nr06-03, Tylko Polska, nr01-03

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie lewica, nie prawica...
SZOKUJÂ¥CY (?) WYWIAD JANOWSKIEGO
- Promowanie Giertycha ma dla lewicy g³êboki sens. Chodzi o wy-
hodowanie si³y na pierwszy rzut oka skrajnej, pos³uguj¹cej siê ha-
s³ami narodowymi i katolickimi, a w rzeczywistoci bêd¹cej pod
kontrol¹
- i dalej -
On nie przestrzega ¿adnych regu³. Ka¿dego
sprzeda, ka¿dego zamorduje
,
byle tylko osi¹gn¹æ cel. A celem
tym jest przede wszystkim materialna i polityczna korzyæ...
obszerne fragmenty wywiadu na str. 3
JESTE POLAKIEM ? JESTE Z NAMI !
GAZETA
NARODOWA
Nr 6(126)/2003 Indeks 351784
ISSN 1506-9389
Cena 2,80 z³
(w tym VAT 7%)
6.02. - 12.02.2003
tygodnik
ROK VI
RAZEM CZYLI OSOBNO - cz. IV
£APÓWKARZ
Polskich Rodzin wydaj¹ siê przybieraæ na
sile. Kto koniecznie chce rozwaliæ z takim
trudem zlepion¹ formacjê i uratowaæ braci Ka-
czyñskich, którzy marz¹ o przejêciu LPR-owskie-
go elektoratu. Ostatnio sejmowy klub Ligi defini-
tywnie opucili Jan £opuszañski, Halina Nowina-
Konopka oraz Mariusz Grabowski, a zaraz po-
tem wieczny samotnik Gabriel Janowski. Wyt³u-
maczenie tej decyzji by³o takie samo, jak w wy-
padku grupy spadochroniarzy Macierewicza:
nieprzestrzeganie regu³ demokratycznych
w parlamentarnym kierownictwie LPR. Sytuacjê
poprawi³o nieco przyst¹pienie do Ligi Bogdana
Pêka (wczeniej PSL) i Dariusza Grabowskiego
(niezale¿ny).
Nale¿y stwierdziæ, ¿e w ka¿dym ugrupowa-
niu musi panowaæ elementarna dyscyplina, za
w Lidze zwyciê¿a³a formu³a sejmikowego wie-
cowania t³umu gadu³ów. Tego typu politykom
zawsze bezie uwieraæ model zamkniêtej partii,
do którego d¹¿y Liga Polskich Rodzin. Pomimo
krytyki wielu poczynañ LPR, czego wiadkami
s¹ czêsto czytelnicy naszego tygodnika, wycho-
dzê z za³o¿enia, i¿ istnienie silnego przedstawi-
cielstwa umiarkowanych narodowców w parla-
mencie jest zjawiskiem z pewnoci¹ pozytyw-
nym. Có¿ z tego, kiedy liczba pos³ów Ligi spad³a
ju¿ z 38 do 29, a Gabriel Janowski odgra¿a siê,
¿e za nim ma zamiar pójæ kolejnych kilku mal-
kontentów.
Nastêpuje proces znany z sejmowych szere-
gów Samoobrony, gdzie parunastu dzia³aczom
zaszumia³a w³adza w g³owie. Nie rozumiej¹, i¿
bez Andrzeja Leppera niczego nie osi¹gn¹, sta-
nowi¹c ledwie chwilow¹ atrakcjê dla wrogich Sa-
moobronie mediów. Lecz si³a przywództwa Lep-
pera jest w jego ugrupowaniu bezdyskusyjna,
czego trudno doszukaæ siê w LPR. Tam rz¹dy
triumwiratu Kotlinowski - Giertych junior - Wrzo-
dak wyranie nie mog¹ opanowaæ wewnêtrzne-
go chaosu. Najmniej wyrazicie wypada ten
pierwszy - zreszt¹ szef klubu - reprezentuj¹cy
doæ bezbarwny typ aparatczyka bez grama
charyzmy. Z kolei z niezrozumia³ych wzglêdów
trzyma siê w g³êbokiej rezerwie prof. Macieja
Giertycha, maj¹cego spore dowiadczenie
i ugruntowan¹ opiniê stosunkowo twardego na-
rodowca. Tak wiêc personalne horyzonty Ligi s¹
doæ zagmatwane.
Ronie z kolei pstrokaty korowód klubów
i klubików, z których na narodowe sympatie po-
wo³uje siê grupka Macierewicza - tzw. klub kato-
licko-narodowy oraz Jan £opuszañski i Mariusz
Grabowski, wystêpuj¹cy pod szyldem Porozu-
mienia Polskiego. Brakuje im jednego cz³owieka
do stworzenia klubu, bo reszta cz³onków PP po-
zosta³a w LPR. Halina Nowina-Konopka muzyku-
je za w Sejmie solo.
Jak zwykle, czym wiêcej drobnicy, tym bar-
dziej bryluje Antoni Macierewicz - nareszcie zno-
wu w roli wodza. Mo¿e ju¿ godzinami, jako pre-
zes wielkiego Ruchu Katolicko-Narodowego,
przemawiaæ w Radiu Maryja. Tam ma dostêp
praktycznie od rana do wieczora, poniewa¿ do
parlamentarnej mównicy musi czekaæ w d³ugiej
kolejce i ju¿ ma³o kto chce go s³uchaæ. Ronie
niebezpieczeñstwo, ¿e to w³anie on otrzyma no-
minacje na jakiego nowego jednoczyciela tak
zwanej narodowo-niepodleg³ociowej prawicy,
co skoñczy siê kolejnymi podzia³ami, rozbijac-
twem i koñcow¹ kompromitacj¹. Gorzej, i¿ poli-
tyczny czynnik decyzyjny Radia (takowy prze-
cie¿ istnieje - trudno zaprzeczaæ faktom) krytyku-
je ekspansywnoæ i niedemokratycznoæ Ligi,
acz nie wyra¿a najmniejszej negatywnej opinii
o imprezie pana Macierewicza - pod nazw¹ Ra-
zem Polsce - anarchistycznym wyskoku megalo-
mana. Totalna klapa tego przedsiêwziêcia udo-
wodni³a po raz wtóry, ¿e polityk ów nie ma zdol-
noci kreatywnych i jednocz¹cych, tylko destruk-
tywne. Widocznie komu zale¿y na tym, aby pod-
sycaæ jego niezdrowe ambicje, które utrzymuj¹
ruch narodowy w stanie permanentnego i oczy-
wicie nad wyraz niezdrowego wrzenia.
Przyk³ad Antoniego Macierewicza wiadczy
o tym, ¿e narodowcy winni liczyæ g³ównie na
w³asne si³y, albowiem najbardziej szlachetne ra-
diostacje czy gazety równie¿ posiadaj¹ swe po-
lityczne ambicje, niekoniecznie to¿same z do-
brem ruchu narodowego. Dzielenie i rz¹dzenie
jest zawsze wielk¹ pokus¹ dla medialnych krea-
torów rzeczywistoci.
Prawdziwy ¿yciorys Lwa Rywina...
s³owami: Je¿eli twój ¿ydowski nos nie wy-
czu³ w moim filmie interesu, to musia³e
mieæ katar. (Midrasz nr 4/2001)
Nawet przemiewcy, wytykaj¹cy nam
ujawnianie spiskowych teorii dziejów mo-
g¹ siê teraz na przyk³adzie afery Rywinga-
te przekonaæ, ¿e jest to sta³a praktyka elit
politycznych. Mo¿emy siê przkonaæ, ¿e ko-
szerne nie znaczy czyste i ma sta³y zwi¹-
zek ze spiskami w elitach koszernej wladzy.
Ca³kiem niedawno re¿yser filmu Ogniem
i mieczem Jerzy Hoffman zarzuci³ Rywino-
wi, i¿ ten zbojkotowa³ produkcjê jego filmu
Od kilku tygodni najs³ynniejszy polski lew
nazywa siê Rywin. Podobno po zrealizowa-
niu Listy Schindlera by³ za³amany, bowiem
martwi³ siê, ¿e w swoim ¿yciu ju¿ nic wiêcej
nie zrobi. A jednak zrobi³...
CZ£OWIEK URBANA
Oficjalnie urodzi³ siê przed ponad piêædzie-
siêcioma laty w Piñsku na Bia³orusi. Jego ojciec
by³ Polakiem, a matka Rosjank¹. W 1959 r. w ra-
mach repatriacji wraz z rodzicami i siostr¹ przy-
jecha³ do Polski. Rodzina Rywinów dosta³a dwu-
pokojowe mieszkanie w Warszawie. Jednak je-
mu nie spodoba³a siê Polska.
- Nawet tak do koñca nie czu³em siê Polakiem
- powiedzia³ Lew Rywin w jednym z wywiadów.
- Mnie ci¹gnê³o w wielki wiat...W Ameryce od-
nalaz³ ciotkê, która zaprosi³a go do siebie. Do
USA wyjecha³ wraz z siostr¹. M³odzi Rywinowie
wyjechali w czasach, kiedy paszporty dostawali
tylko wybrani. Lew ju¿ w tym czasie by³ konfiden-
tem s³u¿b specjalnych.
- Kiedy przypadkiem trafi³em na jego teczkê
- mówi by³y oficer bezpieki. - To by³o wtedy,
gdy zosta³ zatrudniony w Radiokomitecie za pre-
zesury Urbana.
cd. na str. 4
Christian Science Monitor ujawnia:
Prawdziwe koszty pomocy dla Izraela
O
d 1973 roku Izrael kosztowa³ Stany Zjedno-
czone $1,6 tryliona (amer.). Takie liczby po-
dawa³ David R. Francis w artykule Econo-
mist tallies swelling cost of Israel to US, opublikowa-
nym 9 grudnia w ciesz¹cym siê znakomit¹ renom¹
The Christian Science Monitor
. Sam fakt, ¿e temat
ten poruszono w tym w³anie pimie wiadczy, i¿ ko-
szty utrzymania Izraela przez amerykañskich podat-
ników zaczynaj¹ niepokoiæ nawet najbardziej wyro-
zumia³ych zwolenników ¿ydowskiego pañstwa.
Autor powo³uje siê na dane, przedstawione
przez konsultanta ekonomicznego z Waszyngto-
nu Thomasa Stauffera, uwa¿nego obserwatora
sceny bliskowschodniej. Od dziesi¹tek lat jego
ekspertyzy wprowadzaj¹ w stan zdenerwowania
izraelskie lobby.
Wed³ug szacunków Stauffera, do dnia dzi-
siejszego popieranie Izraela w jego konfliktach
z Palestyñczykami kosztowa³o dwukrotnie wiê-
cej ni¿ wojna wietnamska. Izrael jest ci¹gle nie-
nasycony, ci¹gle ¿¹da wiêcej. Podczas spotka-
nia w Bia³ym Domu pod koniec listopada
zwrócono siê o dodatkowe $4 miliardy w pomo-
cy militarnej, uzasadniaj¹c tê probê wydatkami
rosn¹cymi w zwi¹zku z palestyñsk¹ intifad¹ i sa-
mobójczymi atakami. Poproszono tak¿e o gwa-
rancje po¿yczkowe na ponad $8 mld, niezbêd-
nych do uporania siê z recesj¹.
Bior¹c pod uwagê g³êbokie k³opoty ekono-
miczne Izraela, Stauffer w¹tpi w to, czy izraelskie
obligacje bêd¹ kiedykolwiek sp³acone. Jeli
Stauffer ma racjê, to Stany Zjednoczone bêd¹
zobowi¹zane do zap³acenia za po¿yczkê i od-
setki od obligacji.
Robert Larkowski
cd. na str. 9
Przeklête dary natury
Wraz z koñcem zimnej wojny nasta³ nowy rozdzia³ w historii konfliktów zbrojnych.
Armie XXI wieku bêd¹ walczyæ przede wszystkim o dostêp do rzadkich bogactw naturalnych.
menty, szmaragdy, lapis lazuli, drewno, ko-
lumbit czy ropa naftowa, powinna byæ eko-
nomicznym b³ogos³awieñstwem dla ka¿dego kra-
ju rozwijaj¹cego siê. Bardzo czêsto jednak staje siê
przyczyn¹ zatargów. Coraz czêciej pañstwa ubo-
gie nêkane s¹ wojnami surowcowymi. I tak np.
rabunek diamentów podsyca³ przed³u¿aj¹ce siê
walki domowe w Angoli i Sierra Leone, a eksploa-
tacja kolumbitu, drogiego minera³u u¿ywanego
w produkcji telefonów komórkowych, pomaga fi-
nansowaæ krwawe porachunki w Kongu.
Michael Renner, pracownik naukowy wa-
szyngtoñskiego Worldwatch Institute, twierdzi,
¿e co czwarty sporód oko³o 50 zbrojnych kon-
fliktów tocz¹cych siê wci¹¿ w 2001 r. mia³ wyra-
ne pod³o¿e surowcowe. W tych przypadkach
legalna lub nielegalna eksploatacja surowców
przyczyni³a siê do wywo³ania, wzglêdnie zao-
strzenia konfliktu lub te¿ pomaga³a finansowaæ
jego kontynuacjê. Bogactwa naturalne staj¹ siê
czasami przekleñstwem, poniewa¿ wojny o nie
zbieraj¹ ogromne ¿niwo wród ludnoci.
cd. na str. 6
Apel o samozag³adê
Kocio³a katolickiego
Prawie od 2000 lat istnieje ca³kiem zrozumia³y konflikt religij-
ny judaistyczno-katolicki.
Ostatnio ukaza³a siê w Ameryce ksi¹¿ka historyka ¿ydowskie-
go Daniela Goldhagena pt.
A Moral Reckoning: The Role of the Ca-
tholic Church in the Holocaust and Its Unfulfilled Duty of Repair
(Moralny obrachunek: Rola Kocio³a katolickiego w zag³adzie ¯y-
dów i jego niespe³niony obowi¹zek zadoæuczynienia).
cd. na str. 8
T
endencje samobójcze w szeregach Ligi
O
bfitoæ bogactw naturalnych, takich jak dia-
2
Nr 6(126)
UE niszczy narody
Z profesorem Roberto de
Mattei, wyk³adowc¹ histo-
rii nowo¿ytnej na Uniwer-
sytecie Cassino w Rzymie
i prezesem Centrum Kultu-
ralnego Lepanto, dzia³a-
j¹cym w obronie tradycyj-
nych wartoci chrzecijañ-
skich, rozmawia Katarzyna
Cegielska.
Patrzy pan na Uniê Europejsk¹ z innej per-
spektywy ni¿ Polacy, gdy¿ pochodzi Pan z kra-
ju nale¿¹cego do unijnych struktur. Nam, Pola-
kom, przedstawia siê wietlan¹ przysz³oæ
w UE, raj na ziemi. Czy przekazywany nam
obraz jest prawdziwy?
- Podzielê siê kilkoma spostrze¿eniami na te-
mat ekonomii. Od pocz¹tku tego roku mamy
w Unii Europejskiej jednolit¹ walutê. Je¿eli Polska
i inne kraje wschodnie wejd¹ do Unii w ci¹gu jed-
nego lub dwóch lat, jednolita waluta bêdzie obo-
wi¹zywa³a w 25 krajach Unii Europejskiej. Jednak
struktury ekonomiczne tych krajów s¹ bardzo ró¿-
ne. Niemo¿liwe jest porównanie ekonomii np. Po-
rtugalii, Niemiec i Polski. Ich sytuacja ekonomicz-
na bardzo siê ró¿ni. Problem polega na tym, ¿e
w walucie danego kraju odbija siê jego sytuacja
ekonomiczna. Je¿eli w danym kraju ma miejsce
kryzys ekonomiczny, waluta jest narzêdziem s³u¿¹-
cym do obrony innych krajów. W momencie gdy
jest to tylko jedna waluta, problem ekonomiczny,
kryzys jednego kraju bardzo wp³ywa na sytuacjê
ekonomiczn¹ pozosta³ych krajów. W konsekwen-
cji mo¿e to spowodowaæ kryzys, jaki wyst¹pi³ w Ar-
gentynie. By³ on spowodowany sztucznym utrzy-
mywaniem poziomu wymiany peso, czyli narodo-
wej waluty Argentyny, i dolara. To w³anie spowo-
dowa³o krach ekonomiczny w tym pañstwie. Przy-
k³ad argentyñski pokazuje, ¿e nie mo¿na tworzyæ
sztucznego poziomu wartoci waluty np. polskiej
i niemieckiej. Powoduje to powa¿ne ryzyko po-
wstania wielkiego krachu i ekonomici znaj¹ ten
problem bardzo dobrze.
Skoro ekonomici o tym wiedz¹, to dlacze-
go tworzy siê jedn¹ walutê?
- Odpowied na to pytanie jest nastêpuj¹ca -
to ju¿ nie jest problem ekonomiczny, ale politycz-
ny. Wynika z tego, ¿e UE nie jest potrzebna od
strony ekonomicznej, tylko od strony politycznej.
Unia Europejska jest to projekt, który Polska mo-
¿e zaakceptowaæ albo odrzuciæ. Jestemy wolni
i mo¿emy sami budowaæ swoj¹ przysz³oæ.
Kryzys gospodarczy to jedna strona meda-
lu, drug¹ jest zagro¿enie dla rodziny i narodu,
które to wartoci s¹ w Unii Europejskiej zwal-
czane. Jakich rad udzieli³by Pan Profesor nam,
Polakom, bymy nie utracili swej chrzecijañ-
skiej to¿samoci i tych wartoci, które przecie¿
przed wiekami zjednoczy³y Europê?
- Mylê, ¿e teraz w wielu krajach europejskich
s¹ ludzie, którzy chc¹ obroniæ swoj¹ to¿samoæ.
To jest bardzo wa¿ne, by po³¹czyæ si³y. Uwa¿am,
¿e mo¿emy to zrobiæ, poniewa¿ mamy takie same
wartoci czy w Polsce, czy we W³oszech. Jest za-
tem wa¿ne, aby studiowaæ, poznawaæ nasze euro-
pejskie korzenie, by dzia³aæ, komunikowaæ siê
miêdzy sob¹ i przede wszystkim modliæ siê. Je¿e-
li uwa¿amy, ¿e jest bardzo wa¿ne, by umieciæ od-
niesienie do Boga w konstytucji europejskiej, to
nie wystarczy tylko napisaæ w niej, ¿e Bóg istnieje.
Musimy siê do Niego modliæ, bo tylko On mo¿e
pomóc wszystkim ludziom dobrej woli obroniæ ich
to¿samoæ. Wa¿niejsza nawet od to¿samoci na-
rodowej jest to¿samoæ chrzecijañska.
Mamy ³¹czyæ swe si³y, jednak jest to trudne,
jeli t³umaczy siê nam, ¿e prawie wszyscy s¹ za
Uni¹ Europejsk¹, a tylko niewielka grupa ludzi
jest jej przeciwna, wiêc lepiej byæ w wiêkszoci
ni¿ w mniejszoci. Ponadto, by zdeprecjono-
waæ przeciwników, pokazuje siê ich w mediach
jako ludzi nawiedzonych czy chuliganów wy-
stêpuj¹cych na manifestacjach antyglobali-
stycznych.
- To jest manewr, który pokazuje, ¿e jeli kto
jest przeciw Unii Europejskiej, to musi byæ wanda-
lem. Ale to jest fa³szywe przedstawienie sprawy.
Wa¿ne jest, by upowszechniaæ nasze pogl¹dy. War-
to wiêc organizowaæ takie spotkania jak te, w których
uczestniczy³em tu, w Polsce, goszcz¹c na zapro-
szenie Instytutu Edukacji Narodowej. Nie wszêdzie
w Europie jest te¿ gazeta jak Nasz Dziennik.
Na rzecz wejcia Polski do Unii Europejskiej
agituj¹ media. W Polsce dodatkowo usi³uje siê
wykorzystaæ autorytet Kocio³a i niestety nie-
którzy ludzie Kocio³a ulegaj¹ tym naciskom.
Jakie to mo¿e mieæ dla nas skutki, i jak¹ mamy
alternatywê?
- Pierwsze, co wiem, to to, ¿e Papie¿ Jan Pa-
we³ II wypowiada³ siê w ci¹gu ostatnich dwóch lat
przeciwko Unii Europejskiej. On siê bardzo przej-
muje, obawia Unii, tego, ¿e ruguje siê z niej Boga.
Obserwujê, ¿e wielu ksiê¿y biskupów, którzy wcze-
niej byli prounijni, teraz zmieni³o swoje zdanie.
Alternatyw¹ dla UE nie jest izolacja, ale cis³a
wspó³praca miêdzy pañstwami, partnerstwo z in-
nymi krajami, jednak bez wspólnej monety i bez
wspólnego rz¹du. Jest du¿o ³atwiej, jeli miêdzy
krajami wystêpuje przyjañ, ale pozostaj¹ one przy
w³asnej walucie i w³asnym rz¹dzie, ni¿ gdy maj¹ tê
sam¹ konstytucjê, ten sam rz¹d. Wprowadzenie
wspólnych cech mo¿e spowodowaæ konflikt miê-
dzy pañstwami.
Bez poszanowania fundamentalnych war-
toci Unia Europejska jest tworem sztucznym.
Jak Pan Profesor mówi³, jest ona zbudowana
wed³ug wizji utopijnej, a nie realistycznej.
Odrzuca siê historiê Europy i próbuje budowaæ
j¹ tak¹, jakby nigdy wczeniej nie istnia³a. Sk¹d
wzi¹³ siê ten pomys³?
- Nie s¹dzê, by historia naszego kontynentu
by³a rezultatem dzia³añ ekonomicznych. S¹dzê,
¿e historia powstaje w wyniku ró¿nych idei. I dzisiaj
jest kto, kto ma ideê Unii Europejskiej. Jest to
polityczna idea, która ma za zadanie zniszczyæ na-
ród, narodowoæ, by zbudowaæ struktury bez na-
rodu. To jest przejcie od stanów socjalistycznych
do socjalizmu bez stanów. Pañstwo sowieckie by-
³o potê¿nym pañstwem opartym na socjalizmie.
Marks chcia³ znieæ klasy, chcia³ totalnej anarchii.
Podstaw¹ mia³y byæ struktury bez rodziny, bez na-
rodu, bez religii. Tak wiêc idea Unii Europejskiej
jest ide¹ starej utopii.
Jak W³osi odbieraj¹ swoj¹ obecnoæ
w strukturach Unii Europejskiej?
- W tej chwili opinia publiczna nie jest zbyt do-
brze informowana, poniewa¿ prasa nie mówi
o Unii Europejskiej. Nikt w Europie nie wie, co siê
dzieje w Brukseli. Bardzo siê obawiam kryzysu go-
spodarczego z powodu wprowadzenia euro.
W tym momencie panuje cisza, ale bojê siê, ¿e
w przysz³oci nie tylko we W³oszech, ale w ca³ej
Europie mo¿e wyst¹piæ powa¿ny kryzys ekono-
miczny.
Podczas swej niedawnej wizyty w Polsce
prof. John Laughland wyrazi³ opiniê, ¿e Unia
Europejska nie przetrwa wiêcej ni¿ 10 lat. Co
Pan Profesor s¹dzi na ten temat?
- Znam prof. Laughlanda. To znakomity nauko-
wiec. Zgadzam siê z jego opini¹. Mylê, ¿e kres
Unii Europejskiej mo¿e nast¹piæ nawet wczeniej.
Dziêkujê za rozmowê.
roku. Ma ona byæ dostosowana do mo¿liwoci fi-
nansowych pañstwa i zadoæuczyniæ jedynie tym
osobom, które utraci³y maj¹tki z naruszeniem de-
kretów nacjonalizacyjnych wydanych w 1944 r.
Nie wiadomo, czy ustawa bêdzie dotyczyæ wy-
³¹cznie obywateli pañstwa polskiego, czy te¿ ka-
talog uprawnionych do restytucji zostanie posze-
rzony o osoby nie bêd¹ce obecnie obywatelami
RP. Taki postulat forsuj¹ m.in. rodowiska ¿ydow-
skie. Wielkoæ rekompensat nie jest jeszcze osta-
tecznie znana. Ministerstwo Skarbu zapropono-
wa³o ostatnio, by by³o to zaledwie 5 proc. warto-
ci utraconego mienia. Wprowadzenie ewentual-
nego wymogu posiadania polskiego obywatel-
stwa przez osoby ubiegaj¹ce siê o rekompensa-
tê z tytu³u utraconego maj¹tku w dniu wejcia
w ¿ycie ustawy reprywatyzacyjnej krytykuj¹ rodo-
wiska ¿ydowskie. Tym bardziej, ¿e ju¿ poprzedni
projekt ustawy, przygotowany przez rz¹d Jerzego
Buzka, Aleksander Kwaniewski zawetowa³
w marcu 2001 r. Oficjalnie m.in. z powodu kryte-
rium obywatelstwa. Zarówno prezydent, jak i obe-
cny premier Leszek Miller wielokrotnie wskazywa-
li, ¿e reprywatyzacja powinna obj¹æ równie¿ by-
³ych obywateli II RP pochodzenia ¿ydowskiego
i ich spadkobierców.
Organizacje ¿ydowskie chc¹ ponadto, by pol-
ski rz¹d zaspokoi³ roszczenia maj¹tkowe obywate-
li II RP pochodzenia ¿ydowskiego, których mienie
zosta³o skonfiskowane przez... w³adze III Rzeszy.
Oznacza³oby to wziêcie przez Polskê odpowie-
dzialnoci za poczynania niemieckiej administracji
okupacyjnej. Zosta³em zaalarmowany informacj¹,
która do nas dotar³a - pisze w licie do Leszka Mil-
lera lider wiatowej ¯ydowskiej Konferencji Ro-
szczeniowej Israel Singer. Proszê sobie przypo-
mnieæ, ¿e w kierowanym do Pana licie napisa-
³em, ¿e wierzymy, i¿ konieczne jest rozpoczêcie
powa¿nej dyskusji, która zagwarantuje, ¿e bêdzie
ona sensowna i godna, z korzyci¹ tak dla Polski,
jak i dla by³ych ¿ydowskich obywateli RP oraz ich
rodzin, i której efektem bêdzie ustanowienie szero-
kiego procesu restytucyjnego - czytamy w pimie.
Israel Singer ¿¹da od w³adz polskich, by przed
uchwaleniem ostatecznej wersji ustawy odby³y siê
konsultacje ze rodowiskiem ¿ydowskim, których
celem winno byæ wyrównanie historycznych b³ê-
dów, które dotyczy³y spo³ecznoci ¿ydowskiej z Pol-
ski, W zwi¹zku z tym reprezentanci organizacji ¿y-
dowskich chc¹ koniecznie i jak najszybciej spotkaæ
siê z odpowiedzialnymi za przygotowanie projektu
ustawy reprywatyzacyjnej cz³onkami rz¹du,
w nadziei - jak napisa³ Singer - ¿e wspólnie dojd¹ do
satysfakcjonuj¹cego obie strony rozwi¹zania.
- ¯adnego spotkania nie planujemy. Do pre-
miera przychodzi wiele listów - owiadczy³ lako-
nicznie rzecznik rz¹du Micha³ Tober. Nie chcia³ wy-
powiadaæ siê na temat, czy takie spotkanie dojdzie
w ogóle do skutku.
Podobne s³owa ze strony szefa wiatowej ¯y-
dowskiej Konferencji Roszczeniowej pad³y w kore-
spondencji kierowanej do prezydenta Kwaniew-
skiego, choæ w jego przypadku wyraniej zaryso-
wano probê o rych³¹ i skuteczn¹ interwencjê
w tej sprawie. Zreszt¹ podczas jego ostatniej lipco-
wej wizyty w Ameryce organizacje ¿ydowskie przy-
pomnia³y mu o nieuregulowanej - zdaniem ¯ydów
- kwestii zwrotu maj¹tków ¯ydowskich. Bylimy
radzi z Pañskiego owiadczenia z lipca br. wyg³o-
szonego w Waszyngtonie, dotycz¹cego wagi, któr¹
Pan przywi¹zywa³ do
wyrównywania historycznych
b³êdów, które dotyczy³y polskiej spo³ecznoci ¿y-
dowskiej
- czytamy w licie do Kwaniewskiego.
Przedstawiciele organizacji ¿ydowskich suge-
ruj¹, by prezydent podj¹³ odpowiednie kroki
w celu doprowadzenia do, jak twierdz¹, sprawie-
dliwej reprywatyzacji.
Pomijaj¹c jednak dyplomatyczn¹ konwencjê
listów kierowanych do Millera i Kwaniewskiego, li-
derzy organizacji ¿ydowskich w wypowiedziach
dla amerykañskiej prasy jednoznacznie wyra¿aj¹
swoje niezadowolenie z kszta³tu proponowanych
rozwi¹zañ reprywatyzacyjnych. Jestemy zaszo-
kowani t¹ propozycj¹ i wierzymy, ¿e restytucja ma-
j¹tków doprowadzi do sensownej kompensaty by-
³ym ¿ydowskim obywatelom Polski i ich rodzinom,
którzy ponieli tak bolesne straty w czasie holo-
kaustu. S¹ oni upowa¿nieni do otrzymania choæ
namiastki sprawiedliwoci, a ta propozycja nawet
siê do tego nie zbli¿a - napisa³ w specjalnym
owiadczeniu Israel Singer.
- Ta sprawa jest od lat znana i by³a ju¿ poru-
szana na ³amach prasy.
Oczy
wicie te ¿¹dania nie
wydaj¹ siê byæ zasadne, gdy¿ ju¿ w 1952 r. na mo-
cy tzw. Porozumienia Luksemburskiego zawartego
pomiêdzy ówczesn¹ NRF a organizacjami ¿ydow-
skimi uregulowana zosta³a w³anie sprawa od-
szkodowania za mienie, które ¯ydzi utracili na sku-
tek dzia³ania w³adz okupacyjnych Rzeszy Niemiec-
kiej. Teraz wygl¹da to tak, jakby domagaæ siê za-
doæuczynienia po raz drugi, ale tym razem od
wspó³ofiary, lub odszkodowania za skradziony sa-
mochód i samego samochodu - wyjania Marcin
Libicki, pose³ Prawa i Sprawiedliwoci, cz³onek
sejmowej Komisji Europejskiej, zajmuj¹cy siê pro-
blematyk¹ reprywatyzacji.
Co, komu i kiedy?
Przygotowywany przez Ministerstwo Skarbu
projekt ustawy reprywatyzacyjnej dotyczy lat 1944-
62. Pewne jest, ¿e nie obejmie tzw. mienia zabu-
¿añskiego i gruntów warszawskich. Najwiêcej w¹t-
pliwoci wród ekspertów i twórców projektu bu-
dz¹ zagadnienia zwi¹zane z krêgiem osób upraw-
nionych do dochodzenia roszczeñ. MSP rozwa¿a
mo¿liwoæ, by byli nimi dawni w³aciciele nieru-
chomoci po³o¿onych na obecnym terytorium Pol-
ski, którzy w chwili utraty maj¹tku posiadali obywa-
telstwo polskie, niezale¿nie od tego, jakie obywa-
telstwo posiadaj¹ obecnie i jakiej s¹ narodowoci.
Uprawnienie do rekompensaty by³oby dziedzicz-
ne, a miejsce obecnego zamieszkania spadkobier-
ców nie mia³oby znaczenia.
Krytycy tego rozwi¹zania przypominaj¹ jed-
nak, ¿e Polska jest stron¹ 12 umów zawartych
z rz¹dami pañstw europejskich i USA, na mocy
których w zamian za wyp³atê przez stronê polsk¹
zrycza³towanych odszkodowañ pañstwa te przejê-
³y odpowiedzialnoæ z tytu³u nacjonalizacji wobec
ich obywateli, którzy ponieli szkodê wskutek
przejêcia mienia przez pañstwo polskie. Projekt
ma te¿ zachowaæ zasadê dobrowolnoci wyboru
cie¿ki dochodzenia roszczeñ reprywatyzacyj-
nych. Oznacza to, ¿e bêdzie mo¿na ich docho-
dziæ albo na mocy ustawy, w trybie administracyj-
nym lub w postêpowaniu s¹dowym.
Obecnie w s¹dach znajduje siê kilkaset po-
zwów dotycz¹cych zwrotu mienia znacjonalizowa-
nego przez pañstwo. W najbli¿szych miesi¹cach
nale¿y spodziewaæ siê tak¿e pierwszych rozpraw
przeciwko pañstwu polskiemu przed Europejskim
Trybuna³em Praw Cz³owieka w Strasburgu. We-
d³ug danych przedstawionych przez przedstawi-
cieli MSP, ustawa ma obj¹æ 54,5 tys. wniosków.
Sumê roszczeñ szacuje siê na kwotê 35,6 mld z³.
S¹ to oczywicie dane wstêpne, gdy¿ wnioski bê-
d¹ weryfikowane tak¿e pod wzglêdem obci¹¿enia
d³ugami znacjonalizowanych nieruchomoci. Na
wyp³aty z tytu³u roszczeñ przewiduje siê 300 mln z³
z funduszu reprywatyzacyjnego, akcje z rezerwy
reprywatyzacyjnej o wartoci 1,8 mld z³, mienie
polikwidacyjne przedsiêbiorstw pañstwowych oraz
mienie Skarbu Pañstwa. Ministerstwo rozwa¿a
równie¿ mo¿liwoæ emisji papierów d³u¿nych, ma-
j¹cych stanowiæ zabezpieczenie roszczeñ. Na ra-
zie nie Podjêto ¿adnych wi¹¿¹cych decyzji.
Nasz Dziennik
Amerykañscy ¯ydzi chc¹ konsultacji na temat
kszta³tu ustawy reprywatyzacyjnej
Interwencja na najwy¿szym
szczeblu
rodowiska ¿ydowskie ze Stanów Zjedno-
czonych wywieraj¹ nacisk na polskie w³adze,
w celu zagwarantowania sobie korzystnych dla
nich zapisów w przygotowywanej przez Mini-
sterstwo Skarbu pañstwa ustawie reprywatyza-
cyjnej. W grudniu do premiera i prezydenta tra-
fi³y listy podpisane przez lidera wiatowej ¯y-
dowskiej Konferencji Roszczeniowej. Israel
Singer wyra¿a w nich m.in. obawê o uwzglê-
dnienie w zaspokajaniu roszczeñ maj¹tkowych
¯ydów i ich spadkobierców, którzy stracili ma-
j¹tki w czasie II wojny wiatowej z winy nie-
mieckiego okupanta. Tymczasem ju¿ w 1952 r.
odszkodowania te by³y uregulowane na mocy
porozumienia z Niemcami.
Prace nad kolejn¹, jedenast¹ ju¿ wersj¹ usta-
wy reprywatyzacyjnej trwaj¹ w Polsce niemal od
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik
TYLKO POLSKA - tygodnik narodowy.; ul. Brzoskwiniowa 13, 04-782 Warszawa; tel. 0-501-677-838; faks
ca³odobowy: 8104445. Dzia³ prenumeraty, kolporta¿u, wysy³ki gazet i ksi¹¿ek tel./faks 6155271, tel. 0-604-088-838.
Wydawca: GoldPol sp. z o.o., e-mail:
WydawnictwoNarodowe@wp.pl.
Gazeta jest otwartym forum dyskusyjnym
dla kszta³towania nowoczesnej myli narodowej. Potêpiamy zbrodnicze ideologie komunizmu, faszyzmu i syjonizmu.
W swoich publikacjach staramy siê nawi¹zywaæ do dorobku Ruchu Narodowego w Polsce. Zapraszamy do wspó³pra-
cy przedstawicieli wszystkich nurtów. Problemy, które poruszamy, s¹ i bêd¹ trudne, ale maj¹ na celu dotarcie do
prawdy. Walczymy z wszechobecnym antypolonizmem i fa³szowaniem naszej historii. Nie zamykamy naszych ³amów
nawet przed adwersarzami.
Prosimy pamiêtaæ, i¿ nie zawsze opinie prezentowane przez ró¿nych autorów
na ³amach gazety, s¹ stanowiskiem redakcji.
Redaguje zespó³. Redaktor naczelny
Leszek Bubel.
Dla celów
dydaktycznych korzystamy tak¿e z najciekawszych publikacji w innych wydawnictwach, zgodnie z obowi¹zuj¹c¹
ustaw¹ o ochronie praw autorskich i prawach pokrewnych.
Przedruki z TYLKO POLSKA wskazane.
Autorom
p³acimy wg stawek redakcyjnych. Materia³ów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skraca-
nia i adiustacji otrzymanych tekstów, zmiany tytu³ów, dalszego ich wykorzystywania (tekstów, zdjêæ, rysunków itd.)
w innych naszych tytu³ach i pozycjach ksi¹¿kowych.
Nr 6(126)
3
Ostrze¿enie przed
Zapiski
o przeklinanym
narodzie
N
ie tak dawno polski podatnik zmuszony by³
przewodni¹ si³¹
Z pos³em na Sejm RP Gabrielem Janow-
skim rozmawia Artur Rojek
który przygotowa³ d³ugie wyst¹pienie daj¹c czas klu-
bowi SLD na mobilizacjê si³.
Przed kolejnym poniedzia³kowym posiedze-
niem Sejmu odby³o siê posiedzenie Konwentu, na
którym Kotlinowski zgodzi³ siê, aby debatê nad
STOEN-em od³o¿yæ na czas nieokrelony. Tak, i by³
to ostateczny dowód na dwulicowoæ tych Panów,
ich zakulisowe gierki, ramiê w ramiê z SLD.
Gdy dowiedzia³em siê o tej sprawie, niezw³ocz-
nie oprotestowa³em j¹ u przewodnicz¹cego Klubu
(
Kotlinowskiego - red.
). Zadzwoni³em te¿ do Roma-
na Giertycha, który odpowiedzia³ mi, ¿e uwa¿a tê
decyzjê za s³uszn¹ i w pe³ni j¹ popiera oraz do Zyg-
munta Wrzodaka, który twierdzi³, ¿e o niczym nie
wie. To by³o 25 padziernika, przed poniedzia³ko-
wym posiedzeniem Sejmu. W poniedzia³ek rano,
28 padziernika, mamy posiedzenie Klubu, na
którym stanowczo domagam siê wniesienia wnio-
sku o niezw³oczn¹ debatê nad sprzeda¿¹ STOEN-
u. Wiêkszoæ kolegów i kole¿anek mnie popiera,
ale szeciu cz³onków Klubu jest przeciwnych.
-
Byli to Marek Kotlinowski, Roman i Maciej
Giertychowie, Zygmunt Wrzodak, Andrzej Fedo-
rowicz i Stanis³aw Zadora. Godz¹ siê na wariant
Borowskiego - od³o¿enie debaty na czas nieo-
krelony, a zatem uniemo¿liwiaj¹ sprawdzenie,
czy sprzeda¿ niemieckiemu inwestorowi tego za-
k³adu nie zagra¿a bezpieczeñstwu pañstwa?
- Krótko mówi¹c, chcieli tê sprawê umierciæ.
-
Czyli, jak Pan Pose³ twierdzi, kierownictwo
LPR ma usta pe³ne frazesów o Polsce i obronie
polskich interesów jedynie po to, by graj¹c na
uczuciach patriotycznych nabijaæ sobie kapita³
polityczny?
- Jest dok³adnie tak, jak pan mówi.
W czasie konfliktu o STOEN, w gor¹cym tygo-
dniu poprzedzaj¹cym wybory samorz¹dowe, kie-
rownictwo LPR uniemo¿liwia³o mi publiczne przed-
stawienie naszych argumentów. Podczas gdy w me-
diach ods¹dzano mnie od czci i wiary, Giertych (de-
leguj¹cy przedstawicieli LPR do programów w me-
diach publicznych) przy aprobacie Kotlinowskiego
i Wrzodaka uniemo¿liwili mi uczestniczenie w pro-
gramie telewizyjnym Forum i Tygodniku politycz-
nym, u³atwiaj¹c tym samym zadanie naszym prze-
ciwnikom. Co wiêcej, zaproszony do Kropki nad i
w TVN, na dwie godziny przed programem dowia-
dujê siê, ¿e mam jednak nie przychodziæ.
-
To ten sam program, w którym tak czêsto
goci Roman Giertych
- po to, by go promowaæ jako
m³odego
gniewnego prawej strony sceny politycznej
, gdy
w rzeczywistoci jest to cz³owiek, który dzia³a po
myli rz¹dz¹cych.
Gwiazdor Giertych
-
Dlaczego Roman Giertych jest tak promo-
wany w mediach liberalno-lewicowych?
- Mogê powiedzieæ o sobie, ¿e odbiera mi siê
prawo do debaty publicznej dlatego, bo stoj¹ za
mn¹ racje pañstwa i obywateli, konsekwencja
w dzia³aniu.
Ponadto promowanie Giertycha ma dla lewicy
g³êboki sens. Chodzi o wyhodowanie si³y na pierw-
szy rzut oka skrajnej, pos³uguj¹cej siê has³ami naro-
dowymi i katolickimi, a w rzeczywistoci bêd¹cej
pod kontrol¹. To prawda, ¿e on nie przestrzega ab-
solutnie ¿adnych regu³. Ka¿dego sprzeda, ka¿dego
zamorduje
, byle tylko osi¹gn¹æ cel, który sobie wy-
znacza. A tym celem jest przede wszystkim material-
na i polityczna korzyæ. Polityczna, gdy idzie o wy-
godne usadowienie siê na karku wyselekcjonowa-
nego elektoratu. Giertych nie widzi bowiem spraw
polskich ca³ociowo, jego pojmowanie polityki ogra-
nicza siê do w¹skiego interesu, który jemu i jego
kamratom zapewni powodzenie. Tyle i tylko tyle.
Statut Klubu Parlamentarnego zosta³ tak skon-
struowany, ¿e praktycznie uniemo¿liwia on odwo³a-
nie prezydium, co pozwoli³o Giertychowi na stwier-
dzenie -
tak d³ugo bêdziemy we w³adzach, jak d³u-
go my bêdziemy chcieli
.
-
Przys³ano te¿ pewne pismo do Klubu, gdy-
by mimo wszystko wiêkszoæ zechcia³a zmieniæ
w³adze
- To zupe³nie kuriozalne pismo, podpisane
przez w³adze partii LPR. W pimie tym jedna partia
- LPR wchodz¹ca w sk³ad Klubu Parlamentarnego
Liga Polskich Rodzin - uznaje, ¿e ¿adna decyzja
nie mo¿e byæ przez Klub podjêta bez wczeniej-
szej zgody kierownictwa tej partii.
Obawiam siê, ¿e Liga jest jedynie zas³on¹ dym-
n¹, wygodnym narzêdziem wp³ywu politycznego.
Cele kierownictwa Ligi
- Pierwotnie, jeszcze przed wyborami, panowie
ci w ogóle nie brali pod uwagê takiej ewentualnoci,
¿e uda siê im wejæ do parlamentu. Ich celem by³o
jedynie przekroczenie 3-procentowego progu wy-
borczego i za³apanie siê na dotacjê bud¿etow¹ dla
partii politycznych.
By³em jedynym cz³onkiem Komitetu Wyborcze-
go, który wierzy³, ¿e mo¿emy wejæ do Sejmu z nie-
z³ym wynikiem wyborczym.
Kiedy siê okaza³o, ¿e jednak próg wyborczy
zostanie przekroczony i bêd¹ mieli reprezentacjê
parlamentarn¹, wtedy uznali, ¿e ca³y ten interes -
w tym przede wszystkim pieni¹dze - trzeba zagar-
n¹æ w ca³oci, ignoruj¹c pozycjê polityczn¹ i pomy-
s³y na dzia³anie innych.
Powiem wiêcej, nawet id¹c do wyborów samo-
rz¹dowych nie kierowali siê interesem pañstwa, ale
tylko i wy³¹cznie politycznym efektem. St¹d ca³a ich
uwaga koncentrowa³a siê na sejmikach, gdy tym-
czasem na poziomie gmin i powiatów LPR zupe³nie
zaniedba³a interesy obywateli.
Zignorowano dorobek ludzi na dole - traktuj¹c
ich po macoszemu, eliminuj¹c ich z list, które obsa-
dzano przywo¿onymi z Warszawy nastolatkami
z M³odzie¿y Wszechpolskiej (
której Roman Giertych
by³ przez wiele lat prezesem - red.
). To wywo³a³o
krañcowe oburzenie wielu zas³u¿onych i oddanych
Ojczynie dzia³aczy Ligi.
Polacy jeszcze nie do koñca sobie zdaj¹ sprawê,
¿e te dwie si³y: z lewej antyklerykalna Samoobrona,
z drugiej pseudobogoojczyniana Liga - to s¹ dwa
ramiona kleszczy, które maj¹ Polaków obj¹æ i narzu-
ciæ im zupe³nie nieoczekiwany i obcy im porz¹dek.
Dlatego uwa¿am, ¿e moim obowi¹zkiem jest
ostrzegaæ ludzi przed czasem, ¿eby nie sprowadzili na
swoj¹ g³owê nieszczêcia. LPR nie jest tym, za co chce
byæ uwa¿ana. W rêkach tych panów jest to organizacja
niebezpieczna, zagra¿aj¹ca rozwojowi naszego kraju.
Wielu ludzi ju¿ zd¹¿y³o siê przekonaæ, kim s¹ liderzy
partii LPR. Czêsto spotykam siê w terenie z ludmi, którzy
wyra¿aj¹ g³êbokie rozczarowanie liderami Ligi.
Chcê tu jasno powiedzieæ: w obecnym parla-
mencie nie ma ani jednego klubu, który kierowa³by
siê trosk¹ o Pañstwo i Naród. S¹ to grupy politycz-
no-biznesowe, kierowane przez ojców chrzestnych
zgromadzonych w prezydiach klubów. Zniewalaj¹
oni mniej dowiadczonych cz³onków swoich ugru-
powañ i traktuj¹ instrumentalnie. I stwierdzam
z przykroci¹, ¿e Liga równie¿ wpisa³a siê w ten na-
ganny model relacji: kierownictwo klubu - pos³o-
wie.
do uczestnictwa w obchodach 50. rocznicy
telawiwzyjnych manipulacji. Ile by³o orde-
rów, duserów, a to, co prezentowano jako szczyt
artyzmu, po prostu ¿enowa³o. G³upawe teksty
i mierne wykonanie. Poza ponadczasowym Lasko-
wikiem i wspania³¹ Budk¹ Suflera, totalne dno! Tak
siê bowiem w tym maniackim grajdole utar³o, ¿e co
dobre dla zachodniego debila, dla Polaka musi byæ
doskona³e.
Zakupili wiêc ca³y zestaw obrazów, w których
albo goni¹ z³odzieja, albo odwrotnie. Komedie,
które nie maj¹ nic wspólnego z gatunkiem, za jaki
chcia³yby uchodziæ i ca³¹ gamê pornoseksu.
Puszcza siê toto na okr¹g³o, przeplataj¹c
pseudodokumentami sfabularyzowanymi o ostrej
antypolskiej wymowie, k³ad¹c nacisk na poni¿anie
naszej narodowoci za rzekome przeladowanie
¯ydów. Wprawdzie nikt niczego Polakom nigdy nie
udowodni³, mimo wysi³ków pracowników IPN, mi-
mo notorycznych przeprosin za niepope³nione wi-
ny (hierarchii kocielnej wiadomego od³amu) i na
nasze nieszczêcie - naczelnych w³adz Rzeczpo-
spolitej, ale nagonka trwa. Swego czasu przepro-
wadzi³am ostre ledztwo poród znajomych i rodzi-
ny, bo byæ mo¿e kto o czym wstydliwie zapo-
mnia³. Wysz³o jednak na to, ¿e wiêkszoæ z nas
mo¿e poszczyciæ siê wspania³ym ¿yciorysem,
odwag¹ i powiêceniem w ratowaniu i udzielaniu
najdalej id¹cej pomocy przeladowanym przez
Niemców ró¿nym nacjom, w tym ¿ydowskiej
w szczególnoci. Wysz³o równie¿ na to, ¿e wielu
z nas zosta³o bolenie upokorzonych i przelado-
wanych z wdziêcznoci za ocalenie i tak to trwa.
Potomkowie albo i same ¿yj¹ce jeszcze ofiary ca-
³uj¹ siê ze swoim niemieckim katem z grymasem
amnezji na fa³szywych obliczach.
Przedstawienia wzajemnej adoracji obliczone
s¹ na miliardowe zyski z niekoñcz¹cych siê od-
szkodowañ, gdyby jednak kto z przedstawicieli
ludu wybranego do naprawy przez samego Pana
Boga odrobinê pomyla³, natychmiast przeprosi³by
uciemiê¿onych, ¿eby nie straciæ jedynego obroñcy
w czasach zag³ady, które stoj¹ ju¿ przed ich pro-
giem. Sam spryt to za ma³o, ¿eby odwróciæ prze-
znaczenie, ¿eby zdj¹æ kl¹twê Chrystusa Pana i trze-
ba o tym pamiêtaæ, bo wszystkie z³e uczynki za-
wsze wracaj¹ do nadawcy. Tak jest i tym razem.
Lud wybrany do naprawy okaza³ siê nienaprawial-
ny, genetycznie z³y. wiat dawa³ im szansê wiele ra-
zy, a wiat to sam Pan Bóg i klêska ich jest wy³¹cz-
nie osobistym wyborem, efektem usilnych starañ
ca³ego plemienia. Mora³em bajki o królu Midasie.
Dlatego poziom serwowanych nam igrzysk wiad-
czy jedynie o miernocie intelektualnej, jest poni¿ej
poziomu przeciêtnego Polaka. I to, co mia³o byæ
wielk¹ gal¹ podczas fety piêædziesiêciolecia TV,
wykaza³o ca³y kretynizm tego gangu. Sam fakt za-
kupu, za olbrzymie nasze pieni¹dze, emitowanych
filmów dobitnie to potwierdza. Jak równie¿ zgoda
na emisjê tego amerykañskiego dna, gdzie komi-
zmem staje siê jedynie kopniêcie w zadek, oplucie
kogo czy obrzucenie tortem, resztê s³awetnych
gagów delikatnie przemilczê.
Niezrozumia³e sta³y siê gratulacje g³owy pañ-
stwa, marsza³ka sejmu i zachwyt prominentnej wi-
downi. Czy¿by by³o z nimi a¿ tak le? Czy¿by byli
a¿ tak wyobcowani z Narodu Polskiego, ¿e nie zna-
j¹ jego gustów i zapotrzebowañ?
Od dawna wszystkim wiadomo, ¿e polskie re-
dnie wykszta³cenie jest, a przynajmniej by³o, nim
okr¹g³osto³owcy nie dorwali siê do w³adzy, równe
wy¿szemu na tzw. Zachodzie, a przeciêtny poziom
polskiego inteligenta jest znacznie wy¿szy od pozio-
mu przeciêtnego inteligenta z Zachodu. Vide Bill Clin-
ton, który ukoñczy³ wszystkie amerykañskie uczelnie
wy¿sze i nie uczy³ siê ¿adnego obcego jêzyka.
Taki wysoki jest poziom uczelni amerykañ-
skich, a poprawna politycznie cywilizacja obrazko-
wa siêga u nich zenitu, co przenosi siê na styl g³u-
pawego kabareciku pani Lipman, który niezmor-
dowanie omiesza i poni¿a sam siebie.
I tak by mo¿na bez koñca, ale czas najwy¿szy
ca³e to towarzystwo m¹dre inaczej po prostu wy-
mieniæ.
-
Panie Pole, zdecydowa³ siê Pan na
opuszczenie Klubu Parlamentarnego LPR. Co
sk³oni³o Pana do tej decyzji?
- Klub Parlamentarny nie funkcjonuje tak, jak
powinien. Nie mog³em ju¿ d³u¿ej tolerowaæ bezpra-
wia i politycznego gangsterstwa, jakie uprawiaj¹ li-
derzy partii LPR, gdy¿ by³oby ono ze szkod¹ dla
zwolenników Ligi i dla Polski.
W LPR nie obowi¹zuj¹ ¿adne normy czy stan-
dardy, jakie przyjmuje siê w cywilizowanych ugru-
powaniach politycznych. Nie szanuje siê procedur
demokratycznych, nie ma jawnoci procesów decy-
zyjnych, nie dotrzymuje siê ¿adnych umów, nie re-
spektuje zobowi¹zañ.
Natomiast kierownictwo partii LPR od samego
pocz¹tku robi³o wszystko, aby usun¹æ z Klubu nie-
wygodnych dla siebie pos³ów. Np. aby usun¹æ Po-
s³a Macierewicza. Pan Maciej Giertych w rozmowie
ze mn¹ stwierdzi³, ¿e Macierewicz jest w Klubie Par-
lamentarnym LPR zbêdny. Podobnie £opuszañski.
Obok ³amania zasad, najgorszym co dzia³o siê
w tym Klubie to gra pozorów, jak¹ Roman Giertych
i jego koledzy uprawiaj¹ w sprawach kluczowych
dla Polski.
Ponadto Klub pod ich kierownictwem nie sta³
siê orodkiem autentycznej pracy parlamentarnej.
Ludzie ci trwonili zebrany w Lidze potencja³, zaprze-
paszczaj¹c tym samym pok³adane w niej nadzieje.
Zupe³nie co innego siê mówi, a co innego robi.
Na potrzeby opinii publicznej gêba jest pe³na Pol-
ski, lecz kiedy przychodzi do konkretnych rozstrzy-
gniêæ, to panowie ci graj¹ wspólnie z SLD na szko-
dê pañstwa i obywateli.
Pierwszym przyk³adem mo¿e byæ sprawa refe-
rendum ziemskiego. Ju¿ w trakcie zbierania podpi-
sów zmieniono pytanie i pe³nomocnika listy ze
szkod¹ dla sprawy. Nie wykorzystano z ca³¹ moc¹
tej akcji do uwiadomienia Polakom zagro¿eñ zwi¹-
zanych ze sprzeda¿¹ ziemi obcokrajowcom. Ca³¹
sprawê ostatecznie przeprowadzono przez Sejm
pó³gêbkiem, bez wyranego efektu politycznego.
Kolejnym przyk³adem mo¿e byæ z³o¿ona przez
Klub propozycja powo³ania sejmowej komisji do
zbadania prywatyzacji maj¹tku narodowego.
W trakcie obrad sejmowej Komisji Skarbu pose³ Ro-
man Giertych zamiast pozyskaæ poparcie innych
cz³onków komisji dla tego projektu, obra¿a³ wszyst-
kich naoko³o, a w szczególnoci pos³ów PiS. To do-
prowadzi³o do sytuacji, w której projekt uchwa³y
powo³uj¹cej komisjê przepad³. Giertychowi chodzi-
³o bowiem nie o powo³anie komisji, ale o wykaza-
nie, ¿e PiS by³ temu pomys³owi przeciwny.
Najbardziej dramatycznym przyk³adem jest za
sprawa STOEN-u i marsza³ka Borowskiego. Dla
mnie by³ to ostateczny dowód intencji politycznych
m³odego Giertycha i spó³ki.
Kotlinowski kilkakrotnie, pod ró¿nymi preteksta-
mi, stara³ siê mnie wywo³aæ z sali plenarnej, ¿ebym
odst¹pi³ od okupacji. Noc¹ za przyniós³ mi koc
i poduszkê zachêcaj¹c do snu. Wiedzia³, ¿e po za-
niêciu ³atwo bêdzie mnie usun¹æ z sali posiedzeñ.
-
W nocy dosz³o do interwencji stra¿y mar-
sza³kowskiej na rozkaz marsza³ka Borowskiego.
Jednak protest odniós³ efekt: marsza³ek wpro-
wadzi³ sprawê STOEN-u pod obrady.
- Do Sejmu trafi³ te¿ kolejny wniosek o odwo³a-
nie z funkcji marsza³ka za skandaliczn¹ nocn¹ inter-
wencjê stra¿y marsza³kowskiej.
-
Wniosek o odwo³anie Borowskiego mia³ zo-
staæ z³o¿ony, a nastêpnie poddany pod g³osowa-
nie niezw³ocznie po wznowieniu obrad. Pos³an-
ka Mas³owska powiedzia³a, ¿e w trakcie jej wyst¹-
pienia
(mia³a dopilnowaæ, by debaty nad STOEN-
em nie rozpoczêto przed dostarczeniem pos³om
umowy prywatyzacyjnej - czas do jej dostarczenia
zamierzano wykorzystaæ na odwo³anie Borowskie-
go)
zosta³a odwo³ana z mównicy przez Kotlinow-
skiego i Giertycha.
- W ten sposób inicjatywa w prowadzeniu
obrad znalaz³a siê w rêkach marsza³ka. Dopuszczo-
no wówczas do g³osu z wyjanieniami w sprawie
STOEN-u ministra skarbu, Wies³awa Kaczmarka,
Ka¿dy pos³uguje siê inn¹ frazeologi¹, ale cel
dzia³ania jest ten sam. Z tytu³u w³adzy politycznej
posi¹æ jak najwiêcej dóbr dla siebie, dla znajo-
mych, dla partii. Przy czym szkodnictwo polityczne
takich ludzi jak Wa³êsa czy Krzaklewski by³o niczym
w porównaniu ze szkodnictwem Giertycha.
Z t¹ patologi¹ trzeba skoñczyæ. Dlatego ju¿ ja-
ki czas temu stwierdzi³em, ¿e III Rzeczpospolita
koñczy swój ¿ywot. Nie wykorzysta³a ona swoich
szans, jedynie je zmarnotrawi³a. Teraz musimy usta-
nowiæ IV Rzeczpospolit¹ opart¹ na zupe³nie nowych
zasadach. Te dzisiaj obowi¹zuj¹ce to wyj¹tkowo nie-
udana hybryda postkomunistycznej, lewicowej pa-
zernoci z kosmopolitycznym liberalizmem.
Po ostatnim g³osowaniu nad STOEN-em je-
stem coraz bardziej sceptyczny. Zabrak³o determi-
nacji w klubach takich jak PiS, LPR, PSL i Samoo-
brona, ¿eby siê zdecydowanie i kategorycznie prze-
ciwstawiæ SLD. To oznacza, ¿e liderzy tych ugrupo-
wañ graj¹ w jednej dru¿ynie. Nie bez przyczyny pan
Czabañski w Rzeczpospolitej napisa³, ¿e przêdzie
siê bardzo delikatna niæ porozumienia miêdzy for-
macjami politycznymi od Prawa i Sprawiedliwoci
po SLD z Kaczyñskim, Mazowieckim i Kwaniew-
skim na czele. W ten uk³ad od dawna wpisana jest
Samoobrona. I w to siê te¿ wpisuje LPR
(fragmenty)
G³os 18.01.2003
Bo¿ena Szaniec
O Lidze Polskich Rodzin, patologiach ¿ycia publicznego w Polsce
i spo³eczeñstwie pó³konsumpcyjnym
4
Nr 6(126)
£APÓWKARZ
Losy ludnoci polskiej na Ukrainie
cd. ze str. 1
SOWIECKI SZPIEG
W Nowym Jorku poszed³ do szko³y i w ci¹gu
nieca³ych trzech lat zrobi³ maturê. Siostra zosta-
³a, a Lew w 1966 r. wróci³ do Polski. Dlaczego?
- Wróci³em do Anny, mojej pierwszej mi³oci -
odpowiada Lew Rywin w wywiadach. - £ykn¹-
³em kawa³ Ameryki i zatêskni³em za Warszaw¹.
Prawda jest taka, ¿e m³ody Lew za bardzo zaj-
mowa³ siê szpiegostwem. Szybko wysz³y na jaw
jego kontakty z radzieckimi szpiegami. Po przy-
musowym powrocie dosta³ siê do Wy¿szego
Studium Jêzyków Obcych przy Uniwersytecie
Warszawskim. Nawet nie mia³ czasu spotkaæ siê
z Ann¹, bo pozna³ El¿bietê, swoj¹ przysz³¹ ¿onê.
Po studiach Lew Rywin podj¹³ pracê w Lin-
gwicie jak lektor. Rodzice w 1968 r. pamiêtne-
go Marca chcieli emigrowaæ. Wtedy dopiero
okaza³o siê, ¿e s¹ ¯ydami...
- Lektorowanie nie pozwala³o mi rozwin¹æ
skrzyde³ - opowiada Lew Rywin. - Dlatego szu-
ka³em dla siebie innego miejsca w ¿yciu.
Za namow¹ ludzi ze s³u¿b specjalnych zaj¹³ siê
komputerami przemys³u maszynowego. W koñcu
przyda³ mu siê pobyt w Nowym Jorku, gdzie zaj-
mowa³ siê szpiegostwem przemys³owym.
TOWARZYSZ LEW
Kiedy jego wiedza we wdra¿aniu komputery-
zacji w polski przemys³ wyczerpa³a siê, wtedy
znów otrzyma³ polecenie wyjazdu. Ponownie
bez problemu otrzyma³ paszport i wizê. Po raz
drugi wyl¹dowa³ w Nowym Jorku.
- Oficjalnie zajmowa³em siê prac¹ zarobkow¹
- opowiada Lew Rywin. - Jak ka¿dy Polak prze-
bywaj¹cy na saksach malowa³em mieszkania,
pracowa³em na budowach. Nieoficjalnie zdoby-
wa³em wiedzê o komputerach, w czym pomaga-
³a mi dobra znajomoæ jêzyka angielskiego.
Po kilku latach znów zameldowa³ siê w gmachu
MSW przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Po po-
wrocie do Polski zacz¹³ pracowaæ w Interpressie.
Nastêpnie trafi³ na Woronicza do Telewizji Polskiej
i wkrótce przyj¹³ od Andrzeja Drawicza propozycjê
pracy w telewizji jako jego zastêpca.
- Zawsze by³ arogancki i odpychaj¹cy - wspo-
mina jeden z jego podw³adnych. - Facet czu³ siê
wa¿ny, bo mia³ poparcie u towarzyszy z PZPR.
BOSS Z CYGAREM
Z telewizji musia³ odejæ, bo zamiast zarabiaæ
dewizy dla telewizji, zarabia³ dla siebie. Nie by³o
przecie¿ tajemnic¹, ¿e on najbardziej lubi³ dolary.
- Dla zielonych by³ w stanie sprzedaæ w³a-
sn¹ ¿onê - opowiada jeden z jego znajomych. -
Lew lubi³ powtarzaæ, ¿e kto wygl¹da jak milion
dolarów...
Tam gdzie pojawia³y siê wielkie pieni¹dze,
tam zawsze najszybszy by³ Lew Rywin. Wkrótce
trafi³ do telewizji Canal +. Nie by³o te¿ przy-
padku, ¿e Steven Spielberg zwróci³ siê do niego
z propozycj¹. Wiadomo, ¿e w interesach ¯yd
mo¿e liczyæ tylko na ¯yda. W ten sposób po-
wsta³ film pt. Lista Schindlera.
Lew Rywin prawdziwe swoje oblicze pokaza³
w filmie pt. Ekstradycja II. Zagra³ w nim bossa
rosyjskiej mafii. Po prostu z cygarem z rêku za-
gra³ siebie...
- Ca³e jego ¿ycie to ciemne interesy - mówi je-
den z pos³ów SLD. - I wszêdzie ma znajomoci.
Wódkê pija³ z Aleksandrem Kwaniewskim, Le-
chem Wa³ês¹, Jerzym Buzkiem...
Andrzej WOJTKOWIAK
- rozmowa z prof. dr. hab. Henrykiem Stroñskim z Tarnopola,
Prof. dr hab. Henryk Stroñski z Tarnopola
/fot. Leszek W¹tróbski/
ce historycznej, nast¹pi³a ich spo³eczna degra-
dacja, rzutuj¹ca w du¿ej mierze na ich ¿ycie
w dwudziestym wieku. Dzi z ca³¹ pewnoci¹
mo¿emy jednak stwierdziæ, ¿e przekazywanie
narodowej tradycji patriotycznej z pokolenia na
pokolenie w tych w³anie rodzinach polskich
z Wo³ynia i Podola nigdy nie zosta³o przerwane.
- Polacy z Ukrainy starali siê wykorzystaæ
jednak ka¿d¹ nadarzaj¹c¹ siê sytuacjê, aby
utrzymaæ jaki kontakt z Macierz¹...
- Tak by³o np. w czasie przygotowañ do I Zja-
zdu Polaków z Zagranicy w lipcu 1929 r. Ju¿ bo-
wiem trzy lata wczeniej oficjalne informacje i za-
proszenia na Zjazd otrzyma³y redakcje polskich
gazet wychodz¹cych na Ukrainie. Sowieckie
partyjne w³adze polityczne po pewnym namyle
postanowi³y jednak wykorzystaæ wybory do war-
szawskiego forum polonijnego dla swoich ce-
lów propagandowych. Z jednej strony, komuni-
ci d¹¿yli do zohydzenia w umys³ach ludnoci
polskiej na Ukrainie ustroju politycznego w Pol-
sce, z drugiej za - do poszerzenia swoich wp³y-
wów w wiatowym ruchu polonijnym i propago-
wania realizowanej we w³asnym pañstwie polity-
ki narodowociowej. Cele te odbiega³y jednak
zdecydowanie od za³o¿eñ organizatorów war-
szawskiego zjazdu, co ostatecznie zawa¿y³o na
odmowie zaproszenia i wydania wizy delegacji
Polaków z Ukrainy i ZSRR.
Komitet Organizacyjny Zjazdu oficjalnie
owiadczy³ polskiej agencji prasowej, ¿e delega-
cja z ZSRR nie zosta³a wybrana wed³ug zasady
wolnego wyboru i ¿e udzia³ delegacji, której s¹
obce zadania Zjazdu, jest niemo¿liwy i niecelo-
wy. Z Warszawy do Moskwy wys³ano telegram
podpisany przez marsza³ka Senatu prof. I. Szy-
mañskiego i sekretarza generalnego S. Lenatro-
wicza, w którym zosta³y powtórzone motywy
i powody odmowy.
Trudno by³o siê dziwiæ organizatorom zja-
zdu, ¿e podjêli tak¹ decyzjê.
Trybuna Radziecka
,
moskiewski organ komunistów polskich, tak bo-
wiem skomentowa³a decyzje strony polskiej:
polska ludnoæ pracuj¹ca w ZSRR powinna
wzi¹æ udzia³ w zjedzie po to, by z jego trybuny
zadaæ k³am dzikim bredniom, szerzonym wia-
domie przez bur¿uazyjn¹ prasê o po³o¿eniu lud-
noci polskiej w ZSRR, (...) opowiedzieæ prawdê
o budownictwie socjalistycznym w ZSRR (...).
Opiniê tê pozostawiê bez komentarza.
- Wszechobecna bezpieka sowiecka sta-
ra³a siê wiedzieæ o Polakach wszystko...
- Prawdziwe niezafa³szowane informacje
o nastrojach ludnoci polskiej, w tym jej stosun-
ków do Polski, znajdujemy w poufnych doniesie-
niach organów GPU, które uwa¿nie ledzi³y i od-
notowywa³y wszelkie wrogie wobec sowietów
opinie i g³osy, stosuj¹c doskonale zorganizowa-
ny mechanizm donosicielstwa i tajnych agen-
tów. Ich treæ wiadczy o bardzo przychylnym
stosunku Polaków do pañstwa polskiego i nieza-
dowoleniu z polityki bolszewików. Podam kilka
charakterystycznych wypowiedzi, odnotowa-
nych w polskich wsiach Ukrainy: Polacy, gdzie-
kolwiek by siê nie znajdowali, s¹ podw³adnymi
Polski i powinni pomagaæ jej w wypadku ewen-
tualnej wojny, nale¿y wys³aæ prawdziw¹ dele-
gacjê i opowiedzieæ o naszym biednym ¿yciu,
poprosiæ o pomoc i obronê...
Te i wiele podobnych wypowiedzi, szczerych
i otwartych, nigdy nie dotar³o do Polski. Komuni-
ci robili wszystko, ¿eby ludzie wrogo nastawie-
ni do ich polityki nie dostawali siê na ¿adne zja-
zdy. Niekorzystn¹ dla siebie informacjê komuni-
ci zawsze utajniali. Mogli to czyniæ z ³atwoci¹,
gdy¿ prasa, jak ca³e ¿ycie spo³eczne, znajdowa-
³o siê pod ich kontrol¹. W ci¹gu ca³ego dwudzie-
stolecia miêdzywojennego mieli monopol na re-
prezentowanie stanowiska i pozycji Polaków
z Ukrainy na zewn¹trz.
- Czy ludnoæ polska sowieckiej Ukrainy
mog³a wówczas liczyæ na jak¹kolwiek pomoc
ze strony polskich placówek dyplomatycz-
nych?
- Na terytorium Ukrainy Sowieckiej istnia³y
wówczas dwie placówki konsularne: w Kijowie
i w Charkowie. Nale¿y jednak zaznaczyæ, ¿e
Konsulat Generalny RP w Kijowie i Konsulat
w Charkowie dzia³a³y w bardzo ciê¿kich warun-
kach. W³adze sowieckie utrudnia³y dyplomatom
poruszanie siê po terenie. Uniemo¿liwiano te¿
kontakty miejscowych Polaków z placówkami
dyplomatycznymi, traktuj¹c je jako wrog¹ dzia-
³alnoæ kontrrewolucyjn¹ i szpiegowsk¹ na rzecz
obcego pañstwa. Zastraszona ludnoæ polska
ma³o wiêc korzysta³a z pomocy konsulatów. Ta-
kowe stanowi³yby wystarczaj¹c¹ podstawê do
ich represjonowania.
Polscy dyplomaci tak¿e bardzo ostro¿nie
kontaktowali siê z miejscowymi rodakami, wia-
domi konsekwencji takich dzia³añ. Polskie insty-
tucje kulturalno-owiatowe, autonomiczne jed-
nostki terytorialne oraz prasa i szkolnictwo zosta-
³y powo³ane i stworzone przez komunistów
i znajdowa³y siê ca³kowicie pod ich wp³ywem
i dominacj¹. Polska dyplomacja uwa¿nie ledzi-
³a ich dzia³alnoæ, lecz nie mog³a i nie chcia³a,
z przyczyn ideologicznych i politycznych, wcho-
dziæ wiêc w jakiekolwiek kontakty. Polskie pla-
cówki dyplomatyczne zachowa³y te¿, jak mo¿na
s¹dziæ z dostêpnych materia³ów, obojêtnoæ wo-
bec ludnoci polskiej i niepolskiej na Ukrainie
w okresie Wielkiego G³odu w latach 1932 - 1933.
Przy okazji zaznaczmy, i¿ konsulat niemiecki
w tym samych warunkach szed³ z pomoc¹ ma-
terialn¹ ludnoci niemieckiej, przekazuj¹c po-
wa¿ne kwoty pieniê¿ne i ¿ywnoæ. Z pomocy tej
korzystali tak¿e zamieszkuj¹cy razem z Niemca-
mi na Wo³yniu Polacy.
- Dlaczego tak siê wówczas dzia³o?
- Z perspektywy lat mo¿na zaryzykowaæ
stwierdzenie, ¿e polska dyplomacja na Ukrainie
i w ca³ym ZSRR, poza grupk¹ ha³aliwych komu-
nistów przyby³ych z Polski lub rekrutowanych
z miejscowych Polaków, nie bardzo dostrzega³a
mieszkañców wsi i miast, którym komunistyczna
ideologia by³a obca i daleka, a którzy nigdy nie
wyrzekli siê polskoci. Dyplomacja i rz¹d II
Rzeczpospolitej zdawali siê nie zauwa¿aæ ma-
sowych deportacji ludnoci polskiej z Ukrainy
w latach 1935-1938. Polskie placówki dyploma-
tyczne w ZSRR pozostawa³y bezczynnymi ob-
serwatorami krwawej tragedii Polaków w pañ-
stwie sowieckim. Przys³ane przez nie sk¹pe in-
formacje o represjach, niestety, ¿adnych dzia³añ
polskiego rz¹du nie spowodowa³y. W koñcu lat
trzydziestych prasa polska, która wczeniej za-
wsze ¿ywo reagowa³a na antypolskie dzia³ania
Sowietów, rzadko i oglêdnie pisa³a o sytuacji Po-
laków w ZSRR. Do wyj¹tków nale¿a³a gazeta
Dzieñ Polski, która w lutym 1937 roku zamie-
ci³a artyku³ o Polakach w Kraju Rad. Podkre-
lano w nim, i¿ nieufnoæ w³adz wobec Polaków
jest tak wielka, ¿e nawet wybitni komunici Pola-
cy, szczerze oddani Sowietom, zostali w ten czy
inny sposób zlikwidowani. Rozstrzelano Woje-
wódzkiego, Czy¿ewskiego, Sochackiego, So-
snowskiego, Skarbka i innych. Izolowano i usu-
niêto od pracy politycznej znanego komunistê T.
Dombala. Przesta³ pisaæ po polsku Jasieñski,
dla pewnoci wyje¿d¿aj¹c do Turkiestanu. Nie-
znany jest los uwiêzionego Wandurskiego.
Sytuacja Polaków sowieckich pogorszy³a siê
ostatnio bardzo znacznie. D¹¿¹c do militaryzacji
pasa przygranicznego, rozci¹gniêtego w nie-
których punktach na 200 km, buduj¹c tam kole-
je strategiczne, ukryte bazy lotnicze, artyleryj-
skie itp., rz¹d sowiecki jednoczenie usuwa z te-
go pasa oraz z ca³ej Ukrainy i Bia³orusi elemen-
ty, które uwa¿a za niepewne, zaliczaj¹c do nich
przede wszystkim ludnoæ polsk¹, w³ocian, ro-
botników i urzêdników Polaków. Wysiedlenia te
nosz¹ charakter masowy i gwa³towny, przypomi-
naj¹cy do z³udzenia dawne wysiedlenia kreso-
- Po odzyskaniu przez Polskê niepodle-
g³oci w 1918 r. du¿a czêæ naszych rodaków
zosta³a na terenie Ukrainy Sowieckiej trac¹c
nadziejê na ostateczny powrót do swej starej
ojczyzny...
- W ówczesnych sowieckich warunkach Po-
lacy musieli na co dzieñ ukrywaæ swoje uczucia
do kraju rodzinnego, z obawy przed represjami
ze strony re¿imu bolszewickiego. Nastroje pa-
triotyczne ros³y jednak w miarê zaostrzania siê
kursu politycznego i pogarszania sytuacji ekono-
micznej na Ukrainie. W³anie z tego powodu na
pocz¹tku lat trzydziestych ucieczki przez Zbrucz
na polsk¹ stronê sta³y siê zjawiskiem bardzo roz-
powszechnionym.
W swoich tajnych dokumentach GPU okrê-
gu ¿ytomierskiego stwierdza³o, ¿e w wiêkszoci
Polacy s¹ konserwatywni i dla ich nastrojów cha-
rakterystycznie jest ci¹¿enie do Polski. Szcze-
gólnie uwidacznia siê ono w istniej¹cych listow-
nych i bezporednich wiêzach z Polsk¹. GPU
dysponowa³o materia³ami wiadcz¹cymi o ist-
nieniu zwi¹zków i kontaktów pomiêdzy by³ymi
pracownikami i urzêdnikami hut szk³a, fabryk po-
rcelany, cukrowni, maj¹tków ziemskich na Ukra-
inie a by³ymi w³acicielami, którzy w swoim cza-
sie ratowali siê ucieczk¹ do Polski. Ze strony so-
wieckiej informowano ich o tym, co siê dzieje
i jaki jest los ich posiad³oci. We wsiach i mia-
steczkach, jak odnotowa³o GPU, miejscowa lud-
noæ polska aktywnie rozpowszechnia³a pog³o-
ski o przyjciu niebawem armii polskiej.
- Nic takiego siê jednak nie wydarzy³o...
- Nie przeszkadza³o to jednak miejscowym
w³adzom represjonowaæ ludzi wyra¿aj¹cych
sympatiê do Polski - ³¹cznie z ich aresztowania-
mi i rozstrzeliwaniem. Ko³chonik ze wsi Ba³a-
banówka w rejonie oratowskim, Stanis³aw Szy-
szko, Polak urodzony w roku 1887, zosta³ roz-
strzelany 27 marca 1933 roku w Winnicy. W ak-
cie oskar¿enia podano, ¿e krytykowa³ ko³chozo-
we porz¹dki, wychwala³ Polskê i ¿a³owa³, ¿e
w odpowiednim czasie do niej nie wyjecha³.
Utrzymywa³ tak¿e listowne kontakty z bratem
i siostr¹, mieszkaj¹cymi w Polsce, narzekaj¹c na
ciê¿kie ¿ycie w ZSRR.
- Kontakty pomiêdzy rodakami na Ukrai-
nie Sowieckiej i w kraju by³y niezmiernie utru-
dnione...
- Do koñca lat dwudziestych, kiedy re¿im na
granicy polsko-sowieckiej nie by³ zbytnio zao-
strzony, ludnoæ z sowieckiej strony doæ aktyw-
nie zajmowa³a siê kontraband¹ i chodzi³a do Pol-
ski po towary codziennego u¿ytku. Ludzie ci zna-
j¹c warunki ¿ycia w przedwojennej Polsce dzie-
lili siê swymi spostrze¿eniami po powrocie na
Ukrainê. Oni te¿, w pierwszej kolejnoci, jako
chwal¹cy polskie porz¹dki zostali aresztowani
i deportowani ze strefy przygranicznej.
Nale¿y tak¿e dodaæ, ¿e wiêkszoæ Polaków
na Ukrainie by³a potomkami drobnej szlachty
kresowej, zawsze wyró¿niaj¹cej siê patrioty-
zmem i przywi¹zaniem do polskoci. To wraz
z utrat¹ pañstwowoci polskiej, w minionej epo-
Nr 6(126)
5
Sowieckiej w latach II Rzeczpospolitej
u najwy¿szych w³adz kocielnych i pañstwo-
wych, wystêpowali z apelami o niesienie pomo-
cy kocio³owi i kap³anom na wschodzie, powiê-
cali temu tematowi prasowe wyst¹pienia i wre-
szcie rozprawy ksi¹¿kowe.
Ks. Teofil Skalski, po powrocie z wiêzienia
w ZSRR przebywaj¹cy w katedrze w £ucku,
w pe³nym trwogi licie do prymasa Polski kardy-
na³a Augusta Hlonda w listopadzie 1934 roku
alarmowa³, powo³uj¹c siê na w³asne dowiad-
czenia, ¿e przeciwko Kocio³owi katolickiemu na
Ukrainie wymierzono uderzenie najdotkliwsze.
Starania ks. Skalskiego, zw³aszcza o powrót
ksiê¿y do Polski drog¹ wymiany, nie przynios³y
efektu. Na przeszkodzie stanê³o pogorszenie siê
polsko-radzieckich stosunków politycznych
i zmiana nastawienia do polskich komunistów
w stalinowskim kierownictwie. Dodajmy, ¿e po-
przez wymianê wiêniów politycznych w latach
1924-1932 uda³o siê wydostaæ z sowieckich wiê-
zieñ 38 ksiê¿y rzymskokatolickich, w tym oko³o
25 z diecezji ¿ytomierskiej i kamienieckiej. Naj-
wiêksz¹ i ostatni¹ wymianê ksiê¿y na komuni-
stów przeprowadzono 15 wrzenia 1932 roku.
Du¿y rozg³os w polskim spo³eczeñstwie mia-
³a publicystyczna dzia³alnoæ ks. Jana Urbana
TJ, który na ³amach krakowskiego pisma Prze-
gl¹d Powszechny porusza³ sprawy przelado-
wania Kocio³a w ZSRR. Dzi zadziwia nas roze-
znanie autora i posiadane informacje o konkret-
nych wypadkach antykatolickich przeladowañ
ze strony w³adzy bolszewickiej w ZSRR.
Wiadomoci o przeladowaniach ksiê¿y
i wiernych, a tak¿e o zamykaniu kocio³ów
w ZSRR dociera³y do Stolicy Apostolskiej, która
niestety nie mog³a na nie zareagowaæ. W lutym
1930 roku papie¿ Pius XI zwróci³ siê do wolnego
wiata z apelem, w którym potêpi³ drastyczne
zniewa¿anie uczuæ religijnych i przeladowanie
wierz¹cych w ZSRR, tak katolików, jak i innych
wyznañ. wiat zachodni zareagowa³ ¿ywo,
o czym wiadczy³y noty, wiece protestacyjne
i modlitwy w wielu krajach. W ZSRR wywo³a³o to
natomiast nasilenie antykatolickiej histerii. Za ¿e-
lazn¹ kurtyn¹ niezbyt przejmowano siê wiatow¹
opini¹ publiczn¹. Na dodatek Moskwa wietnie
zdawa³a sobie sprawê, i¿ Watykan cieszy siê
wprawdzie na wiecie du¿ym autorytetem, ale je-
go wp³ywy ograniczaj¹ siê do kwestii moralnych.
Pañstwa europejskie nie mia³y natomiast politycz-
nych mo¿liwoci, a czasami i nie bardzo chcia³y
wtr¹caæ siê w politykê wewnêtrzn¹ Kraju Rad.
- Rosja Sowiecka i jej satelickie republiki
nie bardzo liczy³y siê z negatywnymi opiniami
Stolicy Apostolskiej...
- Kierownictwo polityczne ZSRR oceni³o sta-
nowisko Stolicy Apostolskiej jako nawo³ywanie
do organizacji pochodu krzy¿owego przeciwko
pierwszemu w wiecie pañstwu socjalistyczne-
mu. Sam Józef Stalin w wyst¹pieniu na XVI zje-
dzie WKP(b) w roku 1930 zaliczy³ papie¿a do
g³ównych kierowników i organizatorów interwen-
cji przeciwko ZSRR. Za komunistyczna prasa
na Ukrainie, bo innej ju¿ tam nie by³o, po sygna-
le z Moskwy, znacznie wzmog³a antypapiesk¹
i antypolsk¹ propagandê.
- Sytuacja ludnoci polskiej oraz Kocio-
³a katolickiego na Ukrainie by³a trudna a¿ do
wybuchu II wojny wiatowej...
-......i wcale nie³atwa a¿ do czasów pierestroj-
ki. Wracaj¹c jednak do lat trzydziestych, trzeba
wyranie stwierdziæ, ¿e zabrak³o wówczas me-
chanizmu politycznego oddzia³ywania ze strony
Polski i wiata zachodniego na sytuacjê zarówno
przeladowania Kocio³a katolickiego, jak i re-
presjonowania obywateli polskich przez w³adzê
bolszewick¹. Organizacje miêdzynarodowe
ujawni³y tak¿e sw¹ bezsilnoæ wobec trudnego
po³o¿enia wielu mniejszoci narodowych
w ZSRR. Ca³y zreszt¹ system porz¹dku europej-
skiego okaza³ siê w dwudziestoleciu miêdzywo-
jennym niedoskona³y, czego wyrazem by³o nie-
jednokrotnie gwa³cenie praw narodów i pañstw,
a ostatecznie wybuch drugiej wojny wiatowej.
- Sytuacja na szczêcie powoli siê zmie-
nia, choæ nie znaczy to wcale, ¿e wszystko
ju¿ jest w najlepszym porz¹dku, czego wszy-
scy od dawna oczekujemy.
rozmawia³ Leszek W¹tróbski
prezesem Stowarzyszenia Naukowców Polskich Ukrainy
li przez stronê polsk¹ jako prawdziwi Polacy,
których postawê nale¿y podtrzymywaæ. W g³êb-
szym, politycznym znaczeniu chyba tylko w taki
sposób mo¿na by³o przeciwdzia³aæ wysi³kom ko-
munistów.
W koñcu lat dwudziestych stosunki Watyka-
nu i ZSRR ulega³y systematycznemu pogarsza-
niu. Stolica Apostolska próbowa³a poprzez Pol-
skê podtrzymaæ swoj¹ malej¹c¹ pozycjê na
Wschodzie oraz nieæ pomoc przeladowanym
ksiê¿om. Polscy dyplomaci czêsto spotykali siê
z wys³annikami papieskimi w Warszawie, Rzy-
mie i innych stolicach. Tematem tych spotkañ
by³y kwestie udzielenia pomocy i wsparcia dla
Kocio³a w Zwi¹zku Radzieckim. Zarówno bo-
wiem wród kap³anów, jak i wiernych dominowa-
li tam Polacy.
Polskie konsulaty w Charkowie i Kijowie wy-
sy³a³y regularnie rzeczowe i cis³e informacje do-
tycz¹ce spraw kocielnych do MSZ, sk¹d prze-
sy³ano je dalej. Trafia³y tak¿e do placówek dyplo-
matycznych Rzeczpospolitej w krajach Europy
Zachodniej celem zmobilizowania tamtejszej
opinii publicznej na rzecz obrony Kocio³a i wier-
nych przed przeladowaniami ze strony w³adzy
ateistycznej.
Bardzo du¿e znaczenie i konsekwencje mia-
³a pomoc materialna niesiona Kocio³owi katolic-
kiemu na Ukrainie z Polski. Sprowadza³a siê ona
do przekazywania organizacjom parafialnym
oraz ksiê¿om pewnych sum, z przeznaczeniem
na op³atê wci¹¿ rosn¹cych podatków za u¿ytko-
wanie pomieszczeñ kocielnych. Dotyczy³a rów-
nie¿ materialnego wsparcia kap³anów, którzy po-
zostawali czêsto bez rodków do ¿ycia. Przy
Konsulacie Polskim w Kijowie na pocz¹tku lat
trzydziestych utworzono specjalny fundusz,
z którego tylko w roku 1934 przeznaczano ka¿-
dego miesi¹ca na wspomniane cele od 300 do
500 z³.
W wielu wypadkach pomoc finansowa po-
zwala³a zapobiec zamkniêciu kocio³ów przez
kilka lat. Otrzymywa³y j¹ przede wszystkim wi¹-
tynie w Kijowie i Charkowie, którym pracownicy
konsulatów przekazywali pieni¹dze bezpore-
dnio podczas nabo¿eñstw. Nie posiadamy bli¿-
szych informacji o pieniê¿nym wsparciu dla Ko-
cio³a w innych miastach.
Na podobny sposób udzielania pomocy
zwraca³ te¿ uwagê pose³ Stanis³aw Patek, kiedy
w swojej odezwie do MSZ na pocz¹tku 1930 ro-
ku przekonywa³ Warszawê do zwiêkszenia
wsparcia finansowego dla Kocio³a katolickiego
na Ukrainie, radz¹c przy tym, aby czyniæ to
w sposób nielegalny: Sowiety, wiedz¹c, ¿e za
kocio³ami stoi p³atnik taki jak Polska, mog³yby
op³aty z kocio³ów powiêkszyæ do nieskoñczo-
noci - t³umaczy³ pose³. Oprócz tego polski dy-
plomata zasadnie przekonywa³, ¿e strona so-
wiecka mog³aby oskar¿yæ Polskê o wtr¹cenie siê
w jej wewnêtrzne sprawy, co mo¿e zaszkodziæ
stosunkom politycznym pomiêdzy pañstwami.
Próbowano tak¿e pomóc aresztowanym
ksiê¿om. W Moskwie przy Ambasadzie Polski
dzia³a Delegatura Polskiego Czerwonego Krzy-
¿a, na której czele sta³a Jekatierina Pieszkowa,
pierwsza ¿ona znanego pisarza rosyjskiego
Maksyma Gorskiego. Delegatura zajmowa³a siê
przekazywaniem ksiê¿om znajduj¹cym siê
w wiêzieniach paczek ¿ywnociowych, ciep³ych
ubrañ, przyznawaniem imiennej pomocy finan-
sowej, nawi¹zywaniem kontaktów z krewnymi.
Razem z dyplomatami bra³a udzia³ w dokony-
waniu wymiany wiêniów politycznych pomiê-
dzy Polsk¹ a ZSRR, wród których by³o niema-
³o ksiê¿y.
- Sytuacj¹ Kocio³a katolickiego na Ukra-
inie interesowano siê równie¿ we wszystkich
diecezjach polskich...
- W Polsce losami Kocio³a katolickiego za
wschodni¹ granic¹ interesowali siê szczególnie
ksiê¿a z diecezji ¿ytomierskiej i kamienieckiej,
którzy drog¹ wymiany lub w inny sposób wyrwa-
li siê z Ukrainy. Oni to interweniowali nastêpnie
wej szlachty przez Miko³aja I. Polacy s¹ wywo¿e-
ni ca³ymi eszelonami na Wschód, nad Wo³gê,
do Karelii i na Syberiê do nowych kolektywów
rolnych i sowchozów...
Mimo to noty protestacyjne rz¹du lub innych
instytucji pañstwowych przeciwko tym dzia³a-
niom w³adzy stalinowskiej nie ukaza³y siê. Nie
by³o tak¿e szerszych i znacz¹cych manifestacji
protestacyjnych mieszkañców kraju pod przed-
stawicielstwami dyplomatycznymi ZSRR w Pol-
sce.
- Jak wiêc t³umaczyæ dzi nale¿y ówcze-
sne dzia³ania polskiej dyplomacji?
- Zrozumia³e, ¿e Polska nie mog³a wtedy za-
reagowaæ wobec Zwi¹zku Radzieckiego, tak jak
to uczyni³y np. Niemcy hitlerowskie wobec Cze-
chos³owacji. Problem mniejszoci narodowych
dla samego pañstwa polskiego stanowi³ wów-
czas piêtê Achillesow¹. Sytuacja miêdzynarodo-
wa i ca³y porz¹dek ówczesnej Europy by³y za-
chwiane, wyranie zarysowa³y siê tendencje do
rozwi¹zañ militarnych. Problem mniejszoci sta³
siê narzêdziem inspiracji konfliktów zarówno lo-
kalnych, jak i ogólnoeuropejskich.
Mo¿e dlatego w³anie polskiej mniejszoci
narodowej w ZSRR nie powiêcano nad Wis³¹
zbytnio uwagi i nie podniesiono tej kwestii do
rangi kierunku czy sprawy polityki zagranicznej.
Polsk¹ mniejszoæ w ZSRR odbierano w II Rzecz-
pospolitej tak, jak j¹ przedstawi³a ha³aliwa pol-
skojêzyczna prasa komunistyczna: Sierp, G³os
M³odzie¿y i im podobne. W tym samym czasie
setki tysiêcy Polaków z Ukrainy nie przestawa³y
byæ i czuæ siê nieod³¹czn¹ cz¹stk¹ narodu pol-
skiego, pielêgnuj¹c, na ile pozwala³y im tylko wa-
runki, tradycje narodowe i wiarê katolick¹, glory-
fikuj¹c pañstwo polskie i sympatyzuj¹c z nim.
- Naszymi rodakami na Ukrainie nie intere-
sowa³ siê tak¿e wywiad polski...
- Nawet ostatnie publikacje powiêcone
dzia³aniom polskiego wywiadu na ZSRR w la-
tach miêdzywojennych, dowodz¹, ¿e losy pol-
skiej mniejszoci narodowej na wschodzie zo-
stawa³y na dalszym planie. Personalny sk³ad
konsulatów w Kijowie i Charkowie czy ambasa-
dy RP w Moskwie, jego zadania i wykonana pra-
ca, w tym tak¿e wywiadowcza, by³y podporz¹d-
kowane g³ównie bezpieczeñstwu pañstwa pol-
skiego, wobec którego ekspansywna i podstêp-
na polityka komunistycznego olbrzyma ze
wschodu nigdy nie dawa³a z³udzeñ. Wrzeniowa
katastrofa 1939 roku i to, co j¹ poprzedza³o, ca³-
kowicie potwierdzi³o s³usznoæ obaw.
- Na sytuacjê mniejszoci polskiej na Ukra-
inie i w ca³ym ZSRR mia³y zdecydowany
wp³yw uchwa³y traktatu ryskiego z roku 1921...
- Pokój ryski stanowi³ podstawê prawn¹ sto-
sunków politycznych polsko-sowieckich w ci¹gu
dwudziestolecia miêdzywojennego. Artyku³ doty-
cz¹cy mniejszoci narodowych ka¿da ze stron
interpretowa³a po swojemu. Strona polska, zda-
je siê, zapomina³a przypominaæ sowietom jego
treci, w obawie o niewygodn¹ dla niej kwestiê
ukraiñsk¹ i bia³orusk¹. Sowiecka polityka naro-
dowociowa, w tym w odniesieniu do mniejszo-
ci narodowych na Ukrainie, do pewnego stop-
nia ba³amuci³a ekipy polityczne w Polsce i na
wiecie. Zarazem prawicowa ukraiñska emigra-
cja polityczna na Zachodzie, a lewicowa
w ZSRR, w wielkim stopniu psu³y wizerunek po-
lityki polskiego pañstwa wobec ukraiñskiej
mniejszoci w Polsce. Moskwa w latach trzydzie-
stych czu³a siê niepomiernie mocniejsza od swo-
jego zachodniego s¹siada i pozwala³a sobie nie
przestrzegaæ wszystkich podpisanych w Rydze
zobowi¹zañ. Obie zreszt¹ strony, przy podpisy-
waniu tych dokumentów dyplomatycznych, nie
spieszy³y siê z uzgodnieniem spraw mniejszoci
narodowych.
Przypomnijmy wiêc, ¿e w punkcie pierw-
szym artyku³u VII traktatu ryskiego mniejszo-
ciom po obu stronach Zbrucza zagwarantowa-
no doæ szerokie prawa: Rosja i Ukraina zapew-
niaj¹ narodowoci polskiej, znajduj¹cej siê w Ro-
sji, na Ukrainie i Bia³orusi, na zasadzie równou-
prawnienia narodowoci, wszystkie prawa za-
bezpieczaj¹ce swobodny rozwój kultury i jêzyka
oraz wykonywanie obrz¹dków religijnych. Wza-
jemnie Polska zapewnia osobom narodowoci
rosyjskiej, ukraiñskiej, bia³oruskiej, znajduj¹cym
siê w Polsce, wszystkie te prawa.
Osoby narodowoci polskiej, znajduj¹ce siê
w Rosji, na Ukrainie i Bia³orusi, maj¹ prawo, w ra-
mach ustawodawstwa wewnêtrznego, pielêgno-
waæ swój jêzyk ojczysty, organizowaæ i popieraæ
w³asne szkolnictwo, rozwijaæ swoj¹ kulturê i two-
rzyæ w tym celu stowarzyszenia i zwi¹zki. Z tych
samych praw, w ramach ustawodawstwa we-
wnêtrznego, korzystaæ bêd¹ osoby narodowoci
rosyjskiej, ukraiñskiej i bia³oruskiej znajduj¹cej
siê w Polsce.
W innych punktach artyku³u by³y gwaranto-
wane prawa Kocio³a katolickiego i innych zwi¹z-
ków wyznaniowych. Z biegiem czasu okaza³o
siê jednak, ¿e zobowi¹zania te pozostawa³y jedy-
nie deklaracj¹.
- Polskiej dyplomacji zale¿a³o wiêc bar-
dziej na wyciszaniu niewygodnych dla obu
stron problemów...
- W latach trzydziestych realna sytuacja po-
lityczna wymaga³a od polityki zagranicznej
Rzeczpospolitej normalizacji stosunków ze
wschodnim s¹siadem, mimo istniej¹cych ró¿nic.
Podpisany w roku 1932 pakt o nieagresji z ZSRR
oznacza³ perspektywê polepszenia siê wzajem-
nych stosunków miêdzypañstwowych.
Strona polska by³a zadowolona z osi¹gniê-
cia celu strategicznego, polegaj¹cego na polep-
szeniu stosunków z ZSRR i nie mog³a tego psuæ
poprzez protesty przeciwko przeladowaniu ka-
tolickich ksiê¿y na Ukrainie, czy nawet represjom
wobec Zwi¹zku Radzieckiego. Natomiast nie
mo¿na pogodziæ siê ze stwierdzeniem nie-
których badaczy, ¿e okres polepszenia siê sto-
sunków polsko-radzieckich w latach 1932-1935
nada³ nowy impuls czy zasadniczo zmieni³ sto-
sunek bolszewików do ludnoci polskiej
w ZSRR, w tym na Ukrainie.
- Przed II wojn¹ wiatow¹ Sowieck¹ Ukra-
inê odwiedza³y polskie delegacje...
- Kraj Rad odwiedza³y delegacje robotnicze
z Polski, z jawnymi jednak celami propagando-
wo-politycznym. W ich sk³ad wchodzili lewicowi
deputowani polskiego Sejmu, utrzymuj¹cy kon-
takty z zamieszkuj¹c¹ w ZSRR ludnoci¹ polsk¹.
W roku 1929 taka delegacja, poszerzona o ro-
botników polskiego pochodzenia z Niemiec,
Francji i Czechos³owacji, goci³a na Ukrainie.
W rejonie p³oskirowskim spotyka³a siê z ludno-
ci¹ polskich wsi. Dwa miesi¹ce gocie jedzili
po ca³ym ZSRR, wyra¿aj¹c siê w prasie sowiec-
kiej z wielkim uznaniem o osi¹gniêciach bolsze-
wików. Kolejna robotnicza delegacja z Polski
odwiedzi³a w roku 1931 Kijów oraz polski rejon
narodowociowy, a tak¿e spotka³a siê z wyk³a-
dowcami i studentami, aktorami oraz pracowni-
kami innych polskich instytucji na Ukrainie. Pro-
gram takich spotkañ by³ zawsze cile zaplano-
wany i kontrolowany przez w³adze bolszewickie.
- Podobnej kontroli podlega³ równie¿ Ko-
ció³ katolicki na Ukrainie. Ksiê¿a i wierni by-
li nieustannie nêkani i przeladowani...
- W tych sytuacjach reakcje polskich przed-
stawicielstw dyplomatycznych by³y bardziej zde-
cydowane. Ambasador RP w Moskwie, Stani-
s³aw Patek, w relacji do MSZ z dnia 15 stycznia
1930 roku uzasadnia³ tak¹ postawê przyczynami
historycznymi: szacunkiem dla przedstawi-
cielstw konsularnych ze strony Kocio³a i tym, ¿e
wokó³ Kocio³a jest zrzeszona ludnoæ polska.
Rzecz jasna, Koció³ katolicki uwa¿ano wtedy za
powa¿nego i jedynego oponenta w prowadzonej
przez komunistów sowietyzacji ludnoci polskiej,
a pozostaj¹cy pod jego wp³ywem traktowani by-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anio102.xlx.pl