nr43-03, Tylko Polska, nr01-03

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie lewica, nie prawica...
Zmowa przeciwko Polsce
- prawdziwi wrogowie
T
aka radoæ narodu, i¿ przegnano w koñcu
Niemców. Nadzieja. Marzenia. Nareszcie
moglimy jawnie uczyæ siê w szko³ach. A¿
tu nagle UB aresztowa³o gros Akowców i i wy-
wiad AK raportowa³, ¿e w pa³acu w Zaborowie
ko³o Babic odby³o siê tajne zebranie czo³owych
¯ydów rosyjskich, którzy za Armi¹ Czerwon¹
i NKWD objêli rz¹dy w Polsce. Zw³aszcza w KC
PPR, w rz¹dzie, bezpiece, bankach, w radio,
w prasie itd. - Pozdrawia was tow. Beria - otwo-
rzy³a zgromadzenie ¯ydówka. Gadali tylko po
rosyjsku. Polska kelnerka ich pods³uchiwa³a.
Berman poleci³ zajmowanie najwy¿szych stano-
wisk gdzie siê da, ale nie tych pierwszych, tylko
wicepremierów, wiceministrów, wicedyrektorów
banków zarz¹dów, zjednoczeñ, wydawnictw i re-
dakcji. Jako reporter dowiadcza³em rz¹dów
szarych eminencji we wszystkich redakcjach,
w których pracowa³em. Ich protegowania swo-
ich, lekcewa¿enia Polek i Polaków, w tym mnie,
nie mog³em wytrzymaæ. Uciek³em do Wydaw-
nictw Artystycznych i Filmowych. To samo. To
samo w PWN, KAW i KiW Bo¿e, sk¹d ich tyle -
pomyla³em. Za³apa³em siê i do g³ównej cenzu-
ry. Znów to samo. Nasi przyjaciele u steru.
No i wieæ gminna nios³a. Tysi¹ce pomordo-
wanych Akowców, NSZ-owców, PSL-owców,
WiN-owców itd. Gros tylko uwiêzionych lub wy-
wiezionych na Bia³e Niedwiedzie. Nie by³o inne-
go wyboru tylko siê przyczajaæ, dobrze praco-
waæ i tak ¿yæ, by przetrwaæ.
Radosny Tajny Referat Chruszczowa. Ujaw-
niono czêæ zbrodni stalinowców, w tym i w Pol-
sce. Ogromne nadzieje na oddech wolnoci, na
lepsze. A¿ tu Gomu³ka rozkaza³ zamkn¹æ pysk
PO prostu. Póniej i innym gazetom i oficy-
nom. Rych³y nawrót stalinizmu. Znowu tych sa-
mych zastêpców na najwa¿niejszych sto³kach.
Znowu zamordyzm. Ograniczenia suwerenno-
ci, handlu, gospodarowania. Nawet ma³e opo-
ry t³amszone. Jedynym ratunkiem znowu praca
pozytywna jak pod zaborami. Hydrze odrasta³
³eb. Stalinowsko-trockistowski. I trwa to do dzi-
siaj. Nic siê nie zmieni³o w metodach przejmowa-
nia najwa¿niejszych sto³ków w Polsce. Znowu ci
sami. Pardon, ich rodziny, potomkowie lub po-
tomkinie.
Znów odwiedzam by³y Dom Dziennikarza
w Zaborowie. Zakaz wejcia. Rezydencja pry-
watna. Czyja? Piêkny park, stawy, milcz¹. Na
trwogê. Polsko, znowu zaw³aszczana przez tych,
co zawsze kochaj¹ tylko szmal, z³oto i przywile-
je. VIP-y. Nadal przywileje lecznicze, pracowni-
cze, wyjazdowe poza Kraj itd. Sk¹d my to zna-
my? Od pokoleñ. Zawsze obcy wpieprzali siê
i wpieprzaj¹ w nasze polskie sprawy. Basta.
Doæ tego. Obud siê pi¹cy narodzie. Za pó³to-
ra roku daj kopa w wyborach tym wybranym
i uprzywilejowanym. Ju¿ przejêli, czêsto za bez-
cen, czêæ maj¹tku narodowego. Jakiego, ka¿dy
wie. Wiedz¹ zw³aszcza ci, którzy protestuj¹, straj-
kuj¹ itd. Wszystko to na nic. Nic nie da. By³ czas
sposobny, by to radykalnie poprzemieniaæ w ro-
ku 1980/81. Alici znowu dorwali siê przewa¿nie
podstêpami po ró¿ne sterowania. Solidarno-
ci¹ i czym siê tylko da³o. KOR-em, ROBCiO,
KPN-ami, ró¿nymi Uniami itd. No i mamy to co
mamy. Tylko 5 milionów bezrobotnych, 2 miliony
chorych rencistów i p³acz Polsko!
Alici sami sobie jestemy winni. Na wybory
gros narodu nie chodzi. A jeli pójdzie, to g³osu-
je na Szkoda gadaæ. Nadal pó³ Polski czytuje
prasê nasz¹. Robion¹ przez zawsze wybra-
nych. Maj¹ wprawê w manipulowaniu narodem.
Ludzie nie lubi¹ myleæ, wyci¹gaæ wniosków -
i tak nic to nie da. Postawa negatywna, niegod-
na cz³owieka. Psycholodzy doradzaj¹ tylko my-
lenie pozytywne, nie biadolenie, ale dzia³anie.
Aktywnoæ na wszystkich polach. Tak ¿ycia pry-
watnego, jak spo³ecznego, pracowniczego, im-
prezowego. Szkoda, i¿ duch w narodzie znowu
upada. Ducha nie gacie - wo³a³ papie¿. Ale po
rozejciu siê ze spotkañ z papie¿em w domach
rych³o o tym zapomnielimy. Có¿, obowi¹zki.
I co teraz? Nied³ugo 2004 rok, potem 2005.
Mo¿na w nim wszystko odmieniæ na lepsze
w Polsce. Ino trzeba chcieæ. Iæ do wyborów
i g³osowaæ na swoich. Czy to takie trudne wie-
dzieæ, kto jest kto? Wiedzieæ, gdzie siê zaczyna-
j¹, a gdzie koñcz¹ sprawy polskie? Pomaga nam
w tym prasa prawdziwie patriotyczna, narodo-
wa. Takiej niewiele. Bo naród od lat omieszany,
pomawiany, wrêcz og³upiany. Zrêczn¹ propa-
gand¹. W radiach, TV, prasie, ksi¹¿kach itd.
Rodacy nie lubi¹ liczyæ. Wpuszczaj¹ z³odziei
do swoich mieszkañ i zak³adów pracy. Po co? I ja
wpuci³em i zosta³em okradziony. Czy nie nau-
czymy siê nigdy nie byæ naiwniakami? Czego
sobie i wam z ca³ego serca ¿yczê.
GAZETA
NARODOWA
JESTE POLAKIEM ? JESTE Z NAMI !
Nr 43(163)/2003 Indeks 351784
ISSN 1506-9389
Cena 3 z³
(w tym VAT 7%)
23.10. - 29.10.-2003
tygodnik
ROK VI
PIERWSZY PROCES
POLITYCZNY W III RP
UTAJNIONY !!!
Sêdzia Anna Steiblich utajnia rozprawê
22 wrzenia w S¹dzie Rejono-
wym w Grójcu rozpocz¹³ siê pro-
ces karny. Oto cytat z aktu
oskar¿enia wniesionego przez
Prokuraturê Wojewódzk¹ w War-
szawie przeciwko Leszkowi Bu-
blowi 26.04.1996 r.
o to, ¿e:
I. w okresie od wrzenia do
padziernika 1995 r. w Warszawie
oraz na znacznym terytorium
Rzeczpospolitej Polskiej, dzia³a-
j¹c przestêpstwem ci¹g³ym, pe³-
ni¹c funkcjê dyrektora K.M.S.O.
Spó³ki z o.o. zredagowa³ a nstêp-
nie rozpowszechni³ broszurê Nr
5/6/95 pt. Humor ¯ydowski,
oraz gazetê miechu Warte nr
2/4/95, w których zawar³ treci
poni¿aj¹ce i wyszydzaj¹ce naród
¿ydowski, zwi¹zane z martyro-
logi¹ holocaustu w czasie II
Wojny wiatowej,
Tj. o czyn z art. 274 § 1 kk zw zw. Z art. 58 kk.
II. w okresie od maja do padziernika 1995
r. w Warszawie i Jeleniej Górze, dzia³aj¹c
przestêpstwem ci¹g³ym, wypowiadaj¹c siê na
³amach czasopism Odsiecz i Angora oraz
w programie I Polskiego Radia Sygna³y
Dnia, wyemitowanym 9 padziernika 1995 r.,
zniewa¿y³ organy pañstwa, tj. s¹dy, prokura-
turê oraz urzêdy skarbowe stwierdzaj¹c, i¿
ich przedstawiciele maj¹ cis³e powi¹zania
ze wiatem przestêpczym i przyjmuj¹ korzy-
ci maj¹tkowe,
Tj. o przestêpstwo z art. 237 kk w zw. Z art. 58 kk;
Na zasadzie art. 16 i 21 § 1 kpk niniejsza
sprawa podlega rozpoznaniu przez S¹d Rejo-
nowy dla miasta sto³ecznego Warszawy - VI
Wydzia³ Karny w postêpowaniu zwyczajnym.
Leszek Bubel przed S¹dem Rejonowym w Grójcu.
1.
Przypomnê, ¿e ca³e wydarzenie mia³o miej-
sce podczas mojej kampanii prezydenckiej
w 1995 r., gdy ówczesny prezes TVP Wies³aw
Walendziak bezprawnie nie dopuci³ do emisji
wiêkszoci moich spotów wyborczych.
2.
W gigantycznej nagonce koszermediów
przypisano mi publikacje kilku dowcipów, a z na-
ruszeniem prawa do obrony us³u¿na prokuratu-
ra sporz¹dzi³a akt oskar¿enia.
3.
Z powodu nadmiaru spraw w s¹dach war-
szawskich na pocz¹tku tego roku decyzj¹ S¹du
Apelacyjnego sprawê skierowano do S¹du Re-
jonowego w Grójcu. Takie postêpowanie wiad-
czy, ¿e sprawa zosta³a potraktowana prioryteto-
wo przez tzw. niezawis³y wymiar sprawiedli-
woci.
Jan Bajan
G³os
z Tel Awiwu
- kolejne przyk³ady syjonistycznych fascynacji
tyrosyjskoæ stanowi jeden z nielicznych wy-
znaczników ich rzekomego patriotyzmu.
Autor straszy w³adze Iranu Miêdzynarodow¹
Agencj¹ Energii Atomowej, raportuj¹c¹ o nukle-
arnych planach tego kraju i chc¹c¹ dokonaæ in-
spekcji ziemi irañskiej pod tym wzglêdem. Kiedy
w narodowo-katolickim (??) G³osie przeczyta-
my wreszcie podobne groby pod adresem Izra-
ela - który posiada rzeczon¹ broñ z ca³¹ pewno-
ci¹, tyle ¿e nie interesuje to ¿adnych Agencji
Atomowych i publicystów od Macierewicza.
Wnioski pozostawiam czytelnikom - wizyty
Agencji to zapowied agresji, tak by³o z Irakiem.
***
W tym samym numerze G³osu skomentowa-
no doæ triumfalnie lot izraelskich maszyn bojo-
wych F-15 nad by³ym obozem zag³ady Au-
schwitz-Birkenau (Lot nad Auschwitz - bez pod-
pisu). U¿yto nawet niezbyt dowcipnych okreleñ:
Polskie Mig-i nie polecia³y - bo z³a pogoda - izra-
elskim F-15 chmurki nie przeszkadza³y. Prze-
ciwko urz¹dzaniu demonstracji militarnej si³y Izra-
ela nad tym strasznym miejscem zaprotestowa-
³o Pañstwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau
i Miêdzynarodowa Rada Owiêcimska. Sprzeciw
wyrazi³ nawet skrajny filosemita W³adys³aw Bar-
toszewski, a stosunkowo neutralny komentarz -
w porównaniu z G³osem - zamieci³a Gazeta
Wyborcza. KOR-owska sztama nadal ¿ywa?
Przypomnijmy, ¿e zgodê na przelot wyrazi³o
polskie (?) Ministerstwo Obrony Narodowej, nie
pytaj¹c nikogo o zdanie. Zastanawiaj¹cym przy-
padkiem (mo¿e przejawem delikatnoci i sza-
cunku dla ofiar?) sta³o siê wycofanie z tego lotu
polskich myliwców typu Mig-29.
cd. na str. 4
cd. na str. 8
JA NIE MAM ¯ADNYCH KOMPLEKSÓW,
JELI CHODZI O MOJ¥ PRZESZ£OÆ
G³os zdobywa siê na publikowanie do-
nosów na pañstwa, które Izrael uwa¿a za
wrogie. W artykule niejakiego T.P.: Rosjanie do-
starczyli Iranowi sprzêt do budowy broni atomo-
wej (G nr 37/1999), czytamy miêdzy innymi:
Prawdopodobnie w drugiej po³owie lipca Rosja
dostarczy³a Iranowi elementy systemu niezbêd-
nego do wzbogacania uranu - alarmuj¹ analitycy
z Izraela (podkrelenie moje). ¯ydzi alarmuj¹ -
macierewiczowcy te¿
Tekst ma charakter judz¹cy filosemitów i ¯y-
dów na niepodleg³y kraj - maj¹cy przecie¿ prawo
do samoobrony, tak¿e przeciwko Izraelowi nie
kryj¹cemu swej skrajnej niechêci do Iranu. Skry-
by z G³osu s³yszeli te¿ chyba, ¿e pañstwo ¿y-
dowskie posiada arsena³ nuklearny, przekracza-
j¹cy potencja³ Wielkiej Brytanii - i to ono jest naj-
wiêkszym zagro¿eniem dla Bliskiego Wschodu.
Ten fakt organ Macierewicza bezczelnie przemil-
cza, wol¹c zajmowaæ siê plotkami o domniema-
nej irañskiej broni atomowej. Zreszt¹ sam artyku³
T.P. zaczyna siê s³owem Prawdopodobnie,
a dalej mamy Podobno. Podobno, to Jacek
Kuroñ nie przesta³ piæ wódki - broñ nuklearna nie
jest dobrym obiektem do maglarskich rozwa¿añ
grafomanów. Oczywicie g³osowcy musieli
przy okazji zdyskredytowaæ Rosjê, poniewa¿ an-
Z Andrzejem Czechowiczem, agentem wywiadu PRL w Radiu Wolna Europa,
rozmawia Leszek Bubel
str. 6, 8.
S³u¿ba Polsce
(Wspomnienia uczestnika)
By³ rok 1948, trzy lata
trwa³a zmieniona z hi-
tlerowskiej na bolsze-
wick¹ - okupacja. Trzy
lata nieustaj¹cej wojny
rozpasanego komuni-
zmu ze wszystkim co
polskie, patriotyczne
i katolickie.
cd. na str. 4-5
PostScript Picture
93801.eps
U góry pierwszy od lewej - M. Kadroñski, u góry drugi od lewej - M. Baranowski,
u do³u trzeci od lewej - Z.J. Dominiak (autor artyku³u).
O
rgan Antoniego Macierewicza - tygodnik
2
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
Nr 43(163)
Polsko, larum graj¹!
W I Rzeczypospolitej Polskiej by³o takie
dramatyczne i mobilizuj¹ce bicie na trwogê:
larum - od w³oskiego allarme (allarme) -
alarm, do broni. I oto dzi nieprzyjaciel nie
tylko w granicach, jak pisa³ Sienkiewicz
w Panu Wo³odyjowskim, ale w samym ser-
cu III Rzeczpospolitej.
Ogólne powody alarmu
W wielu dziedzinach tracimy suwerennoæ.
Nasza armia jest os³abiona do granic mo¿liwo-
ci, a przecie¿ w razie rzeczywistego niebezpie-
czeñstwa NATO nas nie poprze. Zrujnowane zo-
sta³y prawie wszystkie sektory gospodarki;
transformacja oparta na z³ej koncepcji nie jest
zabezpieczona przed grabie¿¹, z³odziejstwami,
oszustwami - i wród czêci rz¹dz¹cych na
górze i czêsto wród rz¹dz¹cych na dole. Roz-
bity zosta³ etos robotnika, w biznesie nawet brat
oszukuje brata, za³ama³a siê moralnoæ publicz-
na, panuje ogromne pijañstwo. Zniszczono ca-
³y przemys³, upad³ polski handel, zachwiano
podstawami kultury i nauki. Polska staje siê kra-
jem w po³owie niepracuj¹cym. Wie polska
umiera, rolnictwo pustynnieje, ciana wscho-
dnia obumar³a, l¹sk zamienia siê w cmenta-
rzysko, ca³a gospodarka morska i przymorska
jest zatopiona, banki sprzedane, sektor energe-
tyczny oddaje siê obcym gospodarzom, owia-
ta i s³u¿ba zdrowia ledwo dysz¹. ()
Tymczasem u nas szerzy siê coraz mocniej
ideologiê masowego zabijania dzieci nienaro-
dzonych. Na drogach publicznych ci¹gle jeszcze
grasuj¹ bandyci, a pijani piraci drogowi zbieraj¹
swoje ¿niwo mierci. Cia³o Polski tratuj¹ paneu-
ropejskie TIR-y, z których nie czerpiemy korzyci.
Wszêdzie widaæ niezliczone smutne twarze bez-
robotnych. Do domów dobijaj¹ siê przez okr¹g³y
dzieñ grupy ¿ebraków i pijaków. M³odzie¿ jest
opuszczona, rozpuszczona i rozwydrzona: stra-
ch pokazaæ siê jej na oczy - w szkole, na ulicy, na
stadionie, na imprezie. Ronie liczba strajków
i blokad dróg. Policjanci t³uk¹ strajkuj¹cych, ale
za chwilê sami te¿ strajkuj¹.
Niemcy marz¹ o ponownym zajêciu ziem za-
chodnich i pó³nocnych. UE chce nas zamkn¹æ
w swoim ko³chozie i odgrodziæ od reszty wiata
¿elazn¹ kurtyn¹ na wschodzie, gdzie s³u¿bami
granicznymi bêd¹ dowodzili Niemcy. Oni za s¹
gotowi nam zap³aciæ za zgodê na umniejszenie
licznych naszych g³osów w Unii, traktuj¹ Pola-
ków jak ludzi bez honoru. Garstka ateistów za-
panowa³a u nas nad 38 milionami wierz¹cych:
w polityce, prawie, kulturze, medycynie, owia-
cie, nauce, sztuce, etyce indywidualnej i spo-
³ecznej i - mimo ¿e to raczej mymy ich wybie-
rali - w nagrodê chc¹ nas i ca³y kraj ateizowaæ.
Liczni politycy bezbo¿nych, ale te¿ pobo¿-
nych partii i stowarzyszeñ wodz¹ siê za ³by, nie
dbaj¹ o dobro wspólne, tylko o to, ¿eby siê ob³o-
wiæ. SLD udaje zakon nawróconych i cnotli-
wych. Partie ch³opskie postawi³y na chytroæ
i bawi¹ siê z ch³opami w chowanego. Partii ro-
botniczych ju¿ w³aciwie nie ma, bo nadchodzi
era pañska, nie robotnicza. Rozkwitaj¹ jedynie
partie urzêdnicze, kombinatorskie i biznesowe.
Unia Wolnoci pracuje teraz tak¿e pod pseudo-
nimami: PO, PiS lub Ruch Spo³eczny AWS So-
lidarnoæ. Duchowni, niedawno dzielni obroñcy
Polski, chowaj¹ siê dzi po zakrystiach, boj¹c
siê zdradziæ, co myl¹. Tylko sprzedawcy na-
szej wolnoci, wieccy i duchowni, s¹ nadal
z siebie bardzo radzi, choæ przywódcy zachodni
teraz ju¿ otwarcie a cynicznie traktuj¹ chrzeci-
jañstwo, Koció³ i Papie¿a Polaka.
Przyjaciel czy nieprzyjaciel?
¯ycie spo³eczno-polityczne ma nie tylko stro-
nê widzialn¹, ale i niewidzialn¹ lub skrupulatnie
zakrywan¹ przez polityków. Oto niektóre rysy
skrywane:
1. Nasze w³adze od roku 1991, kiedy to zosta-
³a podpisana umowa stowarzyszeniowa ze
Wspólnotami Europejskimi (tzw. Uk³ad Europej-
ski), musia³y dok³adnie s³uchaæ europejskiej ide-
ologii socjaldemokratycznej, kapitalistycznej
i zarazem liberalnej. W ka¿dym razie nie mia³y
ju¿ pe³nej wolnoci, by³y to zarêczyny dawnego
typu.
2. Jednym z naczelnych dogmatów owej ide-
ologii jest pogl¹d, ¿e w krajach cz³onkowskich
musi z czasem zanikn¹æ struktura pañstwa
i w konsekwencji, ¿e nie mo¿e siê utrzymaæ
w ¿adnej mierze w³asnoæ pañstwowa. Mo¿e ist-
nieæ tylko w³asnoæ prywatna i to skupiona
w niewielu rêkach, bo tylko wielcy bogacze gwa-
rantuj¹ dochody i zyski. Nasi politycy czêsto po-
wtarzali, ¿e Polska i jej obywatele bêd¹ mieli naj-
lepiej nie wtedy, gdy bêdzie ogromna klasa re-
dnich w³acicieli, lecz gdy bêdziemy mieli wiel-
kich potentatów gospodarczych, jak Rothschil-
dowie, Rockefellerowie, Sorosowie. I tak w rezul-
tacie ca³a Polska musi byæ sprywatyzowana.
3. W³adze pañstwowe bêd¹ szybko traci³y
prawo do gospodarki, bo ta ma siê kierowaæ sa-
ma, mianowicie wolnym rynkiem.
4. UE nie mo¿e byæ pokawa³kowana na 25
gospodarek niezale¿nych, lecz musi stanowiæ
jedn¹ jedyn¹ gospodarkê europejsk¹, a Euro-
pa musi byæ jednym pañstwem, superpañ-
stwem, które cile kieruje ca³oci¹, wyznacza
role krajom cz³onkowskim i bilansuje ca³oæ
w skali ogólnej. Pañstwa cz³onkowskie nie bê-
d¹ ju¿ odrêbnymi pañstwami, lecz tylko regio-
nami jednego pañstwa, które siê nazywa Unia
Europejska. St¹d te¿ i polska gospodarka nie
mo¿e byæ w naszych rêkach co do zasad ogól-
nych, lecz bêdzie pod cis³ym dyktatem Bru-
kseli. Protesty organizowane u nas przez ro-
botników, ch³opów i pracowników innych
bran¿ s¹ kierowane pod niew³aciwy adres, je-
li przeciwko ministrom lub zarz¹dom - oni tyl-
ko wykonuj¹ dyktat zachodni. Protest nale¿a-
³oby kierowaæ przeciwko urzêdom UE.
5. Z ogólnej wiadomoci publicznej UE zo-
sta³a usuniêta chrzecijañska etyka i moral-
noæ. Nowy, niechrzecijañski kodeks etyczny
jest dopiero opracowywany, na razie zastêpu-
je go po prostu prawo unijne, zw³aszcza Kon-
stytucja Europejska. Dotychczasow¹ etykê
klasyczn¹ uwa¿a siê za prze¿ytek, odrzuca siê
te¿ w ca³oci Dekalog, ³¹cznie z przykazaniem
Nie zabijaj!. Ma to byæ ca³kowita rewolucja
etyczna, godna cz³owieka technicznego.
Dla tego cz³owieka model etyczny nie istnieje.
Prze¿ytkiem jest w klasycznym znaczeniu
etyczny i moralny prze³o¿ony, rz¹dca, w³adca,
prezydent. ¯ycie publiczne i etyka chrzeci-
jañska nie mog¹ mieæ wiêcej nic wspólnego.
Dla ideologów UE nie ma na przyk³ad ¿adne-
go problemu w d¹¿eniu do drastycznego
zmniejszenia liczby ludnoci w krajach Europy
rodkowej i Wschodniej, nawet za pomoc¹
rodków wprost zabijaj¹cych ¿ycie. Dot¹d nie
by³o na wiecie jeszcze tak potwornej konklu-
zji z ateizmu. Nawet hitlerowcy i bolszewicy
zabijania dzieci nienarodzonych i ciê¿ko cho-
rych nie nazywali cnot¹. Starali siê to ukrywaæ,
natomiast ideologowie UE takie zabijanie uwa-
¿aj¹ za jak najbardziej etyczny wyraz wolnoci.
Nieprzyjaciele rolnictwa
W kwestii gospodarki rolnej i zwi¹zanej z rol-
nictwem zwykle co innego mówi¹ prawdziwi
naukowcy, a co innego politycy i ludzie nowej
utopii unijnej. I w Polsce doszli do g³osu ci dru-
dzy. Plany w tym wzglêdzie s¹ horrendalne.
Oto celem g³ównym Unii w dziedzinie rolnic-
twa jest zlikwidowanie instytucji wsi: niezale¿-
nej, samodzielnej, rodzinnej, jakby szlachec-
kiej, no i przede wszystkim katolickiej. Docelo-
wo ma zostaæ zlikwidowanych ponad pó³tora
miliona rodzinnych gospodarstw ch³opskich.
Na ich miejsce maj¹ powstaæ ogromne, licz¹-
ce wiele tysiêcy hektarów farmy produkcyjne
prowadzone przez obcych ludzi z Zachodu,
niezale¿ne w du¿ej mierze od naszych w³adz
krajowych i od naszej racji stanu. Po roku 1989
grupa polityków z UD (potem UW) mia³a w pla-
nie szybk¹ transformacjê wsi polskiej, trochê
przypominaj¹c¹ postaæ sowchozów i ko³cho-
zów. Z czasem zorientowano siê, ¿e musi to
byæ proces znacznie d³u¿szy, bardziej pod-
stêpny i roz³o¿ony na ró¿ne cie¿ki. Przy tym
jest bardzo bolesne, ¿e Koció³ bardzo s³abo
broni wsi polskiej, pozostaj¹c chyba pod do-
minant¹ Unii Wolnoci. Jakie s¹ te cie¿ki?
1. Umo¿liwianie i u³atwianie sprzeda¿y ziemi
polskiej ludziom z Zachodu: Niemcom, Holen-
drom, ¯ydom i innym, ¿eby podnieæ - rzeko-
mo - poziom rolnictwa w Polsce i zarazem uka-
zaæ zacofanie katolickiego ch³opa polskie-
go.
2. Szerokie otwarcie granic dla importu bez
ce³ licznych produktów rolnych, na Zachodzie
dotowanych, a wiêc du¿o tañszych ni¿ nasze,
¿eby zniszczyæ nasz¹ produkcjê, co dotyczy
tak¿e cukrownictwa.
3. W najbli¿szej przysz³oci maj¹ byæ zastoso-
wane cis³e limity produkcji rolnej, hodowlanej
i inne, a tak¿e wysokie bariery jakociowe dla
naszych wiktua³ów, ¿ebymy nie byli ¿ywnocio-
wo samowystarczalni i nie rozwinêli w³asnego
szerokiego eksportu.
4. Ma byæ zmniejszana powoli ogólna iloæ
polskich orodków wydobywczych, wytwór-
czych i przetwórczych, bez wzglêdu na ich po-
ziom rentownoci, a raczej z racji konkurencyj-
nych. Tak wiêc musz¹ byæ zamykane nie tylko
kopalnie, huty, stocznie itd., ale tak¿e i cukrow-
nie, bo one podtrzymuj¹ rzekomo przestarza³e
formy gospodarki wiejskiej na ca³e okolice.
Oczywicie, na pocz¹tek cukrownie s¹ przejmo-
wane, a z czasem wiêkszoæ bêdzie zlikwidowa-
na. Wiemy, jak wa¿n¹ rolê odgrywaj¹ cukrownie
dla polskiej wsi na urodzajnych glebach. Zreszt¹
farmerzy zachodni maj¹ siê staraæ o wy³¹czne
opanowanie niektórych dziedzin rolnych w ca³o-
ci, w tym i przemys³u cukrowniczego, ¿eby
czerpaæ wszystkie korzyci dla siebie, wykorzy-
stuj¹c g³upotê lub zdradê gospodarzy polskich.
Na przyk³ad niemiecki Südzucker sprowadza do
kupionych w Polsce cukrowni a¿ 70 proc. swoich
buraków z Niemiec (za prof. A. Biel¹).
5. Od dawna ju¿ ma miejsce zachêcanie rol-
ników polskich do od³ogowania gruntów lub ich
zalesiania, ¿eby w przysz³oci panowie wiata
z Zachodu mieli tereny rekreacyjne na polowa-
nia, na boiska golfowe, a tak¿e na osiedlanie
siê ¯ydów, którzy w wielu krajach, gdzie tylko s¹
kryzysy, masowo staraj¹ siê, zreszt¹ zachêcani
przez naszego prezydenta, o paszporty polskie.
W Polsce ma byæ du¿o miejsca dla obcych. Po
to jestemy oskar¿ani przez z³ych ludzi o kseno-
fobiê, tzn. nie chcemy obcych w kraju. Przy oka-
zji Raportu Klubu Rzymskiego w 1972 roku po-
wiedziano, ¿e w Polsce nie powinno w przysz³o-
ci ¿yæ wiêcej ni¿ 16 mln Polaków.
6. Naszym w³adzom dawane s¹ du¿e sumy
pieniêdzy na przekwalifikowanie wiêkszoci rol-
ników wed³ug dyrektyw UE (Bia³a Ksiêga, Agen-
da 2000). Zmierza to do przyspieszenia opu-
szczania przez ch³opów ziemi, rzekomo niewy-
starczaj¹cej na utrzymanie (prof. Z. Dmochow-
ski).
7. Surowe ograniczenie dostêpu m³odzie¿y
wiejskiej na wy¿sze studia, g³ównie przez czyn-
niki finansowe i przez tworzenie wielkiego dy-
stansu miêdzy wsi¹ a miastem; chodzi o to, ¿e-
by w przysz³oci ludzie ze wsi bez wzglêdu na
ich talenty i zdolnoci, choæby wybitne, byli tyl-
ko pokornymi pionkami, umiej¹cymi jedynie ob-
s³ugiwaæ podstawowe urz¹dzenia.
8. Z tym wi¹¿e siê stopniowe - tylko chwilowo
przyhamowane - zamykanie rolniczych techni-
ków i akademii, z pozostawieniem w kraju jedy-
nie instytutów laboratoryjnych do prowadzenia
badañ i eksperymentów nad ¿ywnoci¹ gene-
tycznie zmodyfikowan¹, zreszt¹ cile zale¿nych
od zagranicy.
9. Nak³adanie coraz wy¿szych podatków,
m.in. katastralnego, tzn. od gruntów i budynków
w zale¿noci od ich wartoci. Zreszt¹ taki sam
podatek chce siê na³o¿yæ i na nieruchomoci
kocielne. Proszê sobie wyobraziæ, ile Koció³
bêdzie musia³ p³aciæ np. za katedrê na Wawelu!
Ch³op, choæby nie mia³ ¿adnego zysku, bêdzie
musia³ p³aciæ wysoki podatek od swojej ziemi,
od domu, od budynków. Jeli nie bêdzie p³aci³,
to go wysiedl¹, a ziemia i nieruchomoci zosta-
n¹ przejête przez pañstwo. Jeden z najwa¿niej-
szych urzêdników UE, Pat Cox, mówi³ niedawno
do naszej m³odzie¿y wiejskiej, ¿e wie polska
dlatego bêdzie likwidowana, ¿eby m³odzi nie
musieli kontynuowaæ ciê¿kiego i niedoceniane-
go zawodu ich ojców i dziadów. Po metodach
oszukiwania ch³opów polskich widaæ, jak nas
widz¹ na Zachodzie - po prostu wy¿si urzêdnicy
unijni maj¹ nas wszystkich, ³¹cznie z politykami,
za kompletnych idiotów.
10. I wreszcie nowe rolnictwo ma byæ prze-
mys³owe, nie tradycyjne. Ch³op musi byæ jedy-
nie robotnikiem i to tylko najemnym, bez swojej
w³asnoci, nie jakim szlachcicem na zagro-
dzie (spucizna idei socjalistycznej!), a upra-
wa ziemi ma opieraæ siê na pe³nej mechanizacji,
na chemii i na eksperymentach genetycznych.
Panowie dzisiejszego wiata s¹ oczarowani
technik¹ i chwycili siê idei, ¿e to oni s¹ stwórca-
mi.
Ca³¹ tê ekonomiê polityczn¹ UE znamionuje
nierzetelnoæ i zak³amanie. Postawê tê dobrze
obrazuje sprawa górnictwa wêglowego na l¹-
sku. Nikt nie chce otwarcie powiedzieæ, ¿e na-
sze górnictwo ma - zgodnie z sugestiami Niem-
ców - ust¹piæ na rzecz ekonomii gazu i to chyba
g³ównie we wspó³pracy z Gazpromem. Sami
Niemcy przestawiaj¹ siê ju¿ w wiêkszoci na
ekonomiê gazow¹. Z kopalniami na l¹sku,
który chc¹ sobie podporz¹dkowaæ, nie mieliby
co zrobiæ, zw³aszcza z pracuj¹cymi tam ludmi
(por. prof. Z. Dmochowski). Musz¹ wiêc byæ za-
mykane kopalnie nawet rentowne, a mo¿e ren-
towne przede wszystkim, bo przed³u¿aj¹ ana-
chroniczne ¿ycie polskie na wêglu. W ogóle
Polska jest poddawana pod cis³¹ zale¿noæ
grup kapita³owych z Niemiec, reszty Europy Za-
chodniej, USA i z Izraela.
Jak siê ratowaæ?
Na pytanie, jak Polska ma siê ratowaæ przed
nowym nieprzyjacielem, nie da siê odpowie-
dzieæ jednym zdaniem. Przede wszystkim wiel-
kie procesy historyczne nie s¹ wprzód do g³ê-
bi zrozumia³e. Mo¿na jednak powiedzieæ jed-
no: musimy siê broniæ do koñca teraz i jeszcze
teraz, ¿eby za nied³ugie lata nie robiæ powsta-
nia zbrojnego. Musimy ¿¹daæ bezwzglêdnie
zmiany planowanej konstytucji europejskiej.
Jeli rz¹d polski nic nie wskóra, zw³aszcza
przy zdradliwej postawie negocjatorów, to na-
le¿y przeprowadziæ nowe referendum, ¿eby
odwo³aæ wyniki poprzedniego z 7-8 czerwca
2003 roku. A przede wszystkim Polska musi
zmieniæ swój dziwaczny socjalistyczno-libera-
listyczny ustrój spo³eczno-polityczny i gospo-
darczy. Tote¿ trzeba nam na ka¿dym odcinku
organizowaæ siê, zrzeszaæ, broniæ siê, braæ los
Polski w polskie rêce, a wtedy wobec faktów
i UE zgodzi siê na nasz¹ z ni¹ wspó³pracê,
a nie kolonialn¹ zale¿noæ. Mylê, ¿e tak¿e dla
naszych rz¹dów, które id¹ jedn¹ drog¹ bez
wzglêdu na kolor wyborów, nasz opór bêdzie
zbawienny, bo stanie siê atutem w pertrakta-
cjach z Zachodem. Jest du¿o cie¿ek naszego
wyzwalania siê: rozwój myli polskiej, techno-
logii, nauki, inwestycji, szkolnictwa, kultury,
moralnoci, dyscypliny spo³ecznej, rozwijania
wspó³pracy gospodarczej z ca³ym wiatem,
m.in. anulowanie d³ugów komunistycznych
(Ameryka tu¿ po wojnie darowa³a Niemcom 80
mld dolarów d³ugów). Potrzeba nam cis³ej
wspó³pracy z UE, ale nie stanu kolonialnej za-
le¿noci. Wiele dobrego mo¿e wnieæ odro-
dzona i zorganizowana wie polska, która by-
³a zawsze ostoj¹ ducha polskiego, kultury pol-
skiej i zdrowego rozs¹dku.
ks. prof. Czes³aw Bartnik
Nasz Dziennik, 4-5.10.2003
TYLKO POLSKA - tygodnik narodowy.; ul. Brzoskwiniowa 13, 04-782 Warszawa; tel. 0-501-677-838; faks
ca³odobowy: 8104445. Dzia³ prenumeraty, kolporta¿u, wysy³ki gazet i ksi¹¿ek tel./faks 6155271, tel. 0-604-088-838.
Wydawca: GoldPol sp. z o.o., e-mail:
WydawnictwoNarodowe@netlandia.pl.
Gazeta jest otwartym forum
dyskusyjnym dla kszta³towania nowoczesnej myli narodowej. Potêpiamy zbrodnicze ideologie komunizmu, faszyzmu
i syjonizmu. W swoich publikacjach staramy siê nawi¹zywaæ do dorobku Ruchu Narodowego w Polsce. Zapraszamy
do wspó³pracy przedstawicieli wszystkich nurtów. Problemy, które poruszamy, s¹ i bêd¹ trudne, ale maj¹ na celu dotar-
cie do prawdy. Walczymy z wszechobecnym antypolonizmem i fa³szowaniem naszej historii. Nie zamykamy naszych
³amów nawet przed adwersarzami.
Prosimy pamiêtaæ, i¿ nie zawsze opinie prezentowane przez ró¿nych
autorów na ³amach gazety, s¹ stanowiskiem redakcji.
Redaguje zespó³. Redaktor naczelny
Leszek Bubel.
Dla celów dydaktycznych korzystamy tak¿e z najciekawszych publikacji w innych wydawnictwach, zgodnie z obow-
i¹zuj¹c¹ ustaw¹ o ochronie praw autorskich i prawach pokrewnych.
Przedruki z TYLKO POLSKA wskazane.
Autorom p³acimy wg stawek redakcyjnych. Materia³ów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo
skracania i adiustacji otrzymanych tekstów, zmiany tytu³ów, dalszego ich wykorzystywania (tekstów, zdjêæ,
rysunków itd.) w innych naszych tytu³ach i pozycjach ksi¹¿kowych.
PO PRZECZYT
Nr 43(163)
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
3
MACIEREWICZ I INNI
¯ydowi Macierewiczowi, ale i Benderowi, No-
wakowi?
- Prawdopodobnie wynika to z faktu, ¿e jest to
grupa zwolenników obrony nie tyle wiary, co hie-
rarchii kocielnej, rozumianej w przybli¿eniu jako
biskupi. S¹ pewni, ¿e ze wzglêdu na swoj¹ neofic-
k¹ przesz³oæ Macierewicz nie jest w stanie prze-
ciwko nim wyst¹piæ. Potrafi mówiæ przez pó³ go-
dziny o negatywnych konse-
kwencjach Okr¹g³ego Sto³u,
Magdalenki - tej najbardziej taj-
nej czêci rozmów w willi Ki-
szczaka na ul. Zawrat. W ka¿-
dym razie gdy by³ proces
w sprawie zabójstwa ks. Popie-
³uszki, sta³y siê dwie rzeczy. Naj-
pierw odkopano, niby przypad-
kiem, nie nadpalone do koñca
akta departamentu IV w kosza-
rach by³ego ZOMO obecnej In-
terwencji na Szczêliwickiej, ko-
³o Dworca Zachodniego. Strona
kocielna, tzw. oskar¿yciel posi³-
kowy, przycich³, wycofa³ wiêk-
szoæ, w³aciwie wszystkie swo-
je wnioski. Poza tym dali mu gwarancjê, ¿e on
tych spraw nie wyci¹gnie, bo sam siê czego boi.
St¹d nieujawnienie nazwisk informatorów, które
s¹d w Krakowie ustali³, którzy ledzili Pyjasa.
Podobno jednym z nieujawnionych mia³ byæ bra-
tanek kardyna³a Macharskiego.
- Kim by³ bratanek kardyna³a Macharskiego?
- By³ jednym ze studentów. Natomiast brat kar-
dyna³a Macharskiego mia³ byæ pu³kownikiem UB
b¹d Informacji Wojskowej.
- Od 1997 r. ju¿ Pan nie pracuje na Rako-
wieckiej?
- Na d³u¿ej nie udaje mi siê nigdzie zatrudniæ.
- Dlaczego? Boj¹ siê?
- Czêæ mówi wprost, ¿e siê boi, a czêæ nawet
boi siê powiedzieæ, ¿e siê boi.
- Zatrudnia siê Pan dorywczo?
- Przewa¿nie na zlecenie.
- Czyli praca w tym resorcie k³adzie siê nad
Panem cieniem?
- Przypuszczam, ¿e tak, chocia¿ bardzo nie-
chêtnie siê do tego przyznaj¹ w tych firmach.
- Wczeniej Pan wspomnia³, ¿e by³ Pan na
dwóch zebraniach Ligi Polskiej Organizacji Na-
rodu Polskiego.
- Tak, spotkanie prowadzi³ Hubert Jakucki, oj-
ciec Piotra Jakuckiego, redaktora naczelnego
Naszej Polski.
- Kim by³, wed³ug Pana informacji, Hubert
Jakucki?
- Potoczna informacja o nim g³osi, ¿e by³ w Infor-
macji Wojskowej, ale s¹dz¹c z jego wieku nie by-
³oby to fizycznie mo¿liwe, jako ¿e Informacja prze-
sta³a istnieæ w 1956 r. definitywnie, a w 1954 r. czê-
ciowo i by³by trochê za m³ody je¿eli chodzi o ofi-
cera zawodowego. Natomiast by³ na pewno zawo-
dowym w Wojskowej S³u¿bie Wewnêtrznej. Jest
ci¹g³oæ kadrowa, wiêc nie jest to du¿a pomy³ka.
Ale dla cis³oci nale¿y wspomnieæ, ¿e jest to ra-
czej niemo¿liwe.
Pani Anna Pernal pe³ni w chwili obecnej, jak
wynika to z mojej wiedzy poredniej, bo nie kon-
taktujê siê obecnie z Lig¹, funkcjê Prezesa Zarz¹-
du G³ównego, a jednoczenie jest znana w krê-
gach kocielnych jako prezes Organizacji Pol-
skich Kobiet Katolickich, nie jest to dok³adna na-
zwa, ale jest to tego typu instytucja.
- Co Pan wie o Annie Pernal?
- Wiem tylko tyle, ¿e jest to matka kolegi, razem
z którym studiowa³em. Nazywa³ siê Marek Pernal.
Po tak zwanych przemianach, po likwidacji Urzê-
du do Spraw Wyznañ zosta³ dyrektorem Biura do
Spraw Wyznañ w randze dyrektora generalnego
w Urzêdzie Rady Ministrów. By³ jednym z tzw.
technicznych negocjatorów konkordatu. Obecnie
rozpocz¹³ ju¿ drug¹ kadencjê jako ambasador
w Czechach, prawdopodobnie jeszcze na wnio-
sek Bartoszewskiego, kiedy by³ ministrem spraw
zagranicznych, daty s¹ do ustalenia.
- Dziêkujê bardzo za rozmowê.
Rozmawia³ Leszek Bubel
Rozmowa z Panem Bogdanem Che³stowskim, historykiem,
cz³onkiem PPN, pe³nomocnikiem ko³a Warszawa-Bielany
- Skoñczy³ Pan Wydzia³ Historii UW, jest Pan
tak¿e archiwist¹. To mnie szczególnie zaintere-
sowa³o, bo spotkalimy siê na pierwszej rozpra-
wie przeciwko mnie, w S¹dzie Rejonowym
w Grójcu. Mo¿e zacznijmy od w¹tku zwi¹zanego
z Pana prac¹ jako archiwisty. Jak to siê zaczê³o?
- Jestem absolwentem Wydzia³u Historyczne-
go, Instytutu Historii, specjalnoæ wyuczona nau-
czycielska, ale wykonywana archiwalna. Pierwsz¹
prac¹ by³a praca w Archiwum Pañstwowym Mia-
sta Sto³ecznego Warszawy, nastêpnie ró¿ne ar-
chiwa zak³adowe, póniej Archiwum Akt Nowych,
z którego trafi³em do centralnego Archiwum MSW
na Rakowieckiej.
- W jakich latach pracowa³ Pan na Rakowiec-
kiej?
- Od 17 wrzenia 1990 r. do 31 marca 1997 r., ja-
ko pracownik cywilny.
- Wiêc pewnie móg³ siê Pan tam przyjrzeæ
niejednemu wydarzeniu i dokumentowi. Rozu-
miem, ¿e pewnie obejmuje Pana tajemnica
s³u¿bowa?
- Oficjalnie nie mia³em klauzuli dostêpu do ma-
teria³ów tajnych specjalnego znaczenia, ale nie
da³o siê unikn¹æ kontaktu z tego typu materia³ami.
- Pracowa³ Pan w tym w sumie siedem lat,
wiec pewnie ma Pan wyrobione pogl¹dy na
wiele wa¿nych wydarzeñ zwi¹zanych z prac¹
tajnych s³u¿b w PRL i tego, co siê dzia³o
póniej, w tzw. III RP - wszystkie te wielkie afe-
ry z ujawnianiem tajnych wspó³pracowników,
SB-ków. Wiem, ¿e jest Pan sta³ym czytelnikiem
gazety. Proszê powiedzieæ, jak to by³o ze s³yn-
n¹ list¹ Antoniego Macierewicza? Chodzi mi
przede wszystkim o to, co nie by³o ujawnione
na s³ynnej licie Macierewicza?
- ród³em ujawniania b¹d nieujawniania by³
sposób dobierania pracowników do Wydzia³u Stu-
diów i Analiz gabinetu ministra, który mia³ prowa-
dziæ póniejsz¹ lustracjê. Podstawow¹ opini¹, któr¹
siê minister Macierewicz kierowa³, by³a opinia,
w wa¿niejszych przypadkach biskupa, a w mniej
wa¿nych proboszcza z parafii, w której mieszka³
dany kandydat do pracy w Wydziale studiów i Ana-
liz. Je¿eli ta opinia by³a pozytywna i zapytania na
odpowiednich kartotekach do UOP-u, policji i in-
nych tego typu s³u¿b wypad³y dla kandydata pozy-
tywnie, to by³ zatrudniony w tym wydziale.
- Dlaczego akurat tam zwraca³ siê przede
wszystkim Macierewicz?
- Podczas spotkania z Macierewiczem, gdy ju¿
nie by³ ministrem, a nawet pos³em, w Radomiu
w 1996 r., bezporednio po wyborach prezydenc-
kich w 1995 r., zapyta³em swego by³ego zwierzch-
nika, przedstawiaj¹c siê nie z imienia i nazwiska,
ale jako jego by³y podw³adny, czy bêdzie ujawnia³
agenturê kocieln¹ i lustrowa³ te rodowiska,
przynajmniej je¿eli chodzi o biskupów. Pierwsz¹
reakcj¹ by³o pominiêcie mojego pytania, po doæ
gwa³townym jego ponowieniu, odpowiedzia³, ¿e
nie bêdzie tego robi³, bo to jest w³adza z innego
nadania i ¿e skoro ja zadaje mu takie pytanie, to
znaczy, ¿e prawdopodobnie nie jestem Polakiem.
Nie uda³o mi siê ju¿ trzeci raz zadaæ pytania, po-
niewa¿ by³em ju¿ zbyt wzburzony. Bezporednio
po spotkaniu poinformowano mnie, (by³a to oso-
ba z obs³ugi dawnego wiêzienia w Kielcach, tzw.
Zamku, na emeryturze), ¿e Antoni Macierewicz
podobno jako doros³y cz³owiek, po zajciach ra-
domskich z 1976 r., przebywa³ jaki czas w wiê-
zieniu w Kielcach, na s³ynnym zamku, i tam
podobno mia³ siê drugi raz ochrzciæ. Pierwszy
chrzest mia³ miejsce gdy by³ w wieku 2-3 lat, by³
wtedy chrzczony w obrz¹dku ormiañskim. Infor-
matorka twierdzi³a, ¿e urodzi³ siê jako ¯yd. Drugi
chrzest, w obrz¹dku katolickim, mia³ nast¹piæ
w Kielcach pod koniec 1976 r. Nie chciano mi
udostêpniæ wypisu z ksi¹g, takie rzeczy jak
chrzest czy lub s¹ tam zawsze zapisywane, nie-
mniej jednak d³ugi sta¿ pracy tej osoby w stra¿y
wiêziennej gwarantuje niemal pewn¹ wiedzê na
ten temat.
- Co Macierewicz pomin¹³ na swojej licie?
- Z wyj¹tkiem ks. Cybuli, który mia³ pecha, bo
by³ pracownikiem kancelarii prezydenckiej i by³
na etacie dyrektorskim, wiêc podlega³ automa-
tycznie lustracji, pomin¹³ w ogóle rodowiska ko-
cielne, nie ¿yj¹cych ju¿ dzisiaj obu arcybisku-
pów, Jerzego i Bronis³awa D¹-
browskiego, dzisiejszego bisku-
pa, ówczesnego ksiêdza Orszuli-
ka, biskupa wczeniej opolskie-
go, dzisiaj gnienieñskiego Mu-
szyñskiego. Z wa¿niejszych na-
zwisk hierarchii kocielnej to by
by³o tyle. Natomiast w ostatniej
chwili jako minister, przegl¹daj¹c
wnioski komisji ministra Zalew-
skiego (bo Wydzia³ Studiów i Ana-
liz zosta³ po uchwale lustracyjnej
Sejmu rozwi¹zany, zosta³a stwo-
rzona komisja, której przewodni-
czy³ wiceminister Andrzej Zalew-
ski), nie zaakceptowa³ czêci
wniosków. Formaln¹ podstaw¹
do skrelenia co najmniej dwóch znanych osób:
Geremka i Niesio³owskiego, by³o to, ¿e ich nazwi-
ska figurowa³y tylko w tzw. ewidencji komputero-
wej. Takich s³ów u¿y³ przynajmniej wobec jednego
ze swoich doradców, którego nazwiska nie wypa-
da mi tutaj ujawniæ.
- We wczeniejszej wypowiedzi powiedzia³
mi Pan, ¿e Macierewicz ostro zwalcza³ Kazi-
mierza witonia podczas wydarzeñ na owiê-
cimskim ¯wirowisku, w których ja równie¿
uczestniczy³em, wspieraj¹c ca³¹ akcjê i Kazi-
mierza witonia w ka¿dy mo¿liwy sposób. Dla-
czego to robi³ i jakimi metodami?
- Powody by³y najprawdopodobniej dwa. Je-
den móg³ byæ czysto ambicjonalny, jako ¿e pod-
czas s³ynnej nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r., deba-
ty nad wnioskiem odwo³ania rz¹du Jana Olszew-
skiego, witoñ by³ jedynym pos³em, który wspo-
mnia³, ¿e Macierewicz ukry³ drug¹ listê, tzn. dwa
nazwiska, prezydenta Wa³êsy i Marsza³ka Sejmu
Chrzanowskiego. Nawi¹za³ te¿ aluzyjnie do spra-
wy agentury, w³aciwie tutaj by³o to doæ niewyra-
ne, mo¿na tylko domniemywaæ, ¿e o to chodzi³o.
Akurat Macierewicz ma typowe nastawienie dla
nuworyszy, przechrzty, konwertyty, st¹d jest nie-
kiedy bardziej zaciek³ym obroñc¹ wiary, przynaj-
mniej za takiego siê uwa¿a, ni¿ ci, którzy s¹ od po-
koleñ w tej wierze wychowani. Drugi powód jest
taki, ¿e w 1999 r. podczas apogeum akcji na ¯wi-
rowisku, wspiera³ komitet konkurencyjny pana Ja-
na ¯aka, dlatego ¿e witoñ wszed³ w drogê bisku-
powi Rakoczemu, a to ze wzglêdu na znan¹ po-
stawê Macierewicza, który kiedy by³ KOR-
owcem, ma³o tego, by³ nawet trockist¹. Uzna³, ¿e
witoñ zaatakowa³ hierarchiê duchown¹ i ¿e on
nie mo¿e w tym uczestniczyæ. To móg³ byæ drugi
powód zwalczania witonia.
- Czyli aby w jaki sposób zaszkodziæ akcji
obrony krzy¿y na ¯wirowisku, zainspirowa³ po-
wstanie drugiego komitetu obrony krzy¿y?
- Tak, raczej propagowa³ konkurencyjny komitet
pana ¯aka ni¿ bezporednio zwalcza³ witonia.
- Jak Pan ocenia fakt, ¿e obecnie Antoni Ma-
cierewicz bardzo czêsto wystêpuje na falach
Radia Maryja?
- Wystêpuje codziennie w sprawach stosunkowo
drobnych, jako komentator przy ró¿nego rodzaju
wiadomociach rano, w po³udnie czy wieczorem.
Natomiast rzadziej, ale tak¿e doæ czêsto, raz na
miesi¹c, a przynajmniej raz na kwarta³, wystêpuje
w najbardziej znanej i s³uchanej audycji Rozmowy
niedokoñczone. Wypowiada siê nie tylko na te-
maty zwi¹zane z lustracj¹, ale tak¿e inne.
- Czy mo¿na uznaæ, ¿e ojciec Rydzyk pro-
muje go na swojego cz³owieka, chce mu za-
pewniæ przed³u¿enie bytu parlamentarnego?
- Prawdopodobnie tak, bo byæ mo¿e ojciec Ry-
dzyk ma jakie poczucie winy, ¿e jego rozg³onia
zosta³a za³o¿ona za pieni¹dze z kancelarii Wa³êsy,
¿e koncesja dla radia na Krajowej Radzie Radiofo-
nii i Telewizji by³a niejako wymuszona, przez Wa-
chowskiego z inspiracji Wa³êsy. Byæ mo¿e jest to
próba zmazania win wobec rz¹du Olszewskiego
czy Macierewicza jako ministra z tego rz¹du oso-
bicie. Zawsze, gdy Macierewicz wystêpuje, jest
podkrelane, ¿e by³ ministrem spraw wewnêtrz-
nych w rz¹dzie Olszewskiego.
- Dlaczego zatem na falach Radia Maryja,
mianuj¹cego siê rozg³oni¹ katolick¹, twierdz¹-
cego, ¿e zawsze d¹¿y do prawdy, Ojciec Ry-
dzyk daje mo¿liwoæ wypowiedzi nie tylko
Cz³onkowie Komitetu Obrony Robotników. Stoj¹ od lewej: Kazimierz Janusz, Kazimierz Wóycicki, Antoni Maciere-
wicz, Jan Kielanowski, Jacek Kuroñ, Jan Józef Lipski, ks. Stanis³aw Ma³kowski, siedz¹: Joanna Gwiazda, Halina Mo-
ko³ajska, Jan Lityñski, Anka Kowalska, Jacek Bierezin, Andrzej Czuma, siedz¹ na dole: Konrad Bieliñski, Jerzy Mar-
kuszewski, Mariusz Wilk, Adam Michnik.
KOR - matecznik
Macierewicza
Jako minister spraw wewnêtrznych
w 1991
roku wyda³ 111 pozwoleñ na wykup polskiej zie-
mi dla Niemców. Wyda³ te¿ 49 zezwoleñ (czyli 30
proc. wszystkich) zezwoleñ na wykup polskiej zie-
mi przez spó³ki z udzia³em kapita³u niemieckiego.
Ludzie, z którymi wspó³pracowa³ Komitet
Obrony Robotników
- Jan J. Lipski, Jan Kiela-
nowski, Edward Lipiñski, Ludwik Cohn po mier-
ci zostali opisani w ksi¹¿ce Jana Ludwika Hassa
Masoneria polska jako masoni. Kim jest wiêc
Macierewicz, który z masoneri¹ wspó³zak³ada³
KOR? Czy po jego mierci równie¿ siê dowiemy,
¿e bylimy wykorzystywani przez masona?
W rozlicznych g³osowaniach
w latach 1998-
2001 popiera³ rz¹dy zdrady narodowej i politykê
gospodarcz¹ Leszka Balcerowicza i jego ludzi.
Oficer dy¿urny KOR-owców
z zadaniem niedo-
puszczenia do utworzenia silnej polskiej organizacji.
Przez sw¹ dzia³alnoæ polityczn¹ sk³óca³
i rozbija³ rodowiska prawicowe,
czyni³ tak
w przypadku Ruchu Odbudowy Polski, Zjedno-
czenia Chrzecijañsko-Narodowego, Ruchu dla
Rzeczpospolitej teraz tê sam¹ rozbijack¹ robo-
tê robi³ w Lidze Polskich Rodzin.
Jest samozwañczym kandydatem
(rzekomo
LPR) na prezydenta Warszawy. Kandyduje na to
stanowisko tylko po to, by mieæ odskoczniê na
kandydowanie na Prezydenta Polski. Doæ ju¿
mamy takich ludzi!
Jest oddanym sojusznikiem NATO i UE.
Ma-
cierewicz wiernie popiera Stany Zjednoczone
opanowane przez ¯ydów, co nie jest dla niego
takim problemem - ze wzglêdu na pochodzenie.
Teraz tylko udaje, ¿e jest przeciwko UE. Tymcza-
sem ca³a integracja go nie interesuje, jak nie inte-
resuje go los Narodu Polskiego.
G³osowa³ za aferzyst¹ Emilem W¹saczem.
W³anie jednym g³osem, g³osem Macierewicza Emil
W¹sacz - odpowiedzialny za sprzeda¿ polskich
przedsiêbiorstw, zosta³ uratowany przed dymisj¹.
Uwaga! Nie jestemy przeciwnikami LPR czy
innych partii prawicowych. Zwracamy tylko
uwagê na takie farbowane lisy jak Antoni Ma-
cierewicz. Zadajcie mu pytania z tej ulotki!!!
Wolna Warszawa
- przeciwko zdrajcom z SLD, PO, PiS i Maciere-
wiczowi
¯ród³o: Ulotka kolportowana rok temu w trakcie wyborów samorz¹-
dowych.
PO PRZECZYT
4
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
Nr 43(163)
G³os z Tel Awiwu
S³u¿ba Polsce
(Wspomnienia uczestnika)
cd. ze str. 1
Niewykluczone, ¿e ¯ydzi za¿yczyli sobie samo-
dzielnego przelotu nad obozem, a polskie (?) w³a-
dze wymyli³y pretekst ze s³ab¹ pogod¹. F-15 to
w koñcu nie najnowsze maszyny i Migi-29 nie ustê-
puj¹ im osi¹gami. G³os nie wspomnia³ równie¿
o zadaniach izraelskich samolotów nad Autono-
mi¹ Palestyñsk¹. S³u¿¹ tam do akcji pacyfikacyj-
nych przeciwko Arabom - zabijaj¹ z powietrza cy-
wilów, bombarduj¹ ich domy, niszcz¹ nawet karet-
ki pogotowia. To nie latawce - ale miercionone
aparaty nios¹ce ból i krew.
Przy okazji warto zadaæ pytanie: dlaczego ¯y-
dom przeszkadza³y chrzecijañskie krzy¿e na ¯wi-
rowisku, za nie przeszkadza³ ryk silników i pokaz
militarnej krzepy okupantów Palestyny nad maso-
wym cmentarzem narodów? Tych w¹tpliwoci nie
ma tygodnik G³os, oczywicie niewidoczny w cza-
sie akcji katolików polskich na ¯wirowisku. Pejsaci
katolicy od Macierewicza zachwycaj¹ siê F-15
z gwiazdami Dawida na skrzyd³ach, które ¿ydow-
scy piloci z dum¹ w czasie lotu eksponowali. Ka¿-
dy ma swoje symbole - lecz Owiêcim le¿y na tery-
torium Polski. Czy Ruch Katolicko-Narodowy
o tym zapomnia³?
cd. ze str. 1
Jednym z wyrazów tej wojny by³a przygotowana
i zorganizowana z wielkim rozmachem akcja nie-
wolniczej pracy polskiej m³odzie¿y, czyli tzw. S³u¿ba
Polsce. O koniecznoci udzia³u w tej paramilitarnej
organizacji m³odzie¿ ³ódzka dowiedzia³a siê tu¿
przed wakacjami 1948 r. M³odzie¿ tê i, jak siê
póniej okaza³o, równie¿ warszawsk¹, wywieziono
bydlêcymi wagonami do Szczecina. Wakacje 1948
r. zamieniono na ciê¿k¹ fizyczn¹ pracê, przeplatan¹
nie mniej uci¹¿liw¹ s³u¿b¹ wojskow¹ na poziomie
szkolenia rekruckiego. Ogrom tego zamierzenia
mo¿na by³o doceniæ dopiero na miejscu. Potê¿ne
koszary wojskowe, umundurowanie i kadra dowód-
cza, sk³adaj¹ca siê z wyselekcjonowanych politycz-
nie zawodowych wojskowych ¿upaków, wskazy-
wa³y na dok³adnie przemylan¹ formê dzia³añ.
Zaraz po przybyciu do koszar zorganizowano
nam dok³adnie na wzór wojskowy tzw. Schwanz-
parade przed wojskowym lekarzem i rumieni¹c¹
siê m³od¹, zawstydzon¹ pielêgniark¹. K³opotliw¹
dla nas, m³odych nagusów, sytuacjê pog³êbia³y
chamskie odzywki lekarza. Po kontroli lekar-
skiej podzielono nas na kompanie, plutony
i dru¿yny. Przydzia³ sortów mundurowych, czyli
s³u¿bowych zielonych drelichów, wymaga³ spo-
ro czasu, przymiarek i wymian. Nastêpnego dnia
bylimy ubrani od stóp, czyli od br¹zowych
unrowskich butów z cholewkami po fura¿erkê.
Stalimy siê junakami SP. Jeszcze tylko ka¿dy
otrzyma³ legitymacjê junaka i w ten to sposób
powsta³a 16-ta brygada SP w Szczecinie.
Pisarze dwoili siê i troili, aby tê prawie pó³tora-
tysiêczn¹ brygadê zaewidencjonowaæ i przygo-
towaæ organizacyjnie do wziêcia w karby dyscy-
pliny wojskowej.
Pracowalimy w systemie dwuzmianowym. Je-
¿eli rano jechalimy specjalnymi tramwajami lub
szlimy pieszo do centrum Szczecina na tzw. od-
gruzowywanie, czyli wybieranie z gruzów miasta
jeszcze przydatnych materia³ów budowlanych,
to po obiedzie odbywa³y siê normalne zajêcia, ja-
kie maj¹ miejsce w wojsku dla wie¿o powo³ywa-
nych roczników ¿o³nierza poborowego.
Musztra, strzelanie, szkolenie polityczne, sport,
s³u¿ba wartownicza oraz s³u¿by w kuchni i w sto-
³ówce - to by³y nasze codzienne zajêcia. W nastêp-
nym tygodniu odwrotnie: od rana szkolenie woj-
skowe, a po po³udniu odgruzowywanie. Bardzo
dbano o to, a¿ebymy nie mieli ani chwili wolnej.
Tymczasem redni wiek junaka to by³ ok. 19 lat. Ze
Szczecinem zetknêlimy siê pierwszy raz w ¿yciu
i to ze Szczecinem tylko z nazwy. Miasto to prak-
tycznie niemal nie istnia³o. Gdzie niegdzie ocala³y
pojedyncze domy lub na przedmieciach ma³e
uliczki. Ca³a reszta to morze gruzów. Czêciowo wi-
daæ to na zdjêciu nr 1. Gdzieniegdzie pousuwane
gruzy pozwala³y na szcz¹tkow¹ komunikacjê tram-
wajow¹, a co dla nas wa¿ne - w kierunku jeziora
G³êbokiego, gdzie le¿a³y nasze koszary.
O ile musztrê, sport i strzelanie traktowalimy na
zasadzie rozrywki, o tyle szkolenie polityczne by-
³o traktowane jako czas wypoczynku, drzemki lub
sta³ej zabawy w tzw. przyg³upa. Oczywicie obo-
wi¹zywa³a maksymalna czujnoæ, poniewa¿ za
brak uwagi podczas wyk³adu grozi³y kary regu-
laminowe. Niewiele trzeba by³o czasu, a¿eby zo-
rientowaæ siê w poziomie, jaki reprezentowali po-
litrucy. Po obowi¹zkowym sprawdzeniu obecnoci
i odczytaniu ca³oci lub fragmentu obowi¹zuj¹cej
na dany dzieñ broszurki wyznaczeni dy¿urni lub
samorzutni pytacze zadawali g³upawe pytania po
to tylko, aby reszta mog³a drzemaæ. Zasób wiado-
moci i jêzyk, jakimi siê politrucy pos³ugiwali, by³y
¿enuj¹ce. Pamiêtam jak jeden z nich roztkliwia³ siê
nad opiekuñcz¹ rol¹ Zwi¹zku Radzieckiego, który
we wrzeniu 1939 r. nie pozwoli³ Szwabom zaj¹æ
ca³ej Polski. Nie s¹dzê, aby zamierzona w progra-
mie dzia³añ dowództwa SP chêæ spreparowania
umys³ów podleg³ej m³odzie¿y uda³a siê. Bylimy
ju¿ wtedy dobrze uodpornieni psychicznie przez
wspania³ych nauczycieli gimnazjalnych rekrutuj¹-
cych siê z przedwojennych kadr nauczycielskich.
Jednym z bardziej nielubianych zajêæ by³a nauka
piewu. Przymusowa nauka hymnu SP-e, hej SP-e
i innych bzdur typu my ZMP-e, my ZMP-e, reakcji
nie boimy siê powodowa³a ogóln¹ niechêæ do na-
uki piewu. O praktycznym wykorzystaniu piewu,
musztry i ca³ego drylu wojskowego mielimy siê do-
piero dowiedzieæ. Którego lipcowego dnia by³o bu-
rzowo i parno. Mimo burzy i obfitego deszczu musie-
limy wybieraæ z gruzów ceg³y. Taki by³ rozkaz. Ce-
g³y po przeliczeniu ustawiane by³y w pryzmy, aby
umo¿liwiæ sprawdzenie wykonanej normy. Bo tako-
w¹ nam wyznaczono w ramach tzw. wspó³zawo-
dnictwa. Powrót do koszar tego deszczowego dnia
po przepracowanej dniówce by³ trudny i mêcz¹cy.
Tramwaje nie dopisa³y i ca³¹ wielokilometrow¹ trasê
z centrum Szczecina do koszar musielimy przejæ
pieszo. Marsz w czwórkach po mokrej, wyboistej
drodze ca³¹ kompani¹ sam w sobie by³ mêcz¹cy.
Tymczasem dowódca kompanii rozkaza³ piewaæ.
Odezwa³o siê kilka s³abych, zachrypniêtych g³osów
i cisza. Ponowny rozkaz - kompania piewa i cisza.
Ch³opcy id¹ krokiem marszowo równo w nogê, ale
piewu nie ma. Przed nami ogromne wyrwy na szo-
sie pe³ne wody deszczowej. I wtedy gromkie Kom-
pania! Jak wygl¹dalimy po przejciu krokiem
marszowym przez ogromne, g³êbokie ka³u¿e, nie
trzeba wyjaniaæ. W koszarach pad³ rozkaz rozejæ
siê i za 10 minut zbiórka plutonami do przegl¹du
mundurów i butów. I tak jeszcze trzy razy, bo juna-
cy musz¹ byæ czyci Bylimy zmêczeni i g³odni.
Po ostatnim uformowaniu kompanii s¹dzilimy, ¿e
idziemy na sto³ówkê, a tu rozkaz sadystycznego do-
wódcy kompania piewa!. Ju¿ nie pamiêtam, czy
piewalimy, czy nie, ale jedno wiem, ¿e wywo³a³o to
w nas zaciek³y opór do zupackiego, sadystycznego
drylu. Ca³oci nieszczêcia dope³ni³ typowo wojsko-
wy obiad - ziemniaki i po dwa nie moczone ledzie.
Ogólnie bior¹c, jedzenie nie by³o najgorsze. Nato-
miast wykonanie posi³ków by³o skandaliczne. Na
przyk³ad wielokrotnie podawane niadania, gotowa-
ne w ogromnych kot³ach jaja cuchnê³y zawsze siar-
kowodorem i nikt tego nie jad³. Dowództwu to nie
przeszkadza³o, ¿e junacy id¹ g³odni do pracy. Owe
cuchn¹ce jaja doskonale natomiast nadawa³y siê
do obrzucania z naszych okien naszych specjal-
nych tramwajów, ka¿dego mijanego na ulicy mili-
cjanta. By³o na co popatrzeæ, kiedy lecia³a chmura
kilkudziesiêciu jaj. Niestety, milicjanci szybko odu-
czyli siê chodziæ tras¹ tramwajów przewo¿¹cych ju-
naków.
O tym, ¿e nie tylko w PRL-u stworzono SP,
dowiedzielimy siê po bodaj dwutygodniowym
trwaniu naszego turnusu. Którego dnia wma-
szerowa³a ze piewem na teren koszar grupa
m³odzie¿y identycznie umundurowana jak my,
tylko ich drelichy by³y w kolorze granatowym.
Byli to junacy, dziewczêta i ch³opcy z Czecho-
s³owacji, którzy jak nam mówiono, przyjechali
pomagaæ przy odgruzowywaniu Szczecina.
Podobno mia³o to w przysz³oci procentowaæ
w postaci uprawnieñ co do korzystania z plano-
wanego w Szczecinie portu. Naszych kolegów
z CSR równie¿ próbowano og³upiaæ poprzez
zrzeszenie w czechos³owackim odpowiedniku
ZMP, tzw. SCM, czyli Zwi¹zku M³odzie¿y Cze-
chos³owackiej. Oni te¿ mieli swój odpowiednik
naszej pieni ZMP, która rozpoczyna³a siê od
s³ów Smelo len svezacih cilu, dnes nas buduc-
nost vola Myli³by siê kto, gdyby przypuci³,
¿e pozwolono nam na jakie bli¿sze kontakty
z czechos³owack¹ brygad¹. Owszem, odby³o
siê co w rodzaju wspólnego apelu na placu
apelowym, przy czym ka¿da z brygad co tam
mówi³a, co piewa³a i na tym skoñczy³y siê na-
sze kontakty. Po capstrzyku wieczornym ani
nam, ani im nie by³o wolno wychodziæ z budyn-
ków, natomiast ca³y dzieñ mielimy zajêty prac¹
i szkoleniem wojskowym.
Szczególnym utrapieniem dla m³odzie¿y by³
ca³kowity zakaz opuszczania koszar i brak prze-
pustek. Wkrótce dowiedzielimy siê równie¿, ¿e
nasza korespondencja jest dok³adnie kontrolo-
wana. To by³o po prostu wiêzienie. Stan ten spo-
wodowa³, ¿e m³odzie¿ szuka³a sposobów na wyj-
cie z jednostki wbrew zakazom. Którego dnia
na prze³omie lipca i sierpnia przekrad³em siê czo³-
gaj¹c siê miêdzy krzakami porastaj¹cymi teren
wokó³ koszar i w ten sposób dotar³em do betono-
wego p³otu, w którym o dziwo by³ wybity otwór
o rednicy ok. 80 cm. Po d³u¿szej obserwacji te-
renu przecisn¹³em siê przez otwór i oto znalaz³em
- M. Kadroñski, M. Baranowski, Z.J. Dominiak (nazwisk
dziewczyn nie pamiêtam)
U góry, pierwszy rz¹d, czwarty od lewej - M. Baranow-
ski, pierwszy rz¹d, pi¹ty od lewej - W. Drzewiñski, dru-
gi rz¹d, drugi od lewej - J. Wasiak, trzeci rz¹d, drugi od
lewej - Z.J. Dominiak, trzeci rz¹d, czwarty od lewej - M.
Kadroñski, dolny rz¹d, drugi od lewej - L. Maciaszczyk,
dolny rz¹d, trzeci od lewej - B. Kurzawa.
* * *
Nie warto nawet przypominaæ, i¿ w omawianym
numerze organu Macierewicza powiêcono ca³¹
stronê na zachwyty z powodu przejêcia polskiej
strefy w Iraku. Dosta³o siê przy okazji Bronkowi
Komorowskiemu z Platformy - wed³ug G³osu -
miêczakowi, który zbyt s³abo popiera Amerykanów.
G³os wysy³a go nieomal na Eufrat, ale redaktorom
tego periodyku jako tam nie spieszno. Dochodzi
do wyranej wojny miêdzy solidarnociow¹ prawi-
c¹ ró¿nej maci o amerykañskie wzglêdy. Có¿ z te-
go, kiedy oni wol¹ Kwaniewskiego i SLD?
Robert Larkowski
siê na chodniku ulicy, czyli poza jednostk¹. Roz-
pierany radoci¹ i nie niepokojony przez nikogo,
dotar³em do centrum Szczecina, obejrza³em
most, przyjrza³em siê nielicznym przechodniom
i wszechobecnym gruzom zburzonych domów.
W krótkim czasie zorientowa³em siê, ¿e zakazane
miasto, o którym marzylimy w koszarach SP, nic
sob¹ nie reprezentuje i jest po prostu puste i nud-
ne. Pozosta³o mi wróciæ do jednostki. Powrót
odby³ siê przez ten sam otwór w murze. Jednak-
¿e po wejciu na teren brygady otoczy³o mnie kil-
ku wartowników i z triumfem zaprowadzono mnie
na wartowniê. Tam zamkniêty w areszcie, prze-
trzymywany by³em do nastêpnego dnia. W nocy
wymuszano na mnie co godzinê mycie pod³ogi
w wartowni brudn¹ cierk¹. W dniu nastêpnym
zosta³em zwolniony po ukaraniu wpisem do akt
o treci: samowolnie opuci³ teren brygady SP.
Mimo zakazów, kontakty obydwu brygad, pol-
skiej i czechos³owackiej, by³y coraz bli¿sze. Nie-
w¹tpliwie znaczny wp³yw na to mia³y dziewczy-
ny - Czeszki i S³owaczki. Mówi³y innym, dziecin-
nie dla nas brzmi¹cym jêzykiem, piewa³y wie-
czorami na dwa g³osy piêkne, ludowe piosenki
i by³y takie mi³e, sympatyczne, umiechniête.
Którego dnia gruchnê³a wiadomoæ, ¿e cze-
chos³owacka brygada wyje¿d¿a na wycieczkê do
Miêdzyzdrojów. Poniewa¿ wówczas ju¿ trochê gry-
wa³em na akordeonie i zna³em kilka czeskich i s³o-
wackich piosenek, wys³ano mnie wraz z dêt¹ orkie-
str¹ z Gimnazjum i Liceum im. J. Pi³sudskiego z £o-
dzi, abymy towarzyszyli Czechom w wycieczce.
Podró¿ statkiem wycieczkowym ze Szczecina do
Miêdzyzdrojów by³a przyjemna i roztañczona. Na
miejscu towarzystwo wyleg³o na pla¿ê i tam spêdzi-
limy ca³y dzieñ. Trzeba by³o widzieæ miny naszych
po³udniowych s¹siadów, kiedy pierwszy raz w ¿y-
ciu zobaczyli morze. Tego siê nie da opisaæ. Drogê
powrotn¹ zak³óci³ nam deszcz i od wybrze¿a
szczeciñskiego po opuszczeniu statku wycieczko-
wego szlimy wielokilometrow¹ tras¹ mokn¹æ wraz
z instrumentami muzycznymi. Wspólna wycieczka
spowodowa³a znaczne zacienienie wiêzów przy-
jani miêdzy Czechami, a zw³aszcza Czeszka-
mi, i bior¹c¹ udzia³ w wycieczce grup¹ polskich
ch³opców. Wracaj¹cy do koszar wycieczkowicze
dwojga narodów d³ugim, wyci¹gniêtym i piewaj¹-
cym wê¿em przeci¹gali noc¹ przez upione reszt-
ki miasta. Mija³a godzina 1-wsza po pó³nocy.
W pewnym momencie od czo³a naszego pochodu
rozleg³y siê g³one krzyki. W miarê zbli¿ania siê do
ród³a ha³asu dawa³y siê s³yszeæ ordynarne wrza-
ski, g³one komendy i jakby odg³osy bijatyki. Oka-
za³o siê, ¿e kiedy czo³o grupy wycieczkowej zbli¿y-
³o siê do budynku komisariatu MO, wybieg³a stam-
t¹d grupa uzbrojonych milicjantów, którzy zaczêli
m³odzie¿ t³uc pa³ami i waliæ kolbami karabinów.
Wywi¹za³a siê ogólna szarpanina, w czasie której
najbardziej zaskoczeni i przera¿eni byli Czecho-
s³owacy. Ucierpieli ludzie, ale te¿ i instrumenty
orkiestry dêtej, którymi ch³opcy dzielnie siê bronili
wal¹c po ³bach gliniarzy. Nikt z nas nie móg³ zrozu-
Macierewicz jest stale obecny na ³amach ¿ydo-
prwicowego tygodnika Nasza Polska.
Lunia odnaleziony
Uda³o nam siê odnaleæ pos³a Roberta Luniê,
który znikn¹³ z ¿ycia publicznego w maju, kiedy
ujawniono, ¿e rzecznik interesu publicznego
oskar¿y³ go o k³amstwo lustracyjne. Polityk Ru-
chu Katolicko-Narodowego - jak donieli nam
wiadkowie - pojawi³ siê kilka tygodni temu w s¹-
dzie i bynajmniej nie by³ to wydzia³ V warszaw-
skiego s¹du apelacyjnego, prowadz¹cy sprawy
lustracyjne, ale s¹d gospodarczy. Okazuje siê,
¿e Lunia podczas swej kilkumiesiêcznej nie-
obecnoci w ¿yciu publicznym zajmowa³ siê pry-
watnymi interesami i powiêksza³ stan posiada-
nia. Owiadczy³ przed s¹dem, ¿e jest udzia³ow-
cem firmy Medycyna i Farmacja, która zarz¹dza
omioma sto³ecznymi aptekami (przed restruktu-
ryzacj¹ nale¿a³y do Centrali Farmaceutycznej Ce-
farm). Udzia³y naby³ - jak wynika z przedstawio-
nych dokumentów - od Mazowieckiego Towarzy-
stwa Kapita³owego SA. Sêk w tym, ¿e statut spó³-
ki MiF wymaga zgody jej rady nadzorczej na
sprzeda¿ udzia³ów przez wspólników, a MTK ta-
kiej zgody nie dosta³o. W tej sytuacji zarz¹d spó³-
ki odmówi³ wpisania Roberta Luni do ksiêgi
wspólników. Polityk odwo³a³ siê do s¹du, ale ten
oddali³ jego roszczenia. Podczas rozprawy Lu-
nia zezna³, ¿e prezes MiF Andrzej Radzio poka-
za³ mu fucka. Na pytanie s¹du, co to znaczy,
owiadczy³: Za przeproszeniem wysokiego s¹-
du, prezes owiadczy³, ¿e mo¿emy mu o! (w tym
miejscu charakterystycznie zgi¹³ ramiê).
Wprost, 12.10.03
PO PRZECZYT
Nr 43(163)
PO PRZECZYT
ANIU GAZETÊ PRZEK
ANIU GAZETÊ PRZEK
A¯ INNYM -
A¯ INNYM -
TYLK
TYLKO
POLSKA
POLSKA
co czwartek w kioskach
co czwartek w kioskach
5
w powietrze. Atmosfera siê zagêszcza³a.
Kto postronny wezwa³ milicjê, która
przyby³a pod broni¹. Reakcj¹ na to by³o
b³yskawiczne pogodzenie siê walcz¹-
cych stron i przemo¿na, wspólna ju¿
chêæ przy³o¿enia gliniarzom. Warszawia-
cy przewrócili kilka wozów konnych po-
wracaj¹cych znad jeziora G³êbokiego
z pustymi beczkami po piwie, z beczek
i wozów zrobili barykadê i rozpoczê³a siê
regularna bitwa. Milicjanci zadzwonili do
komendy MO o pomoc, w wyniku czego
og³oszono ogólny alarm i wezwano na
pomoc rezerwy MO, Stra¿ Po¿arn¹ i woj-
sko z pobliskich jednostek. Pomoc przy-
by³a szybko, ale jak opowiadali uczestni-
cy zajcia, nasi koledzy, junacy ³ódzcy -
zarówno wojsko jak i stra¿acy - pomaga-
li gdzie tylko to by³o mo¿liwe - t³uc glinia-
rzy. Tote¿ obrywali wszêdzie potê¿ne ciê-
gi. Ale to nie wszystko, by³o jeszcze jed-
no ognisko zapalne, jak opowiadali kole-
dzy. Przypadek zrz¹dzi³, ¿e stosunkowo
niedaleko od konfliktowej zabawy grupa
junaków nie odda³a honorów wojskowe-
mu w stopniu majora. Major siê wciek³,
ch³opaków z³aja³ i zabra³ im legitymacje
junackie, a nastêpnie wszed³ do willi
obok. Ch³opaków by³o kilkunastu i mi-
mo ¿e pocz¹tkowo dali siê zastraszyæ,
postanowili siê odkuæ na towarzyszu ma-
jorze. Przeskoczyli p³ot, narwali w ogro-
dzie owoców, a nastêpnie wymusili na
majorze zwrot legitymacji. Major zatelefo-
nowa³ do MO, która jad¹c na ratunek
majorowi, natrafi³a na skutki wczeniej
wynik³ej awantury o dziewczynê. Tak
obydwie przyczyny wyzwoli³y wspólny
skutek. A skutek by³ taki, ¿e po³¹czone
si³y junaków z £odzi i Warszawy, wojska,
stra¿y po¿arnej i cywili rozpêdzi³y glinia-
rzy i zmusi³y ich do odwrotu. Dostali so-
lidne lanie. Nastêpnego dnia w wyniku
interwencji dowództwa SP w Szczecinie
w komendzie szczeciñskiej MO zostali
zwolnieni gdzieniegdzie aresztowani po-
jedynczy junacy i na koszt tej¿e komen-
dy MO naprawiono wszystkie uszkodzo-
ne instrumenty muzyczne. Wyjani³a siê
te¿ przyczyna agresji milicjantów w sto-
sunku do wycieczki powracaj¹cej z Miê-
dzyzdrojów. Po prostu potraktowano nas
jako powracaj¹ce do koszar niedobitki
awantury szczeciñskiej. I znów glinia-
rzom nie wysz³o. Jeszcze musieli do te-
go dop³aciæ, a nasza orkiestra mia³a in-
strumenty jak nowe. Nale¿y tu podkre-
liæ, ¿e ani w prasie lokalnej, ani w centralnej, ani te¿
w radio nie podano o zajciu szczeciñskim naj-
mniejszej wzmianki. Pewnie nie by³o siê czym
chwaliæ. Przyk³adne lanie, jakie otrzyma³a MO, które
by³o te¿ sprawdzianem nastrojów panuj¹cych
w spo³eczeñstwie polskim i dowodem g³êbokiej mi-
³oci dla w³adzy ludowej, w niczym nie zmieni³o
drylu wojskowego w SP. Wprowadzono jedynie dla
wyró¿niaj¹cych siê junaków system nagradzania
orderami. Poza odznak¹ pami¹tkow¹, któr¹ otrzy-
mywa³ ka¿dy junak po zakoñczeniu turnusu, mo¿-
na by³o otrzymaæ order br¹zowy, srebrny lub z³oty
za osi¹gniêcia w dziedzinie wyszkolenia wojskowe-
go, sportu lub tzw. pracy spo³ecznej. Orderami by-
³y bezwartociowe blaszki aluminiowe. Pozostawa-
³o nam oczekiwanie na koniec tej w¹tpliwej jakoci
zabawy w wojsko. Zakoñczeniu turnusu towarzy-
szy³o wydanie legitymacji i tzw. odznaczeñ oraz
ogromna ulga z faktu, ¿e mamy to ju¿ za sob¹
W sumie ca³a ta organizacja pod szczytn¹ nazw¹
S³u¿ba Polsce by³a ponura i nudna. Stworzenie jej
w skali krajowej wymaga³o ogromnych nak³adów
z bud¿etu pañstwa, a efekt pracy fizycznej jak i pre-
parowania umys³ów m³odzie¿y by³y raczej ¿adne.
A co wywozilimy ze Szczecina po turnusie SP
1948 r.? Wywozilimy, wracaj¹c do £odzi w bydlê-
cych wagonach (zdjêcie nr 2), dobrze zapamiêtany
obraz zupackiej przemocy i chamstwa wiêkszoci
kadry SP stosunku do m³odzie¿y, która pierwszy
raz spotyka³a siê z efektami nieodwracalnych zmian
psychicznych powodowanych u ludzi przez komu-
nizm. Tym wiêksz¹ radoæ wywo³a³o serdeczne po-
witanie w £odzi przez nasze dziewczyny, które za-
pewne nie wiedzia³y, ¿e po dwu miesi¹cach roz³¹ki
wrócilimy bardziej doroli i dowiadczeni ¿yciowo
(zdjêcie nr 3).
Droga przez mêkê
Przysz³e pokolenia bêd¹ nas podziwiaæ tak, jak podziwiaj¹ nas nasi wspó³czeni.
Perykles
T
rwa nieustanny wycig z czasem. Grecy wy-
ra¿aj¹c sw¹ odwieczn¹ staro¿ytn¹ ludzk¹ tê-
sknotê za penetracj¹ nieznanych przestrzeni,
potrafili w swej wêdrówce pokonaæ wiatry Eola i do-
trzeæ do wspó³czesnej cywilizacji brukselskiej. Hi-
szpanie i Portugalczycy ze sw¹ têsknot¹ do odkry-
wania nowych l¹dów tchnêli ducha ¿eglarskiego,
by kana³em brukselskim przeprowadziæ karawele
wspó³czesnej, nowo¿ytnej krucjaty dziejowej. Wiel-
ka têsknota za poznaniem, ale i lêk przed niezna-
nym nie zatrzyma³a ducha etosu narodu sarmac-
kiego, który wyp³ywa z legendarnego jeziora Gop³a.
Trudno dostrzec z mitologicznej dzi ju¿ wie¿y Po-
piela gotycki brukselski ratusz, ale upragnione wro-
ta wspólnoty humanistyczno-cywilizacyjnej stanê³y
otworem ku lepszym, szczêliwszym dziejom.
Wspó³czesne szlaki kszta³towa³y siê równie¿ z my-
li
Panta rhei - wszystko p³ynie
, tote¿ p³yñmy stawia-
j¹c ¿agle przy pomylnych wiatrach. Ogieñ prome-
tejski niczym iskra ¿ycia przywiecaæ nam bêdzie
na szlaku mêki.
Referendalny okres karnawa³u unijnego zakoñ-
czony. Vivat Polonia! W Pa³acu Prezydenckim an-
tyczne poruszenie, buki i ca³uski, uciski i polish
wshisky, euforia i histeryczna radoæ. Fala euforii
wynios³a parê europejsk¹ Danutê i Aleksandra
i unios³a w rytmie wrz¹cego walca. Swoisty dramat
grecki z katharsis, czyli oczyszczeniem duszy
z win. Wstrz¹s uczuciowy miesza³ siê z terapi¹ szo-
kow¹ finansów publicznych. Tylko Grzegorz uwi-
k³any w konflikt tragicznej finansjery zdawa³ sobie
sprawê z tej gry do jasnej cholery. Niczym pos¹g
odlany przez Hausnera i nie drgnê³a mu finansów
litera. Gdy tylko na antycznym telebimie ukaza³ siê
wynik 58,85 na 77,45 do 22,55, Aleksander pierw-
szy wystrzeli³ z czo³ówki, jak wytrawny maratoñ-
czyk. A póniej to ju¿ tylko pozosta³ swoisty potop
szwedzki z telebimowym 0:3, puste plastikowe
kufle po piwie i smykaj¹ce pod stó³ baloniki wstrz¹-
sowe. Tylko gdzie hen z daleka dochodzi³y echa
Ody do radoci, a Naród kona³, bo bola³y ju¿ ko-
ci. Antidotum za z³otówkê brak bo ³apiducha
Mariusza trafi³ szlag.
Euforystyczny powiew wiatru napi¹³ ¿agle na
antycznym ju¿ So³dku, kieruj¹c siê na europej-
ski szlak. Galera by³a jednak tak ob³adowana ba-
lastem narodowej hañby, ¿e krew burzy³a morskie
fale. Pieni¹ce siê fale kipia³y ze z³oci, kieruj¹c
galerê na mieliznê sprawiedliwoci. Temida, po-
wiernica obyczaju i porz¹dku, jednym ciêciem
miecza uspokoi³a wrz¹ce fale ucinionych i w du-
chu dobra i prawoci rozpoczê³a wa¿yæ narodo-
w¹ sprawiedliwoæ. Przera¿ona ogromem skali
tego zjawiska, rozpoczê³a od ³ba, od samego py-
ska. Z czym do cywilizacji, spyta³a? Sprawiedli-
woæ to nie jest polityczna cha³a. Na maszcie ra-
donie zab³ys³o wiat³o sprawiedliwoci, a lampa
niewiernych zaczê³a przygasaæ
Spienione i wzburzone fale Posejdona przele-
wa³y siê przez burty galery. Piêtrzy³y nagromadzo-
ne sprawy, a w³adca swym trójzêbem rozszarpy-
wa³ wory korupcji, ³apówkarstwa i wszelkiego po-
litycznego ³garstwa. Sromota sprawiedliwoci bez
wyrzutów sumienia chadza, ale dziêki antycznej
Temidzie, po europejsku na szlak idzie.
Bagsiki i oscylatory da³y polityczno-finanso-
we wzory. Dostojne Gawroniki to kryminogen-
no-gangsterskie s³owiki. Na takich wzorach ros³a
ca³a Republika Polonia, a wiat polityki czerpa³
z tego z³otego wora. Afera FOZZ-u siê nie za-
myka, a partie polityczne doi³y spo³ecznego by-
ka. Lawina wyp³aty potwierdza, kruszy siê Ka-
czyñskich twierdza. Prywatyzacja Domów
Centrum za czasów W¹sacza, to przecie¿ kon-
stytucyjna draka. Do tego jeszcze sprawa Wie-
czerzaka, a Fundusze Inwestycyjne to ogólno-
krajowa - partyjniacka draka. AWS moralitet fi-
nansowy, niele czerpa³ z narodowej krowy,
Kobra ze zdumienia ³bem okrêca, a w kraju
przecie¿ nêdza. Kiedy przyszed³ szanowny Ry-
win do Agory, to otworzy³a siê puszka Pando-
ry. Taki spokojny Halberek, a jaki chujowy nu-
merek. Kwiatkowski i Czarzasty, dziwnie przyci-
ch³y SLD-owskie gwiazdy. mietanka krajowa
milcza³a, a prokuratura wody w usta nabra³a. Nie
czerpmy wzorów z boskiego Adama, niewia-
dom czy te¿ plagiatu plama. Miliardowy nowo-
twór zdrowia £apiñskiego i Naumana, a naród
czeka w pó³rocznych kolejkach od rana. Prywa-
ta i buta doczeka³a siê na razie SLD-owskiego
buta. Limuzynki i dziewczynki, cacka na me-
dyczne pajêczynki. Do tego ataki na prywatne
wzory, tnij Temido, bo naród ju¿ chory. Pozo-
stawmy konkubinaciki i partyjniackie koniki. Ko-
³o historii siê powtarza, oto myszy z¿ar³y zbo¿e
z narodowego o³tarza. PSL z biegunk¹ lata, zbo-
¿owa pajêczyna tego lata! Komorowski i Bond,
do tego eks-premier Pawlak to zbo¿owo-gang-
sterski rz¹d. Dlatego ludowcom by³a potrzebna
Agencja Rozwoju Rolnictwa i nie pragnêli jej re-
formowaæ w ramach finansów pañstwa.
Wszyscy wokó³ zbijaj¹ polityczno-biznesowe
kapita³y, szybko zapominaj¹c jakie wokó³ nich kr¹-
¿¹ dymisyjno-prokuratorskie cha³y. Ten benefis siê
nie koñczy, do³y przecie¿ te¿ w opoñczy. Dzisiaj
bowiem siê nie kradnie, dzi siê bierze gdzie po-
padnie. Wystarczy tylko w dobry uk³ad wsko-
czyæ, no i naród pajêczynk¹ zauroczyæ.
Poniewa¿ ryba od g³owy mierdzi, poni¿sze
szczeble w³adzy do interesików mierzi. Do³o¿yæ
do galery wypada, ale narodowa krypa ju¿ siê
rozpada. Wichry m¹c¹ fale, pok³ad zalewaj¹ i na
dnie królestwa osadzaj¹. Tylko na maszcie b³y-
szczy wiat³o sprawiedliwoci, a Temida zrozpa-
czona w swej mi³oci. Motto, mili, ¿ycie europej-
skie nam umili:
SPRAWIEDLIWOÆ G£OWÊ W PIASEK
CHOWA, NARÓD UBOGI PIACHU SIÊ DO-
CHOWA
Marek Krzysztofiak
ROTULIKI
Czas naprawdê
Z cyfromatu badania opinii spo³ecznej
73% Polaków uwa¿a, ¿e elity polityczne
pomimo ró¿nic ideowych stanowi¹ jed-
n¹ sitwê.
mieæ o co chodzi i czemu próbuj¹ nas si³¹ we-
pchn¹æ do komisariatu. Id¹cy na pocz¹tku grupy
wycieczkowej kolega, który nazywa³ siê, jeli do-
brze pamiêtam - Konka, ch³opisko bardzo silne,
poturbowa³ kilku milicjantów i po³ama³ im karabiny.
Kiedy pod komisariat przysz³a ca³a wycieczka w ilo-
ci oko³o 100 osób, gliniarze zaczêli miêkn¹æ - po
prostu by³o ich zbyt ma³o. Spisali dane personalne
polskich junaków, natomiast zupe³nie nie rozumie-
li co wród nas robi¹ junaczki i junacy w granato-
wych drelichach. Oko³o godziny 2-giej nad ranem
opucilimy komisariat MO udaj¹c siê do koszar.
W komisariacie zosta³ kolega Konka i powyginane
dziwacznie instrumenty orkiestry dêtej, w tym rów-
nie¿ mój akordeon. Krañcowo zmêczeni dotarli-
my do koszar, gdzie dopiero nazajutrz dowiedzie-
limy siê, co by³o przyczyn¹ wciek³oci milicjan-
tów w komisariacie. Otó¿ by³o tak - kiedy my bawi-
limy siê w Miêdzyzdrojach, dwie brygady SP, na-
sza - ³ódzka i warszawska, stacjonuj¹ca w innych
koszarach, otrzyma³y pierwszy raz przepustki do
Szczecina. Traf chcia³, ¿e ch³opaki z obydwu bry-
gad, ³ódzkiej i warszawskiej, na jakiej zaimprowi-
zowanej zabawie zabiegaæ zaczêli równoczenie
o wzglêdy niebrzydkiej szczecinianki. Dosz³o do
przepychanki, a poniewa¿ obaj panowie - junacy
mieli wokó³ siebie kolegów, wkrótce rywalizacja
o dziewczynê zamieni³a siê w spor¹ bijatykê. Na
domiar z³ego obok pola walki przechodzi³a w szy-
ku czwórkowym czêæ brygady warszawskiej,
która tego dnia nie dosta³a przepustek. Trudno dzi
ustaliæ, dlaczego czêæ oddzia³u warszawskiej SP
mia³a karabiny. Oczywicie junakom poza strzelni-
c¹ nie wydawano amunicji, ale wszêdzie wala³o siê
sporo amunicji niemieckiej z czasów wojny, tak ¿e
lewa amunicja by³ w wielu kieszeniach. Warsza-
wiacy w obronie swych kumpli oddali parê strza³ów
Epos narodowy
Wynik spartañski 236:213, psychiatrzy
nie wyleczyli b³êdu, wpadli w szpony w³a-
snego iluzorycznego ob³êdu. Znachor z le-
karzem nie pogada, przecie¿ nie wypada.
Moralitetki
Wyci¹³ Halberek numerek, Beger
kurwiki w oczach mia³a, a Polska z ¿a-
³oci p³aka³a. To culture i future polish
shock. Wybitnie zgodna korelacja elity.
Vae victis
Spacyfikowa³ wewnêtrzn¹ opozycjê
w SLD - rzek³ ludowy pose³ Kumiuk
w Sygna³ach Dnia. Panie pole, czas naj-
wy¿szy spacyfikowaæ baronów pajêczy-
ny zbo¿owej: Pawlaka, Komorowskiego
i Bonda. Naród g³oduje! Czas na pacy-
fikacjê parlamentu.
Adieu baronie
Buc nareszcie bezpartyjny - grzmia³
Ekspress. Medice, cura te ipsum, bo naro-
dowe zdrowie po¿era korozja osteoporozy.
Tu ju¿ nawet balsam Temidy nie pomo¿e.
Moralne przyk³ady
Po europejsku sprawuje urz¹d episko-
pat narodowy, nietypowego biskupa li-
wiñskiego tego od Bachusa oraz ekspor-
tera od spraw maj¹tkowych ksiêdza No-
woka od gruntów odsuniêto od sprawo-
wania pos³ugi.
Wytrysk fio³a
Wpisanie fio³ka w rejestr egzotycznych
rolin to obowi¹zkowa rejestracja kwiat-
ka w urzêdzie gminy i solidna op³ata 200-
300 z³ za fio³a pod grob¹ grzywny. Daj-
cie urzêdnikom viagry, bo od ich fio³a
mo¿na dostaæ podagry.
Gwarka Marka
Finanse masz
polityków kupisz.
Rzeczpospolit¹
niele ob³upisz.
Marek Krzysztofiak
Zbigniew Józef Dominiak
PO PRZECZYT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anio102.xlx.pl