ofensywa2, Ofensywa (magazyn społeczno-kulturalny)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
D
ROGI
C
ZYTELNIKU
!
<<
OFENSYWA
NUMER 1(2) marzec 2006
Po
gorącym przyjęciu pierwszej
OFENSYWY
(niektórzy
nawet chcieli w zachwycie „wchłonąć”
całą naszą redakcję!) przedstawiamy
Państwu numer drugi. Kontynuujemy
w nim wątek pokolenia, tym razem wi-
dziany z perspektywy zjawiska buntu.
Większość z nas postrzega bunt po-
koleniowy wyłącznie przez pryzmat
polityki i historii. Nic dziwnego – ży-
jemy przecież w kraju marca’68, grud-
nia ’70, czerwca ’76 i sierpnia ’81 itd.
Jednak bunt jest przede wszystkim zja-
wiskiem psychologicznym, w związku
z czym może przejawiać się w każ-
dej postawie życiowej. Drugi numer
OFENSYWY
przedstawia różne
twarze buntu pokoleniowego – od po-
litycznych demonstracji po zwyczajną
niezgodę na to, co przeszkadza nam
w życiu. O sens wzniecania rebelii
zapytaliśmy również naszych wschod-
nich sąsiadów z Białorusi. Do dość
ciekawych wniosków na ten temat
można dojść po lekturze reportażu
Elżbiety Pydy. O tym, czy moralne jest
łączenie buntu z zabawą, dowiecie się
czytając wywiady z Wojciechem Nają
i Grzegorzem Gołosiem – dyrekto-
rem festiwalu „SPRZECIW!”. Przy
okazji chcieliśmy zaprosić wszystkich
do przysyłania nam opinii na temat
pojawiających się na naszych łamach
tekstów. Najciekawsze listy będziemy
publikować. W dziale literackim pre-
zentujemy utwór, który wygrał zor-
ganizowany w ramach Studenckich
Spotkań z Poezją – Koziołki Poetyckie
2006, Konkurs Jednego Wiersza,
a także komentarz jurora – znanego
lubelskiego poety i prozaika, Bohdana
Zadury. Miło nam również poinformo-
wać, że młody lubelski artysta, Robert
Kuśmirowski, z którym wywiad prze-
prowadziliśmy w poprzednim nume-
rze, otrzymał „Paszport Polityki”.
Tematem kolejnego numeru na-
szego pisma będą media w kontekście
etyki dziennikarskiej (o szczegółach
można dowiedzieć się ze strony
www.
ofensywa.umcs.lublin.pl
, gdzie zna-
leźć można również bieżące informa-
cje z życia akademickiego Lublina).
Jeszcze raz chcieliśmy podziękować
dziekanowi Wydziału Politologii
UMCS, prof. dr hab. Stanisławowi
Michałowskiemu oraz prof. dr hab.
Krzysztofowi Stępnikowi - kierow-
nikowi Zakładu Dziennikarstwa
Wydziału Humanistycznego UMCS
za sfinansowanie wydania pierwszego
numeru naszego pisma. Wszystkim na-
tomiast życzymy smacznego skonsu-
mowania drugiej
OFENSYWY
.
Następny torcik – w kwietniu 
W imieniu redakcji
>>
Tak myślimy
4 >>
Patrząc trzeźwo na świat
- Karolina Przesmycka
>>
Tak żyjemy
6 >>
Z buntu nie wyrasta się nigdy
- rozmowa
z Wojciechem Nają - Stefan Sękowski
11 >>
Głośno mówimy stop!
- rozmowa
z Grzegorzem Gołosiem - Elżbieta Pyda
13 >>
Dżinsowa rewolucja
- Magdalena Pietroń
14 >>
Ty nie czakaj, sjurprizau nia budzie
-
Elżbieta Pyda
18 >>
Co je student?
-
Michał Bielecki
>>
Tak tworzymy
20 >>
Ona jest z hartownej stali - z diamentu -
rozmowa z Marzeną Dobner - Leszek Onak
23 >>
Instrukcja dla topielców
- Kinga Nieczaja
24 >>
Kolejny dzień
- Kinga Nieczaja
25 >>
Zwał buntu
- Łukasz Libiszewski
27 >>
Zabić Ich Fszystkich
- Jakub Jakubowski
34 >>
Maciej Ignaciuk
- wernisaż
38 >>
Poezja - Mistrzostwa Świata (Bank Informacji)
- Marcin Czyż + komentarz
Bohdana Zadury
36 >>
Aktualności
>>
Felieton
31 >>
Prawie futurologiczny żywot człowieka
prawie poczciwego, czyli tere fere kuku
strzela baba z łuku
- Marek Drączkowski
Na okładce prezentujemy
pracę anonimowego
członka NSZ w Lublinie.
Szablon pochodzi z końca
lat osiemdziesiątych.
OFENSYWA
Studencki Miesięcznik Społeczno-Kulturalny
Adres redakcji: Studenckie Koło Medialne UMCS
Wydział Politologii UMCS
Pl. Litewski 3, 20-080 Lublin
e-mail: ofensywa@umcs.lublin.pl
Redaktor naczelna: Karolina Przesmycka, tel. 509 228 170
Zastępcy redaktor naczelnej: Jakub Jakubowski, Leszek Onak
Sekretarz redakcji: Leszek Onak
Zespół redakcyjny:
Publicystyka: Karolina Przesmycka (kprzesmycka@o2.pl)
Reportaż: Marek Drączkowski (marekdraczkowski@o2.pl)
Literatura i teatr: Leszek Onak (jonwajn@poczta.onet.pl)
Muzyka: Iwona Rolecka (iwona.53@interia.pl), Piotr Kulpa (qlpa_@poczta.onet.pl)
Plastyka: Jakub Jakubowski (drawer@poczta.onet.pl)
Aktualności: Elżbieta Pyda (elzbieta_pyda@gazeta.pl)
Współpraca: Ł. Libiszewski, K. Herdyński, S. Sękowski, A. Szczyglewska, M. Domagalski,
M. Tarkawian, M. Skrzyński, M. Ignaciuk, A. Darmochwał, M. Mierzejewski, A. Kliczka, G. Kozak,
J. Sozoniuk, M. Mierzicki
Łamanie i skład: Jakub Jakubowski, Grzegorz Kozak
Opieka nad projektem: red. Franciszek Piątkowski
Redakcja miesięcznika OFENSYWA nie ingeruje w poglądy autorów.
W imieniu redakcji
OFENSYWA - marzec 2006
3
>> T
AK
MYŚLIMY
T
AK
MYŚLIMY
<<
Polemika z artykułem
„Ucieczka przed historią”
Piotra Bratkowskiego,
„Rzeczpospolita”, 18. 12. 2005
Fundacja Odpowiedzialność Obywa-
telska (FOO), która zorganizowała akcję
„Młodzi Pamiętają”, od lat organizuje
także pikiety, konferencje i szkolenia,
mające na celu wychowanie Polaków
w duchu obywatelskim. Ale to nie ona
przeforsowała w parlamencie antykor-
poracyjną ustawę o wolnym dostępie
do zawodu prawnika (Stowarzyszenie
Fair Play), ujawniła nepotyzm w toruń-
skiej Agencji Restrukturyzacji i Mo-
dernizacji Rolnictwa (Stowarzyszenie
Stop Korupcji), zorganizowała akcję
„Nie daję łapówek” (Stowarzyszenie
Normalne Państwo) oraz ubiegłorocz-
ne demonstracje polskich studentów
na Ukrainie (Inicjatywa Studencka
Wolna Ukraina), wysłała ukraiń-
skim studentom list solidaryzujący
(Stowarzyszenie Generacja), zorgani-
zowała kampanię „Kocham Polskę”
(Młodzież Wszechpolska), a także anty-
wojenne demonstracje (Inicjatywa Stop
Wojnie), a teraz walczy o demokrację
na Białorusi i robi jeszcze wiele innych
rzeczy świadczących o bezideowości
młodego pokolenia.
pokolenia źródło wspólnych wartości,
punkt odniesienia
. Czy nie widać tutaj
jednak pewnego błędu logicznego? Co
było wcześniej – bunt, czy wydarzenie?
Z przytoczonego fragmentu wynika, że
wydarzenie, a przecież, aby mogło dojść
do obalenia komunizmu, do Marca i do
Grudnia najpierw potrzebny był bunt.
To właśnie „buntownicy” wpisali te
miesiące na karty polskiej historii, a nie
na odwrót. Tak więc, wracając do wypo-
wiedzi członka FOO, studenci mogą być
nie tyle „iskrą”, ile liderami potencjal-
nego protestu, natomiast iskrą powinno
być jakieś konkretne wydarzenie, ude-
rzające bezpośrednio w studentów (lub
w konkretnego studenta). Jakaś kropel-
ka, która przeleje czarę goryczy. Jakieś
zdjęcie „Dziadów” z afisza. Cokolwiek.
Jak wszyscy wiemy, Polska stacza się
obecnie po równi pochyłej, a im wyższy
stopień społecznego niezadowolenia,
tym bliższa eskalacja gniewu. Dzisiaj
jest to już kwestia czasu.
my być hipokrytami i skrywać swoje
ideały gdzieś głęboko w duszy, bo ich
uzewnętrznienie mogłoby narazić nas
na kompromitację? To nie jest nasza
wina, bo przecież my nie tworzyliśmy
tego świata, a „został on nam dany
jako gotowy”. Stworzyły go starsze
pokolenia. Wyście go stworzyli, a te-
raz macie pretensje, że go nie burzy-
my i wyzywacie nas od hipokrytów.
Dlaczego ten świat tak wygląda?
Co zrobiliście z ideałami Sierpnia?
Wygląda na to, że nie tylko my „ucie-
kamy przed historią”. Właśnie między
innymi to widzimy - drogi Autorze
- „patrząc trzeźwo na świat”. Wiem,
że to wszystko brzmi złośliwie, ale
skoro już sobie szczerze roz-
mawiamy, to mam prośbę:
nie miejmy do siebie wzajem-
nych pretensji i nie burzmy
świata, tylko go na-
prawmy

Piotr Bratkowski płacze nad naszym pokoleniem. Przypisuje mu ideową
starość i zarzuca nieznajomość historii własnego kraju, o czym dowie-
dział się z jakiegoś naukowego sondażu. Oskarża je nawet o bezmyślność i hipo-
kryzję. Mimo to głęboko wierzę, że w tych pretensjach drzemie nutka prowokacji,
o czym świadczyć może końcowe pytanie, którym pan Bratkowski wywołał mnie
do tablicy („A wy, nieużywający słowa >>patriotyzm<<, niechcący się buntować?
>>Patrzymy trzeźwo na świat<<, powiadacie. No dobrze, patrzycie trzeźwo, ale co
tak naprawdę widzicie?”). Jako że przyszło mi należeć do owego „uciekającego
przed historią” pokolenia, spieszę z ripostą, nim ucieknę zupełnie.
Hurtem nazwano ich „bananową
młodzieżą”, opływającą dobrobytem,
w który zaopatrywała się za żółtymi fi-
rankami. Cóż jeszcze potrzebne było do
szczęścia tym „rozpuszczonym bacho-
rom”? Mieli wszystko i mogli wszystko.
Z pewnością „nie bardzo byli ciekawi
genezy świata” i „nie interesował ich
społeczny kontekst własnych poczy-
nań”. A tu nagle taka niespodzianka
– wybuch Marca. I naprawdę nieważne
w tym momencie na ile te zajścia były
sprowokowane, a na ile nie. Tu jest istot-
ne co innego.
Bo jak to się stało, że nagle w ca-
łym kraju wybuchły studenckie de-
monstracje? Czy każdy z osobna pol-
ski student uświadomił sobie nagle ko-
nieczność buntu? W jednej chwili, tak
sam z siebie przestał „jeść banany”
i zaczął się zastanawiać nad realiami,
w których żyje? Nie. Rewolucję’68
wszczął niewielki procent młodych lu-
dzi. Gdyby nie ten niewielki procent,
reszta dalej żarłaby banany w zaciszu
akademika, mimo że już dawno prze-
stały jej smakować, i panteon polskich
miesięcy heroizmu do tej pory nie po-
szerzyłby się o marzec.
Zbiorowa amnezja?
ludzie będą mogli choć przez chwilę
wyobrazić sobie, jak wyglądała stolica
pilnowana przez wojsko.[...] Pragniemy
pokazać, że wydarzenia z tak niedaw-
nej przeszłości nie są dla nas obojętne.
Nasze zaangażowanie będzie świadec-
twem, że Polacy nigdy nie godzili się na
niedemokratyczną dyktaturę.
Pan Bratkowski zaczyna od
„Teleranka”. To ja też. Po pierwsze,
nie wydaje mi się, aby eksponowanie
zdjęcia owego programu z 13. gru-
dniowego afisza było (jak twierdzi
autor) przejawem zamierzonej dzia-
łalności mediów, które postawiły
sobie za cel kulturową degenerację
młodzieży. W grę weszła tu raczej
dziennikarska słabość do różnego ro-
dzaju ciekawostek. Po drugie, wiem
z doświadczenia, że ciekawostki od-
działywują na wyobraźnię młodego
człowieka o wiele skuteczniej niż su-
che historyczne fakty.
Bratkowski zarzuca nam brak zain-
teresowania historią, czego przykładem
ma być nikła wiedza na temat stanu
wojennego. Widać umknęły uwadze au-
tora pokazywane w „Wiadomościach”
zdjęcia z happeningu, jaki odbył się
10 grudnia br. na Placu Zamkowym
w Warszawie. Cóż to był za happening?
Otóż w oficjalnych zaproszeniach, roz-
syłanych przez organizatorów (Fundacja
Odpowiedzialność Obywatelska, zrze-
szająca głównie osoby w przedziale
wiekowym 20-30), czytamy:
Szanowni
Państwo, z ogromną przyjemnością
zapraszamy do uczestnictwa w akcji
>>Młodzi Pamiętają<<, mającej na celu
[...] uświadomienie i przypomnienie tra-
gicznych wydarzeń Stanu Wojennego.
[...] Na ulicach pojawią się wozy bojo-
we i wolontariusze w strojach ZOMO.
Dzięki scenografii z >>epoki<< młodzi
Patrząc trzeźwo na świat
Karolina
Przesmycka
P
adło tu już wiele cytatów, ale
posłużę się jeszcze jednym, po-
chodzącym z artykułu pt. „www.
normalnykraj.pl”, który ukazał się jakiś
czas temu w „Newsweeku” (nr 08/05).
Redakcja cytuje diagnozę dr. Tomasza
Żukowskiego:
Potencjalny bunt młodych
odwoła się do interesów całego społe-
czeństwa, całej Polski. Podobny będzie
do tego z lat 1980-1981
. I choć „na razie
nie widać oznak masowej zmiany po-
staw” (moim subiektywnym zdaniem,
masy nigdy same z siebie postaw nie
zmienią), Żukowski twierdzi, że
skoro
kipi wśród młodzieżowych elit, to przy
sprzyjających okolicznościach może za-
kipieć i w masach
. Newsweek przytacza
dalej słowa jednego z działaczy FOO,
który mówi:
W naszym pokoleniu jest
niezadowolenie, jest dynamit, tylko
brakuje impulsu. My będziemy iskrą,
która zdetonuje ten ładunek.
Pozwolę sobie od razu nanieść na
to pewną poprawkę. Otóż Newsweek
pisze dalej:
Młodzi Polacy, wchodzący
dziś w dorosłe życie, nie mają żadnego
wspólnego doświadczenia pokoleniowe-
go. Takiego, jakim dla starszych o de-
kadę było obalenie komunizmu w 1989,
dla 50-latków pierwsza Solidarność,
a dla 60-latków Marzec 1968 czy Gru-
dzień 1970. Nie sposób wskazać wy-
darzenia mogącego stanowić dla tego
Pan Bratkowski
pisze o sondażu,
jakiemu poddano studentów, którzy
zostali poproszeni o klasyfikację pojęć
istotnych dla ich środowiska. Najlepiej
wypadły „sukces”, „ambicje”, „siła prze-
bicia”, a najgorzej „patriotyzm”, „ho-
nor”, „ideowość”. Autor bardzo nad tym
ubolewa, jakby „sukces” czy „ambicje”
były czymś złym. Czy
przyjmując mnie
do pracy, praco-
dawca bada moją
siłę przebicia, czy
patriotyzm? Dlaczego
Autor dziwi się, że na
zewnątrz to tak wy-
gląda? Prawdziwy
patriota nie obnosi
się ze swoim patrio-
tyzmem. Poza tym,
czy odniesienie
sukcesu koniecznie
musi następować
drogą wyrzeczenia
się uczciwości i za-
sad? To chyba nie
do końca tak. Ale
nawet jeśli, to mam
do autora pytanie.
Dlaczego,
aby przeżyć
w dzisiejszym
świecie musi-
Fragmenty artykułu
ukazały się w „Rzeczpo-
spolitej”, wydanie z 21-
-22 stycznia 2006
Mały powrót do historii
Piotr Bratkowski
zawarł w swym
artykule wiele trafnych spostrzeżeń
i tyleż samo niezrozumiałych zarzutów.
Powołując się na książkę prof. H. Świdy-
Ziemby „Młodzi w nowym świecie”
przedstawił krótką charakterystykę
dzieci ponowoczesnej
la belle epoque
.
A te „nie bardzo ciekawe są świata,
w którym żyją, jego natury i genezy”
i „nie interesuje ich społeczny kontekst
własnych poczynań”. Autor zauważa,
że my, jako naród,
nie uczestniczyliśmy
w narodzinach ponowoczesności, nie
doświadczyliśmy tworzącego ją procesu
historycznego i może dlatego świado-
mość młodych Polaków to
>>
system ucie-
czek przed historyą
<<
.
Wszystko się zgadza, jeśli patrzy
się na społeczeństwo (nie tylko na jego
młodą część) całościowo. Myślę jednak,
że podobnych obserwacji (bierność,
marazm, pozorna bezideowość) można
dokonać zarówno w całej współczesnej
społeczności Zachodu, jak i w każdym
pokoleniu (rozumianym w sensie demo-
graficznym). Na przykład w pokoleniu
naszych rodziców.
Noblesse oblige
„Im dłużej żyjemy, tym wyraź-
niej widzimy, że większość mężczyzn
– i kobiet – jest zdolna do podjęcia
jakiegoś wysiłku tylko wtedy, gdy wy-
maga tego zewnętrzna konieczność.
Dlatego też nieliczne, znane nam
jednostki, które umieją zdobyć się na
spontaniczność i luksus wysiłku, po-
zostawiają niezatarte piętno w naszej
pamięci, nabierając nieledwie monu-
mentalnych wymiarów. To właśnie
są ludzie wybrani, szlachetni, jedyni,
którzy umieją być aktywni, a nie tyl-
ko reaktywni, dla których życie jest
ciągłym napięciem, nieustannym tre-
ningiem” – zauważył w „Buncie mas”
Ortega y Gasset.
4
OFENSYWA - marzec 2006
OFENSYWA - marzec 2006
>> T
AK
MYŚLIMY
>> T
AK
MYŚLIMY
>> T
W
artykule „Ucieczka przed historią” („Rzeczpospolita”, 18. 12. 2005)
4
OFENSYWA - marzec 2006
>> T
AK
ŻYJEMY
T
AK
ŻYJEMY
<<

Albert Camus stwierdził, iż
„żeby żyć człowiek musi się bunto-
wać”. Jak to skomentujesz?
- Dla mnie jest to truizm. Wydaje
mi się, że bunt to sprzeciw wobec za-
śniedzienia, zardzewienia, godzenia się
na to, co jest nie tak w rzeczywistości,
która mnie otacza. Na przykład przeciw
temu, że ulica obok [rozmowę przepro-
wadzaliśmy w lokalu mieszczącym się
przy skrzyżowaniu ul. Chopina z ul.
Solną] jest wciąż dwukierunkowa, choć
jest za wąska i dwa samochody jadące
z naprzeciwka nie mogą się wyminąć.
Niestety nie udało mi się tego „przewo-
jować”, choć byłem cztery lata w Radzie
Osiedla Śródmieście.
dzinę wychowawczą, opowiadała o re-
lacjach interpersonalnych w klasie
i kiedyś zaproponowała założenie te-
atru. Znalazła się grupa ludzi, która za-
łożyła taki teatr. Nazwaliśmy się „Teatr
Ruchu”. Opowiadała nam także o wy-
darzeniach ’80 i ’81 roku na UMCS.
Usłyszałem wtedy pierwszy raz o zało-
życielach NZS na UMCS - o Andrzeju
Mathiaszu, o Jacku Janasie, o słynnym
Jakubasie i o wielu innych. To były
ikony ówczesnego środowiska studenc-
w „Chatce Żaka”. Ja oczywiście w tym
nie uczestniczyłem, byłem gówniarzem
chodzącym do siódmej klasy podsta-
wówki. Później, gdy przyszła do nas ta
pani psycholog, nasłuchałem się - i na-
siąkłem. Gdy przyjechałem w 1986
roku do Lublina, miałem dużo wolnego
czasu, a wtedy, po stanie wojennym,
zaczęło odżywać środowisko teatralne.
Powstało Lubelskie Studio Teatralne na
Grodzkiej, gdzie się te wszystkie grupy
- wygonione z Chatki Żaka - skupiły.
kałem w jednym pokoju w akademi-
ku, o czym wcześniej nie wiedziałem.
Wtedy zapisałem się do NZS.
w NZS nie było wtedy polityków, choć
obecnie wielu z byłych działaczy tej or-
ganizacji jest w „polityce”. Przemysław
Gosiewski, Mariusz Kamiński,
Grzegorz Schetyna, europosłowie Jacek
Protasiewicz i Paweł Piskorski - to jest
moje pokolenie. My, jacyś goście z ko-
misji uczelnianej, nie bardzo wiedzie-
liśmy, kto się tam na górze dogaduje.
Cieszyliśmy się, że ktoś z Lublina sie-
dział przy tym podstoliku młodzie-
żowym, chyba ktoś z KUL. Za moich
czasów odbyły się raptem dwa strajki
i to dość krótkie: jeden w sprawie reje-
stracji NZS, a drugi - ustawy o szkol-
nictwie wyższym (kwestie autonomii
uczelni i prawa do strajku studenckiego).
Pierwszy trwał trzy dni, odbywał się tuż
przed wyborami czerwcowymi. Na proś-
bę „Solidarności” zawiesiliśmy strajk.

A
jak wyglądały kontakty pomię-
dzy NZS i opozycyjnymi ugrupowania-
mi politycznymi, które utrzymywały pe-
wien dystans do „Solidarności”, takimi
jak np. KPN?
- KPN miał chyba największe wpływy
w NZS. Działało tam bardzo wielu mło-
dych ludzi, studentów. Było to jedyne ugru-
powanie opozycyjne w tym czasie, które
miało jakiekolwiek pojęcie, co to takiego
partia polityczna. Oprócz legalnych partii -
„matki” PZPR, czy „satelickich” SD i ZSL
- nie istniały inne partie polityczne. Wtedy
też, na początku lat 90, zaczął się tworzyć
KLD (Kongres Liberalno-Demokratyczny
- przyp. red.) i wchłonął sporą część mło-
dych ludzi, takich jak np. Paweł Piskorski.
KLD dawał pewne szanse awansu, nato-
miast KPN pozostał na poziomie zadymy
i nie przetrwał jako środowisko polityczne.

Jak układały się w tym cza-
sie stosunki między NZS
na UMCS
i KUL?
- Bardzo różnie. Była to swoista
konkurencja. Oczywiście przyjaźnili-
śmy się, z wieloma kolegami do dziś się
spotykamy. Na KUL było zdecydowanie
więcej wolności, tam działało środowi-
sko „Bratniaka”, klub „Vademecum”,
samorząd studencki, którego na UMCS
nie było.

Na czym polegała działalność
NZS w Lublinie w owym czasie?
- Głównie na robieniu wieców.
Przeciwko. A to przeciwko aresztowa-
niu Darka Wójcika, którego zatrzymy-
wali średnio dwa razy w tygodniu, sit-
tingi na KUL
,
albo na organizowaniu
spotkań z opozycyjnymi politykami.
Głównym problemem była jednak lega-
lizacja NZS. To była sztandarowa spra-
wa, o którą walczyliśmy.

U schyłku lat osiemdziesiątych
zacząłeś studiować i od razu rzuciłeś
się w wir działalności. W jaki sposób
znalazłeś się w NZS?
- O NZS nasłuchałem się bardzo
dużo od mojej przyjaciółki i mentor-
ki jeszcze w liceum. Nazywała się
Dorota Bielińska, była psychologiem,
po studiach przyjechała pracować do
Włodawy. Przychodziła do nas na go-
kiego. Byli wśród nich także twórcy te-
atrów studenckich w Lublinie.

Czyli lubelski NZS powstawał
w kręgach kultury studenckiej?
- Tak, NZS właściwie powstawał
O NZS nie było jeszcze mowy w mo-
im przypadku, ale gdy dostałem się na
studia, tajna dotąd komisja uczelnia-
na NZS ujawniła się na tłumnym spo-
tkaniu na Wydziale
Ekonomicznym.
Było to 4 września
1988 roku. Co
ciekawe: okaza-
ło się wtedy, że
z dwoma człon-
kami komisji
uczelnianej
m iesz-
Wojciech Naja
Rocznik 1967. W latach 1987-1996 studiował polonistykę
i politologię na UMCS. W czasie studiów działał w Niezależ-
nym Zrzeszeniu Studentów i Pomarańczowej Alternatywie.
Był jednym z inicjatorów odnowienia samorządu studenckiego
na UMCS, reprezentował studentów w Senacie Akademickim.
Aktywnie działał też w studenckim ruchu kulturalnym, m.in.
w Grupie Teatralnej „DROGA”, przez kilka lat był człon-
kiem Rady Programowej „Chatki Żaka” , a przez rok jej
przewodniczącym. W latach 1991-2005 członek partii
politycznej Unia Polityki Realnej. Mieszka w Lublinie
z żoną i dwoma synami.

NZS był organizacją nie tylko
sensu stricto studencką, ale i opozycyj-
ną. Jak wyglądała współpraca z „do-
rosłą”, podziemną, „Solidarnością”?
- Współpracowaliśmy bardzo ściśle.
Działacze „Solidarności” przychodzili
często na nasze akcje.

W
czasie obrad Okrągłego Stołu
NZS był reprezentowany tylko przy
tzw. „podstoliku młodzieżowym”. Na
dodatek w czasie walk o rejestrację
NZS, dorosła „Solidarność” próbo-
wała uciszyć młodszych kolegów...
- Byliśmy bardzo agresywni i nie
dawaliśmy się wziąć pod but. Natomiast
6
OFENSYWA - marzec 2006
OFENSYWA - marzec 2006
7
>>T
AK
ŻYJEMY
T
AK
ŻYJEMY
<<

Czy NZS nie miał nic przeciw-
ko takiej infiltracji przez partie poli-
tyczne?
- Był konflikt. W Lublinie nie ujaw-
niał się zbyt mocno, natomiast na zjaz-
dach NZS było widoczne, że grupa pe-
cetowska (związana z Porozumieniem
Centrum – przyp. red.) walczyła z gru-
pą kaeldowską o to, kto przejmie NZS.
W Lublinie staraliśmy się nie angażo-
wać po którejkolwiek stronie.

Jak do działalności NZS usto-
sunkowywały się organizacje zwią-
zane z władzą, takie jak SZSP czy
ZSMP?
- ZSMP to zawsze był komunistycz-
ny beton, natomiast SZSP to byli goście,
którzy już wtedy myśleli o kasie, wy-
jazdach itd. Myśmy nie mogli z nimi na
tym polu konkurować, bo nie mogliśmy
nikomu załatwić żadnych stypendiów
czy czegoś w tym stylu. Mogliśmy im
tylko oferować przygodę intelektualną.
Ze „zsypami” byliśmy na noże...
politykami i nie zostaliśmy nimi, przy-
najmniej mam taką nadzieję (śmiech).
Jeżdżąc po książki z drugiego obiegu
do Warszawy zaprzyjaźniłem się z Ar-
kiem, studentem polonistyki z Wrocła-
wia, gdzie PA zaczęła swoją działalność.
Przyjeżdżał do Lublina i opowiadał. Po-
myśleliśmy sobie: czemu nie zrobić cze-
goś takiego w Lublinie? W parę osób,
z UMCS i KUL, spotykaliśmy się w do-
mu u Moniki - koleżanki z KUL - gdzie
wymyślaliśmy kolejne akcje. To było
bardzo wciągające, zwłaszcza świado-
mość, że wokół wszyscy żyją polityką,
a my robimy coś na opak. Pierwszy hap-
pening odbył się w lutym ’89 na Placu
Litewskim. Zrobiliśmy taką dziecinną
zabawę w wojnę „Guzików z Pętelka-
mi” (bawiliśmy się dziecinnymi czoł-
gami, strzelaliśmy do siebie pistoletami-
-zabawkami). Ludzie zupełnie nie wie-
lokalnego szefa milicji. Np. w Katowi-
cach działał w tym czasie słynny major
Gruba, który pałował każdy przejaw
niezależności.
J
EDNA
Z
AKCJI
P
OMARAŃCZOWEJ
A
LTERNATYWY

Co wam zarzucali?
- Na przykład: „jak można dzielić,
jak można się różnić, przecież trzeba
być razem” itd. Krótko mówiąc - miał
być Front Jedności Narodu.

Czy były inne happeningi PA
w Lublinie?
- W marcu ’89 odbył się happe-
ning pod hasłem „przeprowadzania
porządków”. Oczywiście w kontekście
Okrągłego Stołu; że idzie nowe, po-
stęp etc. i ogólnie należy posprzątać.
Ludzie przyszli ze szpadlami, łopata-
mi. Przeszliśmy z Placu Litewskiego do
Ogrodu Saskiego i zasadziliśmy, jako
symbol nadziei, cebulki. Największym
happeningiem był trzeci z kolei, pod
hasłem „Wiążemy nić porozumienia”.
Zbliżały się wybory, władza porozumia-
ła się z ludem, więc postanowiliśmy tę
więź wzmocnić. 1 maja, po oficjalnych

W każdym ruchu masowym wy-
twarza się sytuacja, w której, oprócz
ludzi ideowych, jest sporo takich, któ-
rzy nie traktują go końca poważnie.
Jak wyglądało to w przypadku NZSu?
Czy dużo było osób pragnących tyl-
ko ganiać się z milicją i organizować
strajki dla samej zabawy?
- NZS nie był ruchem tak masowym
jak Solidarność. Poza tym młodzież
musi się po prostu wyszumieć. Dzisiaj
ludzie nie mogą sobie na to pozwolić,
bo spora część studentów musi płacić
za studia. Łatwiej było się buntować. No
i czasy były bardziej sprzyjające.
a kończył przy „Pedecie” (dziś Galeria
Centrum). Jechał z nami milicyjny ra-
diowóz, koledzy, w ramach porozumie-
nia, pchali go, by mógł jechać za darmo.
Milicjanci byli mocno zdezorientowani
i nie wiedzieli jak zareagować. Każdy
uczestnik marszu był przywiązany do
następnego długim sznurkiem i gdy
doszliśmy już do KW PZPR, przywią-
zaliśmy się tym sznurkiem do klamki.
Czerwoni, bojąc się, że chcemy im „coś
zrobić”, zabarykadowali się w środku.
My mieliśmy jednak jak najbardziej po-
kojowe zamiary! W końcu maja’89 zro-
biliśmy chyba najbardziej zaskakującą
akcję. Tuż przed wyborami urządziliśmy
śniadanie na środku Placu Litewskiego,
pod pomnikiem żołnierza radzieckiego.
Rozłożyliśmy na ziemi koce, na kocach
obrusy, dziewczyny ubrały się w wio-
senne sukienki, chłopaki w garnitury.
Przynieśliśmy w wiklinowych koszach
chlebek, masełko, sałatę, rzodkiewki
i zrobiliśmy piknik. Ludzie byli w szo-
ku! Ostatnim

Jak wyglądało to w twoim przy-
padku?
- Działanie w NZS traktowałem
w kategorii obowiązku. Ale osoby,
które traktowały to tylko jako zabawę,
też były pożyteczne. Np. dziewczyna,
która zupełnie nie wiedziała, o co straj-
kujemy, ale wiedziała, że trzysta osób
zamknęło się na strajku w humaniku,
zorganizowała ekipę, która miała dla
nas po akademikach zebrać jedzenie.
Byliśmy zaskoczeni, gdy zobaczyliśmy
tę masę żarcia! Ale gdy ktoś przegiął
pałę, gdy np. przyniósł na strajk alko-
hol, to natychmiast zostawał wywalony.
Po zakończeniu strajku dziekan huma-
nistyki prof. Jan Gurba nie mógł wyjść
z podziwu, że zostawiliśmy wydział
w takim porządku.
dzieli, co się dzieje. Na ulicach co drugi,
trzeci dzień pałowanie, działacze KPN
spędzali po kilkadziesiąt godzin tygo-
dniowo na „dołku” przy ul . Północnej,
a tutaj taka akcja.
obchodach, masa ludzi zebrała się tra-
dycyjnie na Placu Litewskim i przeszli-
śmy pod Komitet Wojewódzki partii,
który mieścił się przy al. Racławickich
1 (gdzie obecnie znajduje się rektorat
Akademii Medycznej). Niesamowity
tłum zaczynał się przy ul. Chopina,

Jak władza reagowała na wasze
happeningi?
- Nie ruszali nas.

Dlaczego?
Byliście za bardzo
„odjechani”?
- Kiedy szliśmy
na happening grupą,
zawsze za nami jechał
polonez. Dobrze wie-
dzieliśmy, że to jakaś es-
becja lub milicja po cy-
wilu. Myśmy sobie szli,
nawet im machaliśmy,
oni na to nie reagowali.
Prawdopodobnie władza
była mocno zdezorien-
towana i nie wiedziała,
o co nam właściwie cho-
dzi. Myślę, że zależało
to też w dużej mierze od

Pomarańczowa Alternatywa
(PA) w zupełnie inny sposób wyrażała
swój sprzeciw wobec systemu komu-
nistycznego niż NZS. Nawet trudno
nazwać ją organizacją...
- To nie była organizacja, to był ra-
czej ruch...
W
OJCIECH
N
AJA
NA
JEDNYM
Z
HAPPENINGÓW
P
OMARAŃCZOWEJ
A
LTERNATYWY
,
CZERWIEC
1989

...który chciał łączyć działalność
artystyczną z polityczną. Jak wyglą-
dały relacje między sferą artystyczną
i polityczną?
- To był ruch raczej kontrpolityczny
niż polityczny. Najważniejsza była za-
bawa i dystans. Nie byliśmy dorosłymi
OFENSYWA - marzec 2006
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anio102.xlx.pl