnieæ jeszcze pañstwo ¿y-
dowskie, bêdzie ono dla wszystkich innego ro-
dzaju, za dla nas - obce i oszpecone.
Choæ Burg wierzy, ¿e jest jeszcze czas na
zmiany w Izraelu, to ostrzega on prawdziwych
zwolenników, i¿ musz¹ sami odczuwaæ potrzebê
tych zmian, a nie tylko markowaæ potrzebê
udzielania poparcia re¿imowi Sharona.
cd. na str. 3
Wylêgarnia
tr
µ
ckizmu
Ka¿dy, kto interesuje siê polityk¹, nie mo¿e po-
min¹æ w¹tku ¿ydowskiego. Pozornie zasymilo-
wani ¯ydzi rz¹dz¹ trzeci¹ RP i rz¹dz¹ le, bo nie
w interesie narodu polskiego. Dlaczego tak siê
dzieje? Mo¿e odpowied na to pytanie znajdu-
je siê m.in. w sytuacji ¯ydów polskich przed
pierwsz¹ wojn¹ wiatow¹ i póniej? Co myleli
i czego chcieli dziadkowie i ojcowie dzi ponie-
wieraj¹cych Polsk¹ talmudycznych elit? Sporo
w tym wzglêdzie daje do mylenia ksi¹¿ka ¯y-
dówki Joanny Olczak-Ronikier - W ogrodzie
pamiêci (Kraków 2002). Dodajmy, ¿e ksi¹¿ka ta
otrzyma³a nagrodê literack¹ Nike 2002.
cd. na str. 5
Daniel Zyk
¯ycie Warszawy
Od redakcji
Jak ju¿ informowalimy w okresie wakacji T.P. ukazuje siê w pod-
wójnej numeracji, zwiêkszonej objêtoci i cenie 5 z³, co drugi
czwartek. Nastêpny numer uka¿e siê 29 lipca.
2
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
Nr 29-30(201-202)
¯ydowskie Idy Aminy
Pos³u¿y³ ¯ydom za wzór
Idi Amin nie ponosi odpowiedzialnoci za
zdumiewaj¹cy fakt, ¿e z biegiem czasu poczêli
go przypominaæ osobnicy stoj¹cy na czele ¿y-
dowskiego pañstwa dwunarodowego. Wród
tropikalnych ¯ydów wesz³a w modê afrykañska
oty³oæ, lansowana swego czasu przez Idi Ami-
na, g³upkowate wypowiedzi à la Idi Amin, wzo-
rzyste krawaty, noszone przez Amina, kiedy re-
zygnowa³ z munduru, obsesyjna kacykowatoæ
na obraz i podobieñstwo Amina, zadufkowstwo
i nieliczenie siê z w³asnym spo³eczeñstwem,
w czym Idi Amin celowa³ a¿ do chwili, kiedy zo-
sta³ obalony i salwowa³ siê ucieczk¹ z Ugandy.
Aminuj¹ po Idziemu
Aminowatoæ podzielona jest symetrycznie
miêdzy tropikalnymi notablami. Premier Ariel
Sharon z pos³uguj¹cym w Knesecie synem
Omrim, czo³owym dzia³aczem Likudu, cz³on-
kiem Knesetu i ministrem rolnictwa Katzem przy-
pominaj¹ Amina postur¹ i wag¹, a tak¿e aminu-
j¹ po Idziemu za ka¿dym otwarciem jamy gêbo-
wej. Minister spraw zagranicznych Silwan Sza-
lom i minister obrony Szaul Mofaz bliscy s¹ Ami-
nowi kolorem skóry i afrykañskimi kompleksami.
Izraelscy genera³owie, jak Farkasz, szef wywia-
du wojskowego Amanu i Ajealon, szef sztabu,
czerpi¹ pe³nymi garciami z dowiadczeñ Idi
Amina w tropieniu i likwidacji rzeczywistych tu-
dzie¿ urojonych wrogów, a ¿ona ministra Szalo-
ma, nadzwyczaj elokwentna i pisemna Judy Mo-
zes Nir Szalom, obwiesza siê wiecide³kami i s¹-
dz¹c po jej dekoltach, najchêtniej prezentowa³a-
by go³e piersi wzorem afrykañskich dam z nie-
gdysiejszej wity Idi Amina.
Idi Amin odszed³, ale nie da siê ukryæ, ¿e spo-
ro z niego zosta³o na tropikalnym kontynencie
¿ydowskiego, dwunarodowego pañstwa w po-
staci zdumiewaj¹cych powi¹zañ genetycznych
i anomalii zwanych przez naukowców zjawi-
skiem chimery. Moce magnetyczne, zasiêg i roz-
miar idiaminizmu, pokutuj¹cego w pow³okach
cielesnych i duchowych tropikalnych notabli,
mo¿na by zapewne zbadaæ drog¹ badañ mole-
kularnych i seansów parapsychologicznych
z udzia³em Idi Amina.
Peres, rówienik trupa
By³y przywódca Ugandy i chwilowy przyjaciel
tropikalnych ¯ydów rozsta³ siê z ¿yciem w wie-
ku 80 lat, we w³asnym ³ó¿ku, co nie jest czê-
stym przywilejem dyktatorów, wyd³ubuj¹cych
spod paznokci krew wspó³ziomków. 80-letni
rówienik Idi Amina i jego dawny znajomy Szy-
mon Peres trzyma siê doskonale i sprytnie wy-
korzystuje ró¿nice miêdzy kalendarzem hebraj-
skim i gregoriañskim, celem kilkukrotnego ob-
chodzenia urodzin. Telewizja pokaza³a oszusta
pokojowego Peresa bawi¹cego z okazji hebraj-
skich urodzin u rabina Owadii Josefa. Jeste
niedocig³ym wzorem intelektualnym i moral-
nym- stwierdzi³ Peres, ciskaj¹c wylewnie d³oñ
rabina dowodz¹cego, ¿e Niemcy s³usznie wy-
mordowali europejskich ¯ydów, poniewa¿ ofia-
ry faszyzmu grzeszy³y w poprzednim wcieleniu.
Peres opozycjoner
Po raz pierwszy w historii Izraela opozycja
parlamentarna, której przewodzi aktualnie Szy-
mon Peres, nie wszczyna dyskusji nad kardynal-
nymi b³êdami politycznymi i strategicznymi czy-
nionymi przez rz¹d, ale wrêcz popiera postêpo-
wanie premiera. Kierowana przez Peresa opozy-
cja nie lamentuje, kiedy pochopna decyzja o li-
kwidacji cz³onka D¿ihadu w Hebronie powodu-
je zemstê Palestyñczyków, mieræ 20 pasa¿e-
rów autobusu w Jerozolimie i rany odniesione
przez 120 innych.
Maj¹c przeciwko sobie opozycjê dowodzon¹
przez Peresa, premier Sharon i jego wita nie
musz¹ obawiaæ siê protestów i g³osowania
w Knesecie. Opozycja Peresa wstrzymuje siê
nawet przed potêpieniem ewidentnych nadu¿yæ
finansowych, pope³nianych przez premiera i je-
go synów. Premier Sharon, d¿entelmen w ka¿-
dym calu, potrafi zrewan¿owaæ siê szefowi opo-
zycji z ramienia Partii Pracy - Peresowi, szykuj¹c
mu uroczyste urodziny, na które delegowany
przez Sharona mistrz ceremonii, wicepremier
Jehuda Olmert, zaprasza w³anie g³owy pañstw
europejskich, dyplomatów i intelektualistów
z ca³ego wiata, ³¹cznie z prezydentem RP Ale-
ksandrem Kwaniewskim i honorowym obywa-
telem Izraela prof. W³adys³awem Bartoszew-
skim.
Gdyby solenizant Szymon Peres nie by³ pupil-
kiem wiatowych rodków przekazu, które zdo-
³a³ omamiæ g³adkim jêzykiem, w³oskimi garnitu-
rami i nie¿nobia³ym uzêbieniem, noga czo³o-
wych polityków europejskich i intelektualistów
nie stanê³aby na ziemi Izraela.
Sharon zawini³, Gonena powiesili
Sharona wszyscy znaj¹ b¹d to jako premie-
ra tropikalnych ¯ydów, b¹d jako przestêpcê
ciganego za liczne machlojki finansowe, które
szeroko opisywalimy w NCz!, przede wszyst-
kim z uwagi na ich niepodwa¿alne walory krymi-
nalno-rozrywkowe. Oskar¿anie Sharona sta³o
siê sk¹din¹d sportem narodowym miejscowych
pismaków, szczególnie latem, kiedy czytelnic-
two gazet spada na ³eb i na szyjê. Sharon zno-
wu zawini³! - krzycz¹ pierwszostronicowe na-
g³ówki, szkaluj¹ce premiera o ponowne wyko-
rzystanie stanowiska i poparcie kolegi-s¹siada
z osiedla Malal w jego roszczeniach finanso-
wych wzglêdem ministerstwa komunikacji.
W przeciwieñstwie do premiera Sharona ma-
³o kto, poza Izraelem, s³ysza³ o generale Szmu-
elu Gonenie, nosicielu pseudonimu Gorodisz,
dowódcy frontu po³udniowego w czasie wojny
1967. Gonen, pamiêtany jedynie przez tropikal-
nych ¯ydów starszego pokolenia, a w szczegól-
noci przez weteranów izraelskich wojen obron-
nych, zmar³ ze zgryzoty przy szukaniu diamen-
tów gdzie w Afryce, kiedy wyemigrowa³ z Izra-
ela oskar¿ony przez komisjê sêdziego Agranata
o nieudolnoæ na polu walki.
W g³êbokim przewiadczeniu izraelskich ¯y-
dów, a w szczególnoci ¿o³nierzy Wojny S¹dne-
go Dnia, s³u¿¹cych pod Sharonem - Sharon oca-
li³ Izrael, przekraczaj¹c Kana³ Sueski na czele
swojej brygady pancernej i maszeruj¹c na Kair,
a genera³ Gonen Gorodisz zawiód³ na ca³ej linii
i omal nie przegra³ wojny na rachunek Izraela.
Obecnie w zwi¹zku z rocznic¹ tej dramatycznej
wojny, która wybuch³a przed 30 laty w dzieñ ¿y-
dowskiego wiêta Jom Kipur i poch³onê³a ¿ycie
ponad 2.800 izraelskich ¿o³nierzy i oficerów, z³o-
liwe hebrajskie media przecigaj¹ siê w ujawnia-
niu licznych, nie znanych dot¹d rewelacji.
Dwaj rezerwici, byli oficerowie ³¹cznoci,
ujawnili m.in. nagrania rozmów telefonicznych
prowadzonych w sztabie frontu po³udniowego
przez dowódcê frontu genera³a Szmuela Goro-
disza z Genera³em Arielem Sharonem, dowód-
c¹ brygady pancernej. Gorodisz, zmagaj¹cy
siê z atakiem armii egipskiej, która sforsowa³a
Kana³ Sueski, zniszczy³a izraelskie punkty opo-
ru i posuwa³a siê w g³¹b Pustyni Synajskiej, za-
gra¿aj¹c po³udniowym terenom Izraela, doma-
ga³ siê od Sharona czynnego udzia³u w realiza-
cji koncepcji strategicznej, maj¹cej powstrzy-
maæ Egipcjan. Niczego nie s³yszê - odpowia-
da³ Sharon i odk³ada³ s³uchawkê.
Inn¹ rewelacjê stanowi¹ zeznania wiadków,
oficerów sztabowych, ¿e roz¿alony i zdetermino-
wany genera³ Gorodisz zamierza³ zastrzeliæ
ministra obrony Moszego Dajana i nie rozsta-
wa³ siê w tym celu z rewolwerem bêbenkowym
magnum kaliber 357.
Pog³oski o nieudolnoci i asekuranctwie izra-
elskich genera³ów najpewniej nie mijaj¹ siê
z prawd¹, jeli mimo up³ywu 30 lat od zakoñcze-
nia dzia³añ wojennych w³adze Izraela nadal nie
dopuszczaj¹ do rozpowszechniania obszerne-
go, dwutomowego opracowania historycznego,
traktuj¹cego o przebiegu Wojny S¹dnego Dnia.
Gwa³townym zwolennikiem pozostawienia
ksi¹¿ki na pó³kach przez dalsze 30 lat jest pre-
mier Ariel, którego postêpowanie frontowe, nie
licz¹ce siê z ¿yciem podkomendnych, poddane
zosta³o surowej krytyce przez autora opracowa-
nia, pu³kownika Alchanana Orena i Departament
Historii izraelskiej armii.
Niechciana ksi¹¿ka
Ksi¹¿ka Orena, zatrzymana aktualnie przez
cenzurê wojskow¹, lansuje tezê, ¿e wymuszone
na Izraelu zawieszenie broni, które nast¹pi³o po
17 dniach ciê¿kich zmagañ, udaremni³o prze-
chwycenie inicjatywy przez izraelsk¹ armiê i po-
konanie przeciwników na polu walki. Na pó³no-
cy po odbiciu z r¹k syryjskich Wzgórz Golanu
Izraelczycy nie zdo³ali zbli¿yæ siê do Damaszku
na odleg³oæ ognia ciê¿kiej artylerii, a na po³u-
dniu oddzia³y izraelskiej armii przekroczy³y
wprawdzie Kana³ Sueski, ale nie zd¹¿y³y wyko-
rzystaæ pomylnego po³o¿enia strategicznego.
Dziêki zawieszeniu broni narzuconemu przez
ONZ i Amerykanów armie arabskie odzyska³y
honor stracony w 1967 roku w wyniku przegra-
nia b³yskawicznej wojny, trwaj¹cej wszystkiego 6
dni. Dobra i gdzieniegdzie wrêcz bohaterska po-
stawa arabskich ¿o³nierzy na polu walki, a tak¿e
solenne przekonanie Egipcjan o odniesieniu
efektownego zwyciêstwa nad Izraelem, stworzy-
³y podstawê pod historyczn¹ wizytê prezydenta
Anuara Sadata w Jerozolimie, umo¿liwiaj¹c za-
razem zawarcie pokoju z Egiptem przez premie-
ra Menachema Begina - stwierdza pu³kownik
Oren.
Hebrajskie media wstrzyma³y siê taktow-
nie od zwyczajowych wspomnieñ i komenta-
rzy, donosz¹c z trudno ukrytym za¿enowa-
niem o mierci 80-letniego Idi Amina, by³ego
w³adcy Ugandy, przebywaj¹cego na wygna-
niu w Arabii Saudyjskiej. Dyskrecja tropikal-
nych ¯ydów wywodzi siê ze zrozumia³ego
wstydu, jako ¿e za panowania Amina czarna
Uganda, le¿¹ca na odleg³ych kresach wiato-
wej cywilizacji, by³a dla Izraelczyków egzo-
tycznym afrykañskim rajem i niezwykle cen-
nym klientem zakupuj¹cym ¿ydowsk¹ broñ,
urz¹dzenia przemys³owe i samoloty, tudzie¿
zatrudniaj¹cym izraelskich specjalistów od
biegania z tomahawkiem po górach, od strze-
lania, skakania, od tortur i od terroru.
Izraelscy badacze okresu dyktatury Idi Amina
obliczaj¹, ¿e ugandyjski kacyk, nosz¹cy na blu-
zie mundurowej odznakê izraelskiego koman-
dosa-spadochroniarza, zdo³a³ zlikwidowaæ ok.
pó³ miliona rodaków. Za ma³o, ¿eby znaleæ siê
wród czo³owych katów minionego stulecia,
chocia¿ saldo pó³ miliona truposzy w odniesie-
niu do mizernej liczby mieszkañców Ugandy
stanowi wartoæ imponuj¹c¹, dorównuj¹c¹ pro-
porcjonalnie rekordowym osi¹gniêciom Józefa
Wissarionowicza Stalina.
Znaczna czêæ ofiar zbrodniczego re¿imu Idi
Amina utrupiona zosta³a przy u¿yciu pistoletu
maszynowego Uzi, co ³¹czy siê z wykwintnym
epizodem zwi¹zanym z prób¹ broni przeprowa-
dzon¹ osobicie przez dyktatora Ugandy na
izraelskim poligonie wojskowym. Zaproszony
przez gospodarzy, Idi Amin celowa³ z pistoletu
Uzi do tarczy oddalonej o 150 metrów i chybia³
(poniewa¿ odleg³oæ 150 metrów od celu stano-
wi dla Uzi zadanie nieosi¹galne), ale podstawio-
ny ukradkiem ¿o³nierz trafia³ ka¿dorazowo na
konto czarnego generalissimusa w sam rodek
tarczy, pos³uguj¹c siê karabinem snajperskim,
wyposa¿onym w t³umik. Po tej udanej próbie
strzeleckiej zachwycony Idi Amin zamówi³ dla
swoich si³ zbrojnych i policyjnych 10 tysiêcy uzi.
Milczenie wokó³ Idi Amina przerwa³ onegdaj
niejaki Danny Szapiro, by³y pilot dowiadczalny
izraelskiego przemys³u lotniczego. Szapiro opo-
wiedzia³ w radio Kol Israel o swojej przyjani
z ugandyjskim satrap¹, któremu s³u¿y³ za stera-
mi ma³ego odrzutowca. Amin zaprosi³ Szapirê
na posiedzenie sztabu generalnego ugandyj-
skiej armii, gdzie za sto³em obok mê¿ów ofice-
rów zasiada³y ich ¿ony. Mia³y odkryte piersi
i karmi³y czarne niemowlêta - wspomina z no-
stalgi¹ Szapiro i dodaje, ¿e po kilku tygodniach
kto doniós³ w³adcy Ugandy, ¿e go ¯ydzi oszu-
kali przy próbie Uzi i obra¿ony do ¿ywego Idi
Amin przemieni³ siê w antysemitê pod wp³ywem
w³adcy Libii, pu³kownika Kadafi, przeprosi³ Ara-
bów za proizraelskie ci¹goty, wypêdzi³ z Ugan-
dy ¯ydów, zerwa³ umowy handlowe z Izraelem
i po³o¿y³ kres serdecznym wiêzom przyjani
z premierem Go³d¹ Meir i Mosze Dajanem.
Entebbe przypieczêtowa³o rozwód
Wkrótce potem, w roku 1976, nast¹pi³ drama-
tyczny epizod przekrelaj¹cy raz na zawsze ro-
mans Izraela z Ugand¹, kiedy Idi Amin przyj¹³
z honorami na lotnisku w Entebbe samolot linii
Air France, porwany przez terrorystów palestyñ-
skich i niemieckich.
Izraelscy ¯ydzi twierdzili, ¿e prowadz¹ pertrak-
tacje z terrorystami, ale cichaczem przygotowali
koronkow¹ akcjê komandosów, którzy wyl¹do-
wali na lotnisku w Entebbe (dobrze znanym Izra-
elczykom, bo przez nich wybudowanym), w ce-
lu odbicia zak³adników. Dla wyprowadzenia
w pole ugandyjskich ¿o³nierzy samolot Herkules
izraelskich si³ powietrznych wyl¹dowa³ na lotni-
sku z aktorem przebranym za Idi Amina i z przy-
wiezionym z Izraela, pomalowanym na czarno
prezydenckim mercedesem 220. Panowie i pa-
nie terroryci, zaskoczeni brawurowym atakiem
komandosów, pozwolili siê wystrzelaæ jak kacz-
ki, a oswobodzonych zak³adników wraz z za³og¹
samolotu Air France przewieziono triumfalnie do
Tel Awiwu. Jedyn¹ strat¹, jak¹ ponieli komando-
si, by³a mieræ dowódcy wyprawy, pu³kownika
Joniego Netanjahu, brata Beniamina Netanjahu,
póniejszego premiera Izraela.
Rakiety pani Meir
Wstrzymana przez cenzurê ksi¹¿ka wyczer-
puj¹co omawia b³êdne oceny izraelskiego wy-
wiadu wojskowego Amanu, który nie przewidzia³
wybuchu dzia³añ wojennych, przez co Izrael
znalaz³ siê nie przygotowany do odparcia ataku,
ale popisuje siê dyskrecj¹ i nie wspomina goto-
woci premiera Go³dy Meir do u¿ycia broni nu-
klearnej. Zdaniem izraelskich komentatorów
wojskowych (cytuj¹cych obce ród³a historycz-
ne), w przewidywaniu nieuchronnej pora¿ki na
obu frontach, pó³nocnym i po³udniowym, pre-
mier Meir zatwierdzi³a ustawienie w gotowoci
bojowej rakiet Jerycho, wyposa¿onych w tak-
tyczne g³owice nuklearne, czym wymusi³a na
Stanach Zjednoczonych zorganizowanie mostu
powietrznego, dostarczaj¹cego sprzêt wojenny
z magazynów amerykañskiej armii. Izrael otrzy-
ma³ samoloty na miejsce maszyn str¹conych ra-
kietami egipskimi i syryjskimi, czo³gi pattony na
miejsce spalonych centurionów i shermanów,
amunicjê, sprzêt ³¹cznoci i nawet mundury,
szyte pospiesznie w amerykañskich szwalniach.
Ksi¹¿ka pu³kownika Orena zajmuje siê szero-
ko tzw. wojn¹ genera³ów, która nast¹pi³a naza-
jutrz po ustaniu dzia³añ wojennych i po obra-
dach komisji pañstwowej, obraduj¹cej pod prze-
wodnictwem sêdziego Agranata, ale nie wspo-
mina upadku moralnego izraelskiej armii, prze-
jawiaj¹cego siê m.in. w zabijaniu jeñców wziê-
tych do niewoli, czego mimowolnym wiadkiem
by³ pisz¹cy te s³owa K.Z., zmobilizowany i wy-
s³any na front pó³nocny w wiêto Jom Kipur
1973 roku.
Kataw Zar
Najwy¿szy Czas!
TYLKO POLSKA - tygodnik narodowy.; ul. Brzoskwiniowa 13, 04-782 Warszawa; tel. 0-501-677-838; faks
ca³odobowy: 8104445. Dzia³ prenumeraty, kolporta¿u, wysy³ki gazet i ksi¹¿ek tel./faks 6155271, tel. 0-604-088-838.
Wydawca: GoldPol sp. z o.o., nr konta: Bank PKO SA X/O Warszawa 20124010951111000003096556, e-mail:
WydawnictwoNarodowe@netlandia.pl.
Gazeta jest otwartym forum dyskusyjnym dla kszta³towania nowoczesnej
myli narodowej. Potêpiamy zbrodnicze ideologie komunizmu, faszyzmu i syjonizmu. W swoich publikacjach staramy
siê nawi¹zywaæ do dorobku Ruchu Narodowego w Polsce. Zapraszamy do wspó³pracy przedstawicieli wszystkich
nurtów. Problemy, które poruszamy, s¹ i bêd¹ trudne, ale maj¹ na celu dotarcie do prawdy. Walczymy z wszechobec-
nym antypolonizmem i fa³szowaniem naszej historii. Nie zamykamy naszych ³amów nawet przed adwersarzami.
Prosimy pamiêtaæ, i¿ nie zawsze opinie prezentowane przez ró¿nych autorów na ³amach gazety, s¹
stanowiskiem redakcji.
Redaguje zespó³. Redaktor naczelny
Leszek Bubel.
Dla celów dydaktycznych korzys-
tamy tak¿e z najciekawszych publikacji w innych wydawnictwach, zgodnie z obowi¹zuj¹c¹ ustaw¹ o ochronie praw
autorskich i prawach pokrewnych.
Przedruki z TYLKO POLSKA wskazane.
Autorom p³acimy wg stawek redak-
cyjnych. Materia³ów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji otrzy-
manych tekstów, zmiany tytu³ów, dalszego ich wykorzystywania (tekstów, zdjêæ, rysunków itd.) w innych naszych
tytu³ach i pozycjach ksi¹¿kowych.
CZY WSPAR£E JU¯ NASZ¥ DZIA£ALNOÆ?
Konto bankowe, na które mo¿na wp³acaæ dobrowolne
cz³onkowskie sk³adki lub pieni¹dze przez osoby fizyczne
czy prawne, które chc¹ wesprzeæ nasz¹ dzia³alnoæ:
PPN Polska Partia Narodowa Bank Pekao SA X o. w War-
szawie, filia nr 1, numer konta: 64 1240 1095 1111 0010
0167 0412
Mo¿na wp³acaæ od 10 z³ do 11 tys. z³. (tylko w Polsce)
Natomiast z zagranicy i z Polski na konto:
STOWARZYSZENIE PRZECIWKO ANTYPOLONIZMOWI
Bank Pekao SA X/O Warszawa
12401095 - 85007042 - 2700 - 401112 - 001
lub
Polskie Stowarzyszenie Nie dla Unii Europejskiej
Bank Pekao SA X O/ Warszawa
12401095 - 85007055 - 2700 - 401112 - 001
Wysokoæ wp³at bez ograniczeñ.
PO PRZECZYT
Nr 29-30(201-202)
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
3
Romkowi siê odmienia
Syjonizm zginie?
cd. ze str. 1
Burg odrzuca ideê pañstwa Izrael jako twarde-
go, militarnego pañstwa - które oczywicie jest
ide¹ promowan¹ przez wiel. Jerry Falwella i jemu
podobnych, widz¹cych pañstwo Izrael jako
frontowego sprzymierzeñca Stanów Zjedno-
czonych.
Burg mówi: ¯ydzi nie prze¿yli dwóch mille-
niów po to, aby torowaæ drogê dla nowych bro-
ni, programów komputerowego bezpieczeñstwa
czy antyrakietowych pocisków. My powinnimy
byæ wiat³em przewodnim dla innych narodów.
A w tym - zawiedlimy wszystkich sromotnie.
Burg uderza w ci¹g³e budowanie ¿ydowskich
osiedli na zagrabionych i okupowanych arab-
skich terytoriach, mówi¹c Wygl¹da na to, ¿e
trwaj¹ce 2000 lat zmagania ¯ydów o swe prze-
¿ycie sprowadzaj¹ siê do pañstwa ¿ydowskich
osiedli, rz¹dzonych przez amoraln¹ klikê sko-
rumpowanych przestêpców, g³uchych na g³osy
swych w³asnych obywateli oraz swoich nieprzy-
jació³.
Pañstwo nie posiadaj¹ce sprawiedliwoci nie
mo¿e przecie¿ prze¿yæ Koniec wiêc spo³ecz-
noci Izraela zosta³ ju¿ przes¹dzony. Ucisk Ara-
bów te¿ zajmuje uwagê i znajduje troskê u tego
izraelskiego mê¿a stanu.
Mówi on, ¿e bez znaczenia jest, jak dalece
Palestyñczycy ulegaj¹ izraelskiej okupacji. Bu-
dowla postawiona na ludzkiej nieczu³oci jest
nietrwa³a i musi siê zawaliæ pod swym w³asnym
ciê¿arem.
Porównuje pañstwo Izrael do tandetnej knaj-
py weselnej zbudowanej w Jerozolimie, która
zawali³a siê kilka lat temu, poniewa¿ - jak to do-
nosi³a ¿ydowska prasa w tym czasie - nie sprze-
ciwi³a siê panosz¹cemu siê w Izraelu wielkiemu
³apownictwu i gwa³townej korupcji, pozwalaj¹-
cej nieuczciwym kombinatorom na budowanie
podrzêdnych konstrukcji.
Burg powiada: Tylko szaleñcy tañcz¹ na gór-
nym piêtrze, gdy filary na dolnym siê przewraca-
j¹. Do takich szaleñców nale¿y Falwell ze swo-
imi zwolennikami, politykami amerykañskich
chrzecijan.
Nawi¹zuj¹c do rosn¹cej iloci problemów so-
cjalnych, gnêbi¹cych izraelskie spo³eczeñstwo -
Burg sugeruje ich ignorancjê jako prosty wynik
determinacji i koncentrowania siê re¿imu Sharo-
na na zerodkowaniu swych wysi³ków i dzia³añ
w t³umieniu zaburzeñ Palestyñczyków i ekspan-
sji granic Izraela oraz jego wp³ywów za granic¹.
Podobnie, poniewa¿ w³adz Izraela nie zajmu-
je los palestyñskich dzieci, nie powinno to dzi-
wiæ, gdy przychodz¹ one unurzane w nienawi-
ci i morduj¹ siê jako samobójcy w izraelskich
centrach ucieczki od rzeczywistoci. Dzieci te
oddaj¹ siebie w tych miejscach naszego odpo-
czynku Allahowi, gdy¿ ich ¿ycie sta³o siê dla nich
tortur¹.
Burg nalega, ¿e nie ma znaczenia jak wiele
palestyñskich czo³owych postaci zabije Izrael,
nic nie zostanie rozwi¹zane, bo miejsce zabite-
go natychmiast zajmuje inny, pochodz¹cy z tego
samego ród³a nienawici i gniewu, który wy-
tworzy³a osnowa niesprawiedliwoci i moralnej
korupcji Izraela.
Pomys³ demokracji w Izraelu, mówi Burg, nie
mo¿e istnieæ bez równych i jednakowych praw
dla wszystkich ¿yj¹cych tutaj. Tak Arabów, jak
¯ydów.
Sen o Wielkim Izraelu, który tak entuzjastycz-
nie promuje Falwell, Robertson, LaHaye i inni,
mo¿e istnieæ tylko przy jednoczesnym odrzuce-
niu z demokratycznego systemu instytucji
sprawnego i efektywnego systemu rasowej se-
paracji kompletnej z obozami wiêziennymi oraz
miasteczkami dla wiêniów. Burg te odrzuca.
Burg mówi, ¿e Sharon i jego zwolennicy po-
winni byæ uczciwi i mówiæ albo o ¿ydowskim ra-
sizmie, albo o demokracji.
¯ydowska rasowoæ zasadniczo pochodzi od
¿ydowskiej supremacji, ale nie od Burga ani od
tych, którzy podzielaj¹ jego pogl¹dy.
Zgodnie z Burgiem, choroba po¿era cia³o syjo-
nizmu i ju¿ atakuje g³owê. A nieuniknionym zakoñ-
czeniem bêdzie mieræ syjonistycznej rewolucji.
Burg ponagla przyjació³ Izraela za granic¹,
aby do³o¿yli starañ i pomogli Izraelowi ¿eglo-
waæ po planie (road map) i dobiæ do naszego
narodowego przeznaczenia jako wiat³o naro-
dów i spo³eczeñstwo mi³uj¹ce pokój, sprawie-
dliwoæ i równoæ.
macja Romana Gierty-
cha nie ma z ruchem na-
rodowym nic wspólnego. Ostat-
nio pan Romek pokocha³ gospo-
darkê Margaret Thatcher i tory-
sów (brytyjskich konserwaty-
stów), gdy jeszcze ca³kiem nie-
dawno by³ wyznawc¹ premiera
Hiszpanii Aznara i jego Partii Lu-
dowej. Przegra³a ona wybory
z socjalistami i p. Romek wygo-
dnie zmienia ulubion¹ postaæ
polityczn¹ na ¯elazn¹ Damê. Na
ni¹ powo³uje siê Wa³êsa, Korwin-
Mikke, jeszcze bardziej od nie-
go pocieszna Aldona Kamela-
Sowiñska i Janusz Lewandowski
z Platformy. Takie puste has³o,
które zakrywa nicoæ programo-
wo-osobow¹ danej persony.
W Rzeczpospolitej z 20 ma-
ja br. (Thatcher tak - Lepper
nie) Roman Giertych s³usznie
prawi, ¿e premier Thatcher pry-
watyzowa³a bogate przedsiê-
biorstwa, ¿eby nastêpnie sprze-
daæ je z du¿ym zyskiem. Prze-
ciwstawia to polskiej (?) prywa-
tyzacji, gdzie sztucznie dopro-
wadzano przedsiêbiorstwa do
bankructwa i zbywano je chêtnym za bezcen.
Wszystko piêknie, ale mleko siê ju¿ rozla³o, Gier-
tych z kolegami wspó³rz¹dzi te parê lat - a nawet
¿adnego aferzysty nie z³apa³ czy nie wskaza³,
o wsadzeniu do wiêzienia nie wspomnê. Nie
stworzy³ te¿ mechanizmów, aby z³odziejstwo
prywatyzacyjne przesta³o byæ zmor¹ RP. Ci¹gle
tylko gada, ¿e nic nie mo¿e. Jak nie mo¿e, to po
co bierze pensjê? A jeszcze ma na sk³adzie ligu-
sa p. Hatkê oskar¿onego o afery bankowe.
Poza tym p. Giertych zapomina, i¿ nawet
wzorcowa brytyjska prywatyzacja przynios³a ma-
sê ludzkich tragedii i rozbicie tradycyjnych wiê-
zów spo³ecznych, g³ównie w regionach górni-
czych. Nie protestowa³a wy³¹cznie lewica i jej
zwi¹zki zawodowe, stan¹³ ca³y kraj, a autentycz-
ni nacjonalici brytyjscy (choæby prê¿na w Wiel-
kiej Brytanii subkultura skinheads) wyst¹pili
przeciwko bur¿ujom rabuj¹cym miejsca pracy
robociarzom. Nic nie jest czarne albo bia³e. War-
to tak¿e przypomnieæ, ¿e Thatcher wy³o¿y³a siê
na kolei, poniewa¿ sprywatyzowana dzia³a du¿o
gorzej od zlikwidowanej, pañstwowej. Polscy ko-
lejarze winni uwa¿aæ na thatcherystowskie ci¹-
goty lidera Ligi. Ja bym w ich sytuacji na ni¹ nie
g³osowa³. W gospodarce musimy trzymaæ siê
zasady rodka miêdzy Thatcher a Lepperem.
O polityce zagranicznej pan Romek mówi:
Uwa¿am, ¿e najwiêkszym konfliktem w nadcho-
dz¹cych latach bêdzie konflikt kultury europej-
skiej z islamem. My musimy byæ po stronie wia-
ta zachodniego. Co nie znaczy, ¿e musimy
pierwsi iæ na druty. Ale je¿eli w Polsce dojdzie
do zamachu terrorystycznego, bêdzie to ju¿ na-
sza wojna. Wojny kultur to ogólnie bardzo nie-
jasna sprawa. Nie ma jednej kultury europej-
skiej, o czym pisa³ Feliks Koneczny. Dzisiaj tak
zwana kultura europejska (zachodnia) jest w g³ê-
bokim kryzysie moralnym. O co mamy walczyæ
- o prawa dla homoseksualistów i ich ma³-
¿eñstw? To ja ju¿ wolê islam. Zamachy bombo-
we traktuje p. Giertych niczym dziecko. Nie wie,
i¿ ³adunek wybuchowy mo¿e pod³o¿yæ ka¿dy
dla sprowokowania konkretnej sytuacji politycz-
nej. Ile razy czyni³ to Mosad tudzie¿ CIA, a i tak
wszystko zwalano na bin Ladena, który sta³ siê
postaci¹ z bajek dla dzieci. Chyba ¿e p. Romek
wierzy - a wierzy - w oficjaln¹ wersjê zniszczenia
World Trade Center. Popiera on system naszych
sojuszy, lecz pragnie z nich czerpaæ konkretne
zyski. I znowu pytanie: siedzicie w Sejmie i nie
widaæ ¿adnego efektu waszych nacisków w tym
wzglêdzie wobec Stanów Zjednoczonych? Dalej
traktuj¹ was per noga, nie przejmuj¹ siê parti¹
Giertycha, tylko poklepuj¹ po plecach kumpla
Kwaniewskiego. ¯e nie mo¿ecie nic zrobiæ?
Odsy³am do kwestii o braniu pensji. Roman
Giertych ma globalne wi-
zje polityki zagranicznej
LPR, ale niezwykle ma³o
skuteczne.
Dalej lider Ligi odkryw-
czo stwierdza, i¿ uk³ad
Okr¹g³ego Sto³u siê wy-
czerpuje, a jego ostat-
nim krzykiem jest rz¹d
Belki (w budowie). Bar-
dzo ³adnie, lecz na soju-
szników do rz¹dzenia p.
Giertych wybiera PSL
i PiS - wnuki i prawnuki
okr¹g³osto³owego uk³a-
du. PSL to wprost dziec-
ko opoki PRL-u - Zjedno-
czonego Stronnictwa
Ludowego, za Kaczory
trwa³y przy Wa³êsie do
czasu niczym mur. I ca³e
to towarzystwo sojuszni-
ków LPR nie pachnie
zgnilizn¹ kompromisu
Okr¹g³ego Sto³u? Wolne
¿arty.
Roman Giertych coraz
mniej wspomina, ¿e mia³
co wspólnego z ruchem
narodowym, nacjonalizm
wyrzuci³ oczywicie ze
swego s³ownika, bo jakby nie wyrzuci³ - to lobby
¿ydowskie wyrzuci³oby go z mediów. Z nauk Ro-
mana Dmowskiego zosta³ mu ledwie pragma-
tyzm i racjonalizm, a w dzisiejszych czasach zna-
czy to pójcie z ka¿dym na ka¿dy uk³ad i p. Ro-
mek dobrze o tym wie (choæby w kwestii wymie-
nionych mediów). Niestety, dla jego minimalizmu
PAN ROMAN demaskowa³ jasno wrogów Polski
i funkcjonowa³ jako przywódca wielkiego ruchu
politycznego o okrelonym programie. Nie by³ to
bynajmniej jaki rozmydlony konserwatyzm, lecz
twarda dla swoich i obcych idea narodowa. Z te-
go w wypowiedziach i praktycznym dzia³aniu p.
Romka i jego wity nie zosta³o praktycznie nic.
Zreszt¹ Giertych junior wprowadza do swego ¿y-
ciorysu nowy w¹tek. Gdy jedzi³ do Londynu
i spotyka³ siê ze swym wielkim dziadem Jêdrze-
jem Giertychem, to: w wielu sprawach z dziad-
kiem Jêdrzejem siê nie zgadza³em. Wiadomo
w czym - w zrobieniu z ruchu narodowego paro-
dii w rêkach ¯ydów i masonerii. Jêdrzej Giertych
musia³ czuæ, kogo ma w wyrodniej¹cym politycz-
nie wnuku. Taki w³anie zaczyn ¿ydowsko-ma-
soñskiej marionetki.
Po raz kolejny lider Ligi koloryzuje ród³a
organizacyjne powstania swego ugrupowania
i w³asn¹ rolê w odrodzeniu nowoczesnego obo-
zu narodowego: Budowa³em M³odzie¿
Wszechpolsk¹, póniej Stronnictwo Narodowe.
Z tych dwóch organizacji wywodzi siê wiele
osób z naszej kadry. I dzisiaj LPR ma najm³od-
sze i najlepsze kadry ze wszystkich partii.
Prawdziwa laurka wystawiona samemu sobie,
tyle ¿e ma³o wiarygodna. Od reaktywacji M³o-
dzie¿y Wszechpolskiej w 1989 roku prawie od
razu nast¹pi³y nieporozumienia na tle wodzow-
skich zapêdów Romana Giertycha. Atmosfery
zamordyzmu nie wytrzyma³ Hubert Kiecler-Pio-
trowski z Lublina i oderwa³ z MW trzy okrêgi.
Orodek warszawski Giertycha stosowa³ jednak
od pocz¹tku zasadê familiarnoci - bierny, ale
wierny, i zwyciê¿y³ w walce o w³adzê. Zreszt¹ p.
Kiecler-Piotrowski kierowa³ w³asn¹ MW i twier-
dzi³, ¿e to on w 1987 r. reaktywowa³ M³odzie¿,
a Giertych jest zwyk³ym uzurpatorem. Póniej
familia - Maciej i Roman Giertychowie - opa-
nowali Stronnictwo Narodowe senioralne, jed-
no z trzech dzia³aj¹cych wtedy Stronnictw Na-
rodowych. I taka to jest ta kadra Ligi Polskich
Rodzin, ¿e siê tak wyra¿ê familiarna. Towarzy-
stwo obwiesi³o siê mieczykami Chrobrego i pro-
porcami SN, a realizuje program liberalno-kon-
serwatywny. Taka jest prawda o Lidze Polskich
Rodzin pod faktycznym kierownictwem pana
Romka. Tyle te¿ wynika z jego rozmowy
z Rzeczpospolit¹. Nic nowego
Robert Larkowski
Michael Collins Piper
Zapiski o niepokonanym Narodzie
Nasz naród jak lawa:
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnêtrznego ognia sto lat nie wyziêbi,
Plwajmy na tê skorupê i zst¹pmy do g³êbi!
Adam Mickiewicz, Dziady
na ziemiach arabskich, wszystko jest mo¿liwe.
Czas powiedzieæ nihil novi sub sole. Przerabia-
limy to ju¿ jako S³owianie w czasie rewolucji
padziernikowej, której ¿niwo poch³onê³o 100 mi-
lionów istnieñ, a s³ynne zawo³anie: poka¿i ruki
stanowi³o o ¿yciu cz³owieka, albowiem delikatne
rêce inteligenta by³y wyrokiem wykonywanym
natychmiast. Terror by³ tak straszny, ¿e trzeba by-
³o udowadniaæ swoj¹ niewinnoæ. Znalaz³o to uj-
cie w jednym z dowcipów: gdy rosyjskie zaj¹ce
zaczê³y masowo przekraczaæ granicê, zdziwione
polskie zaj¹ce pyta³y, dlaczego tak uciekaj¹ na
nasze ziemie. W odpowiedzi us³ysza³y, ¿e u nich,
w Rosji Sowieckiej, zabijaj¹ wielb³¹dy. - No to co,
przecie¿ wy jestecie zaj¹ce. Na to przyby³e sza-
raki pokiwa³y g³owami i rzek³y: a jak udowodni-
my, ¿e nie jestemy wielb³¹dami?
Dowcip z gatunku horrorów, ale jak¿e znowu
realny.
Dlatego w³anie wszystkie tzw. wybory ma-
j¹ przes¹dzone wyniki. Nikt nie bawi siê dzi
w jakiekolwiek sprawdzanie podanych telefo-
nicznie przedstawicieli komisji wyborczych, tak
jak by³o to w £odzi, gdzie nie chciano przyj¹æ za-
plombowanych worków z kartkami wyborczymi.
Przedstawiciele poszczególnych komisji rejono-
wych spali na workach w holu urzêdu dzielnico-
wego na Polesiu, by o 6.00 z dziennika radiowe-
go dowiedzieæ siê o wynikach wyborów. Pilno-
wali swego skarbu, bêd¹cego resztkami zaufa-
nia spo³ecznego, pozbawieni elementarnych za-
bezpieczeñ ¿yciowych, bo nawet nie mogli po-
krzepiæ siê herbat¹. Pomijaj¹c fakt, ¿e Unia Eu-
ropejska przeznaczy³a dla ka¿dego cz³onka ko-
misji wyborczej 300 euro, a Polacy otrzymali z te-
go po trzydzieci. A wiêc wiwat demokracjo!
Nadszed³ czas udowadniania, ¿e siê nie jest
wielb³¹dem.
Polskojêzyczne przekaziory zach³ystuj¹ siê
szczêciem wybrañców do brukselskiego kory-
ta. Niespodzianek nie by³o. Wszyscy, którzy
odznaczyli siê w dziele niszczenia Polski, znale-
li siê w czo³ówce. Ograne has³a, tupet zaprzañ-
stwa raz jeszcze da³y im fory. Wprawdzie ogó³
Narodu odrzuci³ te karesy i zbojkotowa³ farsê, co
zyska³o w opinii niezadowolonych zawsze
i z wszystkiego, co równie¿ dotyczy uczestnictwa
bezporedniego Polaków w kszta³towaniu fortun
lobby rz¹dowego, atakuj¹cego od lat w nie-
zmiennym sk³adzie, ale pod zmieniaj¹cymi siê
has³ami ulepszania tego, co w³anie zd¹¿yli zni-
szczyæ, powoduj¹c dezaprobatê z powodu nie-
chêci spo³ecznej wyra¿onej procentowo, co
w prawdziwej demokracji czyni³oby g³osowanie
niewa¿nym. Marksistowska z za³o¿enia GW
pieni³a siê na zrozpaczonych ludzi, którzy od
dawna stracili zainteresowanie igrcami wybra-
nych do wybierania, wyzywaj¹c ich od leni,
bo wszyscy powinni pójæ jak jeden m¹¿ i jedna
¿ona i poprzeæ swoj¹ obecnoci¹ korzyci p³y-
n¹ce z wasalstwa unijnego, okupuj¹c¹ nas mafiê.
Polacy maj¹ obowi¹zek umrzeæ bez szemrania
i na rozkaz, bo jak nie, to zostan¹ oskar¿eni
o antysemityzm. Wyznaczono nawet nagrodê
10.000 euro za spreparowanie oskar¿eñ na Pola-
ków z czasów ostatniej bytnoci naszych nie-
mieckich przyjació³ na Polskiej ziemi, wiedz¹c,
¿e spowoduje to lawinê nieuczciwoci. Jednak
dla niektórych paraj¹cych siê procederem mci-
woci jest to kolejny krok do siania terroru psy-
chicznego, na razie, bo s¹dz¹c po wyczynach
Bo¿ena Szaniec
PO PRZECZYT
O
d wielu ju¿ miesiêcy for-
4
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
Nr 29-30(201-202)
Samoczynny upadek kapitalizmu globalnego
- czy to mo¿liwe?
W znaczeniu spo³ecznym (a nie tylko ekono-
micznym) do si³ produkcyjnych narodu zalicza
siê pilnoæ w pracy, oszczêdzanie, poziom mo-
ralny ludzi i ich inteligencji, a tak¿e kapita³y ma-
terialne oraz instytucje gospodarcze, politycz-
ne i obywatelskie. W ich sk³ad wchodz¹ takie
czynniki, jak jednoæ narodu, spo³eczny podzi-
a³ pracy oraz harmonia miêdzy rozwojem si³
wytwórczych a bogactwem. Si³y produkcyjne
narodu maj¹ wyraz materialny i duchowy, co
oznacza kapita³ materialny i duchowy.
Ka¿dy, kto tworzy si³y produkcyjne material-
ne i duchowe, jest produkcyjny w znaczeniu
spo³ecznym, to znaczy duchowym i material-
nym. Te dwie sfery ludzkiej dzia³alnoci wp³y-
waj¹ na siebie wzajemnie. Im wiêcej wytwa-
rzaj¹ duchowi producenci pierwiastków mo-
ralnych, religijnych, owiatowych i innych du-
chowych przy istnieniu wolnoci obywateli
i samodzielnoci narodu, tym wiêcej wytwa-
rzaj¹ dóbr materialnych producenci. Produk-
cja materialna warunkuje produkcjê duchow¹.
Jeszcze Polska...
Polska obecna, jak przyk³adowo - Argenty-
na, Indonezja, Meksyk, jest ilustracj¹ pierw-
szego etapu samoczynnego upadku kapitali-
zmu globalnego. Jest to etap destrukcji na-
szej i innych gospodarek narodowych.
Konkurencja globalnego kapitalizmu w ra-
mach liberalnego handlu sprawi³a, ¿e Polska
straci³a sw¹ moc gospodarcz¹. Pad³ przemys³
przetwórczy i wydobywczy, handel wewnêtrz-
ny i zagraniczny, transport morski, rybo³ów-
stwo, budownictwo i inne dziedziny, w tym rol-
nictwo, pomijaj¹c upadek owiaty, nauki, kul-
tury, s³u¿by zdrowia, opieki socjalnej.
Wejcie do Unii Europejskiej skazuje nasz
kraj na jeszcze wiêkszy wyzysk ze strony kra-
jów mocarstwowych. Stalimy siê ju¿ uprze-
dnio krajem wyzyskiwanym, a jako taki nie ma-
my szans rozwoju. Polska, w warunkach libe-
ralnego kapitalizmu globalnego, tylko jako kraj
wyzyskuj¹cy inne kraje ma szanse na rozwój
gospodarczy. Takim pañstwem nie jest, bo-
wiem ma bilans p³atniczy, w tym handlowy,
ujemny. Idea zrównowa¿onego i sprawiedliwe-
go handlu miêdzynarodowego, wed³ug której
wszyscy zyskuj¹, a nikt nie traci, jest utopi¹.
Cech¹ kapitalizmu globalnego jest zasada,
wed³ug której tylko kraje wyzyskuj¹ce maj¹
mo¿liwoæ rozwoju. Stalimy siê rynkiem zby-
tu dla obcego towaru. Mimo najwiêkszego wy-
si³ku nie zdo³amy sami siê podnieæ z upadku,
bo nam na to nie pozwoli obca konkurencja
obcego kapita³u. Jego krótkowzroczne intere-
sy nie sprzyjaj¹ jemu samemu. Nadci¹ga prze-
³om w stosunkach ekonomicznych wiata. Je-
go zasadnicz¹ przes³ank¹ jest recesja w kra-
jach wyzyskuj¹cych, jak w Japonii, Stanach
Zjednoczonych Ameryki i w Niemczech. Kry-
zys gospodarczy w pañstwach wyzyskuj¹cych
i ograniczanie go sposobem coraz wiêkszej
ekspansji, a nawet konfliktów i wojen, ozna-
cza, ¿e uszczuplaj¹ siê mo¿liwoci wyzysku
krajów biedniejszych, co powoduje jeszcze
wiêksze zaburzenia gospodarcze.
Czy jest to wystarczaj¹ce wiadectwo po-
cz¹tku upadku kapitalizmu globalnego?
prof. dr hab. Zygmunt Narski
balny za wieczny i najlepszy, to znaczy
samoczynnie urzeczywistniaj¹cy dobro-
byt, stan pe³nego zatrudnienia i zrównowa¿ony
wzrost gospodarczy. Coraz czêciej odzywaj¹
siê g³osy polityków o zawodnoci wolnego ryn-
ku i zbudowaniu ustroju zwanego trzeci¹ dro-
g¹, to znaczy ustroju spo³ecznego miêdzy ka-
pitalizmem i socjalizmem. Jednym z nich jest
by³y brytyjski minister - Stephen Byers. Jego
koncepcja jest prosta. Oto globalny kapitalizm
doprowadzi do upadku gospodarki krajów nie-
globalistycznych, straci rynki zbytu i upadnie
samoczynnie na skutek chronicznego kryzysu.
Jest to jakby echo pogl¹dów, które g³osi³a Ro-
sa Luxemburg na pocz¹tku XX wieku. Kapita-
lizm, wed³ug niej, ogarniaj¹c ca³y wiat, sam
ogranicza swoje mo¿liwoci zbytu. D¹¿¹c do
zysku, rozwija zdolnoæ wytwórcz¹, lecz przez
ograniczanie p³acy roboczej zmniejsza rozmia-
ry konsumpcji. Im wiêcej krajów rozbudowuje
przemys³ kapitalistyczny, tym bardziej rozszerza
siê produkcja, lecz jednoczenie ogranicza siê
mo¿liwoci zbytu.
Wizje rozwoju
Pomys³y rozwoju spo³ecznego s¹ ró¿norod-
ne. Sprowadzam je do popularnego uproszcze-
nia.
Wizja globalistyczna mówi o pe³nej integracji
gospodarczej wiata, o zniesieniu granic pañ-
stwowych, o usuniêciu wszelkich barier miêdzy
narodami i o dowolnym osiedlaniu siê. Idea re-
gionalistyczna gospodarki podkrela tendencje
do integracji lokalnej pañstw w rodzaju
wspólnoty gospodarczej. Nie daje siê szans sa-
modzielnym gospodarkom pañstwowym.
Rozpada siê system gospodarczy, w którym
³¹czono pomylnoæ ekonomiczn¹, zgodê spo-
³eczn¹ i wolnoæ polityczn¹. Globalizacja go-
spodarcza sprzyja tendencjom autorytarnym.
Poziom dobrobytu w krajach bogatych obni¿a
siê, co ogranicza zakres dzia³ania pañstwa
opiekuñczego.
Rysuj¹ siê dwa mo¿liwe rozwi¹zania:
- rozwój gospodarczy z wolnoci¹ demokra-
tyczn¹, ale z trudnymi konfliktami spo³ecznymi,
- rozwój gospodarczy na zasadzie zgody
spo³ecznej pozorowanej, lecz z rz¹dami autory-
tarnymi.
Przyczyn¹ tendencji autorytarnej jest globa-
lizacja gospodarki i wolnego rynku.
Skoñczy³ siê okres kapitalizmu narodowego,
jego miejsce zaj¹³ kapitalizm miêdzynarodowy,
globalistyczny. Pogl¹dów podobnych jest wiê-
cej.
ona liberalny stosunek do ¿ycia spo³ecznego,
który nie zapewnia ³adu. Idea konstruktywizmu
zachêca do zmian wiata wed³ug wymylonego
wzoru. Tak dzieje siê w Europie Zachodniej,
która rozwija siê na podstawie uzgodnionych
zasad ogólnej integracji. Koncepcja ta zak³ada,
¿e ludzie nie wiedz¹, co jest dla nich dobre,
wiêc trzeba im narzucaæ urz¹dzenia spo³eczne
i styl ¿ycia. Koncepcja d³ugich cyklów rozwoju
spo³ecznego optymistycznie stwierdza, ¿e po
kilku dekadach destrukcyjnych nastêpuje au-
tomatycznie rozkwit spo³eczny.
Generalnie mówi¹c, brakuje wizji duchowej,
która by nadawa³a spo³eczeñstwu sens rozwo-
ju w myl realnej koncepcji. Odczuwa siê niedo-
statek optymizmu, który jest groniejszy od bra-
ku ¿ywnoci. Optymizm jest niezbêdnym wa-
runkiem sukcesu ludzi i spo³eczeñstw. Kultura
pesymizmu rodzi destrukcjê spo³eczn¹.
Gospodarka globalna liberalna i domi-
nuj¹ca
Teoretycy ekonomii spieraj¹ siê o dwa syste-
my organizacyjne gospodarki: liberalny i inter-
wencyjny, w znaczeniu ingerencji g³ównie poza-
pañstwowej (gospodarki dominuj¹cej).
Milton Friedman, zwolennik liberalnej gospo-
darki globalnej, opowiada siê zdecydowanie
przeciw interwencjonizmowi pañstwowemu
w sprawy gospodarcze. Wed³ug niego podsta-
w¹ ³adu gospodarczego i spo³ecznego jest hie-
rarchiczny uk³ad organizacji spo³ecznej ludzi
oparty na prywatnej w³asnoci i silnej w³adzy
pañstwowej. Opowiada siê za gospodark¹ ryn-
kow¹ opart¹ na wolnej konkurencji i wolnoci
wymiany w skali wiatowej.
Globalizm gospodarczy wyra¿a koncepcja
przymusu gospodarczego, gospodarki domi-
nuj¹cej (F. Perroux), która staje siê si³¹ organi-
zuj¹c¹ gospodarkê. Pañstwo i korporacje na-
rzucaj¹ regu³y gry przedsiêbiorczej, które pole-
gaj¹ g³ównie na sprawowaniu nadzoru nad
przedsiêbiorstwami bran¿y. Tworz¹ siê stosun-
ki ekonomiczne si³y i przewagi miêdzy przed-
siêbiorstwami panuj¹cymi i podporz¹dkowany-
mi. Przedsiêbiorstwa panuj¹ce (globalizacja)
wp³ywaj¹ na poziom cen, politykê gospodar-
cz¹ konkurentów, politykê kredytow¹ banków.
Obok ¿ywio³owoci gospodarczej wy³aniaj¹ siê
uwiadomione cele i interesy odcinkowe i ogól-
ne korporacji, które zmierzaj¹ do podporz¹dko-
wania sobie gospodarki.
Jest to gospodarka dominuj¹ca, zwi¹zana
z pañstwem i korporacjami. Dominacja wystê-
puje tak¿e miêdzy pañstwami. Ka¿dy kraj anga-
¿uje w walkê konkurencyjn¹ na rynkach zagra-
nicznych wszystkie swe atuty polityczne i go-
spodarcze. W walce o ustalenie ³adu w wymia-
nie miêdzynarodowej dominacja stanowi regu-
³ê dzia³ania. Gospodarka kraju dominuj¹cego
wyznacza innym pañstwom mo¿liwoci impor-
tu, sama narzuca im mo¿liwoci eksportu.
Gospodarka globalna obala mit wolnej kon-
kurencji, która ka¿demu pozwala na wykazanie
swych umiejêtnoci bez wzglêdu na zajmowa-
n¹ pozycjê gospodarcz¹ (ma³e czy du¿e przed-
siêbiorstwa). Wolnoæ gospodarowania posia-
daj¹ wy³¹cznie korporacje, które wykorzystuj¹
j¹ dla w³asnych interesów.
Upadek globalizmu gospodarczego
i politycznego?
Imperia globalnego kapitalizmu rozwijaj¹ siê
dziêki wyzyskowi pañstw im podporz¹dkowa-
nych, nierozwiniêtych gospodarczo. Wyzysk
ten polega na kierowaniu eksportem do krajów
uzale¿nionych w zakresie towarów wysoko
technologicznie przetworzonych (drogich) i re-
gulowaniu importu, g³ównie surowcowego (ta-
niego). Kraje bogate bogac¹ siê dziêki nadwy¿-
ce eksportu nad importem. W ramach handlu
miêdzynarodowego korporacje krajów zamo¿-
nych opanowuj¹ rynki krajów biednych i wybie-
raj¹ z nich zyski. Innym rodzajem eksploatacji
jest wprowadzanie do krajów biednych kapita-
³u manipulacyjnego (portfelowego) celem ko-
rzystnego wykupu papierów wartociowych.
Wyzysk ten kontynuuje sprzeda¿ patentów
technicznych i technologicznych z regu³y nie
najnowoczeniejszych. Nadto inwestowanie
w budowê fabryk i wykup istniej¹cych w krajach
zale¿nych powoduje nap³yw kapita³u do mo-
carstw gospodarczych.
W efekcie tego kraj bogaty ma wysoki popyt,
co poci¹ga za sob¹ nap³yw do niego kapita³u,
bo pobyt zapewnia zysk. Oznacza to odp³yw
kapita³u z krajów biednych i obni¿enie tam po-
pytu, co uniemo¿liwia daleko id¹ce inwestowa-
nie krajowe i zagraniczne. Wskutek tego kraje
bogate staj¹ siê bogatszymi, a biedne biedniej-
szymi. Kraje biedne przestaj¹ byæ rynkiem zby-
tu, handel odbywa siê teraz g³ównie miêdzy
krajami zamo¿nymi, co doprowadza do global-
nego kryzysu gospodarczego i upadku global-
nego kapitalizmu?
Liberalny handel miêdzynarodowy wraz
z woln¹ konkurencj¹ sprzyjaj¹ krajom bogatym.
wiatowy ³ad gospodarczy nie mo¿e wy³¹cznie
opieraæ siê na bezwzglêdniej konkurencji kor-
poracji wielkich mocarstw. Kraj biedny powi-
nien stosowaæ interwencjê pañstwa i samorz¹-
du gospodarczego, które przeciwstawi¹ siê ob-
cym interesom. Jest to idea gospodarki narodo-
wej, to znaczy interes narodowy jest wa¿niejszy
od miêdzynarodowego. Korporacje te, wyzy-
skuj¹c kraje biedne, bogac¹ siê niewspó³mier-
nie do swego wysi³ku przedsiêbiorczego.
Handel miêdzynarodowy polega na tym, ¿e
mocarstwa nie stosuj¹ gospodarki liberalnej dla
siebie, chroni¹ je w rozmaity sposób, w tym c³a-
mi, akcyzami, ograniczeniami importu i narzu-
caniem innym eksportu, subsydiowaniem eks-
portu, pogr¹¿aniem krajów zale¿nych za pomo-
c¹ kredytowania. Liberalny handel miêdzyna-
rodowy obowi¹zuje jedynie kraje biedne, które
nie s¹ w stanie konkurowaæ z mocarstwami go-
spodarczymi. Udzielana im pomoc, przyk³ado-
wo ¿ywnociowa, niszczy produkcjê rolnicz¹
danego kraju. Pañstwa rozwiniête gospodarczo
stosuj¹ interwencjonizm handlowy i finansowy,
narzucaj¹c pañstwom nie rozwiniêtym libera-
lizm gospodarczy, który je pogr¹¿a.
Gospodarka narodowa - si³y produk-
cyjne duchowe i materialne
Najw³aciwsz¹ form¹ jednoczenia spo³eczne-
go i gospodarczego jest naród. Celem narodu,
jako organizmu moralnego i organizacyjnego,
jest spo³eczeñstwo, jest utrzymanie swego bytu
na odpowiednim poziomie i jego doskonalenie.
Gospodarka stanowi materialn¹ podstawê rea-
lizacji tego zadania, bowiem daje ku temu rod-
ki materialne. Przyczyny bogactwa s¹ niewspó³-
mierne z samym bogactwem. Przyczyn¹ boga-
cenia siê s¹ si³y produkcyjne - czynniki wa¿niej-
sze od nagromadzonego maj¹tku. Naród mo¿e
byæ bogaty, lecz jeli nie dysponuje si³ami zdol-
nymi do pomna¿ania swego maj¹tku, z czasem
zbiednieje. Si³a przyczyniaj¹ca siê do tworzenia
dóbr jest wa¿niejsza od bogactwa.
Rozziew pogl¹dów
rozwoju spo³ecznego
Porz¹dek kolektywistyczno-autorytarny ma
na wzglêdzie uleg³oæ wobec w³adzy oraz
uznawanie spo³ecznej harmonii na zasadzie
konformizmu. Koncepcja roszczeniowa wska-
zuje na pomoc pañstwa dla biednej ludnoci.
Zapewnia pokój spo³eczny, ale obci¹¿a pañ-
stwo i gospodarkê znacznymi wiadczeniami.
Optymici myl¹, ¿e problemy wiata rozwi¹¿e
technika i technologia. Nastêpuje przyspiesze-
nie innowacji technicznych - to prawda, ale no-
wa technika wprowadza do ¿ycia spo³ecznego
nowe problemy. Moralici podkrelaj¹, ¿e bez
rewolucji serca i umys³u spo³eczeñstwo siê nie
zmieni i nie znajdzie optymalnej drogi rozwoju.
Bez tego prze³omu wszystkie reformy spo³ecz-
ne staj¹ siê nieskuteczne. Koncepcja wspó³pra-
cy funkcjonalnej mówi o wspó³dzia³aniu ludzi,
grup spo³ecznych i organizacji spo³ecznych.
Reprezentuje ona solidaryzm spo³eczny. Kon-
cepcja konfliktów sugeruje cieranie siê intere-
sów ludzkich, grup spo³ecznych, organizacji
i krajów. G³osi ona sta³e d¹¿enie do zmian
ustrojowych w spo³eczeñstwie. Ma to znaczyæ,
¿e stany równowagi spo³ecznej s¹ krótkotrwa³e.
Wyra¿a to walka o byt, walka klas, elit spo³ecz-
nych, konkurencja w gospodarce.
Idea indywidualistyczno-demokratyczna daje
prymat podmiotowoci ludzi i ich praw. Wyra¿a
PO PRZECZYT
T
eoretycy ekonomii uznaj¹ kapitalizm glo-
Nr 29-30(201-202)
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
5
Wylêgarnia
tr
µ
ckizmu
zmu, teoretycznie wówczas s³abo odró¿nianego
od marksizmu-leninizmu. Zapleczem i to maso-
wym dla liderów trockistowskich by³y plebejskie
masy ¿ydowskie. Masy te nie bardzo orientowa³y
siê w ró¿nicach istniej¹cych miêdzy trockistami
a stalinowcami. O ich chwiejnoci w tym wzglêdzie
pisze w swych powieciach I.B. Singer, szydz¹c ze
swych rodaków. W ka¿dym razie mniej lub bar-
dziej komunistyczne masy ¿ydowskie pragnê³y
mierci obszarników, chrzecijañskiej inteligencji
i czarnych (tj. ksiê¿y). Do tych doliczono póniej
ku³aków, do których zaliczano ciesz¹cych siê au-
torytetem na wsi ch³opów.
Gdyby J. Olczak-Ronikier wiadoma by³a po-
litycznej sytuacji panuj¹cej wród mas ¿ydow-
skich, to nie dziwi³aby siê, dlaczego w czasie II
wojny wiatowej ma³o kto ¯ydom wspó³czu³
i ma³o kto chcia³ im pomagaæ. Autorka pisze:
Zdumiewaj¹ce, jak dalece ca³y wiat sprzysi¹g³
siê, by utrudniæ ¿ydowskim uchodcom ratunek
(str. 306). W latach 1941-1942, gdy w Polsce ca-
³¹ par¹ pracowa³a hitlerowska machina ekstermi-
Rz¹dy alianckich pañstw doskonale zdawa³y
sobie sprawê ze sposobu, w jaki Hitler rozwi¹zy-
wa³ kwestiê ¿ydowsk¹ w Polsce i na terenach
ZSRR. Za aliantów Hitler wykona³ brudn¹ robotê
polegaj¹c¹ na zniszczeniu matecznika, z którego
wylêga³ siê komunizm we wszystkich posta-
ciach, a zw³aszcza w formie z³owrogiego i jado-
witego trockizmu.
dr W³adys³aw Zabielski
cd. ze str. 1
Autorka pochodzi z ¿ydowskiej bur¿uazji,
w pewien sposób zasymilowanej i powi¹zanej
z polsk¹ inteligencj¹. Na uwagê zas³uguje jed-
nak jej parê zdañ na temat ¿ydowskich mas ple-
bejskich. Pisze: drobni rzemielnicy, sklepika-
rze, domokr¹¿cy utrzymuj¹cy z groszowych za-
robków wielodzietne rodziny, odizolowani jêzy-
kiem, religi¹ i obyczajowoci¹ od polskiego spo-
³eczeñstwa, nie mieli ¿adnych szans na zmianê
statusu spo³ecznego, na zdobycie wykszta³ce-
nia, na zarobki umo¿liwiaj¹ce ¿ycie. A ze strony
Polaków spotyka³a ich pogarda, pe³na obrzydze-
nia i nieufnoci (str. 65). Szanowna Pani Autor-
ka nie wspomina o tym, ¿e to w³anie ¯ydzi z naj-
wiêksz¹ pogard¹ odnosili siê do Polaków-gojów.
Brzydzili siê ich kuchni, bo przecie¿ by³a trefna.
Nie zapraszali ich do siebie ani nie odwiedzali,
chyba ¿e czynili to we w³asnym interesie. Czy
Polak-goj, traktowany jak zwierzê z ludzk¹ twa-
rz¹, móg³ ufaæ ¯ydom i darzyæ ich szacunkiem?
W ka¿dym razie, zdaniem Autorki, miêdzy Po-
lakami a masami ¿ydowskimi by³a przepaæ.
Przepaæ nie zawiniona przez Polaków, która
utrudnia³a ratowanie ¯ydów przez chrzecijan
w czasie hitlerowskiego holokaustu. ¯ydzi, od se-
tek lat mieszkaj¹cy w Polsce, byli z daleka rozpo-
znawani przez hitlerowców, ma³e wiêc mieli szan-
se na ukrycie siê wród ludnoci chrzecijañskiej.
Odnosi³o siê to te¿ do rodziny Autorki, rzekomo
od pokoleñ zasymilowanej w Polsce.
Autorka o swoich rodzicach pisze: Jako trze-
cie pokolenie asymilowanych ¯ydów czuli siê ju¿
w pe³ni Polakami (str. 143). Czy¿by wiêc pierw-
sze i drugie pokolenie asymilowanych ¯ydów
nie czu³o siê Polakami? Autorka uwa¿a siê za
¯ydówkê zasymilowan¹, nale¿¹c¹ do czwarte-
go pokolenia ¯ydów zasymilowanych. ¯yd zasy-
milowany, o czym Autorka doskonale wie, czuje
siê po prostu ¯ydem, choæ stara siê nieraz ten
fakt ukryæ.
Wizerunek ¯yda wynika³ z wygl¹du i sposobu
¿ycia plebejusza wyznania moj¿eszowego. Dla-
tego te¿ ¯ydzi bogaci i wykszta³ceni wstydzili siê
swego pochodzenia. Rozumie siê, nie zapiera-
li siê go tam, gdzie o nich dobrze wiedziano
(str. 122). Nie by³ to tylko problem wstydu, lecz
chêæ wciskania siê do elit polsko-katolickich. Za-
czyna³o siê od szko³y. Ju¿ przed pierwsz¹ wojn¹
wiatow¹ prababka Autorki pisze: Po³owa mo-
ich szkolnych kole¿anek by³a pochodzenia se-
mickiego, co jednak wobec ich ca³kowitej asymi-
lacji nie odgrywa³o ¿adnego znaczenia i nigdy
nie by³o wypominane ani zaznaczane przez na-
uczycieli (str. 31). Widocznie ci nauczyciele te¿
byli zasymilowani w pierwszym, drugim, trze-
cim lub czwartym pokoleniu. Dawali jednak wy-
raz oburzenia wtedy, gdy kto próbowa³ wypo-
wiadaæ negatywny pogl¹d o ¯ydach.
Autorka mimo woli daje wyraz pozornoci asy-
milacji ¯ydów jej wspó³czesnych i ich przodków.
Pisze np.: bo przecie¿ zachowawszy wyznanie
moj¿eszowe, zachowano takie podstawowe tra-
dycyjne obyczaje: bracia obchodzili bar micwê,
lubów udziela³ rabin, bliskich grzebano na ¿y-
dowskim cmentarzu. Owszem, dzieci mówi³y po
polsku, nie zna³y jidysz, chodzi³y do polskich
szkó³ i czyta³y polsk¹ literaturê, ale ¿y³y dalej
w krêgu ludzi pochodzenia ¿ydowskiego (str.
43, 44). Ot i ca³a asymilacja.
Ciekawe s¹ uwagi Autorki na temat sta³ych
kontaktów, jakie utrzymywali ¯ydzi polscy z ¯yda-
mi austriackimi, niemieckimi, francuskimi, holen-
derskimi itd. Wyrazem ich by³y ma³¿eñstwa mie-
szane zawierane przez ¯ydów zamieszka³ych
w ró¿nych krajach. Wspólna talmudyczna kultu-
ra zbli¿a³a ich do siebie. Dla zasymilowanych
¯ydów ma³¿eñstwo by³o zbyt powa¿n¹ spraw¹,
by zawieraæ je z mi³oci po kupiecku rozwa¿a-
no wszystkie za i przeciw. M³odzi nie mieli zbyt
du¿o do powiedzenia. Nieodzownym atrybutem
ma³¿eñskiego kontraktu by³ posag (str. 4).
Maj¹tek prababki Autorki wynosi³ w 1909 roku
100.000 (sto tysiêcy) rubli. Mniej wiêcej w tym
czasie dobra krowa, jak o tym pisze B. Prus
w Placówce, kosztowa³a 37 rubli. Bez w¹tpienia
J. Olczak-Ronikier pochodzi³a z bur¿uazji. Jej
przodkowie mieszkali w Warszawie, w wielopoko-
jowym i luksusowym mieszkaniu. Zatrudniali kil-
koro s³u¿by. Prababka Autorki mia³a rodki finan-
sowe na kszta³cenie dzieci za granic¹ i wyjazd do
wód w Szwajcarii oraz na czêste wypady wypo-
czynkowe do miejscowoci podwarszawskich,
Zakopanego lub nad morze. Piszê o tym doæ
dok³adnie, poniewa¿ prababka Julia by³a komu-
nistk¹, i to doæ aktywn¹. W tym duchu wychowy-
wa³a swoje dzieci i wiadczy³a materialnie na
rzecz komunistów.
Jej syn Maksymilian Horo-
witz-Walecki sta³ siê wa¿n¹ po-
staci¹ w ruchu komunistycz-
nym, tj. najpierw w SDKPiL, ko-
lejno w PPS-lewicy, KPRP i KPP.
By³ represjonowany za dzia³al-
noæ komunistyczn¹ przez w³a-
dze carskie, a póniej polskie.
W latach trzydziestych mieszka³
w Moskwie i pracowa³ w Komite-
cie Wykonawczym Miêdzynaro-
dówki Komunistycznej. Za dzia-
³alnoæ trockistowsk¹ zosta³ roz-
strzelany przez w³adze radziec-
kie w 1937 roku.
M. Horowitz-Walecki cile
wspó³pracowa³ z innymi komu-
nistami, takimi jak: Feliks Kon,
Henryk Lauer, Pawe³ Lewinson,
Ró¿a Luksemburg, Julian Mar-
chlewski, Feliks Dzier¿yñski.
Ca³e to towarzystwo, ³¹cznie
z J. Pi³sudskim Wiktorem, by-
³o zaprzyjanione z rodzin¹ Ho-
rowitzów. J. Olczak-Ronikier nie
zastanawia siê, czego ci ludzie
chcieli, jak rozumieli komunizm.
Nie kojarzy tego z walk¹, jaka
rozgorza³a w ZSRR w latach
trzydziestych miêdzy stalinowcami a trockista-
mi. Otó¿ ¯ydzi-komunici, którzy stali siê póniej
trockistami, mieli program akceptowany przez
¿ydowsk¹ bur¿uazjê. Chodzi³o jej o obalenie ca-
ratu, wymordowanie arystokracji i ksiê¿y oraz
zamienienie kocio³ów na spichlerze lub chlewy.
Rze elit chrzecijañskich mia³a oczyciæ pole
do pe³nego i ca³kowitego panowania ¿ydowskiej
bur¿uazji. Wrogiem trockistów byli tylko kapitali-
ci chrzecijañscy, bêd¹cy konkurentami talmu-
dycznych bur¿ujów.
W ZSRR po masakrze elit prawos³awnych re-
wolucja wymknê³a siê trockistom z r¹k. W latach
trzydziestych J. Stalin i ludzie z nim zwi¹zani nie
widzieli mo¿liwoci odtwarzania kapitalizmu, do
którego d¹¿yli trockici. Zagro¿ony wojn¹ ZSRR
wyda³ zdecydowan¹ walkê si³om destrukcyjnym,
tj. ¿ydowskim trockistom. Przypomnijmy - masa-
kry elit prawos³awnych i zniszczenia gospodarki
Rosji dokonali ¿ydowscy komunici-bolszewicy
w latach 1917-1924. W tym czasie nie odró¿nia-
no jeszcze trockistów od stalinowców. Stalin
przejmuje przecie¿ w³adzê po mierci W.I. Lenina
w 1924 roku. Na ile uda³o mu siê wprowadziæ po-
rz¹dek i wyprowadziæ kraj z kryzysu i chaosu,
o tym wiadczy niez³y potencja³ militarny ZSRR
w okresie II wojny wiatowej.
Europa w okresie miêdzywojennym dwukrot-
nie zagro¿ona by³a masakr¹ trockistowsko-¿y-
dowsk¹. Pierwszy raz w 1920 roku, gdy Polacy
powstrzymali Armiê Czerwon¹ nad Wis³¹. Gdyby
tego nie uczynili, to byæ mo¿e elity chrzecijañ-
skie ca³ej Europy zosta³yby wymordowane.
Zw³aszcza wielk¹ gotowoæ do wspó³pracy
z bolszewikami wykazywali komunici niemiec-
cy. Po raz drugi ¿ydowscy trockici dali o sobie
znaæ w Hiszpanii w 1938 roku. Tam rewolucjê
rozpoczêto od mordowania ksiê¿y katolickich,
gwa³cenia zakonnic i palenia kocio³ów.
W Europie najwiêksz¹ wylêgarni¹ trockizmu by-
³a rzecz jasna polska spo³ecznoæ ¿ydowska obok
ukraiñskiej, bia³oruskiej i rosyjskiej. Wykszta³cona
bur¿uazja ¿ydowska wiadoma by³a celów trocki-
Takie jest ¿ycie
Abram zawsze siedzia³ przy prezydialnym stole.
Do Jasia ci¹gle mówiono: wicie, rozumicie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Abramek ju¿ w szkole by³ ho³ubiony.
Jasio mia³ same pa³y w zeszycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Abram ukoñczy³ szko³ê partyjn¹.
Jasia uczy³ bezpartyjny nauczyciel.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Biurko Abrama sta³o w centralnym urzêdzie.
Jasio nigdy nie by³ przy korycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Potem Abram otworzy³ interes.
W³anie u niego Jasio zarabia na ¿ycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Abram wypija trzy litry koniaku czy innej whisky.
Jasia nie staæ na setki wypicie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
A jeli nawet? U Abrama to garden party.
U Jasia mówi¹, ¿e to chamskie picie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Abram kupuje coraz dro¿sze samochody.
Jasio marzy o maluchu i to skrycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
nuj¹ca ¯ydów, Anglicy nie chcieli zadra¿nieñ
z Arabami i nie wpuszczali ¯ydów do ziemi obie-
canej (str. 307).
Od czasu dojcia Hitlera do w³adzy w Niem-
czech i ujawnienia jego programu zag³ady ¯y-
dów Stany Zjednoczone ogranicza³y ich nap³yw
do USA. O tym te¿ z rozpacz¹ pisa³ I.B. Singer.
Uciekaj¹cy w czasie II wojny wiatowej z Polski
i ZSRR ¯ydzi szukali schronienia w Japonii i In-
diach, nie mog¹c dostaæ siê do USA. O takich
uciekinierach w swojej rodzinie Autorka pisze:
w grudniu 1943 roku otrzymali wizy amerykañ-
skie, na które czekali dwa lata. A przecie¿ ju¿
w po³owie 1943 roku problem ¿ydowski w Pol-
sce zosta³ przez hitlerowców rozwi¹zany.
Abram ¿re macê z kawiorem, popija szampanem.
Jasiowi od kaszy nie grozi przytycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Mówi¹c krótko. Abram ¿yje w przepychu.
Jasio wegetuje w ci¹g³ym niedosycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
W koñcu obaj schodz¹ z tego wiata.
Staj¹ na równi w niebycie.
Có¿! Takie jest ¿ycie!
Henryk Woniak
Bezrobotni ¯ydzi wracaj¹
do domu
Ponad 1.000 argentyñskich i urugwajskich ¯y-
dów sporód tych, którzy w ci¹gu ostatnich 2 lat
skorzystali z prawa do osiedlenia siê w Izraelu
i wyjechali do tego kraju, powróci³o do Ameryki
£aciñskiej z powodu panuj¹cego w Izraelu bez-
robocia - poda³ izraelski dziennik Maariw.
Argentyñscy ¯ydzi w wypowiedziach dla dzien-
nika mówi¹, ¿e wol¹ byæ biedni w kraju, w którym
siê wychowali i którego jêzyk rozumiej¹.
Do Izraela, w nadziei na znalezienie pracy, wy-
emigrowa³o w ci¹gu ostatnich dwóch lat z Ar-
gentyny, pogr¹¿onej w kryzysie finansowym,
7.164 Argentyñczyków ¿ydowskiego pochodze-
nia. Trafili na najg³êbsz¹ recesjê w 53-letniej hi-
storii pañstwa Izrael, podczas gdy Argentyna po-
woli zaczyna wychodziæ z g³êbokiego kryzysu.
Spada liczba mieszkañców
polskich miast
W 1998 r. po raz pierwszy w powojennej Pol-
sce w miastach urodzi³o siê mniej osób ni¿ zmar-
³o. Coraz czêciej te¿ mieszczuchy wybieraj¹ ¿y-
cie na wsi. W ci¹gu ostatniego dziesiêciolecia
XX wieku Polsce przyby³o 50 nowych miast.
W efekcie w koñcu 2000 r. by³o ich w sumie 880.
Jednak ci¹g³y przyrost liczby miejskich jedno-
stek administracyjnych nie oznacza wcale roz-
kwitu polskich miast. Dane opublikowane przez
GUS jednoznacznie pokazuj¹, ¿e systematycz-
nie spada liczba zamieszkuj¹cych je osób.
Bezporedni¹ tego przyczyn¹ jest spadek
przyrostu naturalnego. Podczas gdy w latach
1981-90 w ci¹gu roku przybywa³o rednio 145,1
tys. mieszkañców miast, to w latach 90. przyrost
ten wynosi³ jedynie 15,7 tys. osób.
Systematycznie zmniejsza siê odp³yw ludno-
ci ze wsi do miast. W 2000 r. po raz pierwszy
saldo migracji miêdzy miastem a wsi¹ by³o ujem-
ne dla miasta. Du¿e jednostki miejskie trac¹ swo-
ich mieszkañców na rzecz miejscowoci po³o-
¿onych bezporednio poza ich granicami. Staj¹
siê one sypialniami dla ludnoci zawodowo
zwi¹zanej z miejskim centrum. Jest to sytuacja
powszechnie wystêpuj¹ca w Stanach Zjedno-
czonych Ameryki, gdzie najdro¿sze i najbardziej
cenione s¹ dzielnice po³o¿one wokó³ miasta.
Postêpuj¹cym zjawiskiem jest wzrastaj¹ca fe-
minizacja polskich miast. Od koñca lat 50. a¿
do 1991 r. na 100 mê¿czyzn przypada³o rednio
108 kobiet, podczas gdy w latach 1992-99 - 109,
a w roku 2000 - 110 kobiet.
PO PRZECZYT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anio102.xlx.pl